Kiedy jesteśmy początkujący w jakiejkolwiek ważnej dziedzinie naszego życia, to zawsze potrzebujemy pomocy: czy to w nauce, czy w myśleniu, czytaniu, pisaniu, czy też w obcowaniu z innymi ludźmi. Najistotniejsza ze wszystkich czynności ludzkich, obcowanie z Bogiem, nie może być tu wyjątkiem. Elementarz modlitwy ma na celu pomóc początkującym w modlitwie. W szczególności kierujemy go do ludzi, którzy w jakiś sposób odczuwają, że łączność z Bogiem powinna mieć co najmniej ważne miejsce w ich życiu ale jeszcze nie są pewni czym jest modlitwa i jak się do niej zabrać.
Mężczyźni i kobiety na całym świecie odczuwają głód i pragnienie, wciąż za czymś tęskniąc i poszukując bez spełnienia: bogaci i biedni, ci umiejący czytać oraz pisać i analfabeci, święci i grzesznicy, ateiści i agnostycy, playboye i prostytutki. Niektórzy z nich potrafią wyrazić słowami swoją wewnętrzną pustkę, większość nie, jednak każdy jej doświadcza. Ten wewnętrzny ból kieruje wszystkimi naszymi marzeniami, pragnieniami i decyzjami - dobrymi i złymi. Nawet twoja decyzja, by teraz sięgnąć po tę książkę i przeczytać ją, była spowodowana jakimś nieokreślonym pragnieniem. Nasz ciągły głód czegoś więcej niż to, czego obecnie doświadczamy, właściwie nie musi być udowadniany, ale trzeba jednak go wyjaśnić. Właśnie to proponujemy zrobić teraz, zanim nawet zaczniemy się zastanawiać, czym w ogóle jest modlitwa. W przeciwnym razie i ty, i ja nie będziemy w stanie w pełni zrozumieć cudownej rzeczywistości głębokiego zjednoczenia z naszym Stwórcą i Panem oraz naszego nieopisanego powołania do życia w Nim i z Nim. Zwierzęta, jako zwyczajne stworzenia, nie mają i nie mogą mieć tej wewnętrznej palącej potrzeby, z tego prostego powodu, że istoty materialne zadowalają się stworzeniami widzialnymi i swoim miejscem przy nich. Ponieważ jednak ty i ja mamy intelekt i wolę zakorzenione głęboko w naszym rdzeniu duchowym, nic skończonego ani ograniczonego nie potrafi nas wypełnić. Głęboko w naszym człowieczeństwie znajduje się tęsknota za pełnią, za nieskończonością. Nie zadowala nas w pełni własny egoizm czy seria samolubnych pogoni: za próżnością, sławą, pieniędzmi, żądzą, władzą, narkotykami. Człowiek jako istota grzeszna zawsze potrzebuje więcej poklasku, więcej pieniędzy, więcej uznania, więcej lubieżnego erotyzmu, więcej kontroli nad innymi, więcej narkotyków. Nigdy nie jest zaspokojony, nigdy prawdziwie szczęśliwy i spełniony. Dlaczego tak jest? Jako istoty mające duszę, ty i ja wybiegamy ponad ład materialny, ponad to, co nasze zmysły potrafią ogarnąć, ponad sam kosmos. Poprzez swoją ograniczoną naturę, nic co jest stworzone, nie może nas zaspokoić. Tylko sam Bóg, Jedyny i Nieskończony, może wypełnić naszą nieustanną tęsknotę. Jak ujął to Karl Rahner: z natury jesteśmy ukierunkowani na Byt Absolutny lub, jak to wyraził John Courtney Murray: dzisiejszym problemem nie jest, jak być człowiekiem, ale jak stać się kimś więcej niż człowiekiem. Albo, jak to ujął Św. Augustyn w swojej znanej modlitwie: „Stworzyłeś nas Panie dla siebie i niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Tobie". Kocięta i żyrafy nie mają tego problemu. Nie mają takiej możliwości. Ty i ja mamy. (Zobacz KKK 27-30).
Co to ma wspólnego z elementarzem modlitwy? Dużo, a nawet bardzo dużo. Modlitwa nie jest jedynie pobożną reakcją na cierpienie czy też środkiem do wybrnięcia z jakiegoś problemu. Jesteśmy jedynymi istotami spośród widzialnych stworzeń, które nie potrafią osiągnąć pełni zadowolenia bez dążenia do stawania się kimś więcej, niż jesteśmy, a zatem bez dążenia do boskości. Kaczki i wielbłądy, drzewa i gwiazdy potrzebują samej tylko materii. Innymi słowy, ty i ja jesteśmy istotami transcendentnymi, których potrzeby sięgają poza ten wszechświat. Dlatego właśnie naszym przeznaczeniem musi być Bóg i nikt inny. Dlatego właśnie modlitwa jest absolutną podstawą. Taki jest boski plan i żaden inny plan nie wchodzi tu w rachubę. W centrum naszej ludzkiej rzeczywistości musi być relacja i zjednoczenie z boskością. W przeciwnym razie po prostu nie uda nam się, nie będziemy mogli rozkwitać i osiągać naszego przeznaczenia (zob. EPB, str. 17-20). Modlitwa zatem, będąc jednocześnie zwyczajna i głęboka, jest zarazem, o czym przekonamy się później, ogromnie ubogacająca, prowadząca do niewypowiedzianej miłości i rozkoszy. Modlitwa nie jest skomplikowana, bo nie ma nic bardziej naturalnego niż szeptać z kimś ukochanym, a szczególnie z tym Najbardziej Umiłowanym. Jeśli wszystko rozwija się w dobrym kierunku, staje się ona głęboka, ponieważ, jak już wyjaśnialiśmy, jest ona zakorzeniona w twojej najgłębszej ludzkiej i duchowej rzeczywistości, w której istniejesz jako mężczyzna lub jako kobieta.
Spójrzmy może na to wszystko z innego punktu widzenia, ze zwyczajnej ludzkiej perspektywy. Jednym z najsmutniejszych obrazów, jakie spotykamy w życiu, jest twarz znużonego człowieka, wizerunek kogoś, kto „dokonał już wszystkiego", a jego życiowa wędrówka poprzez bezsensowne/absurdalne grzechy jest (niczym innym jak) torturą. Takie oblicze nie wyraża już ani radości, ani spokoju, ani podniecenia, ani entuzjazmu, ani zainteresowania, ani nadziei, ani miłości, ani spełnienia. Za taką twarzą kryje się wewnętrzna pustynia zwyrodniałego wyczerpania, kompletnie pozbawiona ożywczego zadowolenia z życia.
Takie wyjałowienie jest skrajnym rodzajem zniechęcenia, ale istnieje też ono w mniejszym stopniu - w innych postaciach. Jednak nawet słabsze zamroczenia są jakimś odstępstwem od normy. Istoty ludzkie mają być pełne życia i energii, pełne zdumienia, miłości i szczęścia - co dokładnie obiecuje Pismo Święte tym, którzy w pełni przyjmą słowo Boga. To jest właśnie to, czego doświadczają święci i co mogą poświadczyć ludzie o głębokim życiu modlitewnym. Oni „radują się zawsze w Panu", a nie tylko czasami (Flp 4:4).
Znużenie i zniechęcenie, a także brak żywej modlitwy składają się na jeden spośród wielu wniosków, który wielki powieścio-pisarz Fiodor Dostojewski słusznie skomentował, że: „żyć bez Boga to jakby poddawać się torturom". Oczywiście nie każdy to przyznaje. Jednym z powodów jest przeczenie dla samego przeczenia. Inną sprawą jest to, że kiedy ludzie są tak bardzo pogrążeni w poszukiwaniu własnych przyjemności, nie są w stanie dostrzec tego, co poprzez wyciszenie, samotność i szczerość stałoby się dla nich oczywiste. Trzecie z możliwych wyjaśnień owego zaprzeczania jest takie, że ludzie, którzy są znudzeni, często używają przyjemności - tych dozwolonych i tych niedozwolonych - jak narkotyki, które mają za zadanie przytępić głęboki wewnętrzny ból ich pustki. Ten ludzki ból kryje się zawsze w głębi naszego jestestwa, ale możemy mu stawić czoło jedynie w szczerym milczeniu. Media papierowe i elektroniczne dzień po dniu dostarczają nieustannych dowodów na to, że Dostojewski miał rację, ale mało które z nich tak naprawdę cokolwiek widzą i słyszą. Zmierzenie się z rzeczywistością taką, jaka ona jest naprawdę, wymaga uczciwości. Jak to ujął sam Jezus: Nie możemy służyć Bogu i Mamonie (Mt 6:24). Zawsze będzie albo jedno, albo drugie. Natura nie znosi próżni.
Ten sam słynny pisarz w dalszych rozważaniach zauważa, że ateiści właściwie powinni być zwani bałwochwalcami. Dlaczego? Ponieważ kiedy ktoś odrzuca prawdziwego Boga, zastępuje Go sobie pomniejszymi ideami, aby wypełnić swoją wewnętrzną pustkę. Zresztą zauważmy, że każdy ma w sobie jedno lub więcej niszczących zainteresowań, które wypełniają jego pragnienia i sny. Jeśli nie jesteśmy zafascynowani Bogiem żyjącym i poszukiwaniem Go, skupimy nasze pragnienia na mniejszych lub większych bożkach, takich jak: próżność, szukanie przyjemności, prestiż, władza i innych, o których już wspominaliśmy. A ponieważ bożki nigdy nas w pełni nie zadowolą, służą nam jedynie jako narkotyk, który mniej lub bardziej tłumi ten wewnętrzny ból nieposiadania Tego, dla którego zostaliśmy stworzeni i który jako Jedyny może nas przywieść do wiecznego rozkoszowania się wizją szczęścia.
Tak, jeśli ty i ja nie zaczniemy na poważnie poszukiwać prawdziwego Boga, to nieuchronnie skupimy się na rzeczach, które nie będą w stanie nas usatysfakcjonować. Zagonimy się w ślepą uliczkę. Modlitwa jest drogą do Rzeczywistości.
Pismo Święte opisuje to najlepiej. Pan czule nas zaprasza: „O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy!... Czemu wydajecie pieniądze na to, co nie jest chlebem? I waszą pracę na to, co nie nasyci?... Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie" (Iz 55:1-3). Nic mniejszego od Boga nie może wrócić nas do życia. Sam Izajasz czuwa pośród nocy, gdy jego dusza pożąda Pana (Iz 26:9). Wypełnia to, co sam głosi. Podobnego zdania jest psalmista: jego dusza pragnie Boga żywego (Ps 42:2-3). Jak ziemia zeschła i spragniona bez wody, tak szuka on swego Boga, bo tylko w Nim spoczywa jego dusza (Ps 63:2; 62:2). Ten natchniony pisarz wie, że Bóg musi być naszą palącą troską, ponieważ tylko dążenie do Niego, wielbienie Go, zanurzenie się w Nim może nas do głębi zadowolić i wypełnić. Cokolwiek mniej niż wszystko jest niewystarczające. Nowy Testament ma to samo przesłanie, gdyż Ten, który jest Źródłem, objawił się w ciele. Oznajmia On w Kazaniu na Górze, że błogosławieni są ci, którzy łakną i pragną sprawiedliwości (Mt 5:6), a jego Matka głosi w swoim „Magnificat", że Pan nasyca głodnych dobrami (Łk 1:53). Jezus wyraźnie kieruje swoje zaproszenie do wszystkich, którzy są spragnieni, aby przyszli do niego i pili wodę żywą (J 7:37). Na samym końcu obu Testamentów to samo zaproszenie jest wystosowane do każdego: niech wszyscy spragnieni przyjdą i zaczerpną wody życia, czyli: wiecznego zachwytu Bogiem Ojcem, Synem i Duchem Świętym widzianymi twarzą w twarz (Ap 22:17). Nasze życie modlitewne jest więc potrzebą głęboko zakorzenioną w naszej ludzkiej naturze. Bez Niego jesteśmy sfrustrowanymi stworzeniami. Cała ta wędrówka od początków modlitwy ustnej, poprzez medytację, która prowadzi na sam szczyt kontemplacji, sprawia, że za sprawą Ducha Pańskiego jaśniejemy coraz bardziej, upodabniając się do Jego obrazu (2 Kor 3:18). Tylko tak mężczyźni i kobiety stają się „doskonale piękni" (Ez 16:13-14). Możemy się domyślać, co skłoniło Henriego de Lubac do stwierdzenia, że człowiek jest prawdziwie człowiekiem tylko wtedy, gdy w jego twarzy, przemienionej modlitwą, odzwierciedla się twarz Boga.
Biorąc pod uwagę tysiące książek religijnych publikowanych każdej dekady, te o modlitwie wydają się najbardziej powszechne. Na szczęście, wielu zatroskanych ludzi jest dziś rozczarowanych powierzchownym blaskiem materializmu i jego niespełnionymi obietnicami. Wybranie tej jedynej realnej alternatywy, samego Boga, w sposób oczywisty nasuwa kwestię modlitwy, czyli nawiązania z nim kontaktu. Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie pozostaje nic albo niewiele do dodania na ten temat. Więc po co kolejne książki i artykuły? Dlaczego akurat ta książka? Jeden z powodów jest taki, że podczas gdy podstawowe prawdy się nie zmieniają, czasy i ludzie owszem. Nie ma wątpliwości, że Bóg budzi zainteresowanie wielu ludzi w naszych czasach, u niektórych z nich naprawdę duże. Odczuwają oni głód Boga, ale zwyczajnie nie wiedzą, jak na ten głód zareagować. Ponieważ wszyscy jesteśmy obywatelami dwudziestego pierwszego stulecia, zadajemy pytania i stawiamy czoła naszym potrzebom w kontekście tego, a nie poprzedniego wieku.
Spis treści
Przedmowa
Skróty
CZĘŚĆ PIERWSZA - PRZYGOTOWANIA
1. Pragnienie a ugaszanie go
2. Kolejna książka o modlitwie?
3. Po co się modlić?
4. Wdrażanie się
5. Wytworna rozmaitość
CZĘŚĆ DRUGA - WSPÓLNOTA OSÓB
6. Początki
7. Modlitwa ustna
8. Medytacja
9. Kontemplacja
CZĘŚĆ TRZECIA - KOŚCIÓŁ A RODZINA
10. Modlitwa liturgiczna
11. Liturgia Godzin
12. Modlitwa rodzinna
13. Modlitwa w zabieganym życiu
CZĘŚĆ CZWARTA - PYTANIA I PROBLEMY
14. Kiedy powinniśmy się modlić?
15. Problemy i pułapki
16. Szybkie pytania
17. Ocena postępu
18. Wzrastanie w głębi
O. Thomas Dubay
Wydawnictwo Mateusza
Bydgoszcz 2010
Skomentuj artykuł