Pamiątki po Zbawicielu. Czy relikwie Jezusa są prawdziwe?
Jest ich co najmniej piętnaście. Ale czy są prawdziwe? Gdy o nich myślę, czuję się trochę jak w chwilach, kiedy przekraczam próg kaplicy jasnogórskiej wypełnionej tłumem wiernych. Trudno wówczas dotrzeć do ołtarza, by być blisko Cudownego Obrazu, oglądam więc Czarną Madonnę odbitą w spojrzeniu wpatrzonych w Nią ludzi.
Stefan Wyszyński napisał o nich: „Zdumiewająca była ich spokojna, ufna wiara. Tego nie można nazwać żadną miarą niewiedzą religijną, bo z tym się łączy patrzenie w głąb, niemal jakieś mistyczne obcowanie. Ci ludzie widzą to, w co wierzą”.
Czy nie jest podobnie z adoracją świętych relikwii Jezusa? Dlatego wcale nie musimy dopytywać usilnie o ich autentyczność.
Relikwia jasnogórska?
Wspominam o obrazie Czarnej Madonny... On też jest jedną z Jezusowych pamiątek. Przez dziesiątki pokoleń wierzono, że jasnogórski wizerunek został namalowany na deskach stołu z domu Świętej Rodziny. Przy tym stole Jezus siedział, na tych deskach kładł swoje dłonie. Może drewno „pamięta” jeszcze Jego dotyk? Cóż z tego, że badania naukowe zadają kłam tym wierzeniom. Dla ludzi, o których pisał bł. Prymas Tysiąclecia, ten obraz jest pośrednikiem: umożliwia kontakt ze świętością Domu Maryi. Ufna wiara ludzi buduje most między kaplicą jasnogórską a nazaretańskim mieszkaniem. Przywołuje łaskę, obdarza cudami, zmienia ludzkie życie na święte.
To dowody na to, że relikwia jest „prawdziwa u Boga”. Jest to dla nas ważniejsze niż ocena naukowców (choć i ją cenimy).
Zachwyt Ludwika IX
Czy nie jest podobnie z pozostałymi pamiątkami po Jezusie? Mogę sobie tylko wyobrazić, jak biło serce św. Ludwika († 1270), kiedy w przerwie między obowiązkami kroczył przez specjalne przejście łączące jego prywatne pokoje z Sainte-Chapelle i padał krzyżem w zalanej kolorowym światłem kaplicy. Albo kiedy nocą przemykał tam na adorację. Kaplicy, która przylegała do królewskiego pałacu, nadano kształt ogromnego relikwiarza. Stała się miejscem przechowywania bezcennych pamiątek po Zbawicielu. Były tam korona cierniowa i fragment krzyża, włócznia święta i gąbka święta, a także Mandylion. Ludwik był po Bożemu szalony: pozyskał te relikwie za ponad połowę budżetu swego królestwa (zapłacił 70 tonami srebra) i specjalnie dla nich wzniósł najpiękniejszą budowlę gotycką na świecie.
W Sainte-Chapelle znajdowały się dwadzieścia dwie bezcenne relikwie. Dziś miejsce to jest puste... Ktoś zapyta: Co się stało z pamiątkami po Jezusie? W odpowiedzi należy wypowiedzieć dwie uwagi. Po pierwsze – przez całe średniowiecze z korony cierniowej odłamywano pojedyncze ciernie i przekazywano je do miejsc, które chciano szczególnie wyróżnić, darowywano je też zaprzyjaźnionym królom, a ci umieszczali je w insygniach swej władzy. W końcu korona została pozbawiona cierni. Po drugie – większość relikwii z Sainte-Chapelle została zniszczona podczas rewolucji francuskiej. Taki los spotkał w 1793 r. nawet główny złoty relikwiarz, w którym przechowywano pamiątki po męce i śmierci Chrystusa. Ocalały tylko wspomniana korona, fragment krzyża i gwóźdź z ukrzyżowania. Czy są to prawdziwe relikwie? Znalezienie odpowiedzi na to pytanie nie jest dla nas zadaniem fundamentalnym. Najważniejsze są ufna wiara francuskiego króla i oddawana przez niego cześć, jego podziw, łzy, zachwyt – to, co sam zauważam na Jasnej Górze. Myślę: władca Francji został wyniesiony na ołtarze. Nawet jeśli relikwie z Sainte-Chapelle nie były autentyczne, Ludwik stał się prawdziwym świętym.
Najcenniejsze są „militaria”
Spójrzmy na współczesną listę pamiątek po Zbawicielu. Widnieje na niej co najmniej piętnaście przedmiotów: są wśród nich drzewo krzyża, korona cierniowa, fragment tabliczki z napisem: „Jezus Nazareński”, gwoździe, którymi przybito Jezusa do krzyża, oraz kilka płócien związanych z Jego męką… Dla mnie najbardziej fascynujące są relikwie, które określa się mianem arma Christi. Pod tym łacińskim terminem kryje się broń, którą Jezus pokonał szatana i wyzwolił ludzi z jego niewoli. Relikwie z tej grupy przypominają, że Jezus uratował nas, posługując się narzędziami męki. Nie był wojownikiem, nie zadawał bólu innym, nikogo nie zabił. On przyjął cierpienie na siebie i zgodził się umrzeć za nas. Tą arma są: kolumna biczowania i bicze, korona cierniowa, krzyż, gwoździe, młotek i obcęgi, drabina, gąbka, włócznia, a także srebrniki czy kości do gry. To narzędzia cierpienia – nie zadanego nieprzyjacielowi, ale przyjętego. Część z nich czcimy do dziś jako relikwie. Nawet jeśli nie byłyby one prawdziwą arma Christi, a stanowiły tylko jej kopię czy symboliczny obraz, to przecież i tak kierują one naszą uwagę ku Jezusowi i tłumaczą, co znaczy walczyć razem z Nim o zbawienie dusz. Arma Christi to też arma mea – moja broń. Pamiętam, jak Jan Paweł II mówił „o tej wstrząsającej i nigdy do końca niezgłębionej tajemnicy, mocą której zbawienie wielu dusz zależy od modlitw i cierpień dobrowolnie znoszonych w tej intencji przez członków Mistycznego Ciała Chrystusa”. Arma Christi, którą adorujemy, wywraca nasz świat do góry nogami. Przegrany staje się zwycięzcą, uniżony zasiada na tronie chwały, cierpiący z Chrystusem ratuje świat spadający w piekło.
Tak. Właśnie dlatego jesteśmy gotowi paść przed tymi relikwiami na twarz.
Vera Crux i tabliczka
Przyjrzyjmy się kilku najważniejszym pamiątkom po Jezusie. Najświętszą z relikwii jest drzewo krzyża. Zgodnie z tradycją św. Helena, matka cesarza Konstantyna, udała się w latach 326-28 do Jerozolimy i tam odnalazła to narzędzie męki. Zidentyfikowanie go było możliwe dzięki kolejnej relikwii. Titulus crucis to tabliczka z zapisanym imieniem Jezusa Nazareńskiego. Helena miała podzielić krzyż na trzy części i ofiarować je Jerozolimie, Rzymowi i Konstantynopolowi. Z czasem krzyż zaczęto dzielić na drobne części, by znaczniejsze świątynie mogły mieć cząstkę tej świętej relikwii. W Polsce możemy oddać jej cześć w dwunastu miejscach, np. w Świętym Krzyżu, a także w licznych kościołach pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego: w Warszawie, Katowicach, Jeleniej Górze czy Częstochowie. Największe fragmenty Vera Crux znajdują się w kościele św. Guduli w Brukseli i w rzymskiej bazylice Santa Croce. Dodajmy, że gdyby wszystkie relikwie świętego krzyża zostały zebrane razem, wcale nie stanąłby przed nami las. Naukowcy wykazali, że wszystkie jego fragmenty wypełniłyby zaledwie jedną trzecią krzyża, na którym umarł Jezus.
Gwoździe
Matka Konstantyna odnalazła w Jerozolimie także gwoździe, którymi przybito Jezusa do krzyża. Ponadto jeden z nich przekazała Rzymowi, dwa pozostałe darowała swemu synowi. Ponadto jeden z nich cesarz kazał podzielić na części i wtopić je w swój hełm i uzdę konia, aby chroniły go przed nieszczęściami. Drugi można dziś oglądać w muzeum Santa Maria della Scala w Sienie.
Ponad trzydzieści kościołów chlubi się posiadaniem relikwii świętego gwoździa. Wynika to zarówno z faktu, że w średniowieczu relikwie dzielono na niewielkie części, jak i stąd, że wykonywano ich liczne kopie i pocierano je o oryginał. W ten sposób powstały tzw. relikwie trzeciego stopnia. Jeden z takich gwoździ znajduje się np. na Wawelu w Krakowie.
Całun Turyński
Chyba najbardziej znaną Jezusową relikwią jest Całun Turyński. To tkane ręcznie płótno grzebalne, na którym oglądamy wizerunek ukrzyżowanego mężczyzny z ranami i plamami krwi odpowiadającymi opisom męki Jezusa. Od 1578 r. Całun znajduje się w Turynie. Miliony chrześcijan wierzą, że jest on autentycznym materiałem pochówkowym, który został użyty do owinięcia Jezusa po Jego śmierci na krzyżu. Jeżeli tak jest, to na płótnie znajduje się Chrystusowa krew. Ślady po ranach zadanych Zbawicielowi pozwalają nam zaś głębiej poznać cenę naszego odkupienia. Jan Paweł II tłumaczył: „Ślad udręczonego ciała Ukrzyżowanego jest świadectwem straszliwej ludzkiej zdolności zadawania bólu i śmierci bliźnim (...). Całun nie tylko każe nam wyjść z naszego egoizmu, ale pozwala nam odkryć tajemnicę cierpienia uświęconego przez ofiarę Chrystusa, które stało się źródłem zbawienia dla całej ludzkości”. Oto owoce użycia arma Christi. Sam zadaję sobie trudne pytanie: czy po tym, co widzę, wciąż jestem gotów chwycić za tę broń?
Chusta z Manoppello
Kolejna powszechnie znana pamiątka po Jezusie to Volto Santo (Święte Oblicze), nazywana również „Weraikoną” (Prawdziwym Obrazem), której powstanie Tradycja wiąże ze św. Weroniką.
Chusta nie przestaje zdumiewać. Ponieważ oblicze Jezusa zostało przedstawione na morskim jedwabiu, już z tego powodu jest ona „cudem” – nikt nie jest w stanie na tego rodzaju materiale czegokolwiek namalować, a tym bardziej stworzyć tak doskonałego obrazu. Nałożenie na siebie oblicza z Całunu Turyńskiego i Twarzy z Manoppello wykazało, że wizerunki tak dokładnie do siebie pasują, iż mówi się o graficzno-matematycznym dowodzie na to, że mamy do czynienia z tą samą Osobą...
Chusta z Oviedo
W Oviedo w Hiszpanii od początku VIII wieku znajduje się kolejna bezcenna relikwia, nazywana Sudarionem. To chusta pośmiertna, którą zakryto twarz umęczonego Jezusa. I znowu – Sudarion nałożony na Całun Turyński i Oblicze z Manoppello wskazuje na tę samą postać; również układ plam krwi na tkaninach jest identyczny; mamy też tę samą grupę krwi (AB). Trzy najważniejsze pamiątki po Jezusie wskazują na tę samą Osobę. Chyba rzeczywiście należy to słowo pisać z wielkiej litery...
Tunika z Argenteuil
Pamiątką po Jezusie jest też suknia, o którą żołnierze rzymscy rzucali losy. Z Jerozolimy trafiła ona do Konstantynopola, potem została podarowana Karolowi Wielkiemu, a ten przekazał ją benedyktynkom z Argenteuil, gdzie przeoryszą była jego córka – Teodrada. Od tej chwili klasztor w Argenteuil jest celem pielgrzymek z całej Europy. Dwa razy przybywał tu wspomniany już św. Ludwik IX. Dodajmy, że ślady na Tunice pokrywają się ze śladami ran na plecach z Całunu Turyńskiego, jest tu też ta sama grupa krwi, co na relikwii z Turynu. Mamy więc kolejny ślad prowadzący do tego samego źródła. Znowu stajemy wobec umęczonego Jezusa, który umarł za nas, byśmy mieli życie w obfitości.
Scala Santa
To schody z Pretorium, po których Jezus miał wstępować, by zostać osądzonym przez Piłata. Liczą one dwadzieścia osiem stopni, a miała je odnaleźć również św. Helena. Pokryte są drewnianą okładziną, znajdują się naprzeciwko Bazyliki św. Jana na Lateranie. Wchodzi się po nich na kolanach. To nasza forma oddawania czci Jezusowi, który był gotów zrobić wszystko dla nas i naszego zbawienia.
Włócznia Przeznaczenia
Jest i włócznia, którą rzymski legionista przebił ciało Jezusa Chrystusa przed Jego zdjęciem z krzyża. Od X wieku była atrybutem władzy cesarzy Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Obecnie jest ona przechowywana z insygniami cesarskimi w Wiedniu.
Jej kopia została podarowana księciu polskiemu – Bolesławowi I Chrobremu przez Ottona III w 1000 r. Można ją zobaczyć w Muzeum Katedralnym w Krakowie.
Pamiątka, która nie jest relikwią
Są jeszcze sandały Jezusa, kolumna biczowania i wiele innych mniej lub bardziej wiarygodnych pamiątek po Jezusie. Niektóre z nich zaistniały tylko po to, by odpowiedzieć na oczekiwania wiernych, ale nawet one mają do spełnienia swoją misję. Kierują naszą uwagę na cenę naszego zbawienia. Na koniec wypowiadamy najpiękniejsze chrześcijańskie słowo: Eucharystia! Jezus, po którym szukamy pamiątek, łamie chleb i mówi do nas: „To czyńcie na moją pamiątkę!” (Łk 22, 19). W tym sakramencie spotykamy nie relikwię – nie arma Christi – ale samego Chrystusa. Nie adorujemy Jego męki w relikwiach pierwszego, drugiego czy trzeciego stopnia. On tu jest! Jego męka się uobecnia! Zbawiciel powiedział do św. Teresy Wielkiej, że przychodzi do nas prawdziwie tylko w Eucharystii. Pozwolę sobie napisać jeszcze dwa zdania. Gdy myślę o najpiękniejszych chwilach mojego duchowego życia, przed oczami staje mi piękno pustej Sainte-Chapelle, którą zalewa zimowe słońce 1999 r. Mam też wciąż w oczach scenę z Turynu, kiedy w 2010 r. podczas wystawienia Całunu kapłan na krótką chwilę wzniósł ku niebu wielką Hostię, a w tle widać było Grzebalne Płótno Jezusa…
Wincenty Łaszewski, "Niedziela"
(artykuł ukazał się w tygodniku "Niedziela" w wydaniu nr 28/2022)
Skomentuj artykuł