Bóg w wielkim mieście słyszy twój krzyk

(fot. Martyna Tola Piotrowska)
Redakcja Deon.pl

Zawołała: "Ratuj!", zareagował od razu. Przyszedł w łagodnym powiewie. Ona - Katarzyna Olubińska, dziennikarka i blogerka. On - Bóg, który czeka. Poznali się w wielkim mieście.

Do Warszawy przyjechała, żeby spełnić swój "sen o dziennikarstwie". Do dzisiaj wspomina, jak stała przed Pałacem Kultury, zaraz po przyjeździe do stolicy i czuła się jak "zdobywczyni świata". Zdolna i ambitna dawała z siebie wszystko, a ze słownika wyrzuciła słowa: "Nie radzę sobie". W wieku dwudziestu kilku lat prowadziła autorski program emitowany na żywo przez 7 dni w tygodniu, przeprowadzała wywiady z gwiazdami i relacjonowała wydarzenia takie jak gala rozdania Oscarów w Holywood. Spełniła marzenia i osiagnęła sukces, jednak to zamiast szczęścia, dało jej powierzchowne relacje, pustkę i życie w biegu.

W Wielkim Tygodniu wybrała się do SPA, a tam poczuła się tak samotna, że po prostu do Niego zawołała: "Boże, jeśli Ty naprawdę jesteś, przyjdź do mnie i mnie uratuj!". Potem zadzwonił telefon i życie Kasi zmieniło się o 180 stopni...

Ulubiony serial "Seks w wielkim mieście" zamieniła na bloga i książkę "Bóg w wielkim mieście". A w niej opowieści o swojej drodze do Boga, pięknie małych gestów, celebracji życia. I bliskie rozmowy z gwiazdami pierwszego formatu o sprawach, wobec których wszyscy jesteśmy równi: o miłości, przyjaźni, strachu, cierpieniu, śmierci, rodzinie, karierze, marzeniach i szczęściu.

DEON.PL POLECA

(fot. Martyna Tola Piotrowska)

Tylko na DEON.pl premierowo możecie przeczytać fragment książki "Bóg w wielkim mieście".

Tamtego dnia w SPA poczucie niezrozumienia, samotności i bezsensu stało się nie do zniesienia. Co za wstyd - pomyślałam z niedowierzaniem - nie radzę sobie. Chciałam się zapaść pod ziemię. Pamiętam przerażenie tym odkryciem. Ja, zdobywczyni świata, nie radzę sobie (...). W takim stanie siedziałam w jacuzzi w SPA na Mazurach, kiedy w głowie zaświtała mi myśl, że to wszystko wina Boga. Jakkolwiek śmiesznie to zabrzmi, to właśnie w SPA, w Wielką Środę, siedząc sama w strefie wellness i patrząc na smętne drzewa za szybą, z głębi serca zawołałam do Niego z pomieszaniem złości i nadziei, z całym bólem, samotnością i rozdarciem: "Jeśli Ty naprawdę jesteś, przyjdź do mnie i mnie uratuj! Już dłużej nie dam rady sama! Nie radzę sobie, słyszysz?!". W odpowiedzi usłyszałam tylko szum drzew za szklaną ścianą luksusowego basenu i bulgotanie jacuzzi.

Zrezygnowana założyłam gruby szlafrok i w poczuciu beznadziei i braku sensu podreptałam do pokoju. Wtedy odezwał się mój telefon. Dzwoniła koleżanka: "Cześć Kasiu, tu Krysia. Może to zabrzmi trochę dziwnie, ale poczułam impuls, żeby do ciebie zadzwonić. Słuchaj, jestem na rekolekcjach, musisz tutaj przyjechać. To znaczy nie do mnie, tylko do mojej parafii. Codziennie w Wielkim Tygodniu odbywają się tutaj rekolekcje i wiem, że one są dla ciebie, że ty musisz tu przyjść". Pamiętam, jak przeszły mnie dreszcze i nogi się pode mną ugięły. W końcu dziesięć minut temu pierwszy raz w życiu poprosiłam Boga o znak, a tu nagle taki telefon.

Pędziłam do Warszawy tak szybko, że ledwo pamiętam drogę. Serce biło mi szybciej. Co mnie tam spotka? Ciekawość aż paliła. Wpadłam do kościoła Świętego Ojca Pio na Kabatach mocno spóźniona, a tam czekało mnie kolejne zaskoczenie. Ksiądz Maciej Sarbinowski, salezjanin, który odprawiał mszę, mówił do zebranych coś o Duchu Świętym, który przyprowadził tu wiele zagubionych osób, i prosił o świadectwa. Zalała mnie fala gorąca, ale nie było szansy, żebym w ogóle podeszła do ołtarza. Za to inni ludzie zaczęli wychodzić na środek.

Dziewczynko, mówię ci wstań

Ktoś tam bąkał nieśmiało pod nosem, że nie był w kościele od dwudziestu lat, ale jakaś staruszka poprosiła go o przeprowadzenie przez ulicę, więc wszedł i po raz pierwszy jest mu tu dobrze. Ktoś inny powiedział coś w podobnym klimacie. Wszyscy tacy jak ja: "niedzielni katolicy". Jakoś dotrwałam do końca tej mszy, a wtedy znów niespodzianka: poczułam, że muszę iść do tego księdza po ratunek. Wyprułam jak szalona w jego kierunku i ciągnąc go za rękaw, powtarzałam: "Niech mi ksiądz pomoże!". On, trochę zaskoczony, próbował zrozumieć, co się stało i co właściwie może dla mnie zrobić. Za nic nie potrafiłam mu wytłumaczyć, co mi jest, i tak naprawdę sama nie do końca rozumiałam. Cała się trzęsłam. Czułam się tak, jakbym miała umrzeć - i w pewien sposób tego wieczoru umarłam, to znaczy narodziłam się do nowego życia.

Ksiądz Maciej zaczął się nade mną modlić. Odepchnęłam go. Modlitwa aż parzyła. Nie pamiętam, co działo się później, ale po chwili ocknęłam się na podłodze. Świetnie - pomyślałam - jeszcze do tego wszystkiego zemdlałam. Zauważyłam jednak, że czuję się uspokojona. Ustało kołatanie serca i ta dziwna panika. Leżałam na zimnej posadzce, a ksiądz Maciej klęczał obok i pytał, czy już wszystko w porządku. Dopiero później dowiedziałam się, że to, co właśnie przeżyłam, nazywa się spoczynkiem w Duchu Świętym i jest widzialnym znakiem działania Pana Boga. W ten sposób Bóg mi pomógł. Złapał mnie za rękę, kiedy już spadałam w przepaść. Odpowiedział tak szybko i tak mocno, jakby od lat czekał tylko na moje wołanie.

Po tym wieczorze nie wszystko zmieniło się od razu, ale pierwszy raz w życiu namacalnie poczułam obecność Boga, który słyszy mój krzyk i się mną interesuje. Tego wieczoru On mocno chwycił mnie za rękę. Nie wiedziałam jeszcze, że rekolekcje, na które przyjechałam, nazywają się Talitha kum, czyli w dosłownym tłumaczeniu "Dziewczynko, mówię ci, wstań". Te słowa w Biblii wypowiada Jezus do umarłej właśnie córeczki Jaira, przywracając ją do życia. To ja byłam córeczką Jaira. Ja byłam w środku martwa. Pozornie żyłam pełnią życia, ale tak naprawdę nie miałam go w sobie. Kiedy myślę o tym teraz i widzę, jak Pan Bóg mnie zmienił, napełnił nieznanym dotąd pokojem i uleczył, czuję niewyobrażalną wdzięczność. Zobaczyłam swoje życie w nowym świetle jak w tej obietnicy: "I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała" (Ez 36, 26). Nie chcę już więcej żyć bez Niego. Nie wyobrażam sobie, co by się ze mną stało, gdyby nie odpowiedział wtedy na moje wołanie.

(fot. Martyna Tola Piotrowska)

***

Więcej w książce "Bóg w wielkim mieście", którą możesz zamówić tylko w Księgarni Wydwawnictwa WAM.

Dlaczego warto zamówić u nas?

  • otrzymasz książkę z autografem autorki (do wyczerpania zapasów)
  • razem z przesyłką dostaniesz pakiet 6 pocztówek inspirowanych historiami z książki
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg w wielkim mieście słyszy twój krzyk
Komentarze (5)
AM
Agnieszka Marczyńska
7 marca 2017, 15:25
Dziękuje za świadectwo :)
M
Marek
7 marca 2017, 12:22
Może i ty będziesz kiedyś zdesperowany, to zawołaj. Ciebie też usłyszy.
2 marca 2017, 11:27
Wszechświat składa się z miliadród galaktyk z miliardami gwiazd i dziesiątkami miliardów planet i księżyców a Bóg słyszy mysli pojedynczego człowieka ..... trzeba być bardzo zdesperowanie naiwnym aby wierzyć w takie brednie.
K
Karol
28 lutego 2017, 14:24
Niestety tak to nie działa.
28 lutego 2017, 08:07
Chwała Panu!