Chrześcijaństwo jest historią miłosną

(fot. Damian Kramski)
Tomasz Budzyński, Tomasz Ponikło

To nie jest tak, że kogoś kocham, bo naczytałem się świętego Pawła. Miłość trzeba najpierw przeżyć, żeby zrozumieć ten tekst - mówi Tomasz Budzyński.

Przeczytaj fragmenty "Miłości" - poruszającego wywiadu-rzeki z wokalistą Armii i 2Tm2,3.

***

Tomasz Ponikło: Myślałeś o miłości jako o ryzyku? Nigdy nie wiesz, ile będziesz mieć czasu.

DEON.PL POLECA


Tomasz Budzyński: A po co o czymś takim myśleć? Czy to ode mnie zależy? Nie mam na to wpływu, więc po co się nad tym zastanawiać? Takie myśli sprawiają, że ludzie zaczynają się bać. A ja nie chcę żyć w lęku. Ja się chcę cieszyć. Jestem szczęśliwy. Ktoś może powiedzieć nam, jak ten faryzeusz, że uczniowie Jana tyle poszczą, a wy tylko jecie i pijecie. Ale jak pan młody jest z nami, tak jak Chrystus, to nie będę pościć na weselu, tylko będę jadł, pił i tańczył. Później zabiorą pana młodego i wtedy będę płakać i pościć. Na razie tańczę na weselu - jestem żarłokiem, pijakiem i utracjuszem.

Czy miłość może się skończyć, czy może być jedność, która pęknie? Czy miłość jest miłością tylko wtedy, gdy jest jednością, a pęknięta jest miłością niespełnioną?

Co to było te dawne zakochania? Te szkolne afekty? Czy te zauroczenia to była miłość? Może to forma mojego egoizmu, może bardziej jakaś miłość własna. Miłość do Natalii to ta miłość, która nigdy nie ustaje. Tak jak o niej mówi święty Paweł. Może dlatego opowiadam, że zakochałem się w Natalii kolejny raz, ponieważ ta miłość nigdy nie ustaje? Nie kończy się. A Paweł mówi, czym jest miłość i jaka jest. Miłość, którą żywię do Natalii, jest prawdziwa. W zauroczeniu do koleżanki z liceum chyba kochałem samego siebie i dlatego tak ciężko przeżywałem zawód. A dlaczego ona mnie rzuciła? Z jakichś powodów do tego doszło. Może byłem nie do wytrzymania. Dla mnie sensem życia jest kochać i być kochanym.

Dlaczego przyjmujesz definicję Pawła? Czy to dlatego, że tak podaje Pismo, czy też właśnie w taki sposób doświadczasz miłości?

Tak jej doświadczam, a Paweł pomaga mi to nazwać. Kiedy kochasz, chcesz dla drugiej osoby dobra. Na przykład chcesz, żeby była to osoba wolna. Tymczasem zazdrość nie ma nic wspólnego z miłością. Ja odczuwałem okropną zazdrość - jak mnie rzuciła tamta dziewczyna ze szkoły, to myśl o tym, że teraz ktoś inny może się do niej zbliżać, doprowadzała mnie do szału. Nie mogłem spać, bo sobie wyobrażałem, że ona jest z innym chłopakiem. Święty Paweł nie o takiej miłości mówi… Może człowiek powinien najpierw doświadczyć w młodości tego zauroczenia, żeby zobaczyć, że prawdziwa miłość jest czymś innym i trzeba ją bardzo szanować. Trzeba ją chronić, nie jest się w niej panem, tylko sługą. Może trzeba spojrzeć zupełnie inaczej, doświadczyć bankructwa wszelkiego samolubstwa. Im szybciej ten domek z kart się rozwali, tym lepiej.

Masz przyjaciół, których małżeństwa się rozpadły?

Mam, i to aż zbyt wielu. To wielki dramat. Mam dla nich tylko jedną radę: idź do swojej żony, męża i proś o przebaczenie. Idź teraz, w tej chwili, nie trać ani sekundy. Nic więcej nie mam do powiedzenia. Żadnej psychologii. Żadnych uników. Proś o przebaczenie i to wszystko.

Można zabić miłość? Może wtedy wybaczenie nie będzie możliwe.

Nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby ochotę zabijać w sobie miłość. Ranić drugiego, niszczyć go. Po co to robi? Skąd bierze się ten sadyzm? Pomimo wszystko - proś o przebaczenie. Zaryzykuj. Patrz na Chrystusa i idź po wodzie!

Może ludzie od siebie odchodzą, bo naczytali się Hymnu Pawła, a codzienność skrzeczy.

To nie jest tak, że kogoś kocham, bo naczytałem się świętego Pawła. Miłość trzeba najpierw przeżyć, żeby zrozumieć ten tekst. Trzeba doświadczyć na własnej skórze, że to jest prawda. Inaczej Hymn pozostanie tylko martwą literą. Słowo Boga to nie tekst, ale fakt. Słowem Bożym jest wydarzenie: że kłóciłem się z żoną, obraziłem ją, ale opamiętałem się i prosiłem o przebaczenie, a ona mi przebaczyła. To jest fakt i to wydarzenie jest słowem Boga w naszym życiu. Pismo bez tych faktów jest martwe. Najpierw musi być wydarzenie. Ewangelia powstała dlatego, że najpierw były wydarzenia. Opisanie ich, opowiadanie o nich, przychodzi później. Chrześcijaństwo jest wydarzeniem. Miłość również jest wydarzeniem. Gdyby wystarczyło przeczytać Hymn, by wszystko zrozumieć, to… czytajmy i kochajmy się! To jest teoria, a chrześcijaństwo nie jest teorią. Chrześcijanin musi działać. Chrystus nikomu nie mówi: czytaj, studiuj teologię. On każdemu z nas mówi: wstań i chodź! Chrześcijaństwo jest historią miłosną.

Żydowskich polemistów nie odsyłał do Tory.

Zapraszał ich do działania. Mówi: zaryzykuj, zrób krok. Deklarowanie miłości zamiast jej wypełniania to karykatura. Co więcej, najpierw musisz sobie zdać sprawę, że nie potrafisz kochać. I to nikogo: żony, dzieci, rodziców - że kochasz tylko siebie samego.

***

Zamów "Miłość" w przedsprzedaży na stronie Wydawnictwa WAM:

  • otrzymasz książkę najszybciej (wysyłka startuje 10 marca)
  • po wpisaniu kodu MILDEON cena obniży się o 20%!
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chrześcijaństwo jest historią miłosną
Komentarze (7)
Miłosz Skrodzki
13 marca 2016, 14:38
Chrześcijanin nie potrzebuje rad ani straszenia piekłem. On jest dobry sam z siebie, dzięki Duchowi św., którego otrzymuje w sakramentach.
13 marca 2016, 00:02
Z tego co pisze pan Budzyński ani buddyzm ani gnoza ani zen nie dawały mu życia, wciąż  był nieszczęśliwy. Dopiero gdy spotkał Jezusa został uzdrowiony. Przecież na świecie są miliony buddystów którzy zapewne czują się szczęślwii, więc od czego to bycie szcześlwiym zależy?
KM
Katarzyna Michalska
13 marca 2016, 03:40
Nie czuję się fachmanką w tej sprawie, ale - prawdopodobnie od odkrycia Jezusa Chrystusa.
13 marca 2016, 10:10
Nie czuję się fachmanką w tej sprawie, ale - prawdopodobnie od odkrycia Jezusa Chrystusa. Powiedzmy, że jestem buddystką. Spotykam cię na drodze i słyszę słowa które napisałaś powyżej. Więc mówię: to pięknie, ale czy mogłabyś wytłumaczyć mi to swoimi słowami? Co to znaczy konkretnie w twoim życiu, że odkryłaś Jezusa Chrystusa.
Andrzej Ak
13 marca 2016, 23:56
Na świecie pośród wielu religii i nurtów duchowego rozwoju spopularyzowane są karykatury miłości, miłosierdzia, pokoju, sprawiedliwości itd Człowiek o otwartym sercu potrafi dostrzec, iż tym popularnym wzorcom miłości, radości, szczęścia .. czegoś brakuje. Jednak wielu ludzi żyje w zamknięciu (trudnym tutaj do sprecyzowania, bo są to różne formy zamknięcia) i nie potrafi odróżniać oryginałów od iluzji i karykatur. Dlatego seks jest dla wielu również wierzących synonimem miłości, gdy tak naprawdę jest to jedynie przymiot ciała, stanowiący przeciwieństwo dla ducha, który ma dziedzictwo Boże. Jak czytamy w Pismach Świętych, iż człowiek został stworzony na podobieństwo Boga, to mowa jest właśnie o duchu w duszy człowieczej. Duchu, który jest darem Boga dla człowieczej duszy. Duch ten jest jakby kopią Ducha Bożego i w jakiś cudowny sposób umieszczany jest w duszy człowieka oraz prowadzi nas wiernych do zjednoczenia z samym Bogiem w Trójcy Przenajświętszej. Wielu zamiast tak to wyjaśniać jak ja to tu powtarzam za świętymi mówi, iż Bóg jest Świętą Tajemnicą. O dziwo wielu ludziom ta prostsza formuła w zupełności wystarcza, aby wierzyć w miłość zbudowaną na seksie i innych cielesnych żądzach. 
Andrzej Ak
14 marca 2016, 00:11
Bycie szczęśliwym zależy od umiejętności karmienia się w naszym życiu  oryginałami, a nie ich karykaturami. Tylko Jezus uczy jak żyć, aby być szczęśliwym i ci co to pojmą zaczynają życie jakby na nowo.
14 marca 2016, 00:19
Ale buddysta i to niejeden też jest szczęśliwy.