Autor natchniony pisze, iż ktoś zmagał się z Jakubem aż do wschodu jutrzenki, a widząc, że nie może go pokonać, dotknął jego stawu biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw podczas zmagania się z nim. Doświadczenie duchowe wielu pokazuje, że sprzeciw i opory wobec Boga łatwiej zostają pokonane w chwilach cierpienia. Każdy z nas cierpi. Nie wszyscy oczywiście jednakowo cierpimy, nie ma jednak ludzi wolnych od cierpienia.
Zdarzają się może osoby, które udają, że cierpienie ich nie dotyka. Niektórzy usiłują wprawdzie podchodzić do życia "na wesoło", ale jest to możliwe tylko do pewnego momentu. Tam, gdzie człowiek za wszelką cenę ukrywa cierpienie, zwykle jest ono znacznie głębsze i bardziej rozległe. Bł. Jan Paweł II stwierdza, że "cierpi naprawdę nie ten, kto cierpi, ale ten, kto nie wie, dlaczego cierpi". Maska wesołości nierzadko ukazuje lęk człowieka przed cierpieniem i śmiercią.
Prośmy, abyśmy w tych rekolekcjach nie uciekali od cierpienia, byśmy nie udawali, że nic nas nie boli. Módlmy się także, byśmy kierowani lękiem przed wysiłkiem i cierpieniem, nie uciekali przed naszym życiem oraz przed tym wszystkim, co w nim trudne. Módlmy się również, byśmy poczuli się odpowiedzialni za nasze życie, takie jakie jest nam dane dzisiaj.
Możemy być pewni, że sam Bóg odsłoni nam w tych dniach nasze "bolące miejsca", nasze "zwichnięte biodro". Kiedy bowiem nasze bolesne doświadczenia życiowe nie są oddane Bogu, stają się źródłem nieszczęścia, zgorzknienia, buntu przeciwko sobie, bliźnim i Bogu.
Tak jednak nie musi być. Najpierw trzeba nam uznać podstawową prawdę, że cierpienie jest częścią naszej egzystencji. Kiedy patrzymy naszym cierpieniom "prosto w oczy", pełniej rozumiemy prawdę naszego życia. Prawda ta rodzi w nas pragnienie Boga. To właśnie dostrzegając słabości, cierpienia i ból, doświadczamy w sobie pragnienia Boga. To bardzo "ludzka" droga do Niego. Pan Jezus mówi, iż nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy źle się mają (por. Mt 9, 12).
Nie trzeba się wstydzić, że szukamy Boga, bo sami nie dajemy sobie rady. On czeka na nas tam, gdzie objawia się nasza wieloraka niemożność. Zmaganie się z własną słabością, kruchością i cierpieniem jest jednym z zasadniczych sposobów otwierania się na Boga i Jego miłość. Przysłowie "Jak trwoga, to do Boga" oddaje wielką prawdę o naszym życiu. Trzeba wyrzec się chorej szlachetności, która każe nam szukać Boga w sposób "bezinteresowny" i "bez żadnej przyczyny". Szukamy Boga, ponieważ bez Boga nie potrafimy nic dobrego uczynić; bez Niego nie potrafimy ani żyć, ani też umierać. Bez Boga nie potrafimy "dobrze" cierpieć. Bez Jego miłosnej obecności każde cierpienie wyrządza nam wielką krzywdę i niszczy nas. Kiedy cierpienie zwichniętego stawu biodrowego dotknęło boleśnie Jakuba, wówczas spontanicznie się modlił, aby Jahwe został z nim "do końca", tak jak "do końca" Bóg nas umiłował (por. J 13, 1).
Skomentuj artykuł