Nasza epoka, w której świat stał się globalną wioską, może się wydawać katastrofą. Jednak dla kogoś, kto rozumie tę rzeczywistość, staje się ona okazją do realizacji największych pragnień człowieka. Autor próbuje pokazać, że czasem najlepszym z możliwych jest teraźniejszość: jest to jedyny czas, który istnieje realnie, jedyny powierzony naszej wolności. Możemy korzystać z tej wolności, by zniewalać jedni drugich, wplątując się w sieci rywalizacji i niszcząc swoje człowieczeństwo. Ale możemy się też cieszyć wzajemną miłością, służąc człowiekowi i całemu stworzeniu.
Silvano Fausti, jezuita, po ukończeniu studiów z zakresu filozofii i teologii, uwieńczonych doktoratem na temat fenomenologii języka na uniwersytecie w niemieckim Münster, został wykładowcą teologii. Obecnie mieszka na peryferiach Mediolanu we wspólnocie jezuitów oddanych posłudze Słowa i problemom społecznego odrzucenia. Jest autorem licznych publikacji biblijno-teologicznych, zarówno o charakterze naukowym, jak i popularnym.
Wolność, która już jest wpisana w słowo rozumiane jako wolność wobec rzeczywistości, dzięki ewolucji technologicznej stała się faktem również w odniesieniu do natury. Nie w tym sensie, że się od niej „uwolniła". Przynajmniej na razie! Zawsze bowiem wolność musi się liczyć ze „stanem faktycznym". Jednak dzięki coraz lepszej i coraz głębszej znajomości swojej struktury może działać, wprowadzając w czyn swoje możliwości.
Dzisiaj praktycznie po raz pierwszy człowiek czuje się wolny w stosunku do świata.
Pierwszego dnia stworzenia (Rdz 1) Bóg uczynił dzień i noc. Rozdzielenie dnia i nocy - czasu dostępnego i niedostępnego, światła i ciemności, życia i śmierci - to coś, co człowiek zawsze usiłował przezwyciężyć. Przełamanie tej bariery i zapewnienie sobie całego czasu, pełni życia to podstawowa zasada kultury, ogień, którego człowiek zawsze szukał, aby z każdej ciemności uczynić światłość. Kultura jest ciągłym dążeniem do przezwyciężenia granicy pierwszego dnia, czego znakiem jest produkcja światła, czystej energii.
Drugiego dnia Bóg oddzielił to, co w górze, od tego, co na dole, „tu" od „tam": stworzył przestrzeń i jej wymiary. Człowiek zawsze usiłował poprzez ruch przełamywać odległość. Po opuszczeniu łona matki i jej czułych objęć zaczął się swobodnie poruszać. Własne nogi, koń i samochód przenosiły go gdzie indziej, daleko od miejsca, w którym był, i wiodły ku miejscu, w którym jeszcze go nie było. Ruch ten ograniczał się jednak zawsze do naturalnej przestrzeni jego życia. Dzisiaj natomiast, bardziej niż Ikar, porzuciwszy ziemię, swoje pierwotne łono, człowiek może się wznieść, oderwać od wszystkiego i latać, zachowując z przestrzeni - o czym już była mowa -obraz coraz bardziej krótkotrwały, przelotny, zanikający. Człowiek może nawet w czasie rzeczywistym z prędkością światła znaleźć się w dowolnym punkcie na świecie: mimo że sam nie rusza się z miejsca, wszystko, cały świat przychodzi do niego.
Trzeciego dnia Bóg stworzył roślinność, każdą roślinę z nasionami według swego gatunku. Dzisiaj człowiek jest w stanie zburzyć wszelki podział na gatunki i tworzyć nowe, genetycznie modyfikowane.
Czwartego dnia Bóg stworzył ciała jaśniejące na sklepieniu nieba, ze słońcem i księżycem, które wyznaczają rytm pór roku oraz dnia i nocy. Dzisiaj człowiek umieścił na niebie własne „ciała niebieskie" i jest w stanie, jeśli tego zechce, wpływać na bieg czasu i pór roku. Inna sprawa, że sam staje się ofiarą zniszczeń, jakie spowodował w przyrodzie!
Piątego dnia Bóg stworzył zwierzęta, każde według swego gatunku. Dzisiaj człowiek może przywracać do życia wymarłe gatunki i tworzyć nowe. Biogenetyka przekroczyła próg wszelkich rozróżnień i może wprowadzać podziały oraz burzyć porządek, gdzie zechce. Możemy stworzyć chimery i centaury, krzyżować rozmaite gatunki... być może nawet pomidora ze słoniem!
Szóstego dnia Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, aby ten „uprawiał" ogród Eden i doglądał go (Rdz 2,15), a więc troszczył się o świat, kontynuując i dopełniając Jego dzieło stwórcze. Jeśli przez wiele tysiącleci „doglądał go", prawie się przed nim broniąc, to teraz z pewnością go „uprawia": w odniesieniu do świata osiągnął niczym nie skrępowaną, pełną wolność i może nim swobodnie rozporządzać. Przekroczono wszelkie granice i człowiek może robić to, czego zapragnie.
Wszystko, co Bóg stworzył, „było dobre". Pismo Święte mówi nawet, że po stworzeniu człowieka „Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre" (Rdz 1,31): człowiek bowiem został stworzony na Jego obraz i podobieństwo. Być może teraz, kiedy jest on już dojrzały i wykorzystuje swoje możliwości, należałoby zmienić zdanie?
Dawniej można było działać tylko „w zgodzie z naturą", bez możliwości wywierania na nią wpływu, chyba że minimalnego; co najwyżej można ją było złamać niszczycielską siłą. Dzisiaj, po raz pierwszy w swojej długiej historii, człowiek posiada pełną wolność w stosunku do natury. Fakt ten stawia przed nim całkowicie nowe problemy, związane z ukierunkowaniem myślenia i działania. Lepsza znajomość praw natury pozwala mu z nią swobodnie igrać, niczym stwórcza Mądrość na początku świata (Prz 8,22-31). Ale jakie będą reguły gry?
Czy w przyszłości będziemy mogli być jednocześnie obecni wszędzie, by robić to, co chcemy? Co wówczas stanie się z człowiekiem? Czy naprawdę będzie synem Bożym, w pełni zrealizowanym na Jego obraz, zgodnie ze wszystkimi swoimi możliwościami? A może - co bardziej prawdopodobne -będzie nazwany liczbą 666, znamieniem apokaliptycznej Bestii, do tej pory nie dającej się wyobrazić (Ap 13,18)? Czyż człowiek, począwszy od Adama, nie ma skłonności do takiego używania darów Bożych, aby szkodzić sobie i innym, a zmienia się ewentualnie dopiero po popełnieniu wszelkiego możliwego zła? Dzisiaj może mu się to udać! A może lepszym ratunkiem niż niespodziewana końcowa skrucha będzie dla nas starożytne rozróżnienie - jeśli jest prawdziwe! - między istotą a istnieniem, które można oddać za pomocą włoskiego przysłowia ludowego: „Między mówieniem a działaniem rozciąga się morze"?
Każda kultura wyrasta ze wspólnych, obowiązujących przynajmniej w jej obrębie wartości, na których opiera się współżycie ludzi. Istnieje pewien sposób życia, do którego wszyscy się dostosowują, inaczej bowiem stawiają się poza normą, a w oczach drugiego człowieka, ale też wobec własnego sumienia, stają się odstępcami zasługującymi na naganę.
„Niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie" - jeszcze dla Kanta były to dwa stałe punkty odniesienia. Dzisiaj nie ma już jednego sposobu życia, który zgodnie podzielaliby wszyscy. Dotyczy to również istotnych relacji międzyludzkich. Istnieje różnorodność modeli zachowań, wobec których człowiek czuje się wolny. Często jednak chodzi o złudny pluralizm, będący raczej nieświadomym uniformizmem: możesz wybrać proszek do prania, jaki chcesz - już i tak prawie wszystkie są jednakowe, wyprodukowane przez ten sam koncern, mają tylko różne opakowania.
W naszej mentalności i postawach wobec pluralizmu, po części prawdziwego, a po części złudnego, zaszły spore zmiany, które trzeba wziąć pod uwagę i starannie przeanalizować.
Związek mężczyzny i kobiety, fundament społeczeństwa, jest pierwszym przymierzem, jakie powstaje między ludźmi. Każda kultura, mimo wszelkich konfliktów, wypracowuje pewien akceptowany przez wszystkich porządek prawny, z konkretnymi przepisami i sankcjami. U nas jeszcze do niedawna małżeństwo było jak paczka, prezent zapakowany przez tradycję, zawierający wszystkie niezbędne składniki potrzebne do tego, by oprzeć się przeciwnościom. A nawet jeśli by ich nie zawierał, w myśl ustawy małżeństwo powinno trwać.
Dzisiaj już żadna para małżeńska nie jest razem ze względu na prawo. Dowodem tego jest na przykład fakt, że co roku w samych Włoszech dochodzi do 50% rozwodów w stosunku do zawieranych małżeństw. Jedynie wolny wybór wzajemnej miłości, stale ożywianej przez dialog, przez roztropny i udany plan wspólnego życia, umożliwia małżonkom trwanie razem. To, co wcześniej podlegało niezmiennej normie prawnej, dzisiaj pozostawione jest wolnej decyzji, by codziennie budować lub niszczyć zawarty związek, przy czym wiele rzeczy jest zmiennych i nie istnieje ściśle określony model małżeństwa. Dlatego wiele osób tak bardzo się go boi: życie we dwoje podlega ciągłej ewolucji, można je przeżywać pozytywnie tylko w postawie dynamicznej, odważnej i otwartej na nowe sytuacje, które pojawiają się na wspólnej drodze. Przy podejmowaniu ostatecznej decyzji o małżeństwie ludzie są więc dzisiaj bardzo ostrożni. Para, która żyła razem bez ślubu, dawniej była zjawiskiem wyjątkowym; dzisiaj to zjawisko powszechne, również w przypadku osób, które mają zamiar się pobrać.
Rodzina opierała się na zasadzie autorytetu: władza rodzicielska narzucała dzieciom to, co było uważane za dobre dla ich życia teraźniejszego i przyszłego, co było podtrzymywaniem ciągłości sposobu życia w rodzinie ojca lub matki. Dzisiaj, niestety, rodzina jest głównym miejscem nieopanowanych konfliktów i wzajemnych nieporozumień.
Również gwarancją wspólnoty życia zakonnego było zachowywanie wspólnej reguły, która miała wpływ na relacje międzyludzkie. Dzisiaj, aby budować wspólnotę w zakonie czy zgromadzeniu, potrzeba czegoś zupełnie innego!
Praca, konieczna do życia (dopuszczała czas wolny tylko w dni świąteczne), rozgrywała się w ściśle określonym, niezmiennym horyzoncie. Człowiek wiedział już zawczasu, że będzie zajmował się tym, czym zajmował się jego ojciec - rolnik, robotnik, rzemieślnik czy kupiec. Wiedział, że będzie to robił przez całe życie, chyba że szczęście wyniesie go na wyższy szczebel drabiny społecznej lub nieszczęście strąci go w przepaść niebytu. Nawet swoje nazwisko zapożyczał od wykonywanego zawodu: praca go określała, determinowała jego życie.
Dzisiaj każdy wybiera pracę, jaką chce albo jaką może wykonywać, a zważywszy na dynamikę rynku, ma wystarczającą pewność, że nie będzie to praca ostatnia, że uda mu się również znaleźć kolejną! Poza tym różnica między poszczególnymi osobami wynika bardziej z wychowania niż z wykonywanego przez nie zawodu.
Jednym ze zjawisk, które wniosły największy wkład w zmiany w stosunkach międzyludzkich, jest z pewnością feminizm. Relacja mężczyzna - kobieta, podstawowa wolna relacja inności, jest przestrzenią albo ludzkiej realizacji, albo niepowodzenia. Feminizm rozbił założenia kultury męskiego szowinizmu, prawdziwie okaleczonej, niepełnej, a nawet więcej niż niepełnej, bo destrukcyjnej (określenia „męski" i „żeński" są współzależne: jeśli podważa się jedno z nich, zatraca się prawdę o drugim). Jeśli już na początku, wysuwając postulat równouprawnienia, feminizm był ruchem rewolucyjnym, to będzie nim jeszcze bardziej poprzez walkę o prawo do odmienności, przez którą każdy odkrywa tę „drugą stronę", stającą się w sposób szczególny sobą na tyle, na ile jest właśnie tą „drugą", a więc inną, odmienną. W ten sposób zrodziło się nowe rozumienie człowieka i związku damsko-męskiego, co pociąga za sobą nową organizację życia rodzinnego, społecznego i kościelnego. Zerwanie z tradycyjną relacją mężczyzna - kobieta jako strukturą władzy, która podważa odmienność, jest równoznaczne z zerwaniem ze schematem pan -niewolnik, ale na znacznie głębszym poziomie.
Dawniej różnice w postępowaniu występowały w obszarach wyraźnie od siebie oddzielonych, tak że wewnątrz pewnej grupy obowiązywała jedna, podzielana przez wszystkich moralność. Inni, odmienni, byli obcymi: znajdowali się poza społecznością albo, jeśli byli wewnątrz niej, odsuwano ich na boczny tor. Dzisiaj kultury są wymieszane, podobne nie tylko do pocętkowanej sierści lamparta, ale nawet do kawy z mlekiem: nie istnieje już nawet określona tożsamość, którą można by przeciwstawić innej; w każdym z nas współistnieją różne modele postępowania i wartości, jeszcze nie do końca wyodrębnione i zintegrowane.
Potrzeba czasu, by powstała nowa kultura i by można było dokonać bardziej adekwatnej jej oceny. Można również przewidzieć, że będzie ona oparta nie na autorytecie prawa, lecz na pewnej konsekwentnej krzyżówce wartości, mniej lub bardziej przemyślanej (lepiej bardziej niż mniej), mniej lub bardziej wolnej (lepiej bardziej niż mniej), przy stałym poszanowaniu innych - jeśli ludzie będą tego chcieli i jeśli będą potrafili tego chcieć!
Ctrius regio, eius religio: kiedyś twoim obowiązkiem było wyznawanie religii panującej w miejscu, w którym mieszkałeś, chyba że zostałeś uznany za bezbożnika, co wiązało się po prostu z prześladowaniem. Mniejszości religijne traktowano podejrzliwie, jak odchylenia od normy, zawsze starannie je identyfikowano i oddzielano od reszty, tworząc z nich swoiste getta.
Dzisiaj możesz być wyznawcą jakiejkolwiek religii lub - jeśli wolisz - nie utożsamiać się z żadną z nich, niezależnie od miejsca, w którym mieszkasz. Chyba że otaczają cię religijni fanatycy - niech cię Bóg przed nimi broni! Ci jednak, którzy teraz są niebezpiecznymi fanatykami, dawniej uważani byli za normalnych, niebezpieczni natomiast byli ci, którzy nie podzielali ich fanatyzmu.
W sposób wolny, jeśli tylko chcesz, wybierasz to, co chcesz. Sam ateizm - Edyp, który zabija ojca, żeby następnie wejść w jego rolę - jest krańcowym punktem wolności religijnej (chociaż miał tendencję do bycia fanatyczną „religią", która skrupulatnie zwalczała wolność wyboru innych opcji).
Spis treści
Przedmowa
Patrzeć w przyszłość, pamiętając o przeszłości
Wstęp
Nowoczesność jako wolność
Na pętli
Był sobie raz
ść
Nowoczesność i ludzka natura
Nowoczesność i miasto
Nowoczesność jako pęknięcie
horyzontu kulturowego
óre aspekty nowoczesności
Pluralizm kulturowy
Technika
Słowo
ść i wolność
Słowo i wolność wobec rzeczywistości
Wolność wobec natury
Wolność wobec moralności
Wolność wobec religii
Podsumowanie
Trzy możliwe, nierozumne perspektywy wolności: religia, ateizm, nihilizm
I. Religia
Starszy syn
II. Ateizm i agnostycyzm
Człowiek i jego cień
III. Nihilizm
Narcyz i Echo
Niemożliwa propozycja
I. Bóg Jezusa i wolność
Był taki czas
Jaki Bóg?
Jaka religia?
Prawda was wyzwoli (J 8,32)
Chrześcijaństwo i wolność
II. Wolność w tradycji judeochrześcijańskiej
III. Kim jest człowiek
Co czynić?
I. Skutki spotkania nowoczesności z chrześcijaństwem w wolności
Co czynić?
Szacunek do Boga
Pozytywne spojrzenie na świat i współczesną rzeczywistość
Wolność i dobro/zło
Rozeznanie
Duszpasterstwo
Język
Obraz Kościoła
Zakończenie
Silvano Fausti
Wydawnictwo „Jedność”
Kielce 2009
Skomentuj artykuł