Starość – powołanie i duchowość

Starość – powołanie i duchowość "Bernardinum"
Henri Sanson SJ / Wydawnictwo Bernardinum

Aby nasza egzystencja była autentyczna, powinna, niezależnie od wieku, w którym jesteśmy, mieć kształt umierania i zmartwychwstania. Starość będzie cudowna, kiedy, poprzez śmierć, będzie zapowiadać zmartwychwstanie. Rzecz w tym, by stopniowo dla wszystkiego umierać, a zmartwychwstawać dla Tego, który jest wszystkim we wszystkich. Szczególnym powołaniem osób w podeszłym wieku jest trwanie w mistycznej komunii z Bogiem.

Starość jest, dokładniej mówiąc, wystawieniem na swego rodzaju próbę. Wiąże się ona ze stopniowym słabnięciem sił witalnych. Przybliża też człowieka do śmierci, przy czym to, co go czeka „po tamtej stronie", nie jest wcale dla niego oczywiste.

Wpierw zostają wystawione na próbę siły fizyczne. Nie ulega wątpliwości, że obok osób niebędących w dobrej kondycji są osoby, które dobrze się czują. Wszystkim jednak, wraz z wiekiem, coraz bardziej dolega własne ciało. Człowiek starszy, który lepiej lub gorzej się miewa, ma coraz więcej kłopotów z samopoczuciem. Jest coraz bardziej kruchy, coraz szybciej się męczy, doszukuje się następstw wcześniejszych doświadczeń. Jeśli nawet nie cierpi na jakieś poważniejsze choroby, to lżejsze nieuchronnie go dopadają.

Jednocześnie zaczynają szwankować władze umysłowe. Nie ulega wątpliwości, że tu również obok osób, których poziom intelektualny wyraźnie słabnie, są i takie, które przejawiają znacznie żywszą inteligencję. Wszyscy jednak doznają różnorakich kłopotów. Stopniowo tracą zdolność słyszenia wysokich tonów, pogarsza im się wzrok, mniej sprawnie uderzają w klawiaturę maszyny do pisania lub komputera. Z coraz większym trudem przypominają sobie imiona i nazwiska, wolniej stawiają litery. Człowiek starszy we wszystkim staje się albo bardziej niedbały, albo zbyt przezorny. Zmiana pragnień, również seksualnych, jest oznaką wyczerpania, znużenia i słabnięcia.

DEON.PL POLECA


Nie przypadkiem społeczeństwa każą ludziom starzejącym się przechodzić na emeryturę. Armie zwalniają je z obowiązków wojskowych. Przedsiębiorstwa nie chcą dłużej trzymać u siebie ludzi, którzy przestają być wydajni. Od niedawna biskupi w wieku siedemdziesięciu pięciu lat muszą złożyć rezygnację. Przejście na emeryturę oznacza zakończenie życia zawodowego, a więc poważną zmianę statusu społecznego.

Wraz ze starzeniem się poddane próbie zostaje także wykorzystanie czasu. Są ludzie starsi, którym nie brakuje zajęć albo którzy umieją je sobie znaleźć. Ale są i tacy, którzy mając zbyt mało zajęć, nudzą się i męczą zabijaniem czasu. I jedni, i drudzy mniej lub bardziej boleśnie odczuwają skutki swego rodzaju bezczynności. Przedtem w jakimś stopniu tworzyli rzeczywistość i byli za nią odpowiedzialni. Teraz są tylko obserwatorami, których to wszystko mniej lub bardziej dotyczy. Czas, który należałoby czymś zapełnić, okazuje się poważną próbą. Czasem ludzie starsi stawiają jej odważnie czoło, często jednak nie dają rady. Niektórzy, podobnie jak osoby bezrobotne w wieku produkcyjnym, odczuwają przygnębienie. Praca nie wyznacza już rytmu ich życia, do jej braku trzeba się przyzwyczaić, jednak całkowity brak zajęć może zrodzić w człowieku przekonanie o własnej bezużyteczności.

Najgorzej dzieje się wówczas, gdy do tego wszystkiego dochodzi jeszcze frustracja uczuciowa. Jest na szczęście wiele osób starszych wciąż otaczanych i podtrzymywanych serdecznością swoich bliskich: dzieci, krewnych lub przyjaciół. Są jednak takie, którymi nikt wydaje się nie interesować. Osoby te cierpią z powodu osamotnienia i opuszczenia. I jedne, i drugie czują się, w różnym stopniu, zbyteczne. Odnoszą wrażenie, że inni raczej nie szukają z nimi kontaktu, a jeśli już, to jedynie kierowani współczuciem. Kiedy się starzejemy, często zostawiają nas i sprawy, i ludzie. Niekiedy my sami do tego doprowadzamy.

Wszystkie te doświadczenia pokazują, jeśli nie od razu, to po jakimś czasie, że człowiek z upływem lat wkracza w nowy, ostatni etap swojego życia. Zakwestionowane wówczas zostają plany na przyszłość, ludzkie oczekiwania, siły, a nawet sama nadzieja. Podeszły wiek zapowiada jesień życia. Kapitał oczekiwań ulega wyczerpaniu, a źródła zapału biją słabiej.

Starość w pewien sposób „trzyma" ze śmiercią - jeszcze nią nie jest, ale już się do niej przybliża. Cierpienia, trudy, rozczarowania, rozłąki, rozdarcia, niepokoje powodują, że starość ma jakby przedsmak śmierci. Próba ta przytłacza niekiedy człowieka tak bardzo, że są chwile, w których wolałby skończyć z życiem. Jeszcze poważniejszą próbą są dla niego wątpliwości co do życia przyszłego: czy „po tamtej stronie" jest Bóg, czy też nicość?

Starość nieuchronnie zmierza ku śmierci i przez to jest uciążliwym doświadczaniem własnego schyłku - stopniowego, ale i wyczerpującego. Niektórzy ludzie zdają się przeżywać czas własnej starości, nie myśląc zbytnio o jej końcu. Jednak niezależnie od tego, jak często o tym myślą, każdy coraz bardziej przybliża się do śmierci.

Ludzie poddani próbie starości, od której nie ma ucieczki, różnie na nią reagują. Jedni widzą w niej nieszczęście, bo starość stopniowo kładzie kres wszystkiemu. Inni jednak dostrzegają w niej znak może nie tyle szczęścia, ile raczej ukojenia. Czas starości otwiera ich bowiem, z chwilą zgonu, na życie przyszłe, które, nawet mimo niepewności, nie może kłaść kresu wszystkiemu.

Wielu ludzi dziwi się, że w życiu trzeba przejść przez starość. Godzą się na nią w poczuciu rezygnacji wobec tego, co nieuchronne, czasem nawet umiejąc rozkoszować się dobrodziejstwami podeszłego wieku.

Ponieważ kresem starości jest śmierć, zawsze stawiamy czoło starości z bojaźnią i drżeniem, tyle że w sposób mniej lub bardziej widoczny. Raczej wiadomo, co pozostawiamy, prawie zupełnie jednak nie wiadomo, co przygotowane nam zostało na później. A wiadomo niewiele, tym bardziej, że dla ludzi wierzących, agnostyków i ateistów życie pozagrobowe nie przynależy do czasoprzestrzeni i jest tym samym niewyobrażalne, a więc w pewnym sensie niezrozumiałe.

Są ludzie na tyle oderwani od spraw świata i wewnętrznie wolni, że umieją swoje ostatnie lata przeżyć w swoistym zdaniu się na to, co nieznane. Będąc realistami, próbują brać rzeczy takimi, jakimi one są. Inni ludzie od owego zdania się przechodzą do oczekiwania - na Tego, który jest nieznany...

Trudno byłoby sporządzić typologię osób zmagających się ze starością. U tych czy tamtych można pewnie znaleźć zarysowane tu sposoby reagowania, choć wypada wziąć poprawkę na różnice wynikające z przyjętych przez poszczególne osoby systemów wartości.

Henri Sanson SJ, ur. 1918, teolog, autor pracy doktorskiej na temat św. Jana od Krzyża, Blisko 50 lat życia spędził w Algierii. Opublikował wiele książek z zakresu duchowości, teologii, filozofii, socjologii religii i pedagogiki. Obecnie mieszka w Marsylii.

Henri Sanson SJ, Starość – powołanie i duchowość, Wydawnictwo Bernardinum

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Starość – powołanie i duchowość
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.