Wyrazista postać i niezwykły talent. Jaki był Franciszek Pieczka?

Franciszek Pieczka (fot. SFPorgPL/Youtube)

Korzenie miał na Śląsku, ale w warszawskiej Falenicy założył swoje drugie rodzinne gniazdo. Po spektaklach Franciszek Pieczka pędził do domu i zapominał o uroku scenicznych desek - wolał obrabiać deski na budowę i przyuczać dzieci do bycia „złotą rączką”.

Autorka książki „Franciszek Pieczka Portret intymny” Katarzyna Stoparczyk miała napisać ją razem z Franciszkiem. Nie zdążyli. Zatem po jego śmierci, aby dopełnić zobowiązanie, wyruszyła z mikrofonem do bliskich artysty.

Rozmawiała z synem Piotrem i córką Iloną, z najbliższymi krewnymi i sąsiadami aktora, a także z przyjaciółmi z artystycznego świata, jak Daniel Olbrychski, Jan Jakub Kolski czy Kazimierz Kaczor. Dała nam wielobarwną mozaikę opowiadań i oryginalny portret tego niezwykłego człowieka.

DEON.PL POLECA

Publikujemy fragment książki:

– Franeczku?

– Tak, mój kocie?

Właśnie tak zwracali się do siebie Pieczkowie. Henryka zdrabniała imię męża. Franciszek z czułością nazywał ją kotem. Od początku, od kiedy spojrzeli sobie w oczy po raz pierwszy. Choć na początku to raczej nic nie było widać…

Kot na szczęście

(...) – Pioruna, korki wywaliło! – młodziutki Franek, student pierwszego roku Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej wyszedł na korytarz. Choć w całym akademiku zapadły egipskie ciemności, przed skrzynką z bezpiecznikami dostrzegł sylwetkę nieznajomej dziewczyny. Trzymała w zębach papierosa. Dzięki temu miała wolne ręce, więc swobodnie majstrowała przy bezpiecznikach.

Po chwili w akademiku znowu pojawiło się światło.

– Henryka – przedstawiła się dziewczyna, otarła umorusaną rękę o spodnie i podała ją Franciszkowi.

– Franciszek – odpowiedział chłopak.

I jakoś już nie mógł oderwać od niej wzroku. Tak patrzył w szaroniebieskie oczy Henryki przez kolejnych pięćdziesiąt kilka lat.

Kiedyś kupił swojej Heni na jarmarku kota. Czarna figurka stoi na komodzie w domu Pieczków do dziś. Nietrudno zgadnąć, że tym dwojgu przyniosła w życiu szczęście.

Papierowy stół

(...) To były biedne lata. Franciszek, świeżo upieczony absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, Henryka, studentka romanistyki w Krakowie.

Najpierw połączyła ich miłość, potem Jelenia Góra. To właśnie tam w Teatrze Dolnośląskim Franciszek dostał swoją pierwszą pracę. A wraz z nią służbowy pokój, a raczej pokoik.

Pierwsze małżeńskie łóżko to był rekwizyt teatralny. Zwykła twarda decha, która na teatralnej scenie udawała wersalkę. Stół z udawanego drewna tak naprawdę wykonany był z gęsto zbitego, pakowego papieru.

Krzesła sprasowane z kawałków gazet. Przy papierowym stole małżonkowie niewiele jadali, choć Franciszek starał się dbać o żonę, jak mógł.

– Raz przyniosłem do domu cytrynę. To był prawdziwy rarytas. Pokroiłem ją w najcieńsze plasterki. Dobrze było widzieć przez nie uśmiech mojej Heni.

Przeklęty telefon

(...) W latach dziewięćdziesiątych pojawiły się w Polsce telefony komórkowe. Pan Franciszek natychmiast się nimi zainteresował. I pomimo że wyglądały monstrualnie, był skłonny taki telefon zakupić. Wtedy do akcji wkroczyła żona. I Franciszek ustąpił.

Jak się okazało, nie na długo. Niebawem na rynku pojawiły się telefony komórkowe nieco mniejszych rozmiarów. Wtedy jeden z nich trafił do Franciszka. Starszy pan był zachwycony, zwłaszcza że zawsze ciekawiły go technologiczne nowinki.

– Dziadek śmiga po internetach i od razu wszystko wie – mówiły wnuki z uznaniem.

Nowy telefon mocno zajął uwagę ich dziadka. A najlepsze było to, od czego dotychczas pan Franciszek stronił. Niekończące się rozmowy.

Ku zdziwieniu domowników po tygodniu Franek telefon odłożył. Zebrał domowników i oświadczył: – Czy wiecie, że za kilka lat nikt nie będzie w stanie tej zabawki wyłączyć? Telefonia komórkowa to jednak przekleństwo – mruknął pod wąsem i powrócił do czytania gazety.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wyrazista postać i niezwykły talent. Jaki był Franciszek Pieczka?
Komentarze (2)
PR
~Ppp Rrr
26 stycznia 2024, 14:00
Wspaniały człowiek i świetny aktor - choć często drugoplanowy, to zawsze wysokiej klasy. Pozdrawiam.
HZ
~Hanys Z Namyslowa
27 stycznia 2024, 19:17
Taka juz rola Slazaka w Polsce, zawsze drugoplanowa, ucieklem wiec do Reichu zeby poczuc sie czlowiekiem. Dzis dziekuje codziennie Panu Bogu ze tak mna pokierowal.