Chciane i niechciane
Dwie brzemienne i "błogosławione" kobiety z odległych kontynentów pozostawiły ślad. Swą historią wybudziły z uśpienia duszę, zagłuszaną gwarem i hałasem ulic, wielością koniecznych i wyszukanych zajęć.
Zrodziły szanse na powtórne narodzenie osoby, której serce jak nigdy dotąd rozbrzmiało odkryciem: Jak ciche dziecko jest we mnie moja dusza (Ps 131).
Ja chcę moje dziecko!
- Któregoś dnia - mówił o. Rufus Pereira - przyszła do mnie młoda kobieta, tam gdzie mieszkam w Bombaju, i powiedziała: "Czy mogę 5 minut z tobą porozmawiać?" Przeprosił, że nie może, bo już jest spóźniony, a musi jechać na lotnisko, aby zdążyć na program. Nalegała: A może jedną minutę? Zgodził się. Była w stanie błogosławionym, prawie w 9. miesiącu ciąży, ale od 3 dni nie czuła żadnego ruchu płodu w swoim wnętrzu. Ginekolog, do którego poszła, nie mógł wybadać najmniejszego bicia serca nie narodzonego dziecka. Powiedział, że dziecko jest praktycznie martwe i że będzie musiała dokonać aborcji. W przeciwnym razie będzie to niebezpieczne dla jej życia. Prawdopodobnie, gdyby dziecko urodziło się żywe, będzie miało "defekt"; nie może być normalnym dzieckiem. Pełna bólu chodziła do kolejnych specjalistów, którzy stawiali taką samą diagnozę. W końcu po szóstym specjaliście poszła do siódmego, do Jezusa. Płakała i krzyczała: Księże, ja chcę moje dziecko! Ja chcę dziecko! Ojciec usiadł. Zaczął się modlić. - Nie wiedziałem o co się modlić. Pamiętał słowa. Słuchaj nie tylko osoby, ale słuchaj Boga, Ducha Świętego, który ci powie, o co się modlić i jak się modlić.
- Nagle poczułem, że Pan wskazuje na piękną historię o Janie Chrzcicielu w łonie matki. To był obraz Maryi, która poszła z pośpiechem, by pomóc krewnej. To pozdrowienie Maryi, na której głos poruszyło się z radości dzieciątko w łonie Elżbiety, a Duch Święty ją napełnił. I zaczął się modlić w swoim wnętrzu: Panie, Panie, to co uczyniłeś temu nie narodzonemu Janowi Chrzcicielowi, uczyń teraz temu nie narodzonemu dziecku w łonie tej kobiety. Wiem, Biblia ma odpowiedź na każdy ludzki problem. W momencie, gdy się modlił, kobieta zakrzyknęła: Księże, rusza się! Moc Jezusa złamała przekleństwo... Biegł na lotnisko i kontynuował modlitwę, dopóki dziecko nie będzie skakało. - Księże - zaświadczała kobieta - kiedy zacząłeś się modlić, poczułam jakby duch śmierci opuścił moje łono. A potem dodała: Ja wiem, że moje dziecko było martwe, a teraz powróciło do życia. Dziś jest jednym z najzdolniejszych uczniów...
Też chciała swoje dzieci
- Świadectwo to słyszałam dawno, czasem słucham je z taśmy, i wraca do mnie obraz tego martwego dziecka w łonie, które ożyło i uszczęśliwiło matkę - wyznała pani Teresa. - Wtedy od razu myślę o mojej przyjaciółce z poradni. Ona także chciała mieć swoje dzieci… nawet nie ma ich zdjęć… Widzę jej oczy, które jeszcze niedawno pełne bólu, teraz zazwyczaj są tajemniczo zamyślone. Wciąż budzą we mnie współczucie i podziw.
Pamięć przywołuje obrazy, nie wszystkie są kolorowe. To było rok po śmierci dwudniowego Maksia, kiedy się spotkały. Spodziewała się kolejnego dziecka. - Pamiętam, jak pięknie wyglądała w niebieskiej aksamitnej sukience - uśmiecha się do wspomnienia pani Teresa. - Jaka była dostojna, promieniejąca pokojem i nowym oczekiwaniem. Była taka "niebieska", choć nie wiedziała, że nosi w sobie Marysię. Patrzyła na tę pełną nadziei kobietę i czuła brzemię rozdźwięku: obraz nowego życia pogłębiał poczucie, że jej dotychczasowy świat legnie w gruzy. Nie wiedziała jeszcze, że jej dusza w pewnym sensie jest martwa.
Minęło kilka miesięcy. Telefon ze szpitala. Głos przyjaciółki informował: Komisje lekarskie stwierdziły, że płód jest nieżywy… By ten poród martwej córeczki miał sens, ofiaruję go za ciebie… Ich historie życiowe złączyły się z sobą, jak obraz filmu łączy tło muzyczne.
Dar Hiobowego cierpienia przemieniał. Z ust osób najbliższych sercu zabrakło jednak słów, które dają życie. Bezradność? Poczucie winy? Żal… do kogo? Przekleństwo zazdrosnych ludzi? Mimo to, nie była sama. Rozlała się łaska: Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żyjących. Skąd tyle wiary?! Bóg dał, Bóg zabrał… Choć łono jej stało się wiecznie brzemiennym wciąż rozsiewa błogosławieństwo. Im bardziej otoczenie nie usłyszało łkania jej duszy, tym bardziej słucha wyznań zrozpaczonych serc. Odbiera kolejny telefon. Wpisuje do kalendarza kolejne spotkanie.
Ja chcę moją duszę!
Dar Hiobowego cierpienia przemieniał. - Wkrótce ten obraz przymówił do mnie symboliką - kontynuowała pani Teresa. - Jeśli uciekasz od pytań: kim jesteś, skąd pochodzisz, po co żyjesz, dokąd zmierzasz - jesteś martwy! Kiedy pozwalasz na to, by być pionkiem na szachownicy, marionetką wykonującą zaplanowane ruchy - jesteś martwy. Gdy pozwalasz, by inni wciąż za ciebie dokonywali wyborów i okradali cię z wolności i odpowiedzialności - jesteś martwy. Jeśli słuchasz innych jak bożków i nasiąkasz ideologią jak gąbka - jesteś martwy. Oczy błyszczały pewnością. Głos brzmiał zdecydowanie: Kiedy myślisz, że wszystko stracone, że nie ma wyjścia, bo wszyscy zawiedli i inny miał być świat - też jesteś martwy! Gdy słuchasz duszy i odpowiednio ją karmisz, poucza cię, kim jesteś i jaki jesteś. Była pewna: Nie wolno zagłuszać duszy, to samobójstwo. Chciała żyć! Miała szanse na powtórne narodzenie. Zaczęła słuchać, co w jej duszy gra, a modlitwa psalmisty stała się jej wołaniem: Wróć duszo moja do swego spokoju, bo Pan ci dobrze uczynił (Ps 116,7).
Dusza - nie chciane dziecko
Czy dziś duszy nie traktuje się jak nie chcianego dziecka? Spośród wszystkiego, co tworzy człowieka, duszy najczęściej nie dopuszcza się do głosu. Jak ciche dziecko jest w tobie. Najczęściej szepcze ci: Jesteś najbardziej chciany na świecie. Nie narzuca się, nie ma zwyczaju cię przekrzykiwać i jest cierpliwa, jak cierpliwa jest MIŁOŚĆ. Nie zniechęca się i często pyta wprost: Czy nie masz rozumu, że kleisz się do reklamowych chwytów jak mucha na lep? Czy jesteś zwierzęciem, że redukujesz się sam do teorii Freudowskich? Dużo głębsze masz potrzeby niż te, które głosi ulica, prasa, telewizja, internet. Gdyby serca mijanych osób mogły się wypowiedzieć... Ale dusza nie narusza wolności tych, których tworzy, choć podtrzymuje ich prawdziwe życie. Tylko czasem nie może się nadziwić, skąd u człowieka tyle energii, by za wszelką cenę życie Boże w sobie stłumił. Skąd ten opór, mur, ucieczka? Dlaczego ignorancja, cynizm, nienawiść? Jakbyś chciał przekreślić to, że Chrzest włączył cię w łono Boga, a Kościół jest twoim domem.
Bóg wie, żeś rozdarty między starym i nowym człowiekiem; między ciałem i duszą. Ale w każdym sercu jest przestrzeń bez lęku, miejsce wolności, w której nosisz najprawdziwszą Prawdę. Ona jest w tobie jak dziecko w łonie matki. Przypomina ci, że cały jesteś w łonie Stwórcy do czasu, gdy ujrzysz Go twarzą w twarz, a wtedy radości twojej nikt ci nie odbierze...
Skomentuj artykuł