Ciasne domy czy ciasne serca?

Ciekawe, że w Chinach uregulowania prawne zmuszające obywateli do zredukowania potomstwa do jednego dziecka są traktowane jako cios wymierzony w prawa człowieka, podczas gdy w Europie dobrowolnie godzimy się na taki model i promujemy go. (fot. Edwin Dalorzo / flickr.com)
Beata Rybak / slo

Zjawisko kurczenia się rodzin staje się faktem i każdy, nawet mało wnikliwy obserwator może to potwierdzić. Socjolodzy apelują, politycy debatują. Ale czy oprócz groźby regresu demograficznego i upadku systemów emerytalnych w związku z postępującym starzeniem się społeczeństw istnieją inne możliwe konsekwencje coraz mniejszych rodzin?

Czy małe, często hermetyczne środowiska rodzinne spełnią swoje zadanie wobec społeczeństwa na polu socjalizacji? Czy oprócz popularnej i szeroko rozpowszechnionej antykoncepcji i narastającego zjawiska aborcji istnieją inne przyczyny takiego stanu rzeczy? I wreszcie co się bardziej opłaca: skoki na bungee tudzież inne ekstremalne wyczyny czy posiadanie potomstwa, skoro to drugie dostarcza nam emocji i adrenaliny regularnie, w dużo większych dawkach i za darmo?

Dlaczego jest mało dzieci?

Względy ekonomiczne od dłuższego czasu zajmują najwyższe pozycje w badaniach nad przyczynami odkładania decyzji o założeniu rodziny. W Polsce zamiast polityki prorodzinnej mamy politykę antyrodzinną, by wspomnieć tylko Ustawę o świadczeniach rodzinnych z 28 listopada 2003 roku, w myśl której rodzic wychowujący dzieci samotnie ma prawo do wyższych świadczeń w porównaniu z rodziną pełną, co jawnie godzi w trwałość związku małżeńskiego. Brakuje również kompleksowych działań wspierających rodziny wielodzietne, które w Polsce w przeważającej większości żyją na granicy ubóstwa lub są nim zagrożone.

DEON.PL POLECA

Polityka społeczna, nietrudno zauważyć, pozostaje w rażącej sprzeczności z wartościami takimi jak małżeństwo czy rodzina, które niezmiennie od wielu lat stoją na czele hierarchii wartości polskiego społeczeństwa. Do tego dochodzi system podatkowy ignorujący, a nawet dyskryminujący rodzinę, który posiadanie dzieci uważa za luksus, od którego należy odprowadzić podatek (pośrednio w pomocach szkolnych, artykułach dziecięcych, książkach).

Sytuacja na rynku pracy zachęca bardziej do snucia marzeń na temat własnego mieszkania i rodziny niż do ich realizacji. Ponadto wydłużony czas kształcenia kobiet, ich aktywność zawodowa oraz oczekiwanie na względną stabilizację finansową powodują, że zdecydowanie później niż nasze mamy i babcie decydujemy się na urodzenie dziecka, które coraz częściej staje się tym pierwszym i ostatnim. Oczywiście takie zjawiska jak wypadnięcie z rynku pracy czy "zawieszenie" rozwoju zawodowego z powodu opieki nad dziećmi nie stanowią dodatkowej zachęty. Rola gospodyni domowej już dawno nie cieszy się społeczną estymą, a rodzina z większą ilością dzieci stereotypowo jest odbierana przez Polaków jako patologiczna lub nieodpowiedzialna, co również nie przysparza jej naśladowców.

W Stanach Zjednoczonych czy we Francji wielodzietność kojarzy się z dobrobytem i wysokim statusem społecznym (bo kogo stać na dzieci, jak nie bogatych), a w krajach Ameryki Południowej czy w tradycji żydowskiej nadal jest wyrazem Bożego błogosławieństwa. Jednak nowoczesne polskie społeczeństwo ma inne zdanie na ten temat. Ciekawe, że w Chinach uregulowania prawne zmuszające obywateli do zredukowania potomstwa do jednego dziecka są traktowane jako cios wymierzony w prawa człowieka, podczas gdy w Europie dobrowolnie godzimy się na taki model i promujemy go. Zresztą definicja rodziny wielodzietnej zmieniła się ostatnio w świadomości Polaków. Stosujemy ją nawet do rodzin średnich, takich jak nasza - z trójką dzieci.

Pomieszanie pojęć

Do tego dochodzi lansowana przez media moda na późne (czasami zdecydowanie za późne - 40 lat i więcej) macierzyństwo, zbudowany przez reklamę "etos" łatwego i przyjemnego życia, bez obowiązków, odpowiedzialności (najlepiej na koszt rodziców) czy promowany trend na bycie młodym i pięknym aż do śmierci. Nie sposób pominąć wszelkich kampanii i ruchów domagających się ograniczania dzietności w formie zawoalowanej eugeniki, fałszywie pojętego feminizmu walczącego rzekomo o prawo kobiety do decydowania o sobie i o "losie" swojego dziecka w jej łonie, a w rzeczywistości namawianie jej do antykoncepcji i aborcji.

Istnieje również presja otoczenia dotycząca awansu społecznego, kariery, samorealizacji. Prawdą jest, iż godzenie obowiązków rodzinnych i zawodowych nie należy do najłatwiejszych, nie oznacza to jednak, że jest niemożliwe. Nie dajmy sobie również wmówić, że każda kobieta, która zrezygnowała z kariery zawodowej po to, żeby zająć się dziećmi, padła ofiarą dyskryminacji i z tego powodu jest pogrążona w depresji.

Coraz bardziej powszechne staje się przeliczanie wydatków związanych z dzieckiem na dobrej klasy samochód w celu uzmysłowienia przeciętnemu obywatelowi skali czekających go kosztów posiadania potomstwa. Szkoda tylko, że nikt nie zapyta, czemu miałaby służyć i do czego zachęca taka socjotechnika.

Nie bez znaczenia jest również migracja za pracą, oderwanie od najbliższej rodziny. Teraz z powodu odległości czy aktywności zawodowej naszych rodziców - dziadków naszych dzieci - musimy liczyć wyłącznie na swoje siły.

Późne rodzicielstwo

Znajome małżeństwo opowiadało, że kiedy po wielu latach małżeństwa zdecydowali się na dziecko, uznając, że jest to najwłaściwszy moment, okazało się, że kolejne próby kończyły się niepowodzeniem, chociaż nie było ku temu żadnych przeszkód z biologicznego punktu widzenia. Po pewnym czasie doszli do wniosku, że przez te lata wytworzyli u siebie coś w rodzaju blokady psychicznej, której teraz nie potrafią samodzielnie przełamać. Nie wiedząc o tym, mówili o mentalności antykoncepcyjnej, której tak wiele miejsca w swoim nauczaniu poświęcił Jan Paweł II. Być może, pozostaje ona w związku z narastającym problemem niepłodności małżeńskiej - problemem już nie tylko medycznym, ale i społecznym.

Pogląd, że istnieje idealny czas na świadome macierzyństwo, to swojego rodzaju ślepa uliczka. Po pierwsze, konia z rzędem temu, kto taki czas wskaże, po drugie, jak mówi ks. Orzechowski: "wychowanie ma być przy okazji". Innymi słowy - rodzicielstwo winno być niejako wplecione w nasze życie, a nie do niego "dosztukowane". Nie wyklucza to planowania, jednak istotne jest, aby bez ważnych powodów nie odkładać rodzicielstwa na bardzo daleką, nieokreśloną przyszłość.

Jako matka pozostająca na urlopie wychowawczym już szósty rok, mogę śmiało powiedzieć, że zajmowanie się dziećmi jest dużym wyzwaniem i wymaga niebywałej energii, której z czasem mamy coraz mniej. Prawdą jest, że w późniejszym wieku zyskujemy mądrość, doświadczenie życiowe, dojrzałość, ale tracimy siły i cierpliwość, czasem brakuje nam spontaniczności tak potrzebnej w zabawach z dziećmi.

Cóż, każdy kij ma dwa końce. Często właśnie przeciążenie obowiązkami związanymi z opieką nad dzieckiem powstrzymuje nas od decyzji o następnym. Biorąc pod uwagę powyższe i inne, niewspomniane tutaj przyczyny, coraz więcej małżeństw decyduje się na jedno, maksymalnie dwoje dzieci (w Polsce według badań z 2008 roku przeprowadzonych przez GUS na Polkę przypada 1, 39 dziecka), co nie gwarantuje nawet prostej zastępowalności pokoleń. Konsekwencje ekonomiczne Wspomniany we wstępie regres demograficzny na skutek coraz niższego przyrostu naturalnego może za pewien czas przynieść krach demograficzny.

Pozostawiając szczegółową analizę ewentualnych jego skutków specjalistom, zatrzymajmy się na kilku istotnych sprawach. Po pierwsze, jako przeciętni obywatele możemy przypuszczać, że nie ma co liczyć na dobrą emeryturę. Po drugie, nasze dzieci mogą nie udźwignąć ciężaru utrzymania starzejącej się części społeczeństwa pochodzącego z wyżu demograficznego. Tym samym nie ma gwarancji, że czeka je dobre, dostatnie życie, na które my teraz tak ciężko pracujemy, dbając o ich edukację, rozwój, pomnażając ich talenty. Po trzecie, w ramach "sprawiedliwego" rozdzielenia środków to nasze dzieci sfinansują w przyszłości emerytury tych, którzy świadomie nie założyli rodzin i nie ponieśli związanych z tym kosztów zarówno psychicznych, jak i materialnych.

Czy możemy zaakceptować taką przyszłość dla naszych dzieci?

Nie są to bynajmniej groźby, ale możliwe skutki coraz mniejszych rodzin. Skutki społeczne W mniejszych rodzinach jest możliwa większa swoboda w podejmowaniu decyzji o rozstaniu rodziców, jeśli pojawią się poważne problemy. Będąc samotnym rodzicem, dużo łatwiej utrzymać się z jednym dzieckiem niż z całą ich gromadką (w tym sensie większa ilość dzieci scala rodziców i mobilizuje ich do rozwiązywania problemów). Przeszkodą nie są nawet koszty psychiczne, jakie w sytuacji rozwodu ponosi dziecko. Już od kilkunastu lat obserwujemy wzrost liczby rozwodów w Polsce. Wraz z nimi rośnie również prawdopodobieństwo powielania niezdrowych, niesłużących rodzinie wzorców.

Rodzina z jednym dzieckiem, jakkolwiek satysfakcjonująca pod względem zaspokojenia emocjonalnej potrzeby bycia rodzicem, dająca możliwość samorealizacji i "niegroźna" dla domowego budżetu, może napotkać na trudności w zapewnieniu dziecku optymalnego środowiska rówieśniczego niezbędnego do pełnego rozwoju społecznego. Posiadanie rodzeństwa zdecydowanie służy rozwijaniu osobowości altruistycznej, wrażliwej na potrzeby drugiego człowieka.

Długo by wymieniać zalety wynikające z wzrastania wśród rodzeństwa. Nauka empatii, tolerancji, akceptacji, opiekuńczości, wrażliwości, odpowiedzialności odbywa się tu w sposób naturalny. Jednak model rodziny z jednym dzieckiem jest coraz częściej powielany w społeczeństwie. Prawdą jest, że w przypadku jedynaków - dzisiejszych trzydziesto-, czterdziestolatków - zauważamy tendencję do zakładania większych rodzin. W dzieciństwie zazdrościli rodzeństwa kolegom z rodzin wielodzietnych, które kiedyś stanowiły zdecydowaną większość. Ta tendencja może się jednak nie powtórzyć z prostej przyczyny: dziś nie bardzo jest komu zazdrościć. Czy zatem istnieje jakieś dobre rozwiązanie?

Oczekiwanie na zmiany systemu, cud gospodarczy, opamiętanie mediów? W tej kwestii bądźmy raczej sceptyczni. Jakkolwiek ważne są wszystkie omówione wyżej zagadnienia, jako chrześcijanie zróbmy porządek w kwestii swoich priorytetów. Przyczyniajmy się więc do zmiany świadomości społecznej, zaczynając od dobrego przykładu. Im więcej dzieci wychowanych w oparciu o odpowiednie wartości, tym więcej pozytywnych wzorców, tym więcej dobra w naszym świecie. A skoki na bungee? Widząc nasze dziecko na krawędzi krzesła, wykonujemy dwa naraz, ale to chyba temat na kolejny numer. A zatem ciasne domy czy serca? Najlepiej sami odpowiedzmy sobie na to pytanie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ciasne domy czy ciasne serca?
Komentarze (40)
G
gtyhj
19 grudnia 2012, 21:47
to ideał , i nakaz religijny-jak najwiecej dzieci, w jak najmniejszym lokum  w jak najwiekszej biedzie- -kapłani kochaja i nakazuja biede
P
PL
27 lipca 2011, 08:41
Nie widzę tutaj nigdzie wypowiedzi, z których wynika, że ktoś chce dostać za darmo. Widzę tylko- słuszne zresztą- uwagi, że problemem rodzin są niedostępne mieszkania. Nie wiem czemu ma służyć propagowanie opinii, że ludzie nie chcą dzieci z egoizmu i lenistwa. Są na świecie lenie i są przestępcy itd, ale co to ma do rzeczy? Ludzie tutaj zwracają uwagę na problemy, nie wiem jak wnioskujesz ile kto zrobił... Czemu dopisujesz mi cos czego nie napisalem?Ja nie wnioskuje/oceniam ile kto zarabia. Wczesniej zarzucales,ze obrzucam epitetami- prosilem o konkret... przemilczane. Idzmy dalej....darmowe mieszkania - zobacz wypowiedz z 2011-07-25 14:39:29 - jesli znasz troche realia tamtych czasow, to wiesz na jakiej zasadzie sie to odbywalo. W szkole tego nie ucza. Latwo jest kogos oceniac wyrywajac slowa z kontekstu i przeinaczajac wypowiedz. Nie wiem czemu ma służyć propagowanie opinii, że ludzie nie chcą dzieci z egoizmu i lenistwa. Przeczytaj artykol- bedziesz wiedzial o czym mowa i czemu to sluzy. Dobrego dnia i ladnej pogody :)
L
lea
26 lipca 2011, 18:48
 do ~jo Dlaczego bez kwalifikacji? Bycie matką nie zwalnia z obowiązku kształcenia się. Przed zostnaiem matką trzeba było adobyć wykształcenie. Chyba matkami nie zostaje się po gimnazjum ani po liceum. Wychowanie dzieci to ogromne doświadczneie ale nie jestr tak, że są to jakieś unikatowe cechy nieosiągalne przez matki pracująće, kształcące się czy przez mężczyzn. Będąc z dzieckiem w domu można się dokształcać. Myślę, żę to bardzo ryzykowne liczyć na to, że jest się komś wyjątkowym z powodu odbycia urlopu wychowawczego. to ja, widzę, popełniłam straszny błąd- zostałam matką po liceum! W tamtych czasach, na wsi gdzie mieszkam, mało kto miał maturę i cieszę się, że nie znalazłam się w zawodówce...Poza tym, żeby matka mogła się dokształcać, czy zdobywać jakieś kwalifikacje, musi ją ktoś czasem z obowiązków wyręczać, inaczej nie da rady. Różne są sytuacje w życiu, przewlekle chore dziecko, brak przedszkola,trudności finansowe, duże odległości od centrów, itp. Natomiast nikt tu nie miał na myśli unikatowych cech matek, które wychowały dzieci, ale potencjał tychże. Oczywiście potencjał tych, wykształconych, młodych ludzi też jest marnowany, bo tak źle zorganizowane jest nasze państwo. Jednak tutaj, w tej dyskusji omawiamy tylko wycinek tego źle zorganizowanego państwa, mianowicie politykę prorodzinną i te problemy, których rozwiązania tam należałoby szukać. Trzeba jednak przyznać, że najlepiej smakuje dyskusja z kimś kto ma inne zdanie :-). Niezwykle miło jest też przeczytać ~ Tatuśka, bo mało jest chyba mężczyzn, którzy tak pięknie potrafią docenić swoje połowy!
L
leon
26 lipca 2011, 16:22
Powtorze jeszcz raz : Pan Bog jak daje dzieci to da i na dzieci.Opatrznosc naprawde czuwa nad tymi , ktorzy szukaja Jego opieki i prowadzi -ale prowadzi a nie wyrecza... Niestety, nie zawsze daje na dzieci. A niektórych to własnie wyręcza. Rozejrzyj się wokół. Nie tłumacz działania Boga w taki prostacki sposób. Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny ale nie zawsze w takim ludkzim rozumieniu, w taki bezpośredni sposób.
L
leon
26 lipca 2011, 16:17
Nie widzę tutaj nigdzie wypowiedzi, z których wynika, że ktoś chce dostać za darmo. Widzę tylko- słuszne zresztą- uwagi, że problemem rodzin są niedostępne mieszkania. Nie wiem czemu ma służyć propagowanie opinii, że ludzie nie chcą dzieci z egoizmu i lenistwa. Są na świecie lenie i są przestępcy itd, ale co to ma do rzeczy? Ludzie tutaj zwracają uwagę na problemy, nie wiem jak wnioskujesz ile kto zrobił. Może więcej od Ciebie. Co do pomocy Bożej do jest to ogromna tajemica. Nie każdemu Bóg pomaga w tak niezwykły sposób. Znam rodziny (może wg Ciebie lenie, ale ja wiem, że tak nie jest) całe życie tułają się po wynajmowanych mieszkaniach. Chyba teraz nie zaczniesz z kolei kogoś oceniać, że widocznie źle się modli, źle ufa itd?
P
PL
26 lipca 2011, 13:31
Kupno mieszkania to poważna sprawa. Ci, którzy nic nie robią i są leniami nawet nie startują. Jeżeli ktoś nic albo mało robi to w końcu dostanie od państwa. Problem absurdalnych relacji wynagrodzeń do cen mieszkań to problem ludzi pracowitych, a nie leni. Róznie isę w życiu poukłada, nie spiesz się z ocenami. w niektórych sprawach ten kto nie ma kazsy na mieszkanie radzi sobie lepiej niż Ty. Ale to nie uprawnia go obrzucania Ciebie epitetami. Wlasnie takich leni jakich tu przytoczyles mialem na mysli. Oni wlasnie maja pretensje i oczekuja mieszkania od panstwa, rodzicow. Prosze o konkret- gdzie obrzucilem epitetem? Nie oceniam tych, ktorzy nie maja kasy na mieszkanie- przez glowe mi nie przeszlo. Nazywam po imieniu tych, ktorzy nic nie robia i czekaja az inni zrobia za nich. Przeinaczanie i nadinterpretacja wypowiedzi w stylu ~jo Pan Bog tak prowadzi,ze dzisiaj ten kto ma trudna sytuacje mieszkaniowo/materialna ale jest wierny Bogu w tym co ma niebawem moze miec zupelnie odmienna sytuacje.Znam kilka takich przypadkow, gdzie niemal z tygodnia na tydzien ich sytuacja znaczaco sie zmienila.Moze nie kazde dziecko mialo swoj pokoj ale maja mieszkanie Powtorze jeszcz raz : Pan Bog jak daje dzieci to da i na dzieci.Opatrznosc naprawde czuwa nad tymi , ktorzy szukaja Jego opieki i prowadzi -ale prowadzi a nie wyrecza...
L
leon
26 lipca 2011, 12:49
 Jesli nazywanie rzeczy po imieniu - lenia leniem tak cie dotyka, to bardzo cie przepraszam...inaczej nie potrafie nazwac osoby pretensjonalnej i nic nie robiacej/nie pracujacej (nie mowie zawodowo, ale zyciowo). Kupno mieszkania to poważna sprawa. Ci, którzy nic nie robią i są leniami nawet nie startują. Jeżeli ktoś nic albo mało robi to w końcu dostanie od państwa. Problem absurdalnych relacji wynagrodzeń do cen mieszkań to problem ludzi pracowitych, a nie leni. Róznie isę w życiu poukłada, nie spiesz się z ocenami. w niektórych sprawach ten kto nie ma kazsy na mieszkanie radzi sobie lepiej niż Ty. Ale to nie uprawnia go obrzucania Ciebie epitetami.
P
PL
26 lipca 2011, 12:26
Ja nie znam rodziny, która kupiła mieszkanie bez pomocy tylko, że niektórzy nie liczą niby drobnych rzecz- książeczki mieszkaniowe, pomoc dziadków w opiece nad wnukami, pierwsze miesiące a czasem lata przy rodzicach. A to jest bardzo dużo. Mi to bylo dane- bez pomocy, bez ksiazeczek, bez mieszkania katem u rodzicow,bez opieki nad dzieckiem. Z plecakie zaczynajac nowe zycie w innym miescie Ciekawe, że kiedy te "lenie" wyjadą za granicę, to jakoś zaczynają pracować. A wcale jakichś kokosów tam nie ma tylko normalność. Dlaczego państwo cały czas szuka jakichś rozwiązań i chce dopłacać do spłat kredytów? Leniom? A dlaczego niewiele (w stosunku do potrzeb) rodzin skorzystało z tych dopłat? Bo nie mają zdolności kredytowej. Mylisz skutki z przyczyna.Ci  ktorzy nie ogladaja sie "co dostane za free"  po pewnym czasie kupuja mieszaknie- nie od razu 60 m2 ale 20m2...z czasem zamieniaja na wieksze....Doplaty do kredytow sa, ale tak ustwione by dobrze bylo bankom a nie kredytobiorcom...oni zawsze beda w plecy. Jesli nazywanie rzeczy po imieniu - lenia leniem tak cie dotyka, to bardzo cie  przepraszam...inaczej nie potrafie nazwac osoby pretensjonalnej i nic nie robiacej/nie pracujacej (nie mowie zawodowo, ale zyciowo). Matka wychowywujaca (mimo nie zarabiania w PL) pracuje nie na jednym ale na kilku etatach. Jeżeli ktoś nie widzi trudności w kupnie mieszkania przez rodzinę w dzisiejszych czasach Jesli przeczytasz caly moj wpis- to bedziesz wiedzial jaka zaplacilem cene za te kilka metrow.Ktos kto dostal mieszkanie zna ceny mieszkan ale nie zna ich warotsci.... Wiem jakie sa problemy - ale znam tez rozne drogi jakimi Bog prowadzi by rozwiazac te problemy - ale prowadzi , a nie zalatwia za kogos...
L
leon
26 lipca 2011, 11:37
Panie/Pani PL, no fakt, życie w Polsce nie jest super łatwe, ale wylewanie złości na innych Ci nie pomoże. Nawyzywasz innych i czujesz się lepiej? Jeżeli ktoś nie widzi trudności w kupnie mieszkania przez rodzinę w dzisiejszych czasach i uważa, że to kwestia lenistwa, to wcale nie wydaje mi się pracowity. Ci, którzy wiedzą, że kupno mieszkania przekracza możliwości rodziny, bez jakiekolwiek pomocy, wydają mi się naprawdę pracowicy, bo to oznacza, że wszystko muszą sobie zapewnić sami i oni znają życie. Ja nie znam rodziny, która kupiła mieszkanie bez pomocy tylko, że niektórzy nie liczą niby drobnych rzecz- książeczki mieszkaniowe, pomoc dziadków w opiece nad wnukami, pierwsze miesiące a czasem lata przy rodzicach. A to jest bardzo dużo. Ciekawe, że kiedy te "lenie" wyjadą za granicę, to jakoś zaczynają pracować. A wcale jakichś kokosów tam nie ma tylko normalność. Dlaczego państwo cały czas szuka jakichś rozwiązań i chce dopłacać do spłat kredytów? Leniom? A dlaczego niewiele (w stosunku do potrzeb) rodzin skorzystało z tych dopłat? Bo nie mają zdolności kredytowej. Ale jak ktoś chce widzieć rzeczywistość po swojemu, to ma prawo, nikomu nie szkodzi, a moze sobie poprawi samopoczucie.
P
PL
26 lipca 2011, 10:28
mieszkań. Po co mnie odsyłasz do teksów Tatuśka i Leo? Ja nie dyskutuje o urlopach wychowawczych. Na wychowacze idą kobiety które mają dobrą sytuację finansową. Nie twierdzę, żę luksusy, niektóre pewnie żyją skromnie, ale na pewno nie takie gdzie jedna pensja musi być przeznaczona na spłatę kredytu albo wynajęcie. Jeżlei ktoś miał okres w życiu żę mógł całą pensję przeznaczyć na spłatę długu, to znaczy, żęm iał pomoc. CO ZA BZDURY PISZESZ !!! CZYTAJ ZE ZROZUMIENIEM!!!!! Ja nie odsylam cie do wypowiedzi Tatuśka i Leo- tylko txt "Ciasne domy czy ciasne serca?". Widac - nie wiele wiesz o zyciu. Takich bredni jeszcze tu nie spotkalem. Na wychowawczy ida ci co musza  anie ci co maja dobra systacje finansowa (np.sa do zwolnienia - tu przynajmniej maja kontynuacje i czas na szukanie pracy, dziecko ciezko choruje i wymaga stalej opieki etc.) Jesli ktos mial okres w zyciu,ze cala pensja szla na splate dlugu- to znaczy,ze musial pracowac na dodatkowych etatach- by z nich sie wyzywic.Takiego rozumowania nie przyjmujesz - bo dla ciebie to mieszkanie powinno byc za darmo(jak za komuny) i praca dożywotnia zapewniona (czy sie stoi czy sie lezy 2000 sie nalezy) Trudno leniom jest odnalesc sie w nowych czasach , gdzie trzeba sie samemu mocno  organizowac, pracowac i wykozystywac kazda sposobnosc by zapewnic zycie sobie i rodzinie. Zycze sukcesu w zyciu- lub na emeryturze
J
jo
26 lipca 2011, 09:59
Wychowując dzieci zyskujemy ale nie mamy tego pózniej jak wykorzystać, bo jako tylko doświadczone życiowo, mądre, dojrzałe ale bez kwalifikacji nie znajdziemy pracy. Uważam, że ten ogromny potencjał jaki tkwi w tych matkach jest nie wykorzystany i tu wogóle nie słychać nawet dyskusji na taki temat. Polityka prorodzinna tą kwestię powinna uwzględniac również! Dlaczego bez kwalifikacji? Bycie matką nie zwalnia z obowiązku kształcenia się. Przed zostnaiem matką trzeba było adobyć wykształcenie. Chyba matkami nie zostaje się po gimnazjum ani po liceum. Wychowanie dzieci to ogromne doświadczneie ale nie jestr tak, że są to jakieś unikatowe cechy nieosiągalne przez matki pracująće, kształcące się czy przez mężczyzn. Będąc z dzieckiem w domu można się dokształcać. Myślę, żę to bardzo ryzykowne liczyć na to, że jest się komś wyjątkowym z powodu odbycia urlopu wychowawczego.
J
jo
26 lipca 2011, 09:51
Myslisz PL, że jak wstawisz kilka złosliwych słówek, to jesteś bardziej przekonujący. Zdecyduj się o czym piszesz. Z wypowiedzi niektórych komentatorów i Autorki wwyraża się myśl, że ludzie nie mają dzieci bo robią karierę i chcą żyć wygodnie, a tera wstawiasz, że nie chcą w ogóle pracować. To całkiem inny problem. Oczywiście, że są teą takie rodziny, chociaż one też częśto właśnie mają dzieci. Nikt niem usi opowiadać tutaj swoich historii życiowych, ale jeżeli na swoim przykładzie chce czegoś udowodnić, to musi być to jasno przedstawione. Jeżeli twierdzimy, że rodzina, nawet wielodzietna może kupić mieszkanie samodzielnie, to takie stwierdzenie nie wystarczy dla kogoś kto zna przeciętne pensje i ceny mieszkań. Po co mnie odsyłasz do teksów Tatuśka i Leo? Ja nie dyskutuje o urlopach wychowawczych. Na wychowacze idą kobiety które mają dobrą sytuację finansową. Nie twierdzę, żę luksusy, niektóre pewnie żyją skromnie, ale na pewno nie takie gdzie jedna pensja musi być przeznaczona na spłatę kredytu albo wynajęcie. Jeżlei ktoś miał okres w życiu żę mógł całą pensję przeznaczyć na spłatę długu, to znaczy, żęm iał pomoc. Jeżlei ktoś miał pomoc z domu, to nie ma co tu wymądrzać. Z pomocą każdy może. A co do matek z trudnosciami w znalezieniu pracy to fakt, nikt isę chyba nie sprzeciwia. Tylko też nie ma co tak przecieniać akurat tych na urlopach. Jest wielu ludzi wykształconych, szukających pracy. Jeżlei żona Tatuśko bęzie lepszą to znajdzie pracę. Dla Tatuska jest kims wyjątkowym ale dla pracodawcy kolejną osobą. Oczywiście, że kobiety mają trudniej, nawet te bez uropów, bo pracodawca patrzy na nie jak na mniej dyspozycyjnego pracownika.
P
PL
26 lipca 2011, 09:28
Moze pojde od pracy jak bede mial dobry dzien Jak ktoś nie ma na mieszkanie własne to musi wynajmować, więc skąd miałby pieniądze gdyby nie pracował? Chyba mówimy o zupełnie róznych sprawach.I do tego ja mówię o rodzinach samodzielnych.  @jo- tym masz po prostu problemy ze zrozumieniem tego co inni pisza- czy specjalnie przeinaczasz, nadinterpretujesz czy zaklamujesz wypowiedzie - nie wnika. Trudno jest dyskutowac z klamstwami- ja nei bede polemizowal Agresja i zlosc jaka bije z twoich wypowiedzie mowi wiele .... Nie nakrecaj sie tak - bo pekniesz. Polecam ponownie przeczytac caly txt. Do ~Tatuśko i ~Lea - swieta prawda. Co gorsza nawet w intytucjach rzadowych gdy kobieta idzie na wychowawczy ... po powrocie nie ma co szukac pracy w starym miejscu.Wypadla ze sciezki kariery- wypadla z instytucji. Systemowo daleko nam do normalnosci- a to ,ze polacy potrafia sobie poradzic to inna sprawa.Historia nas uksztaltowala.
T
Tatuśko
26 lipca 2011, 08:36
 Lea - 100% szacunku! Bardzo mi się spodobało to, co napisałaś :-) Mam żonę w podobnej sytuacji oraz znam wiele znajomych mam, których potencjał się marnuje. Moja żona np. jest mistrzem świata w szeroko rozumianej logistyce. Poza zajmowaniem się dziećmi (ja pracuję - ona jest w domu), których mamy sześcioro, zajmuje się też wszystkimi innymi rzeczami, którymi zajmują się zwyczajowo mamy i żony (pamiętanie o całych setkach rzeczy, terminów itd. - rzecz nieosiągalna dla "normalnego faceta"), dba o to, żeby wnętrze naszego domu nabierało estetyki przy ekstremalnie ograniczonych środkiach itd. Gdyby chcieć spożytkować pewnego dnia jej możliwości, skuteczność, doświadczenia i talent, powinna bez najmniejszego trudu znaleźć pracę... lecz pewnie bez trudu się nie obejdzie. Są takie miejsca na świecie, gdzie całą tą niemałą pracę Państwo dostrzega i w jakiejś części finansuje, wiedząc, że to dobra inwestycja na przyszłe pokolenia. W Polsce przyszłe pokolenia będą coraz mniej liczne - aż w końcu będziemy masowo "importować" Chińczyków, Hindusów, albo inną nację, dla której osidlenie się w Polsce będzie awansem cywilizacyjnym (zarobkowym). Nie jestem nacjonalistą, ale bardziej naturalne wydaje mi się życie w polsce pośród Plaków niż Chińczyków... Wygląda jenak na to, że zapisując dzieci na naukę chińskiego mam szansę zwiększyć ich szansę na dobrze płatną pracę w Polsce ;-)
L
Lea
25 lipca 2011, 22:13
 "Jako matka pozostająca na urlopie wychowawczym już szósty rok, mogę śmiało powiedzieć, że zajmowanie się dziećmi jest dużym wyzwaniem i wymaga niebywałej energii, której z czasem mamy coraz mniej. Prawdą jest, że w późniejszym wieku zyskujemy mądrość, doświadczenie życiowe, dojrzałość, ale tracimy siły i cierpliwość, czasem brakuje nam spontaniczności tak potrzebnej w zabawach z dziećmi " zgoda z wyjątkiem cierpliwośći. Do prawie dorosłych, dorastających dzieci trzeba jej jeszcze więcej! Wychowując dzieci zyskujemy ale nie mamy tego pózniej jak wykorzystać, bo jako tylko doświadczone życiowo, mądre, dojrzałe ale bez kwalifikacji nie znajdziemy pracy. Uważam, że ten ogromny potencjał jaki tkwi w tych matkach jest nie wykorzystany i tu wogóle nie słychać nawet dyskusji na taki temat. Polityka prorodzinna tą kwestię powinna uwzględniac również! 
J
jo
25 lipca 2011, 16:26
Moze pojde od pracy jak bede mial dobry dzien Jak ktoś nie ma na mieszkanie własne to musi wynajmować, więc skąd miałby pieniądze gdyby nie pracował? Chyba mówimy o zupełnie róznych sprawach.I do tego ja mówię o rodzinach samodzielnych. Taka nie może sobie pozwolić aby całą pensję wydać na spłatę długu, bo musi sama się utrzymać.  Wiem, że niektórym nie mieści się w głowie, że są ludzie, którzy muszą naprawdę sami o siebie zadbać.  
J
jo
25 lipca 2011, 16:03
Ale fakt, Polacy powinni mieć godne warunki w kraju a nie wyjeżdać za granicę. Chyba, że z wyboru.
J
jo
25 lipca 2011, 16:01
K, więc nie pisz "jak murzyni", bo co to ma oznaczać? Kiedy ludzie wydzierają się na ulicy za obcymi sobie ludźmi ciemnoskórymi "murzyn" to się tłumaczą, że to słowo nieutralne i oznacza kolor skóry. Zatem warto się zdecydować. Co do Polaków, to korzystają przynajmniej w Anglii z pomocy. W urzędach są tłumacze a i też sprawniej się sprawy urzędowe załatwia, Polacy dowiadują się jeden od drugiego jak załatwić i naprwdę sobie radzą.
K
K.
25 lipca 2011, 15:54
Jo. Właśniie o to chodzi,  że ciemnoskórzy umieli zawalczyć o swoje i teraz są traktowani jak należy. Ale Polacy wprost przeciwnie. Znam wielu Polaków za granicą którzy np pracują na czarno bez umowy po kilka lat, a potem jak się zdarzy wypadek jakiś przy pracy to żadnych świadczeń nie mają. Nie znają języka i nawet nie wiedzą gdzie i jak się zgłosić po pomoc. Dlaczego Polacy dają się tak wykorzystywać??? Jakto o co protestować??? Trzeba protestować, nie wolno patrzeć jak ktoś grzeszy (chodzi mi tu o polityków). Trzeba protestować. Poltycy są nie uczciwi. Sprzedają Polskę i Polaków za granicę. A my mamy na to patrzeć i udawać że wszystko jest OK, jakiś sobie damy radę???
J
jo
25 lipca 2011, 15:50
Co do zagranicy, to przecież pisałam, żę wiem jak jest zagranicą. Właśnie o to chodzi, że tam gdzie jest pomoc to kobiety rodzą dzieci, zatem problemem jest sytuacja a nie niechęć do rodzicielstwa. A wy sobie ciągle sami przeczycie. Raz chwlaicie się jak sobie świetnie radzicie, a raz piszecie żę brak politkyi prorodzinnej. Jeżlei Twoim zdaniem rodzina może samodzielnie utrzymać się i kupić mieszkanie pod warunkiem że kupi je jak tylko zacznie pracować, to w czym widzicie problem? Mnie się wydaje, że ludzie raczej chętnie biorą tę odpowiedzilanośći biorą kredyty aż za często. Co do oczkeiwania aż ktoś da, to każdy rozsądny wie, że jeżlei pracuje to nic nie dostanie od państwa.
J
jo
25 lipca 2011, 15:45
PL, nic mnie nie boli, tylko skoro ktoś pisze to niech to będzie konkretnie. Kredyt na mieszkanie to nie jest tylko własna decyzja i odpowiedzialność tylko decyzja banku na podstawie sytuacji finansowej. Trzeba mieć bardzo wysoką pensję i oszczędności. Skoro pensji jak piszesz przez jakiś czas nie było (bo szła na spłatę) to z czego było utrzymanie w tym czasie? Ludzie którym nie chce się pracować to całkiem inna bajka, pewnie tacy są. Ale ja piszę o szansach na mieszkanie normalnej pracującej rodziny, która musi jeszcze się w międzyczasie utrzymać i póki nie dostanie kredytu, to mieszkać w wynajmowanym. Kupił mieszkanie zaraz jak zaczął pracować? Nie rozumiem jakie to ułatwienie. Każdy stara się o kredyt jak zacznie pracować, przecież nie w liceum ani nie na emeryturze.
P
PL
25 lipca 2011, 15:28
Nie napisał najwazniejszego. Jak zdobył dach nad głową dla swojej rodziny.  Tu cie boli.... Jak zdobył dach nad głową dla swojej rodziny? Moze zwyczajnie (tak jak ja). Podjal decyzje i ryzyko i  jak tylko zaczal pracowac to kupil mieszkanie. Pensji przez kilka lat nie bylo-szla na slate dlugow. Kazda dodatkowa praca tez byla brana.Wykanczanie mieszkania-samemu.Checi, praca i wyzeczenia. Czlowiek ksztaltuje swoje zycie poprzez swoje mysli. Nawiekszym problemem obecnego pokolenia (i czesciowo problemow dawnych PGR) jest niechec do brania odpowiedzialnosci za siebi i innych.Inni niech zrobia, niech dadza -a ja sie zastanowie.Moze pojde od pracy jak bede mial dobry dzien Podejmowanie trudnych decyzji nie jest w modzie. Gry, lans, gadzety- to jest cool. Napisales :"Nie znam nikogo, kto nie ma dzieci z powodów finansowych" a ja znam. Znam osoby, ktore najpierw kariera,pieniadze - pozniej dzieci...tylko pozniej juz nie nastapilo i maja domy (piekne, duze) a nie maja/juz nie moga miec dzieci - bo za pozno... Napisales: "Po co Tatuśko chce pikietować" To odpowiedz - czemu u nas jak dziecko idzie do zlobka, przedszkola to jest na nie dofinansowanie z gminy a jak  matka chce wychowywac dziecko - a to juz nie ??? Wyjedz z kraju i popytaj jak sie zyje np takim matkom  w Czechach, Francji, Angli? Jakie jest wsparcie ze strony panstwa (systemowe a nie indywidualno-okazyjne), jak dzialaja ulg i dotacji,zapomogi i "pensje" na wychowanie.
J
jo
25 lipca 2011, 15:25
K, ludzie ciemnoskórzy za granicą znają język, mieszkają tu od dawna, pracują i dobrze sobie radzą. A nasi faktycznie czasem wykonują prace poniżej kwlaifikacji. Nie ma powodu do kpiącego wyrażania się o innych skoro sami mamy masę problemów. Ale skoro zgadzasz się z Tatuśkiem, co o co protestować. Wielodzietna rodzina dobrze sobie radzi, więc i inni mogą.
K
K.
25 lipca 2011, 15:19
A ja się zgadam z Tatuśkiem: Może jakąś pikietę przed wyborami trzeba by zorganizować??? Trzebaby naród wziął sprawy w swoje ręce, a nie pozwalał rządzić tym złodzieją. Co się dzieje z naszymi podatkami??? Płacimy przecież wszyscy, a tu ani dobrych dróg nie widać, ani nowych mieszkań, koleje państwowe ledwo przędą, na dofinansowanie dla rodzin też pieniędzy nie ma. Jak nie możesz znaleźć pracy to zdychaj, ty i twoja rodzina, od państwa dostaniesz fige z makiem, bo przy korycie już się usadzili panowie politycy i zgarniają całość dla siebie. A modzi za granicą pracują jak murzyni byle się jakiegoś własnego kąta dorobić. Niejednokrotnie traktowani jak ludzie drugiej kategorii bo nie znają dobrze języka. Ile jeszcze pozwolimy aby się tak działo??? aby w rządzie siedzieli agenci i przekrętasy??? Będziemy nadal siedzieć jak ta mysz pod miątłą, a w czasie wyborów będziemy wybierać mniejsze zło??? Bo i tak nie ma na kogo lepszego głosować???
J
jo
25 lipca 2011, 14:39
Czemu podwazasz slowa @Tatuśko ? Nie musi pisac swojej historii.To co najwazniejsze a dotyczace txt napisal. Nie napisał najwazniejszego. Jak zdobył dach nad głową dla swojej rodziny. Mieszkanie to podstawa. Na jedzenie da się zarobić a w najgorszym wypadku coż nawet i wyprosić, skorzystać z pomocy kiedy są czasowe problemy. Ale mieszkania ani na mieszkanie nikt nie da pracującym ludziom. To jest problem. W dawnych czasach było biedniej z pozoru: nie było tyle świecidełek, internetu, komórek ani pomarańczy w sklepie, ale były mieszkania zakładowe, spółdzielcze i praca dożywotnia zapewniona.
J
jo
25 lipca 2011, 14:35
Nie podważam słów Tatuśka, tylko stwierdzam, że to niepełne relacja. Nikt nie ma obowiązku opowiadać o swoich osobistych sprawach, ale jeżlei podaje swój własny przykład, to aby był przekonujący musi byc logiczny. Ciekawe, że nikt z tych, którzy zarzucają innym egoizm i materializm nie napisze bardziej szczegółowo jak samodzielnie od samego początku zapewnił dach nad głową i utrzymanie swojej rodzinie. Tylko banały i ogólniki: gdzieś tam mieszkamy, jest trudno ale sobie radzimy. Jeżeli faktycznie i Autorka i niektórzy z komentujących uważają, że ludzie nie mają dzieci bo robią karierę i skaczą na bungee, to po co jendocześnie narzekają na brak polityki prorodzinnej? To jakaś niekonsekwencja. Po co Tatuśko chce pikietować? Przecież jeżlei on tak sobie radzi z szóstką, to mamy raj. Nie znam nikogo, kto nie ma dzieci z powodów finansowych. Ale znam takich, którzy borykają się z powaznymi problemami i myslę, że takie teksty, że ludzie nie mają dzieci z egoizmu są szkodliwe. Odwracają uwage od zasadniczego problemu.
P
PL
25 lipca 2011, 14:00
Pan Bog jak daje dzieci to da i na dzieci- mowie z wlasnego doswiadczenia. @~jo porozmawiaj z tymi ktorzy nie maja dzieci- ile by dali by to zmienic. To nie jest zgodne z teologią katolicką. Trzeba samemu brać odpowiedzialność za swoje życie i za bliskich. Nie ma tak, że ja postaram się o dzieci a Pan Bóg o pieniądze. Ufność Bogu i wiara w Jego pomoc nie usprawiedliwia bezczynności i bezmyślności. NIE WKLADAJ W CUDZE USTA SLOW KTORE NIE WYPOWIEDZIELI !!! Myslalem,ze przypadkowo ci sie wlozylo wczesniej klamstwo "jeżeli dla Ciebie brak mieszkania to tylko wymówka..."  wiec spokojnie ta nadinterpretacje przemilczalem. Ja napisalem "Nigdy nie ma dobrego czasu na rodzenie i wychowywanie." Na kolejna klamstow mowie DOSC !!! "Ufność Bogu i wiara w Jego pomoc nie usprawiedliwia bezczynności i bezmyślnośc" CZY GDZIES NAPISALEM O BEZCZYNNOSCI albo BEZMYSLNOSCI ??? Wiara w Opatrznosc Boza jest zgodna z nauka KK i niezrozumiala dla niewierzacych (nie presonalizuje). Skad u ciebie @~jo taka agresja i zlosliwowsc? Czemu podwazasz slowa @Tatuśko ? Nie musi pisac swojej historii.To co najwazniejsze a dotyczace txt napisal.
H
Hawwa
25 lipca 2011, 13:06
Ech... powielanie schematów. Ja tam nigdzie nie widzę promowania jedynactwa. Wręcz odwrotnie - każda mama chce zapewnić swojemu jedynakowi rodzeństwo. Fakt, że zazwyczaj kończy się na modelu 2+2. Ale to już o 100% więcej niż jedynak. No a dzisiejsi 30-, 40-latkowie wyrastali w czasach, gdy troje dzieci to był dopust Boży. Liczne rodziny to były dużo dawniej niż w latach 70. Na moje rozeznanie to dziś tych dużych, szczęśliwych rodzin jest więcej niż przez ostatnie dziesięciolecia. Nie ma co szat rozdzierać i powielać smętne schematy. Uśmiechnąć się do każdej napotkanej mamy. Powiedzieć dobre słowo. Pochwalić dzieci. Zachwycić się, gdy spotkasz znajomą w ciąży. Nie narzekać. Szukać jasnych stron rodzicielstwa swojego i innych. Oto sposób na poszerzanie serc Głównie swojego :-)))
J
jo
25 lipca 2011, 12:56
Pan Bog jak daje dzieci to da i na dzieci- mowie z wlasnego doswiadczenia. @~jo porozmawiaj z tymi ktorzy nie maja dzieci- ile by dali by to zmienic. To nie jest zgodne z teologią katolicką. Trzeba samemu brać odpowiedzialność za swoje życie i za bliskich. Nie ma tak, że ja postaram się o dzieci a Pan Bóg o pieniądze. Ufność Bogu i wiara w Jego pomoc nie usprawiedliwia bezczynności i bezmyślności.
J
jo
25 lipca 2011, 12:52
Tatuśko, znam zasady przyznawania kredytu. Jedna osoba zarabiająca na osiem osób na pewno nie dostanie kredytu. A jeżeli wzięła wcześniej przy mniej licznej rodzinie, to teraz nie mogłaby spłacać gdyby kredyt był duży. Jakaś pomoc musiała być. Jeżeli w Polsce byłoby stać sześcioosobową rodzinę na kupno własnego mieszkania bez pomocy rodziny, to gdzie tu mowa o braku polityki prorodzinnej czy jakichś trudnościach. Ja znam rodziny z dwójką dzieci, obydwoje pracujące nie za głodowe pensje, ale zdolności kredytowej nie mają. Myslę, że ze swojej historii wybrałeś tylko niektóre fakty.
A
anonim
25 lipca 2011, 12:32
Mamy 6 dzieci, kredyt, jedną (przyzwoitą, ale nie "prezesowską" pensję). Mieszkamy sami (bez mamusi) tuż za dużym miastem. Wozimy dzieci do szkół i przedszkola. Nie jest łatwo, ale faktycznie do skakania na bangee już mnie nie ciągnie - adrenlinę mam w obfitości :-) Finansowo jest "beznadziejnie", ale żyjemy. Pan Bóg w chwilach krytycznych posyła na to, czego nam trzeba: czasem pieniądze, czasem ludzi, czasem nawet coś ekstra. Nasze plany wydatkowe na "najbliższą przyszłość" przekraczają kilkakrotnie możliwości ich finansowania. Cieszę się, że mam te wszystkie dzieci i nie czuję się ani bohaterem ani męczennikiem. Gdyby w Polsce była jakakolwiek polityka PRO-rodzinna, byłoby znacznie łatwiej... Może jakąś pikietę przed wyborami trzeba by zorganizować??? Wyrazy uznania (ale bez wzbudzania pychy). Powodzenia!
A
anonim
25 lipca 2011, 12:30
Przeciez nawet ptaki szykują sobie bezpieczne gniazda. To instynkt. A u zwierzęt matka, która urodzi duzo młodych częsć zagryza tych słabszych bo wie, ze nie wyżywi. W terenie gdzie nie ma bezpieczeństwa zwierzeta sie nie rozmnażaja. To wszystko instynkt, który dał Bóg. Ludzie po prostu postępują wg tego instynktu. Czy chodzi o bezpieczeństwo matarialne? Mi sie wydaje, że o psychiczne.
P
polonopitek
25 lipca 2011, 12:30
Ciekawe, że w krajach muzułmańskich nie ma tego problemu. Być może należało ludzi traktować jak ludzi, a nie "pasać owce".
P
PL
25 lipca 2011, 12:23
PL, jeżeli dla Ciebie brak mieszkania to tylko wymówka, to albo popierasz skrajną nieodpowiedzialność- np. zakładanie rodziny na dworcu, ew. w schronisku dla bezdomnych albo w Twoim otoczneniu wszyscy jadą na pomocy rodziców. Oczywiście, że jeżeli ma się na początek kącik w teściowej albo mamusi, to jest łatwiej. Mało się samemu wkłada wysiłku, mieszka w miarę wygodnie i tanio i jeszcze można tych, którzy sami na siebie pracują obgadywać, że materialiści.. sprytne.. Odnieś się do faktów- jak rodzina z jednej pensji wynająć mieszkanie i utrzymać się. O spłatę kredytu już nie pytam, bo nikt takim nie da kredytu. uuuuuuuuu- ale agresja.... tak z poniedzialku...wyluzuj, szkoda tygodnia... Dla jasniosci - ja wlasnie z jednej pensji wychowuje i utrzymuje rodzine.... kredyt dostalem jak bylem jeszcze kawalerem....zostalo do splaty jakies... 22 lata... Mieszkania (ani na mieszkanie) nikt mi nie dal. A i k-woli : rodziny i rodzicow nie mamy tu gdzie mieszkamy- sami sie organizujemy. Doskonale znam z codziennosci to co autorka pisze. Polecam przeczytac txt ze zrozumieniem (i bez uprzedzen) a pozniej wpisy.... Pan Bog jak daje dzieci to da i na dzieci- mowie z wlasnego doswiadczenia. @~jo porozmawiaj z tymi ktorzy nie maja dzieci- ile by dali by to zmienic.
T
Tatuśko
25 lipca 2011, 12:00
 Mamy 6 dzieci, kredyt, jedną (przyzwoitą, ale nie "prezesowską" pensję). Mieszkamy sami (bez mamusi) tuż za dużym miastem. Wozimy dzieci do szkół i przedszkola. Nie jest łatwo, ale faktycznie do skakania na bangee już mnie nie ciągnie - adrenlinę mam w obfitości :-) Finansowo jest "beznadziejnie", ale żyjemy. Pan Bóg w chwilach krytycznych posyła na to, czego nam trzeba: czasem pieniądze, czasem ludzi, czasem nawet coś ekstra. Nasze plany wydatkowe na "najbliższą przyszłość" przekraczają kilkakrotnie możliwości ich finansowania. Cieszę się, że mam te wszystkie dzieci i nie czuję się ani bohaterem ani męczennikiem. Gdyby w Polsce była jakakolwiek polityka PRO-rodzinna, byłoby znacznie łatwiej... Może jakąś pikietę przed wyborami trzeba by zorganizować???
T
til
25 lipca 2011, 11:40
@jo: ale przecież autorka piętnuje też antyrodzinną politykę: Polityka społeczna, nietrudno zauważyć, pozostaje w rażącej sprzeczności z wartościami takimi jak małżeństwo czy rodzina, które niezmiennie od wielu lat stoją na czele hierarchii wartości polskiego społeczeństwa. Do tego dochodzi system podatkowy ignorujący, a nawet dyskryminujący rodzinę, który posiadanie dzieci uważa za luksus, od którego należy odprowadzić podatek (pośrednio w pomocach szkolnych, artykułach dziecięcych, książkach). Sytuacja na rynku pracy zachęca bardziej do snucia marzeń na temat własnego mieszkania i rodziny niż do ich realizacji. Myślę, że PL zwrócił(a) uwagę na coś, co ją/jego najbardziej "uderza" w tej całej sytuacji.
J
jo
25 lipca 2011, 10:18
PL, jeżeli dla Ciebie brak mieszkania to tylko wymówka, to albo popierasz skrajną nieodpowiedzialność- np. zakładanie rodziny na dworcu, ew. w schronisku dla bezdomnych albo w Twoim otoczneniu wszyscy jadą na pomocy rodziców. Oczywiście, że jeżeli ma się na początek kącik w teściowej albo mamusi, to jest łatwiej. Mało się samemu wkłada wysiłku, mieszka w miarę wygodnie i tanio i jeszcze można tych, którzy sami na siebie pracują obgadywać, że materialiści.. sprytne.. Odnieś się do faktów- jak rodzina z jednej pensji wynająć mieszkanie i utrzymać się. O spłatę kredytu już nie pytam, bo nikt takim nie da kredytu.
P
PL
25 lipca 2011, 09:57
Dobry txt ...  i niestety prawdziwy. Nigdy nie ma dobrego czasu na rodzenie i wychowywanie. Zawsze jest jakas przeszkoda: nauka, mieszkanie, kredyty, kariera...a pozniej po prostu jest juz za pozno....  Mozliwosci "rozrodcze"  znieniaja sie nie przypadkowo - pozniej zwyczajnie zaczyna brakowac sil fizycznych do codziennej opieki...Co z tego,ze na starosc kredytow nie bedzie, dom i konto spore - jak nie bedzie komu tego wszystkiego przekazac....
E
Ewa
25 lipca 2011, 08:23
 Przeciez nawet ptaki szykują sobie bezpieczne gniazda. To instynkt. A u zwierzęt matka, która urodzi duzo młodych częsć zagryza tych słabszych bo wie, ze nie wyżywi. W terenie gdzie nie ma bezpieczeństwa zwierzeta sie nie rozmnażaja. To wszystko instynkt, który dał Bóg. Ludzie po prostu postępują wg tego instynktu.
J
jo
25 lipca 2011, 01:07
Tendencyjne. Egoistyczni materialiści nie rodzą dzieci tylko robią karierę. A dlaczego Polki w UK rodzą więcej dzieci niż polki w Polsce? Podpowiedź. w Polsce wynajęcie mieszkania (przynajmniej w większym mieście) to niemalże równowartość jednej pensji. W UK też sporo, ale są dodatki do tego czynszu, bo to chyba nierealne aby rodzina tyle płaciła. Nie kariera, nie wygodnictwo, tylko zwyczjanie- dach nad głową (jego brak) to problem.