"Cześć, czy to prawda?". Jak się pracuje z księdzem Jackiem Stryczkiem

(fot. Agnieszka Ożga-Woźnica)
Edyta Drozdowska, Agnieszka Mroczkowska

Zyta: Ostatnie tygodnie w stowarzyszeniu były najgorszym okresem w moim życiu. Radek: Kiedy myślę o przyszłości, marzę, żeby wrócić do Wiosny. Jak się pracuje w Szlachetnej Paczce?

"Ten artykuł rąbnął jak bomba atomowa" - komentuje była pracowniczka Stowarzyszenia Wiosna. Chodzi o tekst dziennikarza Onetu Janusza Schwertnera "Tutaj nie jestem księdzem. Jak się pracuje w Szlachetnej Paczce".

"Cześć, czy to prawda?" - to pytanie słyszą do dzisiaj byli i obecni pracownicy Wiosny.

DEON.PL POLECA

Krzysztof: Obrazy stowarzyszenia w pamięci wielu osób są drastycznie różne. Żeby opisać złożoność prawdy, trzeba byłoby napisać książkę, nie artykuł.

To, co łączy Zytę, Radka, Krzysztofa i pozostałych 23 bohaterów tego tekstu, to potrzeba opowiedzenia o swoich doświadczeniach oraz pokazania różnych odcieni współpracy z księdzem Jackiem Stryczkiem i pracy w Stowarzyszeniu Wiosna.

*

Oddajemy głos 23 byłym i obecnym pracownikom oraz 3 osobom ze Wspólnoty Indywidualności Otwartych (WIO), której duszpasterzem jest ksiądz Stryczek.


Gdzie jest prawda?

Pracowniczka działu współpracy z biznesem, w Wiośnie od 2010 do 2015 r.; umowa zlecenie do maja 2010, potem umowa o pracę: W całej tej aferze najbardziej bolą mnie opinie, które bezdyskusyjnie określają, jak było w Wiośnie: "Był mobbing przez księdza, kropka". Wkurza mnie to, bo rozmawiam z pracownikami, kolegami, przyjaciółmi z Wiosny i to są wielowątkowe, długie, złożone dyskusje.

Maciej Koniuszewski, w Wiośnie w latach 2010-2016; Zespół Szlachetnej Paczki, koordynował m.in. Paczkę dla powodzian, umowa zlecenie przez 2 lata, potem umowa o pracę: Pamiętam, jak po spotkaniu z księdzem dzieliliśmy się w zespole swoimi wrażeniami - dla mnie to było pozytywne spotkanie i czułem, że nas pochwalił. Druga osoba natomiast czuła się przez niego mocno zrugana. Kto miał rację? Pewnie obydwoje ją mieliśmy, jednocześnie obydwoje myląc się w ocenie sytuacji.

Błażej Dawid, w Wiośnie w latach 2011-2015, Dział Projektów i Rozwoju, następnie dział PR i marketingu ("superzespół"); umowa o pracę: Reakcja Wiosny i księdza na całą tę sprawę jest poniżej poziomu. Jak to się stało, że organizacja, która tak dobrze radzi sobie z marketingiem i PR-em, tak bardzo spanikowała i wykazała się brakiem profesjonalizmu?

W moim odczuciu zabrakło refleksji, pokory i prostego "przepraszam". 21 osób to dużo i moim zdaniem wystarczająco, żeby na chwilę przystanąć i pomyśleć: "Może moje zachowanie nie zawsze było odpowiednie?".

Kamil Gomulski, w Wiośnie od 2012 do 2014 r., specjalista ds. social media i serwisów www; przez 3 miesiące umowa zlecenie, następnie umowa o pracę: Nie należę do fanklubu księdza Stryczka. Trudno z nim pracować, wyraża się niejasno, jest czasem zbyt surowy w ocenach, zdarza mu się rzucić koślawym żartem. Nie podważam prawdziwości opowieści osób, które udzieliły wywiadu dla Onetu, jednocześnie uważam, że skala kary, jaka księdza Stryczka spotkała, jest niewspółmierna do jego win.

Błażej Dawid: Nie godzę się na to, że rykoszetem dostaje się setkom osób, które pracują lub pracowały w Wiośnie.

Zyta Rabka, w Wiośnie od 2010 do 2012 r., dział PR i marketingu ("superzespół"); staż, umowa zlecenie, następnie umowa o pracę: Szkoda mi Jacka, tak po ludzku. Sądzę, że wszyscy traktowali jego działania jak specyficzny styl liderowania. On żyje na innym poziomie rzeczywistości.

Pracowniczka Stowarzyszenia Wiosna od 2011 do 2018 r.: Moje ostatnie dwa lata w Wiośnie to był hardcore. Kilkukrotna zmiana szefów, zmiana działu, odpowiedzialność bezpośrednio przed prezesem.

Jednak nie podoba mi się, w jaki sposób została ujęta współpraca z księdzem w Onecie. Mam też świadomość, że moja praca i to, jak ją przeżywałam, składała się z wielu elementów: moich osobistych trudności, ze sposobu pracy moich bezpośrednich przełożonych, z kultury organizacji - że dajemy z siebie wszystko. To nie jest tak, że to tylko "sprawa" czy "wina" prezesa - nic z tych rzeczy.

Monika Chochla, w Wiośnie w latach 2011-2016, m.in. koordynowała system szkoleniowy Szlachetnej Paczki, pracowała także przy organizacji ogólnopolskiej Gali Szlachetnej Paczki, w ostatnim czasie w ramach współpracy B2B, w trakcie studiów umowa zlecenie: Wydaje mi się, że popełniamy podstawowy błąd, wchodząc w czarno-białe myślenie i osądy. Najbardziej mnie boli, gdy dzielimy przy okazji ludzi na kata i ofiary, na to, kto jest za, a kto przeciw.

Gdy podejdzie się bliżej, okazuje się, że prawda o księdzu to coś więcej niż artykuł Onetu, wystąpienia w mediach, nagrody i projekty. To człowiek jak każdy: z wadami i zaletami, z ludzką niedoskonałością, z porażkami i zwycięstwami na koncie. To niczego nie usprawiedliwia i nie umniejsza żadnej krzywdy. Mnie jednak patrzenie z bliska nie pozwala stawiać diagnoz i wydawać wyroków.

Ksenia Kwiatkowska, od 2006 r. we Wspólnocie Indywidualności Otwartych, gdzie duszpasterzem jest ks. Jacek; wolontariuszka i trenerka projektu Szlachetna Paczka, lekarz w Klinice Hematologii: Trudno mi jest połączyć tak różne doświadczenia z wielu lat - z jednej strony bardzo dobre, z drugiej niszczące. W pewnym momencie postanowiłam brać to, co dobre i inspirować się osobą księdza, ale też mieć czujność i dystans, by nie stracić siebie. Jednak wdzięczność za tę relację jest we mnie mocna, dzięki jego inspiracji i kierownictwu sporo w życiu wygrałam.

Krzysztof, w Wiośnie w latach 2012-2017, dział PR i marketingu; umowa zlecenie przez 2 lata, potem umowa o pracę: Nie wiem, czy jest coś takiego jak Wiosna. Rotacja była tak duża, a zmiany tak częste, że trudno jest złapać jakiś jeden moment w czasie, który oddawałby coś takiego, jak uśredniony "stan Wiosny". Myślę, że obrazy stowarzyszenia w pamięci wielu osób są drastycznie różne. Żeby opisać złożoność prawdy, myślę zupełnie poważnie, trzeba byłoby napisać książkę, nie artykuł.

Magdalena Siejek, w Wiośnie od 2008 r., dział graficzny w "superzespole", w czasie studiów umowa zlecenie, następnie umowa o pracę: Bez nazwania prawdy po imieniu nie dokona się żadna zmiana na lepsze. Jednocześnie - moim zdaniem - mówienie prawdy w gniewie, żalu, "nieprzebaczeniu" zabija i jest równie destrukcyjne jak krzywda noszona w sercu. Tylko gdzie tu jest prawda?


*

Ksiądz, kobiety i rajstopy

Jedni myślą - "fajny ksiądz", inni - "szef, który zawsze ma rację". Co o współpracy z księdzem Jackiem Stryczkiem mówią kobiety?

Agnieszka Dargiewicz, w Wiośnie od 2011 do 2015 r., zespół Akademii Przyszłości, następnie dział współpracy z biznesem, przez rok umowa zlecenie, następnie umowa o pracę: Raz dostałam polecenie odnośnie stroju. Powiedział, żebym założyła kolorowe rajstopy, które wtedy nosiłam na co dzień. Miałam mieć je na sobie podczas wizyty kleryków z krakowskiego seminarium w biurze Wiosny. Znałam ks. Jacka już kilka lat, więc potraktowałam to "polecenie" jak żart i prowokację, którą uwielbiał stosować na happeningach. No więc przyszłam do pracy w turkusowych (śmiech).

Magdalena Siejek: Ksiądz Jacek ma specyficzny sposób żartowania. Jedni to "czuli" i żartowali z nim, inni się obrażali. Jego chęć bycia fajnym szefem przejawiała się m.in. w skracaniu dystansu - to też mogło szokować. "Fajna" strona księdza kontrastowała z jego drugim obliczem - szefa, który zawsze ma rację, wymaga i rozlicza z wyników. Często słyszało się pytanie: "W jakim ksiądz jest dziś humorze?".

Pracowniczka działu współpracy z biznesem, w Wiośnie od 2010 do 2015 r.; umowa zlecenie do maja 2010, potem umowa o pracę: Jaka była współpraca? Trudna, zaskakująca. Przez te wszystkie lata nigdy nie wiedziałam, jakiej reakcji mogę się po nim spodziewać.

Ksenia Kwiatkowska: Pamiętam, jak moja współlokatorka (pracowniczka Wiosny - red.) płakała regularnie nad mailami od księdza.

Pracowniczka działu współpracy z biznesem, w Wiośnie od 2010 do 2015 r.; umowa zlecenie do maja 2010, potem umowa o pracę: Wielokrotnie mocno się z nim nie zgadzałam, nie przepadał za tym. Kiedy dyskusja toczyła się w kierunku sprzecznym z jego pomysłem, denerwował się. Czasami, jeśli sprzeciwiała się dyrektorka albo managerka, twierdził, że jest zbyt emocjonalna lub nie myśli racjonalnie. Kilka osób po takich spotkaniach płakało.

Zyta Rabka: Czułam się zaczarowana pracą w Wiośnie, szczególnie dzięki Jackowi. Byłam świeżo po studiach i po kilku miesiącach stażu, a możliwość pracy z dużymi mediami i współtworzenia wydarzeń o zasięgu ogólnokrajowym była dla mnie darem od losu.

Monika Chochla: Znam księdza Jacka od dziewięciu lat, w tym przez trzy współpracowaliśmy m.in. przy Gali Szlachetnej Paczki. Dostałam dużą samodzielność, a kiedy nie zgadzałam się ze zdaniem prezesa, mówiłam to wprost i dyskutowaliśmy. Jednocześnie w przypadku Gali to ksiądz Jacek był moim zleceniodawcą, więc ostatecznie i tak on decydował o kształcie tego wydarzenia, czyli jak w każdej pracy.

Z czasem nauczyłam się rozdzielać te dwie sfery: człowiek-ksiądz oraz pracownik-pracodawca i traktować Wiosnę jako płaszczyznę biznesową. Współpracy z prezesem uczyłam się przez wiele lat.

Ksenia Kwiatkowska: Jeszcze kilka lat temu dziewczyny ze Wspólnoty Indywidualności Otwartych i Perły Kobiecości (wspólnota formacyjna dla kobiet powstała z inspiracji ks. Jacka - red.), gdzie duszpasterzem jest ksiądz Stryczek, to były takie "oazówki" - szary rozciągnięty golf do uszu, wielka kieca do ziemi, kucyk i plecak.

Regularnie słyszałyśmy, że marzy mu się, żebyśmy przychodziły do kościoła w dekoltach i krótkich spódnicach. Oczywiście było to w formie żartu, bo jednocześnie prowadziliśmy poważne dyskusje o pięknie, poczuciu własnej wartości i rozwoju zawodowym. Dziś już nie musi żadnej z nas przekonywać do dbania o siebie.

Gabriela Ostafil, manager Działu Kreacji Wiosny od 2013 r.; w okresie stażu umowa zlecenie, następnie umowa o pracę: Podczas naszych pierwszych starć wiedziałam, że praca z nim nie będzie łatwa. Powiedział, że jestem pyskata. Potem współpraca była już tylko lepsza. Dość szybko pozwolił mi na samodzielne podejmowanie decyzji, a ja uczyłam się brać odpowiedzialność za to, co robię.

Aleksandra Żak, w Wiośnie od 2016 r. jako koordynator projektów; umowa o pracę: Doświadczyłam od niego troski i życzliwości. Jednocześnie wiem, że w relacjach jest wymagający. Tego też doświadczyłam. Włożyłam mnóstwo czasu i wysiłku w to, żeby go zrozumieć, i miałam do niego morze cierpliwości.

Pracowniczka Stowarzyszenia Wiosna: Pewnego wieczoru zadzwonił do mnie i powiedział, że powinnam się rozstać z moim chłopakiem, bo jest beznadziejny i ja się męczę. Faktycznie, to był ciężki czas, ale ksiądz nie znał zupełnie mojego partnera i nigdy z nim nie rozmawiałam o naszym związku.

Ksenia Kwiatkowska: Ksiądz wiele swoich poglądów nie wypowiada przez pryzmat "myślę, że", ale brzmi to bardziej jak "prawdą jest, że". Dlatego jego krytyka często jest odbierana tak "totalnie" jako wyrocznia - jeśli się ze mną nie zgadza, to "ja po prostu jestem głupia i gadam głupio".

Często miałam wrażenie, że mówi tak, jakby lepiej wiedział, kim jestem niż ja sama. Jakby chciał mi wytłumaczyć, jak to ze mną jest i jak powinnam postępować. A ja w tej dyskusji nie miałam nic do gadania.

Musiałam się sporo napracować, by zacząć wierzyć w "swój pogląd" i w to, że jeśli ksiądz się z nim nie zgadza, to nie oznacza to, że mój pogląd to głupota.


Pamiętaj, ja cię z tego rozliczę

Był bardziej szefem czy bardziej księdzem? Dlaczego praca w tym NGO nie różniła się od tej w biznesie? Co o celach i wskaźnikach efektywności myślą byli i obecni pracownicy?

Zyta Rabka: Pamiętam zarzuty ze strony Jacka, że poziom założonych KPI (kluczowych wskaźników efektywności - red.) jest za niski. Wyznaczał więc nowe - moim zdaniem - absurdalnie wysokie i nierealne. Żaden dyrektor czy manager nie odezwał się słowem.

Agnieszka Dargiewicz: "Twój szef jest księdzem i jest ostry? Oczekuje wyników? Wasza praca jest owskaźnikowana?" - te fakty budziły zdziwienie moich znajomych. A praca w NGO pod pewnymi względami nie różniła się od tej w biznesie. Ludzie stosują uproszczenie w głowie, że jak ksiądz, to musi być "miły, delikatny i usłużny". Dla mnie prezes był po prostu szefem. Nie chodziłam na jego msze, nie szukałam u niego przewodnictwa duchowego.

Radosław Długosz, w Wiośnie w latach 2012-2014, zespół IT, umowa B2B: Na spotkaniu działu IT z prezesem, każdy po kolei przedstawiał swoje cele. Ksiądz wybrał jeden z moich i powiedział: "Pamiętaj, ja cię z tego rozliczę". Nie czułem złośliwości. Zrozumiałem, że zrealizowanie tego wskaźnika było kluczowe.

Błażej Dawid: Nie "wykorzystywał koloratki". Jestem osobą niewierzącą i nigdy nie zdarzyła mi się z tego powodu przykrość. Podczas rekrutacji nie zwracano uwagi na rzeczy takie jak wyznanie, poglądy polityczne czy orientacja seksualna - znam co najmniej dwie osoby z Wiosny, które są homoseksualne.

Maciej Koniuszewski: Nie zgadzałem się z podejściem prezesa do wielu spraw, szczególnie tych filozoficzno-teologicznych. Jednak nie czułem potrzeby dyskusji z nim na ten temat, bo Wiosna to firma, która walczy o "coś więcej", a nie katolicka wspólnota.

Paulina Przybyłkowska, w Wiośnie w latach 2012-2015 r., dział PR i marketingu ("superzespół"), następnie dział HR; umowa zlecenie w czasie studiów: Ciężko jest patrzeć na organizacje pozarządowe jak na biznes. A jednak żeby dotrzeć do tak wielu potrzebujących, trzeba zrekrutować i wyszkolić wolontariuszy, przygotować promocje i systemy informatyczne, a do tego niezbędne są pieniądze. Bez pieniędzy nie byłoby pomocy.


Ekstra projekt w koszu

Historia Magdy jest jak sinusoida: sukcesy, porażka, odbudowywanie zaufania i znów na fali. Mówi, że w Wiośnie zwykle było "normalnie i fajnie". Zyta z kolei ostatnie tygodnie w stowarzyszeniu ocenia jako najgorszy okres w życiu. Co człowiek, to historia. Jakie doświadczenia mają inni?

Kamil Gomulski: Miałem doprowadzić do powstania nowej strony głównej Szlachetnej Paczki. Kiedy pokazałem księdzu efekt kilkumiesięcznej pracy, stwierdził, że jest ekstra. Minął jeden dzień i wyrzucił mój projekt do kosza. Jednocześnie otrzymanie jasnej informacji, jakie jest jego wyobrażenie o stronie i co mogę poprawić, graniczyło z cudem. Ostatecznie nieporozumienia wyrosłe na tym tle doprowadziły do tego, że złożyłem wypowiedzenie.

Błażej Dawid: Zostałem oddelegowany do poszukania nowego biura dla mojego zespołu. Kiedy czekaliśmy już na umowę związaną z najmem, dostałem od księdza burę, że za długo to trwa. Nie trwało i nie była to tylko moja opinia. Procedur nie da się przeskoczyć.

Magdalena Siejek: Zwykle było normalnie, fajnie! Szłam do pracy z radością, bo atmosfera była niepowtarzalna.

Pracowniczka Stowarzyszenia Wiosna w latach 2011-2018, umowa zlecenie (w czasie studiów), potem umowa o pracę: Nie rozumiałam, dlaczego ksiądz Jacek udziela informacji zwrotnej podniesionym głosem na "open space". Miałam taką sytuację i gdy kilka dni później zadzwonił, zwróciłam mu uwagę, a on powiedział, że chciał mnie zmotywować. Ja jednak wybrałabym inną metodę motywowania pracowników.

Radosław Długosz: Czasem, gdy myślę o swojej przyszłości, marzy mi się, by gdy będę już zabezpieczony finansowo, zająć się czymś tylko dla idei, dla głębokiego sensu. Za każdym razem, gdy o tym myślę, marzę, by wrócić do Wiosny.

Zyta Rabka: Ostatnie tygodnie w Wiośnie były najgorszym okresem w moim życiu. Sama myśl, że mogę spotkać prezesa, wywoływała u mnie ciężki stres. Nie wiedziałam, co znowu nie będzie mu się podobać, czego się uczepi w planie marketingowym. A muszę dodać, że jego uwagi nie zawsze były poparte argumentami.

Kamil Gomulski: Ksiądz Stryczek dużo mówił o "stawaniu się indywidualnością" i pchał do kreatywnych rozwiązań, do samodzielności i odpowiedzialności za swoją działkę. Jednocześnie często okazywało się, że to realizacja jego wizji jest tym, czego oczekuje od pracowników.

Magdalena Siejek: Moja historia ma obraz sinusoidy: sukcesy, porażka, mozolne odbudowywanie zaufania i znów "na fali". Odchodząc na pierwszy urlop macierzyński, pamiętam miłe pożegnanie z podwyżką i pozytywnym feedbackiem. Szokiem był dla mnie powrót, kiedy prezes zmienił zdanie na temat mojej pracy. To był największy kryzys, jaki przeżyłam.

Na mnie nigdy ksiądz nie krzyczał, a rzeczy trudne mówił spokojnie i w cztery oczy, choć tak, że szło w pięty. Nie raz usłyszałam słowo "beznadziejnie" w stosunku do mojej pracy.

Radosław Długosz: Trafiłem do Wiosny od razu na stanowisko managera IT. Byłem wtedy jedyną osobą w dziale i miałem postawić go na nogi. Nie radziłem sobie. Ksiądz Jacek zorganizował spotkanie z grupą ekspertów IT, którym przedstawiłem aktualne systemy organizacji, by otrzymać od nich wskazówki, jak to wszystko ugryźć. Dla mnie to było niezwykle cenne.

Można powiedzieć, że odniosłem porażkę, bo nie odnalazłem się w roli managera IT. Z tego powodu nie spotkały mnie nieprzyjemności, moje stanowisko zajął ktoś inny, a ja pracowałem w jego zespole.


Przekraczanie siebie

"Nie ma, że się nie da" - to podejście wielu osób z Wiosny. Jeśli dany plan nie wypalił, od razu przechodzili do pomysłu na nowy. Co to znaczy, że prezes szukał "top performerów"? Jak było z nadgodzinami?

Paulina Przybyłkowska: Prezes szukał pereł i chciał współpracować tylko z perłami. W różnych firmach można spotkać tak zwanych "top performerów" - w Wiośnie każdy miał być "top performerem". Czułam, że jeśli po prostu będę wypełniać obowiązki, a nie co tydzień przynosić rewelacyjne pomysły, mogę zostać zwolniona. Dla nas naprawdę nie było, że się nie da. Jeśli dany plan nie wypalił, od razu przechodziliśmy do pomysłu na nowy.

Pracowniczka Stowarzyszenia Wiosna w latach 2011-2018: Na początku mojej pracy w Wiośnie było tak, że kiedy ktoś wychodził o szesnastej, był traktowany jak "dziwak", bo przecież pracujemy tutaj dla ludzi.

Kamil Gomulski: Często zostawaliśmy w pracy do późnych godzin, ale nie był to przykaz z góry.

Pracowniczka działu współpracy z biznesem, w Wiośnie od 2010 do 2015 r.; umowa zlecenie do maja 2010, potem umowa o pracę: Prezes wielokrotnie podkreślał, że fakt nadgodzin jest problemem w zarządzaniu zespołem lub organizacji danego pracownika i że trzeba to zmienić.

Paulina Przybyłkowska: Presja ciągłego przekraczania siebie miała dla mnie dwa oblicza. Mimo że od mojego rozstania z Wiosną minęły trzy lata, do tej pory uważam, że nigdy nie nauczyłam się tak wielu rzeczy jak właśnie tam. Z drugiej strony, praca była tak wymagająca fizycznie i umysłowo, że po trzech latach odeszłam. Czułam, że przestałam mieć siły być "top performerem". Z perspektywy czasu sądzę, że pracowałam jak każdy normalny człowiek, ale wtedy wydawało mi się, że to za mało.

Pracownik działu PR i marketingu ("superzespołu"), w latach 2013-2014, umowa o pracę: Myślę, że Wiosna jest takim miejscem, gdzie trudno oddzielić życie zawodowe od prywatnego. Zwłaszcza ludziom młodym, przepełnionym chęcią pomagania innym. Tym bardziej że byliśmy ze sobą świetnie zintegrowani i spędzaliśmy wspólnie czas także poza pracą.

Mówił wizją i cisnął

Jedną z pracowniczek o transferze do innego działu poinformował w przelocie na korytarzu. Po latach okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Jak ksiądz Jacek Stryczek odkrywał w ludziach potencjał? Dlaczego Wiosna to miejsce rozwoju i ciągłych zmian?

Gabriela Ostafil: Prezes co chwilę przychodził do mnie i mojego zespołu z nowymi pomysłami.

Sabina Labe, w Wiośnie od 2012 r. jako grafik komputerowy; umowa o pracę na czas nieokreślony: Kiedy projekt graficzny był "taki sobie", cisnął, żeby go poprawić. Więc ja też "cisnęłam", trochę się złoszcząc, bo przecież już było OK. Potem często stwierdzałam, że miał rację.

Gabriela Ostafil: Nie dawał jasnych wytycznych. Mówił o oczekiwaniach tylko na poziomie wizji. Traktowałam to jako pole do popisu dla kreatywności. To dzięki jego uporowi udawało nam się dochodzić do ciekawych, a nawet odkrywczych projektów. Chwalił wtedy, kiedy projekt był naprawdę dobry. Krytykował, kiedy szłyśmy na łatwiznę.

Sabina Labe: Ma Stryczek jakiś taki dar wizjonerski i ja sobie spory z nim zawsze ceniłam - bo to był po prostu twórczy dialog. Będzie mi brakować tej jego wizjonerskości.

Mateusz, w Wiośnie w latach 2015-2016, dział PR i marketingu, umowa o pracę: Trudno było nadążyć za tempem życia w Wiośnie i sprostać oczekiwaniom prezesa.

Paweł Kisiel, Koordynator Projektów Informatycznych w 2014 r., umowa o pracę, obecnie prowadzi swoją firmę: Zmiany wytycznych frustrowały ludzi, szczególnie jeśli były wprowadzane na późnym etapie realizacji projektu. Ja nie miałem z nimi problemu, bo wiem, że tak się pracuje w startupach i byłem do tego przyzwyczajony.

Agnieszka Dargiewicz: "Nie bój się, pracujemy nad ulepszeniem Wiosny" - usłyszałam od szefowej, gdy byłam w delegacji. Wróciłam do biura po trzech dniach, a miałam poczucie, jakby mnie w nim nie było kilka tygodni.

Maciej Koniuszewski: W ramach restrukturyzacji, którą nazywaliśmy "konkursem piękności", mieliśmy prezentować przed księdzem swoje obszary pracy i dotychczasowe osiągnięcia. Pierwsze, co mam w głowie, gdy o tym myślę, to skrajnie różne reakcje - od strachu, po ekscytację możliwością pochwalenia się.

Pracowniczka działu współpracy z biznesem, w Wiośnie od 2010 do 2015 r.; umowa zlecenie do maja 2010, potem umowa o pracę: Panował etos permanentnej zmiany, na którą musisz być gotowy. Jak nie jesteś - jesteś słaby. Niektórych to przytłaczało, mnie też. Choć może właśnie te zmiany były jednym z czynników sukcesu Wiosny?

Zyta Rabka: Warto zastanowić się nad specyfiką działania NGO. Czy nasze społeczeństwo nie wymaga za wiele? Praca organizacji pomocowych ma być doskonała, a jednocześnie realizowana za niewielkie pieniądze. Każdy woli, żeby jego złotówka poszła na pomoc potrzebującym niż na wynagrodzenie dla pracowników organizacji.

Pracowniczka działu współpracy z biznesem, w Wiośnie od 2010 do 2015 r.; umowa zlecenie do maja 2010, potem umowa o pracę: O swoim "transferze" dowiedziałam się od prezesa w przelocie na korytarzu. Usłyszałam, że zmieniam szefa i dział. Od zaraz. Po latach myślę, że to był strzał w dziesiątkę. Poprzez niezrozumiałe w pierwszej chwili decyzje personalne odkrywał wiele talentów.

Gabriela Ostafil: Wystarczyło, że zauważył u kogoś iskrę potencjału. Dla niektórych tempo zmian było nieakceptowalne. Mi też zdarzyło się nie zgodzić z jego ofertą awansu dwa razy. Przyjmował to.

Aleksandra Żak: Często, gdy proponował mi zajęcie się nowym obszarem, mówił: pomyślałem, że to będzie dla ciebie fajne wyzwanie, że tu wykorzystamy twoje talenty. Chciał, żebym się rozwijała, a potem pytał, jak mi idzie i czy to jest dla mnie fajne.

Aleksandra Bugajska, w Wiośnie w latach 2014-2017, Koordynatorka Krajowa Szlachetnej Paczki, wcześniej Koordynatorka Wojewódzka: Nauczyłam się tego, kim jestem, nad czym powinnam pracować i jak zarządzać ludźmi. Dziś prowadzę swoją firmę.

Błażej Dawid: Kiedy już jako pracownik Wiosny dowiedziałem się, że szukamy osoby na stanowisko badacza, z racji mojego wykształcenia i doświadczenia, zgłosiłem się i zostałem wybrany. Mogłem od podstaw rozwinąć obszar badań.

Maciej Koniuszewski: Miałem możliwość wykreowania obszaru analizy danych. Zaczynałem od tworzenia prostych zestawień w Excelu, a gdy odchodziłem z Wiosny narzędzia raportowe opierały się na aplikacjach.

Ewa Klag, w Wiośnie w latach 2015-2016, dział PR i marketingu ("superzespół"), umowa zlecenie: Nauczyłam się pracy w cholernie kreatywnym i wymagającym zespole marketingowych wymiataczy, od których czerpię do dziś.

Monika Chochla: Miałam odpowiedzialność niespotykaną w moim wieku w innych miejscach pracy.

Rafał Pedrycz, pracownik działu PR i zespołu Szlachetnej Paczki; w Wiośnie w latach 2014-2016, umowa zlecenie, następnie umowa o pracę: Wiosna ukształtowała mnie mentalnie. Zaczynałem jako stażysta działu PR, a pod koniec zarządzałem logistyką wszystkich Programów Pomocowych Stowarzyszenia. Obecnie jestem liderem zespołu w międzynarodowej firmie spedycyjnej, gdzie organizuję transporty towarów w całej Europie.


Rozmowa z nim dała mi siłę

Dla Mateusza to był nokaut. Po śmierci córki, zadzwonił do księdza, choć nie mieli bliskiej relacji. Nasi rozmówcy mówią o wsparciu, którego doświadczyli od byłego prezesa Wiosny.

Mateusz Ostafil, pracownik działu IT Wiosny w latach 2013-2015: Postanowiłem, że zostanę najlepszym tatą na świecie. W trakcie ciąży mojej żony okazało się, że dziecko jest chore. Moja córeczka zmarła po siedmiu dniach od porodu. To był dla mnie nokaut. Zadzwoniłem do księdza, choć nie mieliśmy bliskiej relacji.

Zaprosił nas do swojej parafii. Nie sądziłem, że cokolwiek będzie mnie w stanie pocieszyć, po tym jak bezskutecznie próbowała tego dokonać rodzina i znajomi. Księdzu się udało. Rozmowa z nim dała mi siłę przeżyć kilka kolejnych dni przygotowań do pogrzebu. Pomógł mi też przy organizacji i go poprowadził. Kazanie, które wygłosił, podniosło mnie z ziemi. Dzięki księdzu znalazłem w sobie siłę nie tylko na to, żeby żyć dalej, ale także żeby dzielić się tą siłą z potrzebującymi.

Pracowniczka Stowarzyszenia Wiosna w latach 2011-2018: Pamiętam, jak ksiądz Jacek, widząc, że mam trudności osobiste, które przekładały się na pracę, powiedział: "Wiesz, nasze 100% nie zawsze oznacza to samo. Jak patrzę na życie z perspektywy, to widzę, że czasami jestem bardziej wydajny, a czasami mniej i to jest normalne". Dodało mi to wtedy otuchy, bo miałam wyrzuty sumienia z tego powodu.

Ksenia Kwiatkowska: Ksiądz Jacek wspierał mnie, kiedy zachorował, a następnie zmarł mój starszy brat. Zawdzięczam mu też wygranie relacji z moimi rodzicami - przez lata motywował mnie, żeby się nie wycofywać, tylko przebaczać i szukać zrozumienia.

Karol Korzycki, w ramach wspólnoty WIO współpracuje z ks. Jackiem od 14 lat, lekarz: Ksiądz nie świętuje urodzin i imienin, a rocznicę święceń. Raz odegraliśmy dla niego "Filozofię po góralsku" Tischnera. Odczytaliśmy tekst z podziałem na role i udawanym akcentem. To było bardziej żałosne niż śmieszne, ale czułem, że zrobiliśmy coś fajnego. A on powiedział: to było słabe! Jak mógł? Potem zrozumiałem, że on chce, żebym działał na wysokim poziomie i był skuteczny w pracy, w relacjach, w duszpasterstwie. To niby niewiele, ale zmienia całe życie. Dla mnie było jak przewrót kopernikański.

Ksenia Kwiatkowska, od 2006 r. we Wspólnocie Indywidualności Otwartych: Kiedy się u niego spowiadałam, na koniec pytał o konkretne postanowienia poprawy, co chcę zrobić. Dzielił się też swoimi pomysłami, jak mogę walczyć z pewnymi grzechami. Dzięki temu wiele udało mi się zmienić.

Pracowniczka Wiosny w latach 2011-2015: Napisał kiedyś taki tekst na Boże Narodzenie "Zaczynali od zera", który dał mi spojrzenie na zakładanie rodziny. Pokazał, że "nie mieć nic" to dobry początek, bo można wszystko zaplanować po swojemu i z refleksją, a zostawić za sobą wcześniejsze nieudane związki, rozwód rodziców, cechy, które mi we mnie przeszkadzają. Też w kwestii materialnej było dla mnie mega pomyśleć sobie, że nie mam nic, ale nie po prostu "nic nie mam", tylko nie mam nic tak jak święta rodzina.

Anna Korzycka, lekarz stomatolog, w ramach wspólnoty WIO współpracuje z księdzem Jackiem od 14 lat: Perła Kobiecości nauczyła mnie patrzeć na ludzi przez pryzmat dobra. Nie lubię narzekać, doszukiwać się w innych słabości, krytykować. Za to kocham zauważać sukcesy, zalety, dobre strony.

Ksenia Kwiatkowska: Pamiętam, jak zawalczył, żebym mogła przyjąć bierzmowanie na nocnym czuwaniu WIO (red. Wspólnota Indywidualności Otwartych) w wigilię Zesłania Ducha - do dziś jest to jeden z najpiękniejszych dni mojego życia. Osobiście zadbał o wiele elementów, o których wiedział, że sprawią mi radość. Na sam koniec zapytał, czy chcę tańczyć. I tańczyłam na środku kościoła, wśród ludzi, których kocham. Nie umiałabym wtedy lepiej wyrazić radości i wdzięczności Bogu niż tym tańcem.


Mimo absurdów, czuję wdzięczność

Wielu pracowników Stowarzyszenia powtarza, że spotkali tam "najpiękniejszych ludzi w życiu", którzy mimo orientacji na cel i robienia wielu zadań w tym samym czasie, umieli być uważni i empatyczni.

Agnieszka Dargiewicz: Mimo wielu wad prezesa i absurdów, jakich sama doświadczyłam, pracując w Wiośnie, czuję wdzięczność. To jemu zawdzięczam najpiękniejszych ludzi w moim życiu i wielki rozwój zawodowy.

Monika Chochla: Mamy fantastyczne wspomnienia robienia razem "rzeczy niemożliwych" i co ważniejsze: te same wartości, które kiedyś zachęciły nas do pracy w Wiośnie, która moim zdaniem przyciąga naprawdę niesamowite osobowości. Poznałam tam ludzi, których dzisiaj podziwiam zawodowo. Z wieloma z nich przyjaźnię się do teraz (to już 7 lat!). Wielokrotnie mogliśmy na siebie liczyć w trudnych życiowych sytuacjach.

Paulina Przybyłkowska: Ludzie, z którymi pracowałam w Wiośnie, mimo orientacji na cel i robienia wielu zadań w tym samym czasie, byli ogromnie empatyczni. Wystarczyło, że ktoś trochę mniej mówił, mniej się uśmiechał, szukał samotnego kąta. Takimi osobami się opiekowaliśmy. Wiedzieliśmy, że wyjście na spacer czy pogadanie przy kawie będzie oznaczać dłuższe zostanie w pracy, ale dla nas, najważniejszy był człowiek.

*


Kilka faktów

20 września na Onet.pl ukazał się tekst Tutaj nie jestem księdzem. Jak się pracuje w Szlachetnej Paczce >>, który zarzuca ks. Jackowi Stryczkowi, ówczesnemu prezesowi Zarządu Stowarzyszenia Wiosna (organizator Szlachetnej Paczki) m.in. nieetyczne metody zarządzania i złe traktowanie pracowników.

21 września ks. Stryczek zrezygnował z funkcji prezesa, jednocześnie nie zgadzając się ze stawianymi mu zarzutami. Więcej o powodach rezygnacji można przeczytać tutaj >>

3 października odbyło się Walne Zgromadzenie Członków Stowarzyszenia Wiosna. Funkcję prezesa objęła Joanna Sadzik, dotychczasowa dyrektor Szlachetnej Paczki i Akademii Przyszłości. Komunikat prasowy >>

*

Informacja dodana 8 lutego

W związku z ostatnimi zmianami w Stowarzyszeniu Wiosna, chcemy jasno zakomunikować, że ani my jako autorki, ani nasi bohaterowie, nie wiedzieliśmy, co się wydarzy. Mamy na myśli - odwołanie prezes Joanny Sadzik i wybór nowego prezesa, oświadczenie w tej sprawie można przeczytać tutaj >>

***

Edyta Drozdowska - dziennikarka i redaktorka portalu DEON.pl Pracowała w Wiośnie w latach 2011-2015 w dziale PR i marketingu (w "superzespole")

Agnieszka Mroczkowska - content marketing manager w branży IT. Pracowała w Wiośnie w latach 2013-2017 w dziale PR i marketingu (w "superzespole")

Konsultacja i współpraca przy powstawaniu tekstu: Szymon Żyśko, redaktor Deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Cześć, czy to prawda?". Jak się pracuje z księdzem Jackiem Stryczkiem
Komentarze (7)
SK
Sofia Kowalik
6 lutego 2019, 19:48
Podaje <a href="https://krakow.onet.pl/jak-znajomy-ks-stryczka-przejal-wladze-w-stowarzyszeniu-wiosna-kulisy-odwolania/5l03k9f?utm_source=wiadomosci_viasg&utm_medium=nitro&utm_campaign=allonet_nitro_new&srcc=ucs&utm_v=2">Onet</a>: "Potwierdza to w rozmowie z Onetem prokurator Janusz Hnatko. Przyznaje, że w sprawie naruszenia praw pracowniczych ciągle trwa postępowanie. Przesłuchiwani są kolejni świadkowie pod kątem mobbingu w Stowarzyszeniu. Dodatkowo zgłaszają się nowe osoby, które mają kolejne informacje nt. księdza Stryczka." "Kiedy Sadzik była zajęta ratowaniem idei "Szlachetnej Paczki", część osób związanych z ks. Jackiem Stryczkiem zaczęło się zastanawiać, jak pozbyć się nowej prezes "Wiosny. Akcja odwołania jej ze stanowiska była przygotowywana co najmniej od kilkunastu dni. Jednym z jej punktów miało być m.in. ocieplenie wizerunku ks. Jacka Stryczka." [url]https://krakow.onet.pl/jak-znajomy-ks-stryczka-przejal-wladze-w-stowarzyszeniu-wiosna-kulisy-odwolania/5l03k9f?utm_source=wiadomosci_viasg&utm_medium=nitro&utm_campaign=allonet_nitro_new&srcc=ucs&utm_v=2[/url] Fajnie tak brać udział w ocieplaniu wizerunku księdza? 
Ewa Zawadzka
31 stycznia 2019, 17:37
Dołączam się do prośby maqom - tak dla rzetelności dziennikarskiej.
31 stycznia 2019, 16:35
Szanowne Panie Edyto i Agnieszko, mam nadzieję przeczytać za tydzień równie obszerny wywiad z drugą stroną sporu.
SK
Sofia Kowalik
31 stycznia 2019, 14:38
No cóż, stydentami czy młodzieżą po studiach można łatwo manipulować. Wystraszeni, zapatrzeni w samrtfony, martwiący się tylko jak mnie widzą na fb, rozpaczliwie łaknący wielkiej kariery...
Zofia Bogocz
31 stycznia 2019, 13:51
Długi wywiad, poniekąd paralelny do tego, jaki pojawił się na Onecie swego czasu; na pewno bardzo fajny ten wątek o wdzięczności. Moim zdaniem charakterystyka człowieka powinna odbywać się przez pryzmat magicznych słów wszystkich trzech - proszę, dziękuję, przepraszam i fajnie, jak coś z tego tu odnalazłam. Na pewno ciekawe jak Ksiądz to wszystko przetrawi, jak ostatecznie to przereflektuje. Mnie Szlachetna Paczka nigdy nie pociągała, nie był to mój klimat, natomiast cóż, wielkie osobowości są często skrajne, tak to już jest...
K
Krzysztof
31 stycznia 2019, 14:53
Mądry i wyważony komentarz, mam podobne odczucia.
WK
Wiktor Kowal
31 stycznia 2019, 12:56
Sorry, ale  to jest opis jakiegoś wariatkowa. Naiwnie sądziłem, że akcja Szlachetna Paczka polega na tym, że ci którzy mają, dzielą się z tymi, którzy nie mają. A tu okazuje się, że to klasyczna katokorporacja. Najważniejsze są wyniki, rewelacyjne pomysły, pijar, czekanie na uznanie, lęk przed zwolnieniem i huśtawki nastrojów pracowników. I w tle tego wszystkiego postać J. Stryczka, szefa, księdza, rozmawiającego na przykład  z młodymi pracownikami - kobietami, o tym jakie powinny włożyć rajstopy.  To są jakieś jaja.