Czy muszę zostać członkiem AA?
Dlaczego warto wytrzeźwieć? A czy jest jakiś sensowny powód, dla którego wytrzeźwieć nie warto? No, tak… odezwała się moja - ponoć typowa dla alkoholików - przekora. Jak to zaobserwowało wielu psychiatrów, przekora jest rzucającą się w oczy cechą znacznej części alkoholików (12 Kroków i 12 Tradycji" s. 33).
Trzeźwość, trzeźwienie, to w naszym języku dwa różne pojęcia. Pierwsze z nich to czas, w którym organizm pozbywa się alkoholu. Zwykle kilka-kilkanaście godzin po wypiciu ostatniej jego dawki. Tak rozumianą trzeźwość sprawdza się testerem trzeźwości zwanym alkomatem. Kierowcy znają go zapewne najlepiej. Ta trzeźwość mnie nie interesuje, to kwestia banalna i… oczywista. Obiektem mojego zainteresowania jest trzeźwość, która świadczy o zdrowym rozsądku, rzeczowości; czasem mówimy o kimś, że trzeźwo myśli. Takiej właśnie trzeźwości pragnę i pożądam.
Ludzie zdrowi, to jest nieuzależnieni, nie muszą tracić zdrowy rozsądek nawet po niewielkiej ilości alkoholu. Alkoholicy (najczęściej) nie myślą trzeźwo nawet wtedy, kiedy od kilku dni albo i dłużej zachowują abstynencję. Abstynencja nie zapewnia trzeźwości automatycznie i wielu z nas, alkoholików, zdaje sobie z tego sprawę. Oto kilka stwierdzeń pochodzących z naszej książki "Anonimowi Alkoholicy":
Alkohol jest bowiem tylko symptomem naszej choroby. Musieliśmy zatem dotrzeć do jej istotnych przyczyn i warunków, które sprzyjały jej rozwojowi.
Zaprzestanie picia to dopiero pierwszy krok oddalający nas od pełnego napięcia życia. To pierwszy krok ku normalności.
Uważamy, że wyeliminowanie picia jest tylko początkiem pracy nad sobą.
Dlatego sądzimy, że człowiek, który uważa iż tylko wystarczy nie pić nie przemyślał wszystkiego.
Albo ten, który wydaje mi się jest najlepszą odpowiedzią na pytanie, dlaczego warto jest wytrzeźwieć: Mężczyźni i kobiety piją głównie dlatego, że lubią efekty działania alkoholu. Doznawane wrażenia są tak nieuchwytne, że choć przyznają oni sami, iż jest to szkodliwe, nie mogą po jakimś czasie rozróżnić prawdy od fałszu. Dla nich życie z alkoholem wydaje się stanem normalnym. Bez alkoholu są skorzy do gniewu i rozgoryczenia, dopóki nie zaznają uczucia ulgi i uspokojenia, które przychodzi wraz z wypiciem kilku kieliszków, co przecież innym uchodzi całkowicie bezkarnie. Innym tzn. nie alkoholikom.
Warto jest wytrzeźwieć, a nie tylko wyłączyć alkohol ze swojego jadłospisu, bo jakość takiego życia (permanentne rozdrażnienie, złość, rozgoryczenie, irytacja, skłonność do uraz itd.) nie jest satysfakcjonująca, wręcz przeciwnie. Moja żona czasem opowiada, że zwykle dobrze wiedziała, kiedy się znów napiję, bo w sposób dla niej widoczny i czytelny stawałem się coraz bardziej "upierdliwy"; czekałem tylko, żeby sprowokować jakąś awanturę, a wtedy już przecież "musiałem" się napić. Ja tego wówczas zupełnie nie widziałem…
Jestem alkoholikiem, a to oznacza - choć wielu czytelników tego zapewne nie zrozumie, że moje problemy, moje największe problemy zaczynały się, kiedy przestawałem pić. Kiedy piłem - byłem po prostu pijany.
Oczywiście piłem więcej (dłużej, ciągami) niż inni, na pewno też częściej, ale… Podejmowałem mnóstwo absurdalnych decyzji życiowych i wcale nie zawsze byłem pod wpływem alkoholu. Najprostszy przykład dotyczy choćby kolejnego picia, mimo tragicznych konsekwencji poprzedniego i jeszcze wcześniejszych. Przykład: Dostałem naganę za picie w pracy. Obiecałem poprawę, ale zdecydowałem, że znowu napiję się w firmie, już po kilkudziesięciu dniach! Wymyśliłem sobie, uroiłem, że tym razem się uda. A o obietnicy pamiętać nie chciałem, może nie byłem w stanie…
Anonimowi Alkoholicy uważają, że w istocie to my sami stworzyliśmy nasze problemy. Flaszka była i jest tylko ich symbolem - tak, dokładnie tak właśnie jest! Ale stwierdzenie to ma jeszcze inne, ważne znaczenie. Jeżeli to ja sam tworzę własne problemy, to jest dla mnie szansa i nadzieja. Gdyby źródło moich problemów było poza mną, na przykład inni ludzie, ustrój, rząd, system podatkowy, organizacja służby zdrowia, sąsiedzi, prawo, to -mówiąc językiem potocznym - miałbym przekichane. Ale przecież na swoje zachowania i przekonania, na swoje wybory i decyzje życiowe, mam wpływ, jeśli w praktyce okaże się, że mi nie służą - mogę je zmienić. Jednak żeby to zrozumieć, a następnie dokonać zmiany - muszę być trzeźwy, muszę wytrzeźwieć. Inaczej skończy się: chciałem dobrze, a wyszło, jak zwykle.
Prawie czterdzieści lat przeżyłem święcie przekonany, że siebie samego znam najlepiej, a więc najlepiej wiem, co jest dla mnie dobre. Ani jedno, ani drugie nie było prawdą. Nie było prawdą, że siebie znam dobrze, nie było prawdą, że wiedziałem, co jest dla mnie dobre - żeby to pojąć, potrzebowałem pomocy drugiego człowieka i… trzeźwości.
Czy, żeby wytrzeźwieć, muszę zostać członkiem Wspólnoty Anonimowych Alkoholików?
Moim skromnym zdaniem jest to bardzo dobre rozwiązanie, ale na pewno nie jedyne. Sami anonimowi alkoholicy, ci trzeźwi, przyznają, że Program 12 Kroków AA, program zmiany jakości życia, która to zmiana odbywa się na drodze przeżycia, przebudzenia, doświadczenia duchowego, nie zawsze i nie na każdego alkoholika działa. Tym niemniej proponują najpierw spróbować. Najpierw, czyli zanim radośnie i ochoczo uznamy, że to na pewno nie dla mnie. Zdecydowanie uważam, że warto spróbować (sensowna próba to kilka miesięcy) - do butelki zawsze przecież można wrócić.
W wielu krajach niemieckojęzycznych działa Blaues Kreuz, w Ameryce i Niemczech istnieje wspólnota Synanon. Ponadto pomoc i wsparcie oferuje alkoholikom Ośrodek Apostolstwa Trzeźwości w Zakroczymiu, Ruch Trzeźwości im. św. Maksymiliana Kolbego, Katolicki Ruch Światło-Życie, także Krucjata Wyzwolenia Człowieka. ("12 Kroków od dna" s. 11).
Oczywiście lista ta nie byłaby kompletna gdybym nie zwrócił uwagi na psychoterapię odwykową. Profesjonalne lecznictwo w Polsce - moim zdaniem - od dawna nie odbiega od standardów światowych. W ostatnich czasach, zapewne wzorem krajów zachodnich, oferta niektórych ośrodków odwykowych poszerzana jest pod kątem potrzeb osób, które nie godzą się na pełną abstynencję, czyli proponują uzależnionym naukę picia kontrolowanego, bez destrukcyjnych tego picia konsekwencji.
Ostatecznie to nie o metodę chodzi, ale o jej efekty. Albo tych efektów brak. Bo, jak napisano w pewnej mądrej księdze: po owocach poznacie…
***
*Nie jestem profesjonalistą (lekarzem, psychologiem, terapeutą), nie reprezentuję Wspólnoty AA - jestem tylko niepijącym alkoholikiem, a prezentowane tu treści są wynikiem moich osobistych przeżyć i doświadczeń.
Meszuge - pseudonim literacki polskiego pisarza, autora książek, artykułów i esejów dotyczących problematyki alkoholizmu, wyzwolenia z uzależnienia, Wspólnoty Anonimowych Alkoholików i Programu 12 Kroków AA oraz szeroko pojmowanego rozwoju osobistego. Ze względu na osobisty, momentami nawet intymny charakter pisarstwa Meszuge, bezkompromisowość oraz poruszający dramatyzm opisywanych spraw i zdarzeń, personalia autora chronione są specjalnymi umowami.
Krok za Krokiem - to zbiór najnowszych tekstów na temat Programu Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików, który dla milionów uzależnionych stanowi rozwiązanie, szansę i nadzieję. Mowa jest w nich też o specyficznie rozumianym sponsorowaniu w AA, o Tradycjach Wspólnoty, osobistych losach, przeżyciach i doświadczeniach alkoholików.
Skomentuj artykuł