Dzieci mniej boją się śmierci niż rodzice

Dzieci zastanawiają się, jak sobie poradzimy po ich śmierci... (fot.ral_a / flickr.com)
Jan Aldridge / slo

Rodzice rzadko zdają sobie sprawę z głębi i rozpiętości trosk, jakie ich dzieci żywią wobec nich. Okazuje się, że dzieci mniej boją się śmierci niż rodzice. Nieustannie mówią o tym, że bardziej martwią się o tych, którzy pozostaną, kiedy one będą musiały już odejść. Martwią się, co będzie z rodzicami. Codziennie z bardzo bliska mają z nimi kontakt i są świadkami ich rozpaczy.

Obawiają się o ich przyszłość. Zastanawiają się, jak sobie poradzimy po ich śmierci. Chcą mieć pewność, że kiedy umrą, wszystko będzie z nami w porządku, i na tym skupiają sporą część uwagi.

Rodzice z kolei wolą sobie wyobrażać, że dzieci nie wiedzą, co tak naprawdę się z nimi dzieje, że są nieświadome całego dramatyzmu sytuacji, w której się wszyscy znaleźli. Chcieliby otoczyć dziecko parawanem chroniącym je przed okropnością jego choroby. Obawiają się, że gdyby dziecko poznało całą prawdę o swoim stanie i jego następstwach, nie daliby sobie rady, dziecko załamałoby się, a wtedy nie wiedzieliby, co robić.

DEON.PL POLECA

Obawa rodziców, że będą bezradni, zwykle prowadzi do paraliżu emocjonalnego. Rodzice usprawiedliwiają się, że nadzieja ma rację bytu, tylko jeżeli dziecko nie zna całej prawdy. Czują też, że nie mają dość doświadczenia, by poradzić sobie z reakcją dziecka. Chociaż każdy dysponuje innym doświadczeniem, rodzice mają zawsze do ofiarowania swym dzieciom miłość i troskę. Gdy dzieci poczują, że naprawdę się staramy, wybaczą nam, że używamy czasem niewłaściwych słów czy szukamy po omacku właściwej drogi do wzajemnych kontaktów. Jeśli to konieczne, nasza inicjatywa, by zacząć rozmowę, sprawi przynajmniej tyle, że dziecko nie będzie obciążone koniecznością szukania kontaktu z innymi. Obawy dzieci są jeszcze podsycane przez samotność, której doświadczają te z nich, które przedwcześnie utraciły kontakt z rodzicami. Będą one podejmować nadludzkie wysiłki, by ochronić rodziców przed nadmiarem cierpienia.

Zostaw swój ból dla siebie

W okresie kiedy emocje związane z sytuacją są dla nas zupełnie nowe i czujemy się nimi całkowicie przytłoczeni, bardzo łatwo możemy przekazać komuś nasze cierpienie, a wręcz na pewno przekazujemy je naszemu dziecku. Jak dowiedzieliśmy się z poprzedniego rozdziału, dostrzeganie, odczuwanie i wyrażanie ukrytych emocji jest jednym ze sposobów na to, byśmy stali się bardziej naturalni i bardziej otwarci na innych. Przyglądaliśmy się sytuacji, w której ból i rozpacz oraz choroba, która nie pozwoli, by spełniły się nasze marzenia, mogą wedrzeć się w nasze życie tu i teraz. Jeśli nie będziemy szczerzy sami z sobą i jeśli w pełni nie przekonamy się, co naprawdę czujemy, chcąc nie chcąc ryzykujemy spychanie naszych obaw głębiej. Inna możliwość jest taka, że przekażemy je innym.

O wiele łatwiej jest nam wskazać pomyłki innych rodziców niż własne. Zwłaszcza dotyczy to rodziców chorych dzieci, którzy potrafią wytknąć błędy innym, którzy według nich są trudni, osądzają i są zbyt zaabsorbowani sami sobą. Podczas gdy to przychodzi nam łatwo, nie dostrzegamy tych samych zachowań u nas samych. Jeśli natomiast ktoś usiłuje nam zwrócić na to uwagę, jego słowa są zwykle gorzkie i surowe, tak że nie jesteśmy w stanie przyjąć ich do wiadomości i wyciągnąć właściwych wniosków. Gdy rodzice nauczą się sami radzić sobie z przeżywaniem swego bólu, nie będą przenosić go na dziecko, które przecież doznaje podobnych doświadczeń. Jeśli rodzice potrafią cofnąć się o jeden krok, tak by z pewnej perspektywy przyjrzeć się temu, co przeżywa dziecko, dadzą mu szansę, by jego odczucia nie musiały być prze filtrowane przez to, co czują oni sami. Gdy pozwalasz, by dziecko patrzyło na swoją chorobę z punktu widzenia twojego cierpienia, zakładasz, że twoje obawy są identyczne jak jego. Są oczywiście pewne cechy wspólne, ale nasz punkt widzenia jednak różni się od punktu widzenia naszego dziecka.

Obawy i troski każdego dziecka

Nie wiemy dokładnie, czym dzieci się martwią i czego obawiają. Różnią się od siebie wiekiem, typem osobowości, stopniem dojrzałości, stanem zdrowia, etapem leczenia, wcześniejszymi doświadczeniami, ale też tymi związanymi z leczeniem oraz postrzeganiem pomocy, jakiej się im udziela. Wiem, że w miarę jak stajemy się coraz lepszymi słuchaczami, potrafimy również lepiej pomóc każdemu dziecku w jego szczególnym przypadku, poradzić sobie z wątpliwościami, jakie ma. Jeśli jednak weźmiemy na siebie zbyt wiele, nie damy sobie rady ze słuchaniem. Chore dziecko będzie nas chronić i odsunie na bok własne obawy i pragnienia, jeśli będzie uważało, że nie jesteśmy w stanie ich zaakceptować. Jeśli przekona się, że jego własny ból przytłacza także nas, będzie nas chronić nawet za cenę, którą samo zapłaci.

Jeden z nastolatków bardzo martwił się o swoją matkę. Chciał porozmawiać o tym, jak jego ojciec chorował i zmarł w wyniku tych samych dolegliwości, które on ma teraz. Powstrzymywał się jednak, ponieważ uważał, że matka nie da sobie rady z taką rozmową. Widział, jak jego ojciec na pewnym etapie nie godził się na niektóre konieczne zabiegi i w konsekwencji szybko zmarł. Zapamiętał, jak później matka niezliczoną ilość razy powtarzała, że ojciec zmarł bardzo szybko. Mówiła, że była na niego o to zła. Syn żył w przekonaniu, iż chodzi o to, że ojciec nie pozwolił, aby przedłużano mu życie. Teraz czuł na sobie presję, a w konsekwencji poddawał się wszystkim zabiegom, choć nie był przekonany, czy tego chce. Robił to, by nie sprawiać przykrości matce. Nigdy o tym nie rozmawiali, co pozbawiało go szansy poznania prawdziwej przyczyny wewnętrznego niepokoju, jaki żywiła jego matka, i zrozumienia niektórych przyczyn jej złości na ojca. Jej mąż nie powiedział jej o swym obciążeniu chorobą dziedziczną, dopóki nie zaszła w ciążę. Syn nie miał okazji porozmawiać z nią o tym i przekazać jej tego, co on o tym myśli. Czuł, że nie ma wyboru i nie ma prawa głosu.

Niezastąpiona rola mamy i taty

Rodzice zawsze pozostaną rodzicami. Okoliczności, w jakich przyjdzie nam być rodzicami, mogą okazać się niewyobrażalnie bolesne i możemy się poczuć tak, jakbyśmy chodzili po odłamkach rozbitego kryształu, o którym zawsze marzyliśmy. Jednak nie można się poddawać i trzeba nadal być rodzicem, gdyż nasze dzieci szukają oparcia w naszej wewnętrznej sile. Tej samej, której szukałyby, gdyby miały problemy w szkole czy trudne przyjaźnie. Nadszedł czas, by sięgnąć do naszych wewnętrznych zasobów i zacząć rozmawiać bardziej otwarcie. To bardzo ważna część bycia rodzicem, bez względu na okoliczności, ale staje się jeszcze ważniejsza, gdy życie dziecka jest zagrożone. Wiemy, że chorujące dzieci są bardzo dojrzałe jak na swój wiek, ale mimo tej mądrości potrzebują mamy i taty, na których mogą polegać w sytuacji zagrożenia. Potrzebują mamy i taty, którzy potrafią odłożyć na bok własne odczucia i ból i którzy ich wysłuchają, zrozumieją i zaopiekują się nimi.

Rodzice uważają, że nie mają zbyt wielu możliwości zrobienia czegoś dla swoich dzieci. To nie tak. Pomimo specyfiki sytuacji żadne maszyny czy zabiegi medyczne nie zastąpią rodziców. Nie pozbawiajmy dziecka naszej pomocy. Gdybyśmy potrafili przez chwilę spojrzeć na świat jego oczami, wiedzielibyśmy, jak bardzo nas potrzebuje i jak przez odsunięcie od siebie myśli o własnym cierpieniu możemy pomóc mu chociaż na chwilkę pokonać cierpienie. To samo w sobie uśmierzy część dziecięcych obaw i choć przyszłość stoi pod znakiem zapytania, właśnie tu i teraz nasze dziecko doznaje najlepszego, co mogą dać mu rodzice.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dzieci mniej boją się śmierci niż rodzice
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.