Jak rodzi się ojciec

„Nieważne, kochanie, nic nie szkodzi, akceptuję cię takim, jakim jesteś" — to lekkomyślne odpowiedzi, bez wyobraźni i rozsądku (fot. shutterstock.com)
Mariatresa Zatoni / slo

Przedstawimy teraz magiczny moment, w którym rodzi się ojciec — prawdziwe świadectwo, za które jeste­śmy wdzięczni. Takiego przykładu nie sposób wymyślić, brzmi nazbyt autentycznie; czy jesteśmy rodzicami, pracownikami socjalnymi, a może duszpasterzami, stańmy przed nim z szacunkiem i pragnieniem naucze­nia się czegoś od tego prostego ojca robotnika.

Tutaj zaczyna się dar ojcostwa

Za­rys sytuacji: Giulio jest gniewnym, pozbawionym woli dwudziestolatkiem, jego pierwsze doświadczenia za­wodowe okazały się porażką i teraz, pod pretekstem rezygnacji z kursu, który mu się nie podoba, przesia­duje w domu, robi, co mu się żywnie podoba, krytykuje matkę, mnoży żądania. Matka nieustannie wszczyna awantury, że wraca nad ranem, wyleguje się w łóżku do południa, nie szuka pracy. Ojciec jest milczący i bez­silny. W tej sytuacji — z inicjatywy matki — zwracają się z prośbą o pomoc. W kilku odsłonach zapraszamy tego ojca, by wyszedł ze swej izolacji i stawiamy go wo­bec faktu, że jego bezsilne milczenie jest interpreto­wane przez syna jako przyzwolenie, a przecież nie może pozwolić, by jego żona (a nie po prostu matka jego syna!) była znieważana, słusznie lub nie. Wszystko to przez dłuższy czas kłębi się w umyśle tego taty, aż wreszcie: "Pewnej piątkowej nocy, kiedy nie mogłem zasnąć, poczułem się napełniony jakąś siłą i jasnością, których nigdy wcześniej nie doznałem. W mojej głowie prze­suwały się, jeden za drugim, problemy i rozwiązania, niczym wagony pociągu, każdy ze swym ładunkiem; na lokomotywie widniał bardzo jasny napis: «Głowa rodziny», i to na nim skonstruowałem platformę dla uwidocznienia ważności tej roli. Dosyć, nie mogłem już dłużej bezczynnie czekać, aż problemy same się rozwiążą, nie mogłem zostawić żony w takim położeniu, to zadanie należało tylko do mnie; nie mogłem dalej przymykać oka na to, że czasami syn stawał po mojej stronie w kłótniach z matką; a w następnym przebły­sku pomyślałem o zwierzętach. One również, podąża­jąc za instynktem, wybierają przewodnika stada, by utrzymał porządek. To on zdecydowanie reaguje, gdy trzeba ukrócić sprzeczki, a w odpowiednim momencie również staje w obronie. Jeszcze inne myśli kłębiły się w mojej głowie, aż wreszcie stanowczo podjąłem de­cyzję: jutro w południe przy stole zażądam ciszy, żeby przedstawić to, o czym myślałem w nocy.

Rzeczywiście, po skończonym obiedzie zabrałem głos mówiąc, że odtąd w tej rodzinie wiele rzeczy uleg­nie zmianie. Ja wreszcie zajmę należne mi miejsce, z którego zbyt długo rezygnowałem. Moją żonę popro­siłem, aby nie mieszała ról i przestała wszystkim się zajmować, a zaczęła być tylko żoną i matką.

DEON.PL POLECA


Syn oniemiał, słysząc, że i dla niego wiele rzeczy się zmieni; nie będę dłużej akceptował jego stylu życia i będę od niego więcej wymagał, dla jego własnego do­bra, ale podkreśliłem również, że w potrzebie będzie mógł na mnie liczyć, zamiast szukać pomocy poza ro­dziną, jak to miał w zwyczaju.

Ku memu zdumieniu syn i żona wysłuchali mnie bez słowa, a w ich oczach dostrzegłem łzy. Poczułem się dumny z roli, w którą właśnie wchodziłem, choć wiedziałem, że nie będzie łatwo. W przyszłości wciąż miały nas czekać poważne konflikty, ale w tamtym mo­mencie jednego byłem absolutnie pewien — stawką był mój honor, nie cofnąłbym się nawet o krok, przekonany, że rozegram «bitwę» aż do samego końca. Uważam, że wszyscy skorzystamy na zajęciu z powrotem naszych miejsc i poczujemy się wreszcie jak prawdziwa rodzina.

Po upływie kilku miesięcy nadal jestem przekonany o słuszności podjętej decyzji. Mimo wciąż istniejących ewidentnych zatargów, zauważam, że mój wybór przy­nosi owoce, choć wciąż pozostaje wiele do zrobienia. Cokolwiek by się nie działo, nie mam zamiaru zmniej­szyć czujności, «nie ustępuję))."

Co tutaj nastąpiło? Pewnej bezsennej nocy ojciec przepracowuje swoją decyzję odrzucenia bierności, zaryzykowania osobiście, uwierzenia w siebie jako ojca. Wszystko to przydarza mu się piątkowej nocy, ale wewnętrzny proces trwa już od dawna. Wreszcie wchodzi w kontakt ze swoim pragnieniem bycia ojcem na własną rękę — to wszystko świetnie obrazują wa­gony pociągu "każdy ze swym ładunkiem"; teraz, obok arcyznanych problemów, ten ojciec pozwala sobie na myślenie o rozwiązaniach, czyli samodzielnych pró­bach, zresztą pozbawiony złudzeń: "wciąż miały nas czekać poważne konflikty". Czołowy obraz jest nie­zwykle trafny: "na lokomotywie widniał bardzo jasny napis: «Głowa rodziny)". Istotnie, prawdziwą głową rodziny jest para, ale ten mężczyzna samodzielnie od­krywa, że jeśli nie zaangażuje się w pierwszej osobie, żona nadal będzie zajmowała się wszystkim, zawłasz­czając rodzicielską przestrzeń. "Stanowczo podjąłem decyzję" to coś na kształt (zdrowego!) wypowiedzenia wojny, której wynik wprawdzie jest nieznany, ale ina­czej co to by była za wojna? Nieznany do tego stopnia, że zadziwia przede wszystkim jego samego: "Ku memu zdumieniu wysłuchali mnie"!

Ojciec ma pewność co do jednego, a mianowicie, że "stawką był mój honor". To prawda. Tutaj zaczyna się dar ojcostwa — używanie siły jest niewygodne (kto wie, ile razy ten ojciec, gdy przyszło mu zmie­rzyć się ze sporami w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie praktykował, powtarzał sobie: "Może wcześniej było lepiej, kiedy pozwalałem, by żona wszystkim się zajmowała, a ja przyznawałem sobie prawo do jej ci­chego krytykowania, a może nawet czucia się ofiarą") , straszliwie trudna jest decyzja kochania syna/córki bardziej niż siebie samego.

Nasuwa się jednak pytanie: a gdyby to nie wystar­czyło? Gdyby tamtego dnia, przy stole, nie dopuścili go do głosu? Uwadze syna tak zaciekle dręczącego rodzi­ców nie może umknąć, że to nie był kolejny manewr matki instruującej ojca, wręcz przeciwnie. Matka nic o tym nie wiedziała, tak samo jak on; syn musiał więc poczuć, że coś się zmieniło. A gdyby nawet udał, że nic się nie stało, znowu trzasnął drzwiami, żeby nie sły­szeć, byłby to tylko jeszcze jeden sygnał dla ojca, który powinien z większym zdecydowaniem bronić własnego stanowiska.

A żona? Oto potwierdzenie napisane własnoręcz­nie — coś w rodzaju nietypowego werdyktu, w którym nareszcie nie ma oskarżonych.

"Jeśli chodzi o mnie, zauważam, że w rodzinie sprawy nieco się poprawiły, choć jeszcze czasami nie udaje mi się milczeć; niestety to wina mojego charakteru i braku cierpliwości, chciałabym widzieć efekty natych­miast, ale ufam mężowi i jestem z niego dumna. Często myślę o tamtej «magicznej» nocy, dla mnie to był praw­dziwy cud". Gdyby kobiety wiedziały, jaką siłę i chęć do zmian generują u ojca słowa "Jestem z ciebie dumna", ileż razy wypowiadałyby je na głos i w myślach!

Oto przygoda czekającą wielu ojców w okresie dorastania dzieci — wyjście ze "wspa­niałej izolacji", czyli zaangażowanie się w pierw­szej osobie, położenie na szali własnego honoru, jak mówi przytoczone przez nas świadectwo, decyzja o kochaniu syna/córki bardziej niż siebie samego (i własnej wygody). To oznacza również pracę nad nową solidarnością pary małżeńskiej. Zbadali­śmy także inne interakcje ojcowskie, wyrastające z braku szacunku dla dorastającego nastolatka.

Ojcowie wszechobecni i zbyt pobłażliwi dla siebie

Zajmijmy się teraz krótko tymi ojcami, zdecydo­wanie mniej licznymi, którzy, inaczej niż ojcowie na marginesie, są zawsze obecni; muszą o wszystkim wiedzieć; ukradkiem czytują pamiętniki, sms-y — są gorsi niż ich żony!

Mania zajmowania się wszystkim, pragnienie dowiedzenia się wszystkiego (to odnosi się również do matek) to jedna z ostatnich syren alarmowych, którą włącza nadmiar inwestowania w dzieci, jakby wiedza wystarczyła sama w sobie. "Ja nie mam przed moim ojcem tajemnic" mówiła (sprytnie) sie­demnastolatka: "Mówię mu, że mój chłopak używa prezerwatywy, wie, kiedy spotykamy się sami na całe weekendy w domu... itd.". Wspomniany ojciec stał się "więźniem" szczerości córki — nie dostrze­gał, że w ten sposób podawała mu "środek uspoka­jający", praktycznie uniemożliwiający okazywanie zdrowej dezaprobaty. Ponadto, powstrzymywała go tym samym przed "wyprzedawaniem" (to termin użyty przez ojca) swych sekretów matce. Ci ojcowie nie potrafią już powiedzieć zdrowego "nie", nawet jeśli nie są nastawieni na rywalizację. Wbili sobie do głowy, że zakaz musi być respektowany, a za­tem wolą go nie wypowiadać albo zachowywać się jak kumple, czasem kradnąc dziecku odrobinę jego młodości. To ojcowie "primadonny", którzy muszą wszędzie wetknąć nos, być może wydając się bar­dziej młodzieżowi, przemądrzali czy modni. Jaki pożytek mają dzieci z tych ojców — braci, ojców — przyjaciół, ojców — konkurentów? Na początku są wygodni, więc dzieci pozwalają sobie na ferowanie wyroków: "O moim ojcu nie powiem złego słowa, wszystko gra". A któż im dał pozwolenie na mó­wienie czegokolwiek, wydawanie ocen? Dlaczego rodzice pozwalają sobie przyklejać łatkę "fajnych" i nie potrafią pokazać dzieciom ich miejsca? "Wo­lałbym mieć bardziej surowego ojca, o wiele surowszego od ciebie", napisał pewien trzynastolatek, za­nim rzucił się w przepaść.

Podczas naszej pracy konsultanta spotykamy pewne eks nastolatki, które z oporami i rumieńcem, pod warstwą uczuciowych porażek, niepewności, poczucia winy, opowiadają nam o (dziwnych) objawach zainteresowania ze strony ojców. Oczywiście nie chodzi o kazirodztwo czy wykorzystywanie seksualne. To raczej coś o wiele bardziej subtelnego i nieuchwytnego, rodzaj nieustannej aluzji, być może natychmiast wycofywanej. Przykłady? "Nie mów do mnie «tato», kiedy wychodzimy razem tam, gdzie nas nie znają; chciałbym, żeby ktoś wziął cię za moją młodą kochankę. Jesteś taka śliczna!" "Wytrę cię, jak skończysz prysznic!" "Nie tato, nie wchodź!" "A niby czemu?! Chcę cię tylko wytrzeć! Chyba się mnie nie wstydzisz! Przecież to ja cię wychowałem!". "Nie wchodź do mojego pokoju bez pukania, może akurat wtedy się przebieram!" "Chcę cię lepiej zobaczyć, masz taką ładną figurę! Jesteś moją córeczką!" Czasami — może podczas wspólnego używania komputera — zostaje muśnięta pierś. Eks dziewczynka nie może nic powiedzieć, byłaby posądzona o złą wolę. Niektórzy ojcowie nie widzą niczego złego w podobnych sytuacjach. A jednak profanują coś świętego — rozkwitające ciało. Zadaję sobie pytanie, jak można odczuwać rodzaj dumy "posiadacza", zamiast głębokiego szacunku, również w spojrzeniu na nastoletnią córkę. Żadna nastolatka nie powinna być zmuszana do oddalania się od ojca (egocentrycznego i nieprzygotowanego).

Druga: istnieją ojcowie, którzy sięgają po pornografię; eks chłopczyk na nią trafia i staje wobec ojca, który nie dość, że się nie wstydzi, to jeszcze stwarza pozory ukrytej wspólnoty — męskich spraw. Być może tacy ojcowie (jednego słyszałam na własne uszy) sądzą, że to "instrukcje na życie" — tylko jakie życie, skoro mówi synowi (czynami), że ciało jego kobiety mu nie wystarcza, nie jest otoczone szacunkiem, że musi szukać gdzie indziej (próżnych) podniet? I na nic tutaj wymówki, że w czasach Internetu ci "niewinni" synowie znajdują o wiele więcej, a może nawet są bardziej uświadomieni od ojców. Ten argument nie ma racji bytu, ponieważ powoduje źle rozumiane "zniżanie się" ojca — brak poszanowania dla siebie samego (ze strony ojca!). Podobnie, a w tym przypadku to nawet ważniejsze, ojciec (i oczywiście matka) nie powinien być wspólnikiem, jeśli nieletni syn wspomina o własnej (przeczuwanej i budzącej strach) homoseksualności. "Nieważne, kochanie, nic nie szkodzi, akceptuję cię takim, jakim jesteś" — to lekkomyślne odpowiedzi, bez wyobraźni i rozsądku. Szanujący syna ojciec jest daleki od deprecjonowania go, odrzucania, pogardy, musi jednak wspólnie z nim walczyć, musi wierzyć, że jeszcze ujawni się heteroseksualna strona syna, nie wolno mu zbyt wcześnie się poddawać.

Poniżej przedstawiamy krótkie opowiadanie do interpretacji, opatrzone pytaniami. Pedagodzy oraz rodzice będą mogli porównać własne odpowiedzi z naszymi propozycjami, w oparciu o prze­prowadzoną przez nas analizę.

Jest 23:00; dwudziestoletnia córka rozmawia przez czat od ponad dwóch godzin; ojciec już dwa razy prosił ją, żeby skończyła, na co ona odpowiada, że dobrze się bawi. Słysząc to ojciec wkracza do akcji i wyciąga wtyczkę. Wściekła córka obraża go i krzyczy: "Bo mama ci tak kazała! Dobrze o tym wiem! Przez was chce mi się rzygać od tej całej rodziny!". Następnego ranka córka znajduje na stole przy śniadaniu list napisany niewprawną ręką ojca robotnika: "Utknęliśmy w tym miejscu dlatego, że dotąd nie potrafiłem okazać zdecydowania. Sprawa tego rozmawiania przez komputer wcale mi się nie spodobała, ponieważ poświęcasz temu więcej czasu niż twoim obowiązkom. Nie spodobały mi się słowa «przez was chce mi się rzygać», poczułem się zraniony, nie uważam naszej rodziny za wzór cnót, ale nie jest też tak, jak ty myślisz. Pamiętaj, że cię kocham, szczególnie w tym okresie jesteśmy ci bliscy i nie podajemy ci kamieni zamiast chleba. Twój tata".

Co chciał przekazać ojciec w tym liście? Co go uderzyło? Dlaczego podejmuje działanie? Co mówi w liście? Po czym można poznać jego zaangażo­wanie? Sądzicie, że to samodzielna inicjatywa czy może zasugerowana przez matkę? Co każe wam tak myśleć? Jak zareaguje córka? Czy warto było pisać list, niezależnie od jej reakcji?

Ten ojciec podejmuje inicjatywę na własną rękę, a to tylko może pomóc jego rodzinie, jakakolwiek byłaby odpowiedź córki. Możemy wyobrazić sobie, że matka (złączona z ojcem przez to "Przez was chce mi się rzygać") jest wdzięczna za tą ojcowską interwencję; a przynajmniej życzylibyśmy sobie, by nie wykorzystała jej jako okazji do wymówek: "Dopiero teraz? Najwyższa pora!". Albo "Powinie­neś był to zrobić, ale nie w ten sposób, zbyt surowo się z nią obszedłeś, itd.". Jeśli matka z całego serca zaakceptuje to posunięcie ojca, być może odkryje, że nie jest przeciwko niej, wręcz przeciwnie — za­kończenie listu w liczbie mnogiej wskazuje na od­budowany sojusz rodzicielski, dzięki któremu cór­ka może ostatecznie poczuć się szanowana (ojciec odrzuca wyzwisko, ale go nie odwzajemnia!) oraz powściągana.

Więcej w książce: Jak mądrze wychować nastolatka. Rady praktyczne dla rodziców i wychowawców - Mariatresa Zatoni

Wydawnictwo Bratni Zew, Kraków 2010

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak rodzi się ojciec
Komentarze (1)
Adam Kolibski
13 stycznia 2013, 16:04
Wow.. Świetne!