Prawa i obowiązki dzieci?
"Czy możesz przestać hałasować tym rowerkiem, bo mi to przeszkadza?" - powiedziała pewna młoda mama do swojego siedmioletniego synka. Na to on zaripostował stosownie do okoliczności: "A myślisz, że mikser i odkurzacz mi nie przeszkadzają?"
Trzeba przyznać, że wygadane są te nasze dzieci. Jeszcze sto lat temu odpowiedziałyby: "Tak jest, pani matko" i ze spuszczoną główką odeszłyby się bawić w kąciku. Wiele się zmieniło w ciągu ostatniego stulecia. Przez wieki dzieci miały prawie wyłącznie obowiązki, a pas i rózga były głównym narzędziem dyscypliny. Wraz z rozwojem nauk pedagogicznych i psychologicznych zaczęto dostrzegać potrzebę traktowania dziecka z szacunkiem, jako pełnowartościowej osoby, która również ma swoje prawa. Niewątpliwie jest to duży krok naprzód i powód do dumy.
Kiedy po zamieszkach w Anglii w sierpniu 2011 roku, w których uczestniczyły również dzieci, zebrał się panel dyskusyjny złożony ze specjalistów różnych dziedzin, żeby przyjrzeć się bliżej przyczynom tychże wydarzeń, zwrócono się z pytaniem do pewnego nastolatka: "Co zaważyło na tym, że nie uległeś presji grupy i zostałeś w domu?". Odpowiedź była zaskakująca: "Rodzice nauczyli mnie odróżniać dobro od zła". Po chwili wahania, aczkolwiek niechętnie, przyznano, że karcenie dziecka za złe zachowanie być może ma pewną wartość wychowawczą, może nawet należałoby do tego wrócić. Innymi słowy: może należałoby wrócić do wychowywania? Nasze dzieci potrzebują nie tylko praw, ale również wyznaczonych granic, potrzebują rodziców, którzy nie wymigują się od roli przewodników, rodziców, którzy potrafią świecić przykładem. Świadomość istnienia dwóch biegunów - po jednej stronie prawa, po drugiej obowiązki - oraz właściwe między nimi proporcje, zdaniem specjalistów, zwiększa szanse na sukces wychowawczy, jeśli może być o takim mowa. Josh McDowell w swoich wykładach często podkreśla, że dzieci, które czują się kochane, bezpieczne, wartościowe i ważne (których prawa są respektowane przez rodziców), są posłuszniejsze i chętniej wykonują swoje obowiązki (a nie są z nich zwalniane). Taka więc kolejność - najpierw prawa, a później obowiązki - ma swoje uzasadnienie.
* Prawo do bycia sobą, bycia akceptowanym ze swoimi talentami, wadami, mocnymi i słabymi stronami. Dziecko potrzebuje wsparcia ze strony rodzica, żeby odkryć własny potencjał i w pełni go rozwinąć. Chodzi o zdolności i zainteresowania dziecka, a nie ambicje rodzica. Spotkałam się z pewnym ośmiolatkiem, który stwierdził ze smutkiem: "Proszę pani, ja nienawidzę swojej pasji". Jakkolwiek zabawnie by to nie brzmiało, było w tym wiele żalu i pretensji skierowanych do rodziców. Dzieci oczekują od nas pomocy w odkrywaniu siebie. Mają prawo do zabawy, eksperymentowania, ale również prawo do nieznajomości zasad i norm, zanim je tego nauczymy, prawo do czasu wolnego, wypoczynku, różnych form rekreacji. Małe dzieci w szczególności mają prawo do nieporadności, hałasowania, brudzenia itp. Prawo do bycia sobą to również traktowanie każdego dziecka indywidualnie. W tę kategorię wpisują się również prawa do posiadania własnych opinii, poglądów, prawo wyboru i prawo głosu w sprawach dotyczących dziecka, prawo do prywatności i nietykalności osobistej.
* Prawo do bycia traktowanym poważnie i z szacunkiem. Zdarza mi się zbywać dzieci powiedzeniem: "Jeszcze nie wiesz, jakie mogą być w życiu problemy" albo: "Co to za problem, nie ma się czym przejmować". Ciekawe, że tyle razy powtarzałam innym rodzicom, że dla dziecięcego problemu trzeba znaleźć analogię w dorosłym życiu. Przykład? Kiedy zgubi się ulubiony miś, mam pomyśleć, jak czułabym się w przypadku zgubienia portfela z wypłatą i jakim pocieszeniem byłoby wtedy powiedzenie: "Nie martw się, za miesiąc dostaniesz kolejną". Dla małego dziecka strzyga czy Baba-Jaga za drzwiami jest tak samo realna jak dla nas komornik. Poważne traktowanie to również pytanie o zgodę, gdy chcemy podzielić się w towarzystwie zabawną historyjką lub powiedzonkiem naszego dziecka. Nasza interpretacja i kontekst, w którym je przedstawiamy, nie zawsze bywa zrozumiała dla dzieci. Zdarza się, że czują się publicznie wyśmiane lub poniżone. Na tę sprawę zwrócił nam uwagę nasz sześcioletni syn. Kiedy powiedział nam o swoich uczuciach, zrozumieliśmy, że istnieje druga strona medalu, ta zdecydowanie mniej śmieszna. Od tego momentu pytamy dzieci o pozwolenie i tłumaczymy, dlaczego dane stwierdzenie lub sytuacja jest dla nas zabawna.
* Prawo do autentycznego rodzica, a więc takiego, który potrafi przyznać się do błędu, wyrazić skruchę i przeprosić. Rodzic, który nie trzyma się kurczowo wyidealizowanego przez dziecko wizerunku, ale przyznaje się do własnej niedoskonałości, który pracuje nad sobą, to człowiek z krwi i kości. Taki rodzic pomaga dziecku w zaakceptowaniu siebie z "całym bogactwem inwentarza", daje prawo do bycia niedoskonałym.
* Prawo do błędu (prawo do guzów i siniaków) bez wycofania miłości i wsparcia ze strony rodziców. Dziecko uczy się na błędach, a w razie porażki potrzebuje wsparcia. Wtedy może stawiać czoła dalszym wyzwaniom i podjąć kolejną próbę osiągnięcia celu. W taki sposób młody człowiek buduje swoje poczucie własnej wartości, bada własne możliwości, określa swoje kompetencje. Prawo do dzieciństwa Wszystkie te prawa i wiele innych można by zamknąć w jednym: prawie do beztroskiego lub względnie beztroskiego dzieciństwa. Zdaniem specjalistów to ono daje szanse na normalny rozwój i satysfakcjonujące życie ("będąc normalnym dzieckiem, będziesz normalnym dorosłym").
Jednak to tylko część prawdy o wychowaniu. Ważność i wartość obowiązków w kształtowaniu charakteru, osobowości młodego człowieka nie podlega dyskusji. Nabywane dzięki nim kompetencje stanowią wstęp do samodzielnego, niezależnego życia. Pomijanie ich z jednoczesnym podkreślaniem praw niesie za sobą zagrożenia w postaci narcystycznych osobowości, wyboru wygodnego życia bez zobowiązań, rozpadu rodziny itp. Jakie obowiązki dziecka?
Przede wszystkim dziecko ma obowiązek uczestniczyć w życiu rodziny, pomagając w prowadzeniu gospodarstwa domowego w takim stopniu, w jakim pozwalają na to jego umiejętności. Świadomość bycia częścią rodziny, częścią zespołu daje poczucie wspólnotowości, przynależności do rodziny, ważności i jest wartością samą w sobie.
Podział i zakres prac zależy od wieku dziecka i decyzji rodziców. Ponadto dziecko ma obowiązek słuchać swoich rodziców i opiekunów, reagować na ich uzasadnione prośby, szanować ich, okazywać im wdzięczność i wsparcie. Dziecko powinno mieć swój udział w tworzeniu dobrej atmosfery rodzinnej, wykazywać gotowość do pomocy, otwartość i życzliwość wobec innych członków rodziny.
Dziecko jest zobowiązane szanować każdego człowieka, jego prawa, poglądy, wyznawane wartości oraz stosować się do obowiązujących reguł i zasad zarówno w domu, jak i poza nim. Powinno także z szacunkiem odnosić się do otaczającego świata. Jest również zobowiązane do właściwego obchodzenia ze własnym lub cudzym mieniem, do korzystania z dostępnych form edukacji, odrabiania lekcji, nauki, wypełniania obowiązków szkolnych.
Do obowiązków dziecka należy samoobsługa w takim zakresie, w jakim pozwalają na to jego umiejętności. Właściwa dysproporcja Tak w dużym skrócie wyglądałaby lista podstawowych obowiązków dziecka. Jak widzimy, jest ona dużo krótsza niż lista praw. Moim zdaniem jest to właściwa dysproporcja. Problem powstaje wtedy, kiedy nacisk na prawa jest tak duży, że obowiązki zaczynają tracić na znaczeniu lub są zupełnie pomijane.
Wówczas możemy podejrzewać, że kryje się za tym coś innego niż dobro dziecka, że nie chodzi o szczęście rodziny, ale na przykład o zwiększenie konsumpcji czy promowanie innych ideologii. Uważam, że jeśli jako rodzice wykażemy się refleksyjnością, konsekwencją i poważnym podejściem do tematu wychowania oraz znajdziemy właściwą proporcję między prawami i obowiązkami, istnieje mała szansa na "zepsucie" dziecka, nawet przy tak dużym "przegięciu" w stronę praw, jakie teraz obserwujemy. Gorzej, jeśli ktoś inny, na przykład państwo lub media, przejmą tę odpowiedzialność za nas, a my im na to pozwolimy.
Skomentuj artykuł