Rodzice adopcyjni i ich pierwszy kryzys. Milion pytań, zero odpowiedzi
Szkolenie przysposabiające do bycia rodziną adopcyjną. Czy boli jak poród? Gdy pół dnia wykładów spędziliśmy słuchając o skutkach picia w ciąży, o FAS, o problemach, jakie mogą być z dziećmi - nastąpił kryzys.
Jak stać się rodziną zastępczą? Jak adoptować dziecko? Czy przysposobienie dziecka boli jak poród?
Jesteśmy rodzicami, którzy czekają na dzieci urodzone drogą adopcji. Swoją "adopcyjną ciążę" powierzyliśmy w ręce Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego przy ul. Rajskiej 10 w Krakowie. Jednym z ważnych etapów jest szkolenie przysposabiające do bycia rodziną adopcyjną. Szkolenie trwa w Ośrodku 5 weekendów pod rząd. W czasie szkolenia są wykłady, zabawy z dziećmi, jest możliwość porozmawiania z innymi rodzinami oczekującymi na adopcję. Czas wypełniony po brzegi.
Jak się przeżywa takie szkolenie? Różnie. Na początku pełen entuzjazm w spotkaniu z dziećmi i niecierpliwość towarzysząca nam, gdy zbliżał się weekend. Jakie to wspaniałe, gdy mała rączka prowadzi cię z radością na śniadanie, błyszczące oczka patrzą do samego dna serca, radośnie wołając "ciocia, chodź!", a wieczorem małe nóżki pakują się na kolana, aby się wspólnie pomodlić i przytulić! Odkryliśmy w sobie potencjał i uczucia, które wcześniej były gdzieś wyciszone.
Po kilku weekendach, gdy pół dnia wykładów spędziliśmy na słuchaniu o skutkach picia w ciąży, o FAS, o problemach, jakie mogą być z dziećmi - nastąpił kryzys. Będąc osobą raczej otwartą, z jednej strony miałam ochotę wszystkie emocje wypowiedzieć, z drugiej zaś zamknąć się w sobie i na spokojnie wszystko przemodlić, przemyśleć.
Czy damy radę? A co jeśli po kilku latach od adopcji zaczną wychodzić wcześniejsze zaniedbania? Z jaką historią życia będzie musiało zmagać się nasze dziecko? Na ile mają wpływ geny, a na ile wychowanie? Czy geny z biologicznych rodziców nie przeszkodzą nam w wychowaniu tego dziecka według naszych zasad? Milion pytań. Zero odpowiedzi.
Na przemyślenia był czas w domu. Narastała w nas świadomość. To bardzo dobrze. Dla mnie świadomość jest najważniejsza. Ten kryzys pozwolił nam jeszcze pełniej uczestniczyć w kolejnych weekendach. Skupiliśmy się na naszych możliwościach, mocnych stronach i potencjale. Wspólne przebywanie z dziećmi pokazało, że miłość i czułość są większe od niejednej trudności. Nigdy nie zapomnę wieczoru, gdy wspólnie z dziećmi oglądaliśmy film. Po raz pierwszy poczułam się mamą aż czwórki wtulonych dzieci.Chciałoby się powiedzieć "chwilo, trwaj". To, co przeżyliśmy podczas tego szkolenia, nie da się ubrać w słowa. To był nasz czas. Nasz jako małżeństwa i nasz jako przyszłych rodziców.
Mówi się, że to "Góra Przemian". To prawda. Ta Góra wlała w nasze serca nadzieję, odkurzyła czułość, przypomniała, jak to jest być dzieckiem, i pozwoliła wyobrazić sobie, jak to jest być rodzicem. Dodała wiary i siły. Pokazała, jak wiele rzeczy dzieje się poza nami, mnóstwo dzieci, a z każdym inna bliskość. Niby to tylko Ośrodek, gdzie miało być obowiązkowe szkolenie, a stał się dla nas domem, do którego chcemy wracać. Wierzę, że tak jak znaleźliśmy to miejsce, jadąc krętą drogą pod górę, tak samo znajdziemy tę naszą Gwiazdkę, którą w przenośni i dosłownie da nam Niebo.
Skomentuj artykuł