Uciekający rodzice

(fot. shutterstock.com)
Małgorzata Kramarz / slo

Czy rodzic może wcielić się w aktora odgrywającego raz na jakiś czas rolę troskliwej mamy lub kochającego ojca? Owszem. Zdarza się nawet, że jedynym znanym dziecku gatunkiem przedstawień w domowym teatrze bywa kiepska komedia.

Jednak mistrzami iluzji okazują się ci spośród niedojrzałych rodziców, którzy potrafią skutecznie, przez całe lata, uciekać od dzieci, mieszkając z nimi pod jednym dachem. Mały człowiek potrzebuje bezpiecznej stabilizacji w domowym zaciszu, aby mógł prawidłowo wzrastać. Gwarantami i organizatorami takich optymalnych warunków są dorośli, którzy wraz z poczęciem dziecka stają się dożywotnio jego rodzicami. Jednak nie zawsze dziecięce doświadczenia są w tej dziedzinie pozytywne.

Bywa, że wychowanie przebiega "od akcji do akcji". Tata gra rolę surowego wychowawcy bądź troskliwego opiekuna kilka razy w tygodniu, miesiącu lub roku. Wtedy sprawia wrażenie wyjątkowo zainteresowanego losem swojej pociechy. W pozostałych dniach nie zaprząta sobie uwagi niańczeniem malucha, bo to w końcu zadanie matki. Ta natomiast gra rolę czułej opiekunki, gdy pojawia się publiczność w osobie teściowej, sąsiadki, wychowawczyni w przedszkolu czy szkole.

DEON.PL POLECA

Pomiędzy tymi spektaklami dziecko musi sobie jakoś radzić samo, bo rodzice są zajęci ważniejszymi sprawami. Jego życie przypomina loterię fantową - nigdy nie wiadomo, co tym razem przyniesie dzień. Rodzic gracz nie daje poczucia bezpieczeństwa, przeciwnie - stwarza aurę niepewności, nieprzewidywalności, w której rozwija się lęk, a dziecko uczy się udawania, tymczasowości. Gubi się między rzeczywistością "naprawdę" i "na niby". Głośny śmiech, błazenada, obracanie w żart każdej sytuacji, niekończąca się zabawa - to typowe elementy życia pod jednym dachem z rodzicem komediantem. Klimat imprezy (często zakrapianej alkoholem) staje się codziennością. W takim domu nie mówi się o problemach, przecież "życie jest piękne".

Rodzinny błazen bywa świetnym kompanem dziecięcych zabaw, jednak z czasem staje się to męczące. Syn lub córka poszukują bowiem autorytetu, a niedojrzały wesołek nigdy nim nie zostanie. Komediant nie znosi nudnych, zwyczajnych obowiązków, irytują go ci członkowie rodziny, którzy za dużo myślą lub czegoś wymagają. Dojrzewające dziecko widzi w komediancie kumpla, z którym można łamać zasady, jednak nie znajduje powodów, dla których miałoby takiego rodzica szanować. Przebywanie z niepoważnym ojcem lub matką staje się z czasem tak irytujące, że wzbudza agresję. W takim środowisku dziecięca potrzeba doświadczania zrozumienia, wsparcia, rodzicielskiej siły i mądrości jest poważnie zaniedbana.

Gdy rodzic gracz odegra już swój wychowawczy epizod, a komediant poczuje się zmęczony szarością codzienności, obaj z uczuciem ulgi uciekną do lepszej (wygodnej dla nich) rzeczywistości. Ten raj lokuje się w miejscu pracy, wśród znajomych, koleżanek, w salonie gier, galerii handlowej czy pobliskim barze. Zresztą niekoniecznie trzeba wychodzić z domu, aby skutecznie uciec od dojrzałego rodzicielstwa. Azylem dla domowych uchodźców jest telewizja, komputer z dostępem do Internetu, a nawet gazety czy kolorowe czasopisma. Rzeczywistość jawi się tam tak atrakcyjnie, że prozaiczne obowiązki przy dziecku nie wytrzymują konkurencji.

Najczęściej wysyłanym komunikatem w stronę malucha intruza bywa wówczas: "Cicho bądź!", "Co ty znowu chcesz, nie widzisz, że jestem zajęty?!, "Nie przeszkadzaj!", "Zajmij się sobą!", "Nie zawracaj mi głowy!".

Przez jakiś czas dziecko usiłuje walczyć o rodzica. Robi wszystko, aby zwrócić jego uwagę. Nawet częściej choruje, bo wtedy zyskuje szansę na obecność i troskę. Jednak z upływem lat wypala się dziecięca energia. Maluch pogrążony w samotności, z poczuciem odrzucenia, pogrąża się w apatii lub przekierowuje swoją uwagę na inne obiekty, dla których staje się ważny, wyjątkowy, potrzebny.

Niedojrzali rodzice przegrywają rodzicielstwo. Niestety, poczucia straty doświadczają zazwyczaj zbyt późno, nieraz na łożu śmierci. Ich dzieci wyrastają na ludzi z olbrzymim głodem miłości, uwagi, obecności, wsparcia, rozmowy, autorytetu. Gubią się w świecie relacji. Nie czują się wartościowe, a lęk staje się ich nieodłącznym towarzyszem. Jakimi będą rodzicami dla własnych dzieci?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uciekający rodzice
Komentarze (13)
ON
Om Nom
8 marca 2016, 20:51
Fakt, nie można skasować dzieciństwa, ale można poprawić swoją ondycję psychiczną. Dwa lata chodziłąm na terapię behawioralną. Oprócz tego czytałam książki Beaty Pawlikowskiej i śledzę jej profil na Facebook, bo czasami wrzuca pomysły na fajne ćwiczenia. Spotkałam się z różnymi opiniami na jej temat (że psycholog dla idiotów, że coś tam...) dla mnie faktem jest, że i terapia i książki Pawlikowskiej plus ćiwczenia z profilu, bardzo mi pomogły uwolnić się od złości na rodziców. Przede wszystkim od lęk przed jakim kolwiek krokiem w przyszłość. Teraz mam 33 lata i spodziewam się dziecka. Razem z mężem, świadomi własnych ograniczeń zdecydowaliśmy się zbudować zdrowy dom dla naszej rodziny.
ST
spróbuj terapii
21 marca 2013, 16:21
Wątpie czy jakakolwiek terapia mi pomoże. Tu się mylisz! Terapia jest Tobie koniecznie potrzebna - gorzej, że dobra terapia sporo kosztuje! Jednak warto. Uzbieraj kasę, zainwestuj w siebie. Nie patrz na to, że masz 36 lat - to najlepszy wiek dla terapii! Powodzenia! ps. nie zapomnij też o duchowym odrodzeniu :)
O
Ola
21 marca 2013, 12:33
Z dzieciństwa się nie wyrasta, do końca życie nosimy je w sobie. Jesli ktoś łudzi się że może wykorzenic z siebie całkowicie wspomnienia dzieciństwa jest w błedzie. Prawda jest taka że tylko 8 % rodziców umie wychowac swoje dziecko. Przeprowadzono na ten temat raport. A co z pozostałymi? Nieudacznicy którym nie chce się sięgnąć po książkę z zakresu rozwoju dziecka, jak z dzieckiem rozmawiać jakich błędów nie popełniać. A przecież żyjemy podobno w katolickim kraju, no własnie dla mnie to obłuda i zakłamanie, bo który ksiądz na kazaniu zwraca uwagę na wychowanie dziecka? Mają to gdzieś, byle dawać kase. Ja sama wychowywana byłam w domu niby katolickim a przemoc psychiczna wywiera wpływ na mnie cały czas, mimo że mam 36 lat. Nigdy nie założe rodziny, żyję w ciągłym lęku, nie wiem kim jestem. Wątpie czy jakakolwiek terapia mi pomoże. Daltego apeluje do przyszłyc rodziców opamiętajcie się i zacznijcię czytać książki jak sami nie wiedzie jak wychowac dziecko.
K
Karlola
18 lutego 2012, 16:57
Ja się częściowo identyfikuję z tym tekstem (z punktu widzenia dziecka) i absolutnie nie odbieram go jako ataku na rodzinę, a wręcz przeciwnie. Czytanie częściowo o sobie nie jest przyjemne, ale jednocześnie cieszę się, że ktoś to w ogóle zauważył!!! Przepraszam za kolejne porównanie "w złym guście", ale czy np. obserwacja terapeuty, że dane zachowanie jest dla nas szkodliwe, to atak na naszą osobę??? A rozebranie komputera na części, żeby zobaczyć, co w nim szwankuje, to niszczenie sobie sprzętu? ;) Ale podobnie jak Wy obawiam się, że rodzice "olewczy" zwykle "wszystko wiedzą najlepiej", i nawet po natrafieniu cudem na ten tekst i przeczytaniu go będzie u nich jak dawniej... Co do zarzutu, że określenia są śmieszne lub za mocne: mnie też one drażnią, ale czasem inaczej się nie da. Nawet w profesjonalnej psychologii trzeba zapożyczać "łatki" z codziennego języka, żeby unikać długich opisów. Na przykład: "kozioł ofiarny" zamiast "mało przebojowa osoba w grupie, na której wszyscy odreagowują frustrację".
W
widget
18 lutego 2012, 14:51
Ja jestem ojcem i nie widzę tu ataku na rodzinę tylko pokazanie zagrożenia/problemu. Jazmig nawet jeśli lepsi niedojrzali rodzice o domu dziecka to jeszcze nie powód żeby aprobować zaniedbywanie dzieci przez takich rodziców. A tak może ktoś po przeczytaniu tego artykułu spróbuje coś u siebie poprawić. Dziękuję za artykuł, bo o rodzicielstwie i rodzinie warto rozmawiać.
M
Mama
18 lutego 2012, 11:53
 czasem jest tak, że ta osoba z głodem miłości, gdy dorośnie widzi, że to jacy są rodzice, nie jest dobre i że nie można tego kopiować. To już chyba 1szy krok do sukcesu. Ja i mąż jesteśmy z trochę takich rodzin, widzimy, że mamy wielki brak w sobie miłości, głównie ojcowskiej. Nie chcemy powielać naszych rodziców, oczekujemy teraz dzieciątka. Bardzo nam zależy, żeby nie powielać błędów naszych rodziców, ale czy się uda? Czy nie jest to tak silnie zakorzenione w nas, że będziemy podobni? oby nie..czas pokaże. Prosimy o modlitwę.
K
Kris
18 lutego 2012, 11:27
 Niestety prawda. Ktos kto tego nie przeszedl poprostu w to nie wierzy (spotkalem sie juz z takimi komentarzami) Jezeli wyczuwasz podobienstwa do opisanej sytuacji to polecam tekst http://psychika.net/2009/12/jak-niezaspokojenie-emocjonalne-w.html Mnie otworzyl oczy i pomogl zrozumiec dlaczego mam takie problemy w relacjach
WW
wiecej wiary w rodzinę życzę
18 lutego 2012, 11:23
Taki tekst pisze osoba, która wyrosła na osobę z olbrzymim głodem miłości, uwagi, obecności, wsparcia, rozmowy, autorytetu, która zagubiła się w świecie relacji, która nie czuła się wartościowa, a lęk stał się jej nieodłącznym towarzyszem. (patrz ost. zdanie) Autorka osądza niedojrzałych rodziców w taki sposób jakby sama była dojrzała, a jednak dowodem jej niedojrzalości jest powyższy tekst. Powiela krzywdzące stereotypy i tyle!
:
:(
18 lutego 2012, 11:18
tragiczny tekst
I
Iz5410
18 lutego 2012, 11:17
 Przykro to stwierdzić, ale takich rodzin jest bardzo dużo, a zagubionych w tym świecie dzieci, którzy miłości szukają poza naturalnym środowiskiem, w którym powinni ja znaleźć nie ubywa...  Kiedys też myślałam inaczej, słuchając o ideałach na studiach. Teraz, pracując w środowisku totalnie niewydolnych rodzin i patrząc na bardzo zaniedbane dzieci, już nie uważam, że rodzinne środowisko dla dzieci ZAWSZE jest najlepsze...
U
uff
18 lutego 2012, 11:10
Ile osądów w tym tekście!! Ile pesymizmu! Ile nazewnictwa! Ile zgryzliwości! Ile braku wiary w rodziców niedojrzałych, którzy nie mają żadnej szansy stać się dojrzałymi, może dopiero na łożu śmierci!?! >Niestety, poczucia straty doświadczają zazwyczaj zbyt późno, nieraz na łożu śmierci.   "mistrzowie iluzji, rodzinny błazen, rodzic komediant, domowi uchodźcy, rodzic gracz" KOBIETO AUTORKO OPANUJ SIĘ!! "Pomiędzy tymi spektaklami dziecko musi sobie jakoś radzić samo, bo rodzice są zajęci ważniejszymi sprawami." Czy tekst jest o rodzicach Autorki??
MR
Maciej Roszkowski
18 lutego 2012, 10:42
Bardzo dobry artykuł, tyle, że ci "aktorzy"pewnie go nie przeczytają, a jak przeczytają to nie zrozumieją lub nie wezmą do siebie
jazmig jazmig
18 lutego 2012, 09:36
 To jest kolejny atak na rodzinę, tym razem na portalu katolickim. Gratuluję o.o. jezuitom doboru treści publikowanych artykułów. Lepsi niedojrzali rodzice od domów dziecka.