Eutanazja czy uporczywa terapia?

(fot. Krissy.Venosdale / flickr.com)
ks. Andrzej Muszala / Posłaniec Serca Jezusowego / slo

Społeczeństwo jest po to, by bronić życia swych członków. Społeczeństwo, które zabija pewne kategorie obywateli, zaprzecza swej racji istnienia.
Ryszard Fenigsen

Współczesna medycyna wydłużyła nie tylko przeciętny czas ludzkiego życia, lecz także umierania. Lekarze i rodzina coraz częściej stają wobec dylematu, czy dana forma leczenia i podtrzymywania przy życiu danej osoby służy jeszcze jej dobru, czy też jest formą tzw. uporczywej terapii, przedłużającej niepotrzebnie cierpienie i niepozwalającej na spokojne przejście z tego świata do wieczności. I czy - idąc nieco dalej tym tokiem myślowym - nie powinno się zezwolić w niektórych przypadkach na skrócenie życia człowieka umierającego przez zastosowanie jakiejś formy eutanazji?

Uporczywa terapia to - mówiąc skrótowo - terapia nieuzasadniona, która nie służy ogólnie pojętemu dobru pacjenta, lecz sztucznie przedłuża proces jego nieuchronnego umierania. Powiększa przez to cierpienia, nie przynosząc pożądanego efektu. Co więcej, często jest wyrazem negacji naturalnego charakteru śmierci oraz próbą oszukania pacjenta w stanie terminalnym oraz jego rodziny przez uciekanie się do interwencji leczniczych i tak z góry skazanych na niepowodzenie. Człowiek nie ma obowiązku poddania się takiej “terapii", a lekarz nie jest zobowiązany do jej stosowania. Jak bowiem mówi instrukcja Kongregacji Nauki Wiary z 1980 r. Iura et bona: Gdy zagraża śmierć, której w żaden sposób nie da się uniknąć przez zastosowanie dostępnych środków, wolno w sumieniu podjąć zamiar zrezygnowania z leczenia, które może przynieść tylko niepewne i bolesne przedłużenie życia, nie przerywając jednak zwykłej opieki, jaka w podobnych wypadkach należy się choremu. Nie stanowi to powodu, dla którego lekarz mógłby odczuwać niepokój, jakoby odmówił pomocy komuś znajdującemu się w niebezpieczeństwie.

Przekładając powyższą zasadę na szczegółowe przypadki należy stwierdzić, że w stanie agonalnym i przedagonalnym lekarz winien odstąpić od takich czynności, jak: transport chorego do szpitala (w sytuacji kiedy znacznie nasili on cierpienie i z dużym prawdopodobieństwem może spowodować zgon pacjenta), chemioterapia (gdy okazuje się nieskuteczna, pogarsza stan chorego i nasila jego cierpienie z powodu przykrych objawów ubocznych), nazbyt ryzykowne zabiegi operacyjne, uporczywe wykonywanie upustów płynów z jam ciała w krańcowym stadium choroby nowotworowej, zabiegi endoskopowe, naczyniowe (np. udrażnianie naczyń wieńcowych serca w niektórych ciężkich stanach terminalnych), dializowanie uremików, operacyjne udostępnianie naczyń żylnych w celu podawania pozajelitowo leków, płynów i substancji odżywczych, umieszczanie umierającego na oddziale intensywnej terapii, próba sztucznego przedłużania życia chorego przez podawanie pozajelitowe kosztownych środków odżywczych, reanimacja, stosowanie respiratora, tlenoterapii, kardiowersji elektrycznej i kardiostymulacji w stanie śmierci klinicznej u krańcowo wyniszczonego chorego w stanie terminalnym z powodu choroby o jednoznacznie złym rokowaniu, kiedy istnieje pewność, że działanie takie nie może mu pomóc. Wszystkie te czynności tracą sens w obliczu nieuchronnej śmierci i są wyrazem przemocy wobec bezbronnego pacjenta, któremu aplikuje się uciążliwe i stresogenne działania medyczne, zamiast umożliwić spokojne przechodzenie do domu Ojca. Przykładem zastosowania prawa o odstąpieniu od terapii nieuzasadnionej było umieranie Jana Pawła II, który w ostatnich godzinach swego życia nie wyraził zgody na przewiezienie go do szpitala. W myśl ogólnej zasady człowiek ma bowiem prawo do śmierci we własnym domu, otoczony gronem najbliższej rodziny i przyjaciół.

Z drugiej strony nigdy nie można przerwać stosowania podstawowych zabiegów przysługujących zawsze choremu, takich jak: podawanie antybiotyków lub innych leków przeciwbakteryjnych w przypadku powikłań infekcyjnych, leczenie odleżyn, odżywianie, leczenie niewydolności krążenia i niedomogi oddechowej. Nade wszystko nie można zaniechać stosowania środków przeciwbólowych (nawet tych, które pośrednio, w sposób niezamierzony mogłyby przyczynić się do skrócenia jego życia!), przeciwdepresyjnych, uspokajających i leczenia tzw. bólu totalnego. Wszystkie te środki określa się jako tzw. proporcjonalne, gdyż pozwalają one na osiągnięcie pozytywnego wyniku terapii lub łagodzenie bólu bez nadmiernych niedogodności, cierpień i wydatków. Są to środki ogólnodostępne, używane standardowo w takich przypadkach. Obowiązek ich zastosowania spoczywa na lekarzu. I odwrotnie - byłoby czymś głęboko niemoralnym odstąpienie od ich aplikowania np. wobec pacjenta w tzw. stanie wegetatywnym (np. nieświadomego, który sam oddycha i którego akcja serca odbywa się spontanicznie). Mielibyśmy wówczas do czynienia z formą eutanazji, jak było chociażby w przypadku Terri Schiavo czy Eluany Englaro.

A co w takim razie z eutanazją? Czym ona jest i czym różni się od odstąpienia od uporczywej terapii? Eutanazja jest działaniem lub zaniechaniem działania, które samo w sobie lub w zamierzeniu zadaje śmierć osobom umierającym, znajdującym się w stanie skrajnego cierpienia, głębokiego upośledzenia lub nieświadomości spowodowanej np. mechanicznym urazem głowy bądź niedotlenieniem mózgu. Może ona być wykonana w różny sposób: poprzez celowe przedawkowanie analgetyków w celu przyspieszenia zgonu; zaprzestanie leczenia bądź reanimacji, odłączenie respiratora lub sztucznej nerki, gdy choroba nie wykazuje znamion terminalności; towarzyszenie lub pomoc w samobójstwie; iniekcja śmiertelnej substancji. W eutanazji nie akceptuje się śmierci naturalnej, lecz prowokuje się śmierć przyśpieszoną. Istotna jest tu intencja lekarza lub pacjenta: zmierza ona bezpośrednio do spowodowania śmierci. Działanie takie jest moralnie niedopuszczalne i stanowi poważne wykroczenie przeciw życiu. Jest również wyrazem sprzeniewierzenia się jednej z podstawowych hipokratejskich zasad etyki lekarskiej, która stwierdza: Nikomu, nawet na żądanie, nie dam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał. Lekarz nigdy nie może stanąć po stronie śmierci; gdyby to uczynił, natychmiast utraciłby wotum społecznego zaufania, co daje się zauważyć w krajach, które jak dotąd prawnie dopuściły eutanazję (Holandia, Belgia, Luksemburg). Zwolennicy eutanazji odwołują się do paradoksalnych argumentów: w celu usunięcia bólu eliminują całego pacjenta; w imię realizacji wolności uciekają od samorealizacji w najważniejszych chwilach egzystencji; w imię godności człowieka niszczą jego samego; w imię szacunku dla życia zadają śmierć.
Agonia Jezusa ukazuje, że i nasze umieranie będzie najważniejszym momentem w całym życiu. Jak stąd odejdę? Może warto o tym pomyśleć już dziś.

Ks. Andrzej Muszala - doktor teologii, dyrektor Międzywydziałowego Instytutu Bioetyki Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, duszpasterz akademicki. Prowadzi wykłady gościnne z bioetyki w Rosji, Białorusi, na Ukrainie i w Libanie; publikuje w miesięczniku dla lekarzy Medycyna Praktyczna.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Eutanazja czy uporczywa terapia?
Komentarze (7)
S
shir
19 sierpnia 2013, 23:09
Co to jest śmierć naturalna ? Taka, gdzie wszystkimi możliwymi sposobami nie można nikomu pomóc ? Czy może już ta sama pomoc jest nie-naturalna ? Skoro naturalnie zdarzył się wypadek i Bóg nie ma z tym nic wspólnego to czego by miał mieć coś wspólnego z terapią poszkodowanego i jego czasem istnienia na tej ziemi ? 
PG
Piotr G.
19 sierpnia 2013, 22:57
Dlaczego w beznadziejnych przypadkach eutanazja jest zła ? Dlatego, że raz na kilka,kilkadziesiąt tysięcy komuś się uda ? Dlatego, że zaczniemy przekraczać kolejne granice ? Niekoniecznie. Dlatego, że to Bóg decyduje kiedy ktoś umiera ? Ok, a jak ktoś mówi, że Bóg tak chciał to słyszę z kolei, że to nierozsądne. To możecie się w końcu zdecydować ? 500 lat temu ktoś z zawałem umierał a teraz już nie zawsze - to Bóg tak chciał czy ludzie się wyspecjalizowali ? To może nie powinniśmy nikogo ratować bo przeszkadzamy w zamysłach, których nie rozumiemy ? Jak to w końcu jest ?
K
krzysztof
21 listopada 2012, 20:47
 Ważne jest mieć świadomość że zarówno eutanazja jak i uporczywa terapia są złe. W artykule autor niepotrzebnie podaje pewne przykłady czym jest etanazja - wszystkie przykłady które opisują etanazje mogą być równie dobrze odniesine do uporczywej terapii. Wążna jest intencja z jaką działamy. Fajnie takie poglądy wygłaszać ex katedra, perspektywa zmienia się diametralnie kiedy trzeba podejmować konkretne decyzje, przy cierpiącym człowieku. Przykro mi, doceniająć może i szczytne intencje autora , ale artykuł raczej rozmywa niż rozwiewa wątpliwości. 
PK
Piotr Kiszka
21 listopada 2012, 08:50
"Nasze umieranie będzie najważniejszym momentem w całym życiu". Próbuję się do tego przekonać... ale nie potrafię. W kontekście eutanazji oczywiście. Będę miał wypadek, mózg już nie będzie pracował dla mnie, stanę się "warzywem". Przez wiele miesięcy żona, katoliczka, będzie mnie odwiedzać i opowiadać co tym razem córka zrobiła w szkole. Oczywiście ja (albo moje ciało, bo mnie tam już nie będzie), nie będzie reagować. Bardzo możliwe, że w czasie jej dramatycznego monologu żona będzie musiała wezwać pielęgniarkę, bo z mojego ciała wyszła kupa i bardzo śmierdzi. Doprawdy, najważniejszy moment w całym moim życiu.
A
and
20 listopada 2012, 14:55
>>Społeczeństwo, które zabija pewne kategorie obywateli, zaprzecza swej racji istnienia.<< Pewne kategorie? Czyli są kategorie, które wolno zabijać?
A
and
20 listopada 2012, 14:51
>>Społeczeństwo, które zabija pewne kategorie obywateli, zaprzecza swej racji istnienia.<< Pewne kategorie? Czyli są kategorie, które wolno zabijać?
jazmig jazmig
20 listopada 2012, 12:10
Definicja eutanazji jest bezpodstawanie rozszerzona. Eutanazja to po prostu zabójstwo, czyli czynność zmierzające do zabicia pacjenta. Zaniechanie kuracji podtrzymującej życie nie jest eutanazją, człowiek kiedyś w takim przypadku umarłby, a obecnie jest niepotrzebnie męczony. Jaki jest sens utrzymywania przy życiu kogoś z całkowicie uszkodzonym mózgiem? Doskonale wiadomo, że taki człowiek nigdy nie odzyska świadomości, a jest niepotrzebnie dręczony sztucznym odżywianiem. Ja osobiście wolę umrzeć, niż leżeć latami i być karmionym dojelitowo lub kroplówką i taką wolę przekazałem swojej rodzinie.