Jak poradzić sobie z traumą? Nie przetwarzajmy w samotności tego, co się zdarzyło
- Plastyczność systemu nerwowego pozwala wierzyć, że bardzo wczesna lub wręcz natychmiastowa interwencja terapeutyczna, lub autoterapeutyczna, może odegrać rolę prewencyjną. Wiele traum utrwala się z powodu poczucia osamotnienia i bezradności ofiary wobec doznanego ciosu, straty lub zagrożenia - wyjaśnia Ewa Woydyłło, doktor psychologii i terapeutka uzależnień. Przeczytaj fragment książki "Ukoić siebie. Czyli jak oswoić lęk i traumę".
Martyna Harland: Jak nie nabawić się w życiu traumy? Czy jest w ogóle sens stawiać takie pytanie i próbować na nie odpowiadać?
Ewa Woydyłło: Trauma nie zależy od naszej woli. Nie możemy sobie postanowić, że w życiu nie doznamy żadnego wstrząsu, szoku, zagrożenia życia, śmiertelnego niebezpieczeństwa. Proponuję lepsze pytanie: "Czy można przygotować się lub przygotować kogoś na spotkanie z…". Po tym wielokropku wpiszmy sobie niecne czyny złych ludzi, kataklizmy, groźne wypadki, ciężkie choroby swoje lub bliskich itd. Jasne, że przygotować się na to wszystko można. Nie zapobiec, ale wzmocnić się, podnieść swoje sprawności, jak choćby obronne i to w wielorakim sensie: przeciwko chorobom - zadbać o odporność i dobre zdrowie; przeciwko przemocy - wytrenować się w szybkich biegach i sztukach walki; na kataklizmy i inne nieprzewidziane zagrożenia - wyrobić w sobie zimną krew i zmysł organizacyjnoratunkowy, uwolnić od histerii i paniki, a nade wszystko skupić wokół siebie sprawdzonych mocnych i pomocnych sojuszników.
Powiem więcej, to wszystko nie tylko można, a wręcz trzeba zrobić. Niekoniecznie z nastawieniem fatalistycznym, ale po prostu z wyobraźnią. Tak jak samochody wyposażamy w pasy bezpieczeństwa, kierownicę powierzamy wyłącznie posiadaczom prawa jazdy, drogi publiczne obstawiamy ostrzegawczymi znakami, a w pomieszczeniach instalujemy czujniki przeciwpożarowe i alarmy przeciwwłamaniowe, jak kupujemy polisy autocasco, a niektórzy nawet ubezpieczenie "na życie" - tak samo warto przygotować się na spotkanie z wyzwaniami losu, przewrotnymi przypadkami, żywiołami i złymi ludźmi.
Ale czy można sprawić, aby nieszczęścia, jakie nas spotykają, nie stały się traumą?
- Nie, nad tym, co wydarzy się w życiu nie mamy kontroli. To w ogóle niewłaściwie postawiona kwestia. Nie warto nastawiać się z góry na to, że na pewno przeżyję jakąś traumę, ani też że nigdy mi się żadna nie przydarzy. Trzeba zachować pokorę wobec nieprzewidywalności ludzkiego losu. Nie ma takiej recepty, która uchroni przed niepożądanymi przypadkami. Świat jest, jaki jest. Nie istnieje szczepionka na traumy, a jedyną immunoterapią wydaje się wspomniana wcześniej rezyliencja plus życzliwy i dojrzały system wsparcia oraz własny dobry charakter, który pomaga przetrwać przeciwności i nie pozwala na załamania pod wpływem przeszkód czy trudności. (...)
Co mogę zrobić już w trakcie zdarzenia albo tuż po nim, żeby zapobiec powstaniu traumatycznej rany? Jak postarać się, aby zdarzenie to stało się jedynie bolesnym doświadczeniem, z czasem odchodzącym w przeszłość? Co może mi w tym pomóc?
- Znakomite pytania. Plastyczność systemu nerwowego pozwala wierzyć, że właśnie bardzo wczesna lub wręcz natychmiastowa interwencja terapeutyczna, lub autoterapeutyczna, może odegrać rolę prewencyjną. Wiele traum utrwala się z powodu poczucia osamotnienia i bezradności ofiary wobec doznanego ciosu, straty lub zagrożenia. Trudno we wstrząsowym momencie mieć dystans do tego, co się stało (lub co się dzieje). Traumatyczne przeżycie można obrazowo przedstawić jako wpadnięcie do głębokiego dołu, z którego nie sposób się wydostać o własnych siłach. Kumulacja strachu, paniki, najgorszych scenariuszy, a często też towarzyszących cierpień fizycznych sprawia, że porażona osoba wyobraża sobie i myśli: "To już koniec! Nie ma dla mnie ratunku…". Najbardziej pożądanym działaniem powinno być w takim momencie wzywanie pomocy. Z najgłębszego lochu pomogą wydostać się inni ludzie i ta ich pomoc oraz wspierająca obecność w następnych chwilach stanowi o tym, czy dany epizod stanie się przekleństwem emocjonalnym na całe życie, czy zacznie się zabliźniać i w końcu zostanie w pamięci jedynie ślad po ranie.
Wiemy jednak, że wołanie o ratunek w przypadku niektórych osób, wcale nie nielicznych, bywa nierealne. Dotyczy to tych, którzy zostali, zapewne w dzieciństwie, zastraszeni i wyuczeni bezgłośnego znoszenia nawet śmiertelnych zagrożeń i ciosów. Tu zwróćmy uwagę na dramatyczny paradoks: dzieci tzw. grzeczne i posłuszne, które nie protestują i nie wyrażają buntu wobec dorosłych, stają się najczęściej ofiarami najgłębszych zranień i traum wyrządzonych przez złych ludzi.
Traumatyczne przeżycie można obrazowo przedstawić jako wpadnięcie do głębokiego dołu, z którego nie sposób się wydostać o własnych siłach. Kumulacja strachu, paniki, najgorszych scenariuszy, a często też towarzyszących cierpień fizycznych sprawia, że porażona osoba wyobraża sobie i myśli: "To już koniec! Nie ma dla mnie ratunku…".
Przeżycie traumatyczne polega niestety na tym, że człowiek zostaje pozbawiony na pewien czas racjonalności. Dlatego trzeba jak najszybciej po zdarze niu poszukać pomocy. Syndrom stresu pourazowego dotyczy doświadczeń, które utrwaliły się w systemie neurofizjologicznym. Może nam się wydawać, że nie wywołało ono długofalowego skutku, jednak w pewnym momencie pojawiają się zaburzenia lękowe, nieufność, podejrzliwość, uporczywe oczekiwanie na jakąś kata strofę. Na tym polega PTSD. Nękający lęk może dopro wadzić do ucieczki w alkohol lub narkotyki.
Nie czekajmy więc na to, co może się stać. Nie przetwarzajmy w samotności tego, co się zdarzyło. Najlepiej natychmiast porozmawiać z mamą, tatą, przyjacielem.
Warto wybrać najbliższą relację, opartą na największym zaufaniu. A jeśli nie mamy z kim porozmawiać, wtedy trzeba pomyśleć o terapii u specjalisty.
Fragment książki "Ukoić siebie. Czyli jak oswoić lęk i traumę"
Skomentuj artykuł