Synowie, bracia, przyjaciele - idealni patroni dla każdego faceta. Wiara ich ojca dała im nowe życie
Każdy rodzic wydaje swoje dziecko na świat dwa razy. Najpierw fizycznie, a gdy przyjdzie czas, również duchowo. Tego wieczoru Szymon z Cyreny na nowo zrodził swoich synów.
To nie przypadek, że nasz nowy dział na DEON.pl startuje dzisiaj. Kiedy zobaczyliśmy w kalendarzu wspomnienie świętych Rufusa i Aleksandra, wiedzieliśmy, że warto się z nimi zakumplować. Synowie, bracia, mężowie, przyjaciele – idealni towarzysze dla każdego mężczyzny.
Tak jak o wielu innych chrześcijanach pierwszych wieków, nie możemy o nich powiedzieć nic z pewnością. Pozostało więcej legend niż wiarygodnych źródeł. Ale jest jedno, które z całą pewnością mówi: istnieli. Pismo Święte wspomina o Rufusie i Aleksandrze dwa razy – w Ewangelii, gdy ich ojciec Szymon pomaga nieść krzyż Jezusowi, i w liście św. Pawła Apostoła, który jednego z nich pozdrawia jako „wybranego w Panu”.
Samo to, że św. Marek wspomina „Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa”, pozwala się nam domyślać, że w późniejszych latach po zmartwychwstaniu Jezusa mieli oni ważne miejsce wśród chrześcijan, byli im znani. Synowie Cyrenejczyka byli jego największym darem przed Bogiem, dla całego Kościoła.
Z Ewangelii dowiadujemy się tylko, że Szymon został zmuszony wbrew swojej woli, by dźwigać krzyż ze skazańcem. Było to w czasie przygotowań do święta Paschy, więc jego opór i lęk przed zaciągnięciem rytualnej nieczystości wydaje się całkiem zrozumiały, ludzki. Przez pryzmat tej niechęci jest postrzegany zresztą do dzisiaj. Jako człowiek, który co prawda okazał miłosierdzie, ale zrobił to wbrew sobie. Niektórzy przyszyli mu wiele krzywdzących łatek. Dalszych losów Cyrenejczyka jednak nie poznajemy. O tym, co się mogło wydarzyć, mówią nam jedynie opowieści powtarzane od wieków między chrześcijanami…
Legend jest wiele, niektóre z nich ocierają się o herezje, inne wątpią w nawrócenie Szymona, ale zajmijmy się tą najbardziej prawdopodobną. Według przekazów Szymon tego dnia nie tylko wracał z pola, ale szukał również lekarstwa dla swojego chorego syna Aleksandra. Gdy wracał z Golgoty był załamany tym, co się wydarzyło. Być może czuł, że zawiódł jako wierzący Żyd, bo zaciągnął na siebie rytualną nieczystość; jako ojciec, bo nie zdobył lekarstwa dla syna; jako mąż, bo nie zapewnił pokoju i czystości swojemu domowi na czas najważniejszego święta. W Jerozolimie zapewne aż huczało od tego, co się działo wokół skazańca imieniem Jezus. Szymon wrócił jednak do domu, obmył się i poszedł przytulić syna. A kiedy to zrobił, gorączka ustąpiła i Aleksander odzyskał zdrowie. Podobno Cyrenejczyk nawet nie domyślił się, że to cud za sprawą Jezusa z Nazaretu. Coś jednak wydarzyło się w tym domu i w sercach członków tej rodziny, że Aleksander i Rufus trafiają zarówno na karty Ewangelii, jak i do listu św. Pawła. Każdy rodzic, wydaje swoje dziecko na świat dwa razy. Najpierw fizycznie, a gdy przyjdzie czas, również duchowo. Tego wieczoru Szymon na nowo zrodził swoich synów – do wiary.
O samym Aleksandrze już później nie przeczytamy. Paweł wymienia tylko Rufusa. W tradycji istnieje jednak pogląd, że obydwaj bracia zostali biskupami pierwszego Kościoła. Możemy więc domniemywać, że słowa z listu do Tesaloniczan opisują również braci z Cyreny: „Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nie przebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży?”. Musieli zostać za takich uznani, jeśli powierzono im Kościół.
Relacja między Pawłem i Rufusem była bardzo bliska, gdyż Apostoł kazał również pozdrowić „i jego matkę, która jest i moją matką”. Egzegeci biblijni zastanawiali się, czy nie chodzi tu o Matkę Jezusa, Matkę całego Kościoła. Wielu jednak sądzi, i tak się przyjmuje, że chodzi o rodzoną matkę Rufusa i Aleksandra, dzięki której cały dom Cyrenejczyka przyjął wiarę. Wspierała ona męża i pomagała mu odczytywać znaki nowej wiary. Po jego śmierci prawdopodobnie dołączyła z synami do chrześcijańskiej wspólnoty i razem z nimi wyruszyła w drogę.
W historii Rufusa i Aleksandra są pewne tropy, których być może nigdy nie potwierdzimy. Jest to jednak niezwykle inspirujący obraz dla każdego mężczyzny, który dojrzewa do swojej tożsamości i powołania. Najprawdziwiej robi się to poprzez relacje. Po pierwsze i najważniejsze – w relacji ojcowsko-synowskiej. Najpierw jako synowie Szymona z Cyreny, który w dramatycznych i niespodziewanych okolicznościach przyjął wiarę z rąk Skazańca. Pośród wszystkich „mocnych” Bogów, którymi ówczesny świat kusił ludzi, Szymon przyjmuje jako Boga Księcia Pokoju, Baranka prowadzonego na rzeź. Tę wiarę przekazuje również swoim synom, a oni w Bogu odnajdują Ojca idealnego i skończonego. Takiego, jakim całe życie chciał być dla nich ich własny ojciec – potomek Abrahama.
Ale Rufus i Aleksander to też bracia, którzy towarzyszyli sobie przez całe życie. Byli dla siebie wsparciem i wzorem, siłą i ochroną. Nie zmieniło tego nawet powołanie dojrzewające w różnym czasie i miejsce, do którego ich ono zaprowadziło. W końcu też dojrzeli przez przyjaźń, bo byli przyjaciółmi dla siebie wzajemnie i dla innych, jak np. Rufus dla św. Pawła. Ten krąg dawania i ubogacania się poprzez relacje doprowadza ich do miejsca, w którym oni sami stają się ojcami na wzór Boga, któremu oddali życie. Dla Kościoła i dla własnych dzieci. Na tym polega właśnie siła relacji, że pomagają nam dojrzewać, przyjmować prawdę, dzielić miłość i iść przez życie już nie samemu.
Święci Rufus i Aleksander to idealni patroni dla każdego faceta. To też najlepsi orędownicy na dzisiejsze czasy; w świecie płytkich relacji, wirtualnych związków i pogłębiających się podziałów na linii synowie – rodzice. I może właśnie dlatego, że tak mało o nich wiemy, mówią o każdym z nas? Historię Rufusa i Aleksandra możemy uzupełnić swoimi własnymi doświadczeniami. Wiemy tylko, skąd idą i dokąd zmierzają. A jaki kierunek w życiu Ty obrałeś?
Skomentuj artykuł