Moja biedna, biedna Japonia

Nie da się Japonii naśladować, nie da się do niej zbliżyć. (fot. David Panevin / flickr.com)
Jan Latus / slo

Niewyobrażalna klęska dotknęła jedno z najważniejszych państw i jeden z najwspanialszych narodów na świecie. Ale Japonia się z tego wydźwignie. Wierzę w nią.

Moi czytelnicy wiedzą, że mam słabość do państw azjatyckich. Japonia zajmuje wśród nich szczególne miejsce. Nie da się jej porównać z Tajlandią czy Filipinami. Jest to kraj bardzo rozwinięty, o wysokiej etyce i wydajności pracy, po "niemiecku" zorganizowany, schludny, oszczędny. Swoją potęgę gospodarczą zbudował na mizernych podstawach. Japonia jest krajem niewiele większym od Polski, trzy razy ludniejszym, z poszarpaną linią brzegową, kapryśnym klimatem, niedostatkiem ziemi uprawnej i surowców naturalnych. Został też zrujnowany w czasie II wojny światowej. Mimo to w ciągu kilku dekad był w stanie podjąć rywalizację z największymi potęgami gospodarczymi świata; dziś w wielu dziedzinach, jak elektronika czy przemysł samochodowy, wręcz przoduje.

DEON.PL POLECA

W Japonii nie odnaleziono przypadkiem ogromnych złóż ropy, nie jest też krajem, gdzie przybywają dziesiątki milionów turystów, aby podziwiać przyrodę. Sukces Japonii został wypracowany. Japońskie produkty naprawdę musiały być najlepsze, skoro gospodarka opiera się na eksporcie.

Biorąc pod uwagę pracowitość i determinację Japończyków wierzę, że zacisną zęby i zaczną odbudowywać to, co zniszczyły żywioły. Byli najlepiej przygotowanym na trzęsienia ziemi krajem świata (20 procent wstrząsów ziemi na świecie ma miejsce właśnie tu). Rzeczywistość przerosła jednak ich przewidywania. Teraz zapewne będą zabezpieczać swoją infrastrukturę jeszcze staranniej, z jeszcze większym nakładem kosztów. Nie mają wyjścia.
Ale gospodarcze zniszczenia to tylko część historii. Równie ważne jest, jak teraz Japonię postrzegamy.

W kraju tym – kto wie, może jako już ostatnim na świecie – ciągle obowiązuje system honoru. To powód, dla którego nie dochodzi teraz w Japonii do przypadków kradzieży porzuconego mienia. Jakiż kontrast z np. Nowym Orleanem po ataku "Katriny", gdzie telewizja raczyła nas widokami mieszkańców wynoszących chyłkiem telewizory i zegarki z pustych sklepów.

Japonia jest krajem o minimalnej przestępczości, łagodnym wymiarze sprawiedliwości, godziwymi warunkami w więzieniach. Poczucie wstydu, hańby jest dla Japończyków największą karą, dlatego też wystrzegają się, jak mogą, społecznego ostracyzmu.

Druga cecha Japończyków – niepopularna, wręcz odrzucana na Zachodzie – to przyznawanie pierwszego miejsca grupie, społeczeństwu. W krajach zachodnich najważniejsza jest jednostka, jej prawa, aspiracje, szczęście.

Odwrotny niż w USA czy Europie system wartości powoduje, że Japończycy w czasie kataklizmów zachowują dyscyplinę w naturalny, można by powiedzieć, sposób. Polacy taką wspólnotę celów odczuwają tylko w bardzo krótkich momentach, np. w pierwszym dniu narodowej żałoby (bo w drugim już nie). Amerykanie indywidualizm – czy może nazwijmy to: egoizm – jednostki posunęli do takiej skrajności, że to społeczeństwo przypomina czasem stado rekinów, z których każdy czyha tylko, by wyrwać największy kawałek łupu. Łupem może być np. wielkie odszkodowanie wyrywane państwu za obrażenia poniesione podczas akcji ratowniczej w strefie zero.

Żołnierze skarżą armię o utratę zdrowia, pacjenci sądzą szpital, mimo że lekarze czynili wszystko, aby ich wyleczyć. W Japonii jest to nie do pomyślenia.

Oczywiście łatwo idealizować kraj, w którym się nie mieszka. Niestety Japonia jest państwem, gdzie zamieszkać niemal nie sposób – Japończycy, przy całej swojej dumie i prawości, są też aroganccy, uważają się za lepszych od innych narodów. Cudzoziemców tolerują jako gości, ale niechętnie wpuszczają ich na dobre do swojego kraju. Drugą barierą jest wielka dla nas obcość japońskiej kultury, obyczajów, mentalność, języka wreszcie.

Tak więc większości z nas pozostanie podziwianie Japonii na odległość. Trudniej tedy będzie nam dostrzec wady bytowania w tym kraju, a z pewnością one istnieją. Dla nas, ludzi przyzwyczajonych do swobody i indywidualizmu, trudny do zaakceptowania może być na przykład społeczny konformizm. Wedle naszej myśli społecznej maksymalna wolność jednostki jest przecież najważniejszym celem.

Może nie mamy racji? Może człowiek wcale nie jest szczęśliwszy uporczywie walcząc całe życie o swoje i tylko swoje szczęście? Może oparcie się na innych, schowanie się w ludzkiej masie, jest równie mądre, bo zdejmuje nam z barków część odpowiedzialności za swój los?

Co do tego spierają się także ekonomiści. Zwykle sądzą oni, że maksymalna wolność stymuluje gospodarkę. System japoński, gdzie więcej rzeczy podlega regulacji, uznawano za anachroniczny, a ostatnie zwolnienie tempa rozwoju Japonii uważano za potwierdzenie ich opinii. Ale tak naprawdę nic nie wiadomo. Perspektywy dalszego rozwoju USA czy Unii Europejskiej też nie są przecież takie dobre...

Japonia to ostatnia może wyspa na światowym oceanie chamstwa, sobiepaństwa i materializmu, gdzie ludzie kłaniają się sobie głęboko, obdarowują się prezentami, zachowują wdzięczność za przysługi, kultywują przyjaźnie oraz mają rozwinięte poczucie harmonii i piękna.

Nie da się Japonii naśladować, nie da się do niej zbliżyć. Można ją tylko kochać i podziwiać, a teraz należy jej pomóc, gdyż na tę pomoc sobie zapracowała.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Moja biedna, biedna Japonia
Komentarze (2)
24 marca 2011, 16:05
Nie wydaje mnie się. Po prostu uległa przeobrażeniu.
P
puch
24 marca 2011, 02:56
Prawdziwa Japonia upadła wraz ze smiercią ostatniego samuraja.