Na wojnie dzieci marzą tak samo

Na wojnie dzieci marzą tak samo
(fot. Projekt CzujCzuj)
Jerzy Chodorek

W Kurdystanie, w ośrodku dla uchodźców, dzieci z głodu jadły korzenie ostu. Z drugiej strony robiły latawce z plastikowych torebek, które szybując wysoko pod niebem dawały radość tym, którzy je skonstruowali.

Świat dzisiaj potrzebuje wzorców. Ludzi, którzy swoją postawą inspirują, dają nadzieję i siłę. Moim ulubionym przykładem jest Temple Grandin. To kobieta, której niemal nadludzka wytrwałość zapoczątkowała debatę publiczną na temat autyzmu w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Jej praca, książki i wystąpienia pozwalają zrozumieć rzeczywistość osób autystycznych - społecznie niezrozumianą, a często posiadającą nieopisany potencjał. Grandin przez całe życie zmagała się z przeciwieństwami losu. Była wyśmiewana przez rówieśników. Później, pracując jako zootechnik, spotkała się w zawodzie z odrzuceniem i ignorancją. Ostatecznie jednak zrewolucjonowała przemysł hodowlany. Widząc świat obrazami potrafiła zrozumieć zachowanie zwierząt - to dlaczego się boją lub są niespokojne. Widziała i słyszała więcej, niż ktokolwiek inny. To jest niesamowite. Dlatego dla mnie, mój zawód, w którym pracuje jako terapeutka osób z autyzmem jest pasją - mówi Olga Ryczywolska, terapeutka i współzałożycielka projektu o emocjach "CzujCzuj".

Na wojnie dzieci marzą tak samo - zdjęcie w treści artykułu

DEON.PL POLECA

(fot. Projekt CzujCzuj)

Język emocji

Pasja Olgi do pracy z osobami społecznie wykluczanymi pojawia się już w szkole podstawowej. Przerwy spędza w bibliotece czytając książki Janusza Korczaka i biografię Ireny Sendlerowej. Postawy znanych aktywistów i działaczy społecznych inspirują ją do podejmowania nowych wyzwań. Chce mieć wpływ na rzeczywistość i dać szansę tym, których głos jest obojętnie pomijany. Mając szesnaście lat, wraz z pomocą znanego pedagoga szkolnego - Mariana Jaroszewskiego - zaczyna organizować obozy dla osób niepełnosprawnych intelektualnie. To doświadczenie jest przełomem w jej życiu. Odkrywa, że poprzez protekcjonalne traktowanie uniemożliwia się wydobycie z nich siły, kreatywności i drzemiącego potencjału. Wraz z zaprzyjaźnionym nauczycielem tworzą przestrzeń, w której praca jest metodą integrującą ze społeczeństwie. Sprawni i niepełnosprawni wspólnie dbają o rolne gospodarstwo.

Olga: Podczas takiej pracy gospodarskiej nie ważne jaki masz intelekt. Liczy się wspólne działanie. Dzisiaj właśnie dochodzę do tego, że takie prace włączające polegają na wspólnym działaniu. Te obozy okazały się świetnym pomysłem. Organizowaliśmy je przez kolejne dziesięć lat.

Na wojnie dzieci marzą tak samo - zdjęcie w treści artykułu nr 1

(fot. Projekt CzujCzuj)

Po dziesięciu latach doświadczeń w pracy z osobami niepełnosprawnymi Olga próbuje sił poza granicami Polski. Kończy studia psychologiczne w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, gdy decyduje się wyjechać do Indii. Bałagan organizacyjny i niedopatrzenie instytucji, z którą współpracuje sprawia, że trafia do osób chorych na AIDS, nosicieli wirusa HIV. Dodatkowo na miejscu zostaje ukąszona przez komara. Z powodu tropikalnego i wilgotnego klimatu rana po ukłuciu nie ulega gojeniu. Wysokie niebezpieczeństwo zakażeniem śmiertelnym wirusem uniemożliwiają jej dalszą pracę. Nie zamierza jednak wracać do Polski. Korzystając z tego, że jest w Indiach decyduje wyjechać do Bombaju - stolicy indyjskiej kinematografii.

Olga: Skończyła mi się wtedy kasa. Okazało się jednak, że do hostelu, w którym mieszkałam przychodzi codziennie agent z wytwórni filmów Bollywood i szuka dziewczyn o europejskiej urodzie do statystowania. To dało mi możliwość zarobienia na nocleg. Jednego dnia statystowałam w bollywoodzkiej produkcji, by następnego spędzać czas w biednej dzielnicy Bombaju. Zaczęłam tam poznawać ludzi, uczyć się ich  kultury.

W dzielnicach, w których pracuje Olga niewiele osób mówi po angielsku. Jednak wspólnie spędzany czas, dzielenie się uczuciami skracają dystans i wytwarzają pozawerbalną więź. Po powrocie z Indii Olga kończy studia. Stwierdza, że podróżowanie i praca z ludźmi jest tym, co chciałaby rozwijać. Kontynuuje pracę terapeutki osób autystycznych wykonywaną od początków studiów. W wakacje - na kilka miesięcy - wyjeżdża z kraju, żeby pracować z wykluczanymi społecznościami w różnych rejonach świata. Tak powstaje "Projekt CzujCzuj", czyli projekt o emocjach.

Projekt

Olga: Warsztaty z wykluczonymi robiłam już od dłuższego czasu. Nie miałam potrzeby jednak nigdzie o tym mówić czy pisać. Początki bloga "Projektu CzujCzuj" to 2012 rok. Skończyłam studia. Razem z moją przyjaciółką pojechałyśmy do Kurdystanu. Po powrocie pojawił się pomysł, żeby podzielić się tymi spotkaniami, opowiedzieć więcej o ludziach i ich kulturze.

"Projekt CzujCzuj" od początku spotyka się dużym zainteresowaniem. Jego głównym celem jest współpraca z ludźmi i ich emocjami. Idea polega tworzeniu przestrzeni dialogu wśród marginalizowanych społeczeństw pozbawionych własnego państwa lub narażonych na społeczny ostracyzm. Ważnym aspektem jest również specyfika współpracy, w której nie ma podziału na dawcę i biorcę - silniejszego i słabszego. Ekipa kolektywu czerpie ze spotkań wartość w postaci bajek, przepisów kulinarnych i opowieści. Projekt nie posiada statusu fundacji, bo jak mówi Olga: "Gdybym miała fundację, pisała projekty i dostawała za to pieniądze, nie byłabym uczciwa. Co to za relacja, za którą się płaci ?". Nawiązywane relacje w różnych miejscach na świecie są później kontynuowane poprzez wymianę wiadomości mailowych lub powroty grupy CzujCzuj. Wiele osób zafascynowanych ideą projektu proponuje wsparcie finansowe i materialne. Jedną z nich jest kobieta, która zaprasza Olgę do szkoły swojego syna będącego w połowie Kurdem. Spotkanie miałoby dotyczyć kultury kurdyjskiej i opowieści z podróży po Kurdystanie. Olga zgada się i zaprasza wcześniej na swoje warsztaty.

Na wojnie dzieci marzą tak samo - zdjęcie w treści artykułu nr 2

(fot. Projekt CzujCzuj)

Olga: Zapytała się mnie, czy może przynieść coś do jedzenia. Myślałam, że przyniesie sałatkę. A ona przyszła z pięcioma gigantycznymi blachami różnych potraw ! Przyszła z całą rodziną. Była zjawiskowo piękna - ze starannym makijażem, złotą biżuterią. Wyglądała jak Kleopatra. A tu taki studencki klimat ! Myślałam, że wyjdzie i nie wróci. A wieczorem dostaję sms-a: "Chcielibyśmy wspomóc pani projekt. Proszę podać numer konta". Okazało się, że jej mąż jest właścicielem jednej z największych sieci restauracji w Polsce .

Do dwóch założycielek projektu dołączają kolejne osoby - piłkarz, artystka, architekt, antropolożka kultury. Każdą z nich łączy jedno - chęć spotkania, podzielenia się pasją, która może być punktem wyjścia do rozmowy o uczuciach. Grupa prowadzi w różnych rejonach świata warsztaty. Pojawiają się nowe pomysły współpracy z lokalnymi społecznościami - recykling, budowanie placów zabaw z przetworzonych surowców, teatr cieni. "Projekt CzujCzuj" szybko nabiera tempa. Kolektyw podróżuje po całym świecie. Odwiedza dom dziecka we Lwowie i Tbilisi. W mołdawskim mieście Soroki nawiązuje kontakt z lokalną społecznością Romów, przyjeżdża do obozów dla uchodźców w Syrii i Kurdystanie, w Meksyku buduje recyklingowy plac zabaw. Niezależnie od szerokości geograficznej potrzeby spotykanych osób są podobne. Brak pieniędzy na edukację, prześladowania polityczne i etniczne uniemożliwiają rozwój dzieciom pochodzącym z najbiedniejszych rejonów. Oprócz podstawowych, materialnych potrzeb, to deficyty emocjonalne stają się w późniejszych latach powodem znacznie poważniejszych konsekwencji - zdrowotnych i społecznych.

Olga: Jeżeli dzieci nie mogą wyrażać swoich emocji to konsekwencje tego ujawniają się w późniejszym wieku. Przecież każdy odczuwa. Niezależnie, czy mieszka w Meksyku, czy na Ukrainie. Tłumione emocje mogą być wyrażane przez agresję lub ucieczkę ze społecznego życia. Pojawiają się uzależnienia, alkohol, narkotyki. Tłumienie emocji przekłada się na problemy z nauką, koncentracją.

Siła marzeń

Podczas pracy w różnych rejonach świata projekt niejednokrotnie spotyka się z ciężkimi sytuacjami. Towarzyszenie osobom, które doświadczyły w swoim życiu koszmaru wojny, tortur, prześladowania oznacza również dzielenie ciężaru emocjonalnego swoich rozmówców. Kluczową rolą w nawiązywaniu relacji spełnia zwykła rozmowa - uważne wysłuchanie tego, co wywołuje największy ból i cierpienie.

Olga: Na początku mojej ciąży pojechałam do Brześcia na Białorusi, do czeczeńskich uchodźców, którzy byli prześladowani w swoim kraju. Spotykając się z tymi kobietami słyszałam historie o torturach, przemocy seksualnej i przerażających rzeczach. Dla mnie to było ekstremalnie trudne. Byłam w ciąży, moja wrażliwość była bardzo wyostrzona. Po powrocie przypłaciłam to depresją.

Aspektem, który wyjątkowo dotkliwie ujawnia się w trudnych sytuacjach jest bezsilność. Uczestnicy "Projektu CzujCzuj" niejednokrotnie spotykają się z sytuacjami, w których jakakolwiek reakcja pogłębiłaby jedynie zastany problem. Bezsilność może dotyczyć świadomości wewnętrznych konfliktów w lokalnych społecznościach lub przejawów przemocy fizycznej i psychicznej.

Na wojnie dzieci marzą tak samo - zdjęcie w treści artykułu nr 3

(fot. Projekt CzujCzuj)

Olga: W Jordanii miałam bardzo trudną sytuację. Był tam bardzo nadpobudliwy chłopiec. Zastanawiałam się dlaczego tak się zachowuje. Budził nas rano wyrywając włosy, niszczył zabawki. Okazało się, że jego matka przypala go zapalniczką. Przypalała go ogniem po prostu, gdy był niegrzeczny. To była ciężka sytuacja. Gdy wiesz, że dzieje się coś takiego i nie masz na to wpływu. Powiedzieliśmy o tym jej bratu. Pogadaliśmy z nim o neurologicznych konsekwencjach takich doświadczeń.  Tylko tyle mogliśmy zrobić.

Olga twierdzi jednak, że świat nie jest czarno - biały. Oznacza to, że nawet w najtrudniejszych warunkach można zobaczyć promienie światła. W Kurdystanie, w ośrodku dla uchodźców, dzieci z głodu jadły korzenie ostu. Z drugiej strony robiły latawce z torebek, które szybując wysoko pod niebem dawały radość tym, którzy je skonstruowali.

Olga: Należy pamiętać, że rzeczywistość jest złożona. Że obok, wojny i głodu jest nadzieja i marzenia. Odkrywam to w każdej z tych podróży. Daje mi to ogromną siłę. Gdy widzę jak ci, którzy żyją w koszmarnych warunkach odkrywają swoje talenty, znajdują  chwile radości. Na terenach pochłoniętych wojną - w Syrii, Kurdystanie - dzieci marzą tak samo jak w Europie.

Sens

Podczas podróży po świecie Oldze zawsze towarzyszy jej czteroletni syn - Roch oraz od niedawna roczna córka - Ida. Nie stanowi to problemu w mobilnym trybie życia, ponieważ zawsze może liczyć na wsparcie swojego męża lub przyjaciół. Ponadto - jak mówi Olga -często zdarzało się, że Roch zaskarbiał sobie wyjątkową sympatię ludzi, do których  "Projekt CzujCzuj" akurat przyjeżdżał. Jego urok osobisty sprawiał, że zachwycała się nim cała wieś, co otwierało drzwi i możliwości do zapoznania się z jej mieszkańcami. Znajomości nawiązane przez działalność animacyjną "Projektu CzujCzuj" są pielęgnowane przez lata. Do tego stopnia, że Roch otrzymał od romskiej społeczności w Mołdawii cygańskie imię.

Na wojnie dzieci marzą tak samo - zdjęcie w treści artykułu nr 4

(fot. Projekt CzujCzuj)

Najważniejszą wartością, dla której Olga podejmuje się kolejnych wyzwań jest autentyczne zaangażowanie i relacje z ludźmi. Niezależnie, czy sprząta chodniki na ulicach peryferyjnej dzielnicy, przebywa w obozie dla uchodźców w Syrii,  rozmawia z osobami autystycznymi stwierdza, że szczęście jej daje praca wykonywana całym sercem. Inaczej - nawet gdyby miała dostać nagrodę Nobla - jej zawodowa działalność i "Projekt CzujCzuj" straciłyby sens.

***

Obecnie "Projekt CzujCzuj" zrzesza około siedemdziesięciu osób z całej Polski. Więcej informacji na temat działalności kolektywu i możliwości współpracy znajduje się na stronie internetowej lub facebooku

Jerzy Chodorek - z wykształcenia kulturoznawca i antropolog kultury, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dziennikarz radia RDC, w wolnych chwilach podróżuje i improwizuje na gitarze.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Grażyna Jagielska

Reportaż wojenny z wnętrza kobiecego świata

On był ciągle w drodze, w centrum krwawych wydarzeń. Spotykał się z wojskowymi dowódcami, mordercami i lokalnymi watażkami. Kolekcjonował pamiątki od nich, a po powrocie do kraju otrzymywał dziennikarskie...

Skomentuj artykuł

Na wojnie dzieci marzą tak samo
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.