Nie radzisz sobie? Napij się

Nie radzisz sobie? Napij się
(fot. shutterstock.com)
Krzysztof Jaźwiec/ Aleksandra Lągawa

Kiedy zwykłe popijanie doprowadza do alkoholizmu? Jak odbudować relacje po terapii? Mówi w wywiadzie Krzysztof Jaźwiec, terapeuta uzależnień i Anonimowy Alkoholik.

Aleksandra Lągawa: Dlaczego ludzie piją?

DEON.PL POLECA

Krzysztof Jaźwiec: Podstawową przyczyną jest nieradzenie sobie z emocjami. Wiele osób nie uczy się postępowania z nimi w swoim domu rodzinnym, inni gubią się w życiu i nagle mają zbyt dużo emocji, których nie rozumieją. Lekarstwem staje się alkohol, który przynosi ukojenie wtedy, kiedy złości, stresu czy smutku jest zbyt dużo.

To początek uzależnienia. Alkoholicy często widzą źródło swojego problemu w przyczynach zewnętrznych, na przykład w tym, że przeżyli wypadek albo śmierć bliskiej osoby. To nie przykre wydarzenie jest jednak powodem picia, tylko nieumiejętność poradzenia sobie w trudnej sytuacji.

Jacy ludzie najczęściej przychodzą do Pana?

Odwiedza mnie bardzo wielu pracoholików. Spora część to osoby, które wróciły z zagranicy. Wyjechały po to, żeby się dorobić, ale nie poradziły sobie z rozłąką, nie miały dostatecznego relaksu po pracy i zaczęły pić, żeby stłumić trudne emocje. Trafiają się również emeryci, którzy przez całe życie byli tak skupieni na pracy, że kiedy jej zabrakło, nie wiedzieli, co mają ze sobą zrobić.

Na głowę Polaka rocznie przypada 12,5 litra czystego alkoholu. Niewielka część alkoholików decyduje się na leczenie. Brakuje im odwagi?

Czynnikiem blokującym jest wstyd. Trudno jest się przyznać do problemu z alkoholem. W naszym społeczeństwie panują mocne stereotypy, że alkoholikiem jest ten, kto stoi z butelką pod sklepem czy leży w rowie. Takie porównywanie daje furtkę do picia, bo przecież skoro mam rodzinę i pracę, nie dzieje się nic złego.

Podobnie wyglądało to w Pana przypadku?

Pierwsza i obecna żona, dzieci, rodzice - wszyscy wiedzieli, że moje picie jest nienormalne. Tylko ja tego nie dostrzegałem. Dużo wtedy pracowałem. Byłem kierownikiem w firmie produkcyjnej. W tym samym czasie zacząłem budować dom. Często wychodziłem z domu o 4 rano, a wracałem o 23.

W tym momencie odkryłem, że dzięki alkoholowi nie czuję zmęczenia, mogę szybko zasnąć. W związku z tym kupowałem sobie dwa albo trzy piwa. Piłem regularnie i był to szybki krok do rozwoju alkoholizmu. Oczywiście relacje w moim domu też nie były najlepsze. Moja ówczesna żona chciała mi pomóc, ale ja nie widziałem żadnego problemu. Do głowy mi nie przychodziło, że potrzebuję pomocy.

Rola bliskich w wychodzeniu z nałogu jest duża, jednak nie polega na przekonywaniu. Ważne, żeby nie szukać dla alkoholika usprawiedliwień, nie tłumaczyć przed innymi.

Jaki jest dobry moment na podjęcie decyzji o leczeniu?

Taką decyzję najlepiej podjąć wtedy, kiedy pojawiają się pierwsze straty.

To znaczy?

Straty materialne kojarzą nam się ze zwolnieniem z pracy, sprzedażą samochodu. Jednak istnieją takie, których nie widać gołym okiem. Należą do nich zapominanie o swoich zainteresowaniach czy straty w relacjach z najbliższymi. Jeżeli choroba się rozwija, konsekwencją jest picie w samotności. Jak się okazuje, częściej dotyka ono kobiet niż mężczyzn. Ciągle jest przyzwolenie społeczne na picie mężczyzn, a kobiety borykają się z lękiem przed oceną. Zaczynają więc pić w nocy albo wtedy, kiedy nikogo nie ma w domu.

Jednak Pan odważył się rozpocząć leczenie.

Niestety późno, bo dopiero po dziesięciu latach. Coraz bardziej spadałem na dno i coraz mniej radziłem sobie w życiu. Relacje z rodziną miałem kiepskie, rozstaliśmy się z żoną. Kiedy zamieszkałem samotnie, nie miałem nad sobą żadnej kontroli. Wpadałem w ciągi dwu-, a nawet trzytygodniowe. Nie chodziłem wtedy do pracy, nie funkcjonowałem normalnie.

Teraz jest Pan nieuleczalnie chory.

Tak. Alkoholizm można porównać do uczulenia. Jeśli ktoś jest uczulony na ukąszenia owadów, to fakt, że przez dwa lata nie użądliła go pszczoła, nie zmienia faktu, że nadal jest uczulony. Podobnie jest z alkoholem. Bez względu na przerwę, którą ktoś miał w piciu, jeśli do tego wróci, to będzie to mały kamyk wywołujący  uruchamiający lawinę. Sam proces wychodzenia z uzależnienia, czyli uzyskania akceptacji, że jest się alkoholikiem, i nauczenia się nowego stylu życia, trwa od roku do dwóch lat. Jest to proces pracy nad sobą.

W jaki sposób można powrócić do "normalnego“ życia?

Najlepiej najpierw zacząć od terapii, która ma trzy plusy. Po pierwsze daje wiedzę o uzależnieniu. Po drugie pomaga odnaleźć siebie i odpowiedzieć na pytanie, w którym momencie uzależnienia jesteśmy. Poza tym podpowiada, jak zdobyć motywację do trzeźwego życia i uświadamia, z jakimi emocjami człowiek sobie nie radzi.

Najważniejszy jest pierwszy rok po terapii. To czas, kiedy mamy coś zmienić w swoim życiu, żeby alkohol nie był potrzebny. Jeśli ktoś przestanie pić, a niczego w swoim życiu nie zmieni, za chwilę znów będzie w momencie, kiedy przestanie sobie radzić z emocjami i sięgnie po alkohol. W przypadku uzależnienia nie jest najważniejsze to, by przestać pić, tylko żeby do picia nie wracać.

Czy po leczeniu można stać się bardziej wartościowym człowiekiem?

Taki jest cel. Problem zaczyna się wtedy, kiedy ktoś ma problem z emocjami. Aby wyjść z uzależnienia, trzeba zadbać o swój rozwój osobisty, na przykład głośno wyrażać uczucia czy poczuć się komfortowo w relacjach z innymi ludźmi. Jeśli ktoś nad sobą pracuje, po zatrzymaniu choroby może żyć lepiej niż przed zachorowaniem.

Wtedy mówimy o udanej terapii?

To jest dopiero początek drogi. O rozwój osobisty każdy musi zadbać sam. Trzeźwienie polega na tym, żeby wziąć odpowiedzialność za swoje życie, czyli nie obwiniać wszystkich dookoła. Jest to bardzo trudne do wykonania, dlatego pojawiły się wspólnoty np.  Anonimowych Alkoholików. Ludzie dzielą się w nich swoimi doświadczeniami. To coś w rodzaju lustra społecznego.

Pan również przeszedł drogę przez terapię aż do normalnego funkcjonowania. Było trudno?

Dwa razy brałem udział w terapii. Pierwszy rok był dla mnie najtrudniejszy, bo wytrzymywałem trzy miesiące bez alkoholu, a później przestawałem sobie radzić z napięciem i piłem. Dopiero po roku od tych incydentów zacząłem naprawdę trzeźwieć.

Skąd czerpał Pan siłę w trudnych momentach?

Otuchy dodawała mi żona, która cały czas ze mną była. Motywowały mnie również córki. Nie mogłem patrzeć, jak doświadczały bezsilności. Przy okazji pojawiły się u mnie kłopoty zdrowotne. To wszystko sprawiło, że naprawdę nie wiedziałem, w którą stronę chcę pójść.

Moment przebudzenia nastąpił nagle?

Któregoś ranka wstałem z łóżka i stwierdziłem, że kompletnie nie radzę sobie z życiem. Wtedy podjąłem decyzję o terapii, ale zanim na nią poszedłem, minęło jeszcze pół roku. Zawsze było coś ważniejszego od leczenia. Tak naprawdę szukałem wymówek. Paraliżował mnie lęk przed rozstaniem z alkoholem. Bałem się, że nie będę umiał funkcjonować bez specyfiku, który wprowadza mnie w pozytywny nastrój.

Wspomniał Pan o pierwszej żonie i związku, który utracił podczas leczenia. Ile czasu musi minąć, żeby po terapii mieć siłę do wejścia w nowe relacje?

Alkoholicy mają dość ostre zalecenie terapeutyczne, żeby przez pierwszy okres trzeźwienia nie podejmować żadnych poważnych decyzji, tj. dotyczących zmiany pracy, rozwodu czy nowego związku. Decyzja, którą osoba uzależniona chce podjąć, może być dla niej dobra, ale emocjonalnie tak trudna, że wróci do picia. W naszym ośrodku proponujemy, aby po ukończeniu 30-dniowej terapii stacjonarnej przejść do jej kontynuacji, czyli zajęć, które odbywają się raz w tygodniu przez dwanaście tygodni.

Następny etap to uczestnictwo w grupie terapeutycznej przewidziane na dwadzieścia cztery tygodnie. Istnieje również możliwość wzięcia udziału w warsztatach rozwoju osobistego, podczas których uczymy się komunikacji, asertywności. Jeśli ktoś chce skorzystać z pomocy, przez rok może korzystać z naszej pomocy. Nie musi radzić sobie z problemem sam. Oczywiście niezależnie od terapii wskazane jest uczestnictwo w grupach samopomocowych (np. Anonimowych Alkoholików).

Trzymam w takim razie kciuki za dalszą walkę z chorobą.

Nie walczę z alkoholem, poddałem się! Dokonałem wyboru i po prostu się go trzymam.

Krzysztof Jaźwiec - założyciel ośrodka terapeutycznego Strefa Trzeźwości pod Krakowem. Terapeuta, który zajmuje się pomaganiem osobom uzależnionym w zatrzymaniu choroby alkoholowej, a bliskim osób pijących w zrozumieniu i zatrzymaniu współuzależnienia. Problem alkoholizmu zna z autopsji.

Przeczytaj też Życie to nie żart. Kłopoty Dorosłych Dzieci Alkoholików.

*

Dzisiaj książki Wydawnictwa WAM związane z tematyką choroby alkoholowej, DDA, sposobów radzenia sobie z uzależnieniami i świadectwami tych, którzy wygrali z nałogiem, możesz kupić w promocyjnej cenie. Szczegóły znajdziesz tutaj.

Nie radzisz sobie? Napij się - zdjęcie w treści artykułu

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie radzisz sobie? Napij się
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.