Niewolnicy seksu

(fot. shutterstock.com)
Anna Golan

Seksoholizm i nałogowe oglądanie pornografii przestają być tematem tabu. Te dwa fenomeny przybierają postać poważnego problemu społecznego. I dobrze, że o nich coraz więcej dyskutujemy.

Wzrasta też liczba kobiet (bo uzależnienie od seksu to głównie domena mężczyzn) zaniepokojonych faktem, że ich partner nie ma ochoty na współżycie. Szukają wtedy informacji i pomocy w internecie lub w aptece. Rośnie asortyment środków sprzedawanych bez recepty, które mają spotęgować pobudzenie seksualne. Tempo życia, stresująca praca, ciągła rywalizacja i lęk przed konsekwencjami kryzysu dramatycznie wpływa zwłaszcza na alkowę 30-40 latków. Ludzi młodych, zdrowych, aktywnych, którzy już nie mają na "to" siły i chęci.

Niby-seks w necie

DEON.PL POLECA

Według P. Carnesa, amerykańskiego lekarza specjalizującego się w leczeniu uzależnień, autora wielu publikacji na temat seksoholizmu ("Od nałogu do miłości", "Cyberseks - skuteczna walka z uzależnieniem"), podobnie jak od substancji chemicznych, można się uzależnić od emocji, jakie budzi w człowieku internet. Na ogół traci się wtedy zainteresowanie realnym partnerem. Anonimowo, bez zbędnych przygotowań, na wyciągniecie ręki czekają na nas potencjalni kochankowie, gotowi spełniać najbardziej wyszukane fantazje.

Osoba nałogowo korzystająca z wirtualnego seksu przechodzi różne etapy. Pierwszy to oszołomienie nowością, możliwościami, jakie nagle się przed nią roztoczyły. Kolejny to oszukiwanie siebie: " Spokojnie. Wszystko jest pod kontrolą". Następnie przychodzi utrata wrażliwości na obsceniczność materiałów: to, co dotąd rodziło opór i odrazę, zaczyna się podobać, wywoływać większe podniecenie, które kończy się masturbacją. Rozwija się uzależnienie. Ostatniemu etapowi towarzyszy już twarda pornografia i próby przenoszenia wirtualnych doświadczeń do realu. Oczywiście, wirtualny seks nie w każdym przypadku jest destrukcyjny i powierzchowny. Często jest jedyną formą erotycznej bliskości, jaka dostępna jest czasowo rozdzielonym partnerom, choćby ze względu na wyjazdy związane z pracą. O tym, czy dane zachowanie jest problemem, nie decyduje więc częstotliwość, z jaką pacjent je powtarza, ale subiektywne poczucie cierpienia z tego powodu lub jego brak.

Co daje orgazm?

Czy seks może być "uzależniający"? Orgazm, podobnie jak doznania narkotyczne, jest jedną z najintensywniejszych i najszybszych przyjemności, jakich może doświadczyć człowiek. W trakcie zbliżenia w organizmie uwalnia się duża ilość oksytocyny, a wysoki poziom tego hormonu powoduje wydzielanie endorfin. Odczuwamy to jako stan euforyczny, mamy wówczas większą odporność na ból.

Jednak w przeciwieństwie do narkotyków, orgazm (najczęściej) nic nie kosztuje. Z tych powodów, seks często używany jest do nieseksualnych celów - jako lek na stres, czy sposób na poradzenie sobie z bezsennością, podobnie masturbacja. Endorfiny działają odprężająco, a dodatkowo po stosunku wzrasta poziom prolaktyny, hormonu ściśle powiązanego z sennością. Nałóg może się objawiać bardzo częstą, odczuwaną jako przymus, masturbacją, obsesyjnym fantazjowaniem i spędzaniem wielu godzin na wyobrażaniu sobie scen seksualnych, stałym uwodzeniem, wdawaniem się w liczne flirty i romanse, angażowaniem się we współżycie z anonimowymi partnerami, zaliczaniem kolejnych, obnażaniem się, gromadzeniem filmów pornograficznych.

Carnes przekonuje, że erotoman niemal każdą sytuację społeczną, w jakiej się znajduje, postrzega przez pryzmat seksualnego działania. Zaabsorbowanie seksem ma działać w tym wypadku jak środek przeciwbólowy. Obsesja i fantazje to jedyne opanowane strategie radzenia sobie z życiowymi trudnościami. A planowanie, szukanie okazji, stają się sposobem, by przetrwać kolejny dzień. Osobą dotkniętą tym uzależnieniem może być każdy, niezależnie od wykształcenia czy pochodzenia społecznego.

Erotoman cierpi z powodu utraty kontroli nad swoimi zachowaniami seksualnymi, z powodu obsesji i poczucia bezsilności. Im bardziej próbuje się powstrzymać, tym bardziej zachowania te wymykają mu się spod kontroli. Erotomani popadają w skrajności. Okresy, kiedy wszystkie pożądania i potrzeby mają pod ścisłą kontrolą - Carnes nazywa seksualną anoreksją. Seks jest dla takich osób sposobem radzenia sobie z problemami. Carnes twierdzi, że takie osoby potrzebują coraz więcej intensywnych doznań. Jak w każdym uzależnieniu, stopniowo narasta poczucie utraty siebie i własnego życia. Pracę, przyjaźnie, rodzinę czy finanse - wszystkie te dziedziny wymykają się z rąk. Najdotkliwsze są koszty emocjonalne. Pojawiają się myśli samobójcze, poczucie kompletnego spustoszenia w życiu, choroby przenoszone drogą płciową. Seksoholicy często odczuwają pogardę do siebie i ogromny wstyd. Czują się winni z powodu tego, co zrobili swoim bliskim.

Trudności w zdiagnozowaniu

W książce "Od nałogu do miłości" Carnes podaje przykłady seksoholizmu, czyli zagrażającej życiu seksualno-uczuciowej obsesji, które jednak mogą budzić wątpliwości diagnostyczne: "Trzydziestojednoletni mężczyzna, żonaty, ojciec trojga dzieci, od siedemnastego roku życia miewa kontakty z mężczyznami w barach dla gejów. Ożenił się, by z tym skończyć. Zaczął leczyć się z picia, by tego zaprzestać. Obecnie ma AIDS; jego żona także. Oboje umierają."

"Wychowawca uwodzi kolejnego ucznia i uprawia z nim seks. Ma gotowy plan samobójstwa na wypadek, gdyby kiedyś wpadł."

"Sześćdziesięciosześcioletni mężczyzna po raz trzeci zostaje aresztowany za kradzieże damskiej bielizny."

Czy te trzy opisane osoby rzeczywiście są uzależnione? A może u pierwszej z nich zdiagnozować należy tzw. egodystoniczną orientację homoseksualną, u drugiej pedofilskie preferencje seksualne, natomiast trzecia sytuacja związana jest z fetyszyzmem?

Omawiane zjawisko wzbudza jeszcze inne kontrowersje i wątpliwości. Ani w obowiązującej w Europie Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych, ani w obowiązującym w Stanach Zjednoczonych Podręczniku Diagnostycznej i Statystycznej Klasyfikacji Zaburzeń Psychicznych nie znajdziemy rozpoznania seksoholizmu, czy uzależnienia od seksu. Nie istnieją więc wytyczne i kryteria postawienia takiej diagnozy. Specjaliści stają więc przed wieloma trudnościami. Jak odróżnić nałóg od dużych potrzeb seksualnych? Czy powtarzanie określonych zachowań to kompulsja czy uzależnienie? Także pacjenci w bardzo różnych sytuacjach będą nazywali swoje problemy uzależnieniem czy problemem, z którego chcieliby się wyleczyć. Nie mamy aktualnie żadnej normy mówiącej o tym, jaka jest prawidłowa siła popędu seksualnego, np ile zachowań seksualnych powinniśmy podejmować w ciągu tygodnia. Zwykle przyjmuje się, że o ostatecznej ocenie decyduje ogólna wydolność społeczna człowieka i całokształt jego osobowości.

Nie chodzi tylko o seks

U osób, które prowadzą intensywne życie, są aktywne zawodowo i towarzysko, duży poziom libido jest tylko wyrazem witalności i temperamentu. Problem terapeuci rozpoznają wtedy, gdy stosunki seksualne, masturbacja, czy oglądanie pornografii całkowicie przesłaniają pacjentowi inne sfery życia. Znacznie częściej, co do tego zgodni są wszyscy opisujący problem specjaliści, dotyczy to - jak wspomniałam - mężczyzn niż kobiet. Bywa i tak że ogromna aktywność seksualna, paradoksalnie, występuje u osób, które nie mają dużych potrzeb seksualnych.

Profesor Kazimierz Imieliński, jeden z twórców polskiej seksuologii, opisał nerwicowe podłoże erotomanii jako jedyną formę wzbogacania egzystencji człowieka, mimo że mógłby on zdobyć się na coś więcej. Poczucie niższości, niepewność i nieśmiałość, niewiara we własne możliwości seksualne generują wtedy potrzebę stałego upewniania się, sprawdzania i egzaminowanie się. Osoba dąży do hiperkompensacji własnej słabości, podejmując ciągłe zachowania seksualne, nawet gdy nie odczuwa napięcia seksualnego, po to, by potwierdzić własną wydolność i sprawność. Wydaje się zapominać o tym, że miłość wydarza się na wiele sposobów, chociażby kiedy trzymamy się za ręce. Oszałamiające spektrum dostępnych form zaspokojenia seksualnego, presja wizji seksu idealnego, dostarczającego za każdym razem niesamowitych, intensywnych doznań, sprawiają, że łatwo "dajemy się zwariować". Porównując własne życie seksualne z modelem lansowanym przez współczesną kulturę, popadamy w kompleksy. Przecież jeśli wszystko wolno, to wstyd z tego nie skorzystać…

Lee Jampolsky, psycholog, autor poradnika "Leczenie uzależnionej osobowości", rozumie uzależnienie znacznie szerzej niż w powszechnie przyjętych definicjach, jako poszukiwanie szczęścia w rzeczach zewnętrznych, w stosunku do nas samych, w ludziach, miejscach czy substancjach. Uzależnienie opisuje nie jako coś, co człowiek ma lub nie, ale jako kontinuum, podobnie jak zdrowie. Osoba uzależniona, według Jampolsky’ego, jest samotna, doświadcza nieustannego lęku i nie zna samej siebie. Mechanizm prowadzący do uzależnienia to mylenie szczęścia z przyjemnością, ze środkami dającymi krótkotrwałe poczucie ulgi, w które ucieka się przed potencjalnie bolesnymi życiowymi doświadczeniami. Jak na ironię, to właśnie ta ucieczka sprowadza na nas cierpienie.

Osoba uzależniona redukuje seks do aktu fizjologicznego, nie doświadcza innych jego aspektów: przeżyć uczuciowych, duchowych, bliskości i więzi z partnerem. Seks nie jest wówczas przeżyciem intymnym. Z jakich powodów człowiek taki ogranicza seks do sportu lub przedkłada masturbację i oglądanie pornografii nad zbliżenie z partnerem? Często z lęku przed autentyczną bliskością i z powodu braku odpowiedniej dojrzałości do tego, aby wejść w intymną relację.

Lęk wywoływany i podtrzymywany jest nierzadko przez ogromny samokrytycyzm i przekonanie, że pokazując swoje prawdziwe "ja", spotkam się z odrzuceniem, bo "tak naprawdę nie da się mnie lubić". Inni ludzie postrzegani są przez pacjentów jako oceniający, dlatego naprawdę bliskie relacje są w ich oczach niebezpieczne. Ukrywanie strachu nie może jednak doprowadzić do jego usunięcia. Osoby nałogowo oglądające pornografię często perfekcyjnie skupiają się na szczegółach i obawiają się popełnienia jakiegokolwiek błędu do tego stopnia, iż mają trudności z podejmowaniem decyzji. Odkładają wiele spraw na później.

Drogi wyjścia

Dysfunkcyjne przekonania skutecznie obniżają nastój i utrudniają realizację osobistych pragnień i życiowych celów. Terapia zmierza więc do lepszego poznania i zaakceptowania samego siebie. Prawdziwa samoakceptacja nie zostawia już miejsca na uzależnienia i autodestrukcję. Lee Jampolsky podpowiada: "Akceptując to, co jest, znajdziesz nowe możliwości. Osądzając, przeoczysz je."

W tym celu pacjenci badają własne myśli i destrukcyjne przekonania. Stopniowo zaczynają podważać trafność i zasadność samokrytyki, czy błędnych interpretacji reakcji otoczenia. Dopiero wydobywając swoje lęki na powierzchnię, mają szansę zobaczyć, że są one nieuzasadnione. Pacjenci muszą także zmierzyć się z nieprzyjemnymi stanami emocjonalnymi, niepokojem, depresją, wstydem, przed którymi dotychczas uciekali w seks czy pornografię. To chyba jest najtrudniejsze.

Czasami potrzebne jest także rozwijanie umiejętności interpersonalnych, wskazówki dotyczące nawiązywania i podtrzymywania kontaktów społecznych, ćwiczenie asertywności. Niezwykle istotne jest także zapobieganie ewentualnym nawrotom niepożądanych zachowań. Pacjenci uczą się rozpoznawać ryzykowne sytuacje i przewidywać je odpowiednio wcześniej. Identyfikują sygnały nawrotu, mogą to być sygnały z ciała, stany emocjonalne, pojawiające się myśli. Ćwiczą także nowe techniki rozwiązywania problemów, trenują zdolności interpersonalne oraz seksualne. Kolejnym krokiem bywa terapia pary. Ujawnione zdrady, czy odkryta przez partnerkę licząca wiele tysięcy pozycji kolekcja filmów pornograficznych, okazują się dla związków druzgocące i poważnie naruszają więź i zaufanie.

Gdzie szukać pomocy? Jeżeli dotyczy Cię opisany problem, chcesz wrócić do zrównoważonego korzystania z aktywności seksualnej, skontaktuj się najpierw z terapeutą seksuologiem. Psycholog seksuolog posiadający certyfikat Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego tytułuje się jako seksuolog kliniczny. Są także seksuologowie, którzy mają wykształcenie medyczne, jednak oni nie prowadzą psychoterapii. Informacji poszukać możesz np. na http://www.pts-seksuologia.pl/ Pomocy można szukać także w grupach działających zgodnie z programem 12 kroków: http://www.slaa.pl/ , http://www.sa.org.pl/

Anna Golan - psycholog i seksuolog kliniczny, prowadzi prywatny gabinet www.psychoterapiawarszawa.com.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niewolnicy seksu
Komentarze (19)
D
Danka
19 sierpnia 2013, 12:19
Moim skromnym zdaniem jeżeli małżeństwo pobiera się z miłości nie z wyrachowania to problem seksu winien być sprawą drugoplanową.Zazwyczaj mężczyżni sa bardzo uzależnieni od seksu lecz bywa,że i niewiastry.Pornografia jest czymś obrzydliwym w moim mniemaniu.Jeżeli chce się utrzymać małżeństwo i nie krzywdzić przy okazji dzieci należy zgłosić się po poradę do seksuologa.Zapewne lekarz profesjonalista znajdzie przyczynę impotencji i zastosuje odpowiednią terapię lub leczenie farmakologiczne.Zazwyczaj mężczyżni uważają,że zmiana partnerki jest  najbardziej skutecznym lekarstwem.W takiej sytuacji dochodzi do rozłamu małżeństwa.Pornografia w ogóle powinna być zakazana.Kiedyś tak było i nie wiem komu do przeszkadzało.
M
M
19 sierpnia 2013, 12:14
u mnie uzależnienie od erotyki wiąże się z uzależnieniem od internetu w ogóle.walczę z tym na różne sposoby, ale diabelstwo jest trudne do przezwyciężenia. pozdrawiam wszystkich z trudnościami, a także żony/mężów osób uzależnionych i życzę dużo siły.
K
Kris
11 sierpnia 2014, 18:41
Zacznij od blokowania takich tresci. Calkiem powaznie, okzaja czyni zlodzieja. Jak sobie  utrudnisz dostep to moze 'wytrzezwiejesz' zanim zlamiesz swoje zabezpieczenia w chwili kryzysu. Polecam http://www1.k9webprotection.com/ - jest darmowe i jezeli sobie nie ufasz to popros przyjaciela o ustawienie hasla. 
MR
Maciej Roszkowski
9 stycznia 2019, 10:40
Życzę siły i wytrwałości.
MM
Michał M.
18 sierpnia 2013, 23:22
Oglądanie pornografi powoduje pojawienie się chorób, przenoszonych drogą płciową? Ciekawe stwierdzenie autorki tekstu. ...dot. seksoholizmu, w tym (co autorka nadmieniała) 'współżycia z anonimowymi partnerami, zaliczania kolejnych'. Generalnie im więcej partnerów, tym większa szansa, że coś się złapie, nie?
G
gość
18 sierpnia 2013, 22:56
Oglądanie pornografi powoduje pojawienie się chorób, przenoszonych drogą płciową? Ciekawe stwierdzenie autorki tekstu.
T
Tomek
14 marca 2012, 09:10
 Do Mi1969, Niech się Pani nie zamartwia, warto skupić się na tylu pozytywnych rzeczach w życiu i je dostrzec a o problemie choć na chwile zapomnieć. Z takich praktycznych rad, może warto coś zmienić w swoim wyglądzie, rozkwitnąć na nowo, zacząć się cieszyć, uśmiechać, jakies kosmetyki itp. bzdety, ale przede wszystkim uwierzyć w siebie, jako kobietę. Niech będzie o Panią zazdrosny, niech zobaczy wreszcie, odkryje na nowo jaką ma żonę. Głowa do góry. Jeśli będzie ku temu sposobność, jakiś urlop, wyciągnąć męża na kilka tygodni w takie miejsce gdzie nie będzie internetu np. w góry, jesli wytrzyma ten okres i odkryje na nowo swoją żonę, może wyjdziecie na prostą.  Z modlitwą w Pani intencji.
K
Kris
11 sierpnia 2014, 18:49
Panie Tomaszu, prosze pamietac ze maz Mi1969 jest poprostu uzalezniony. Uzalezniony czlowiek jet zaslepiony swoim nalogiem i zmiana wygladu zony raczej na nie wiele sie zda. Maz Mi1969 ma problem i prawdopodobnie ten problem byl tam od dawna. Teraz bedzie go czekala dluga walka z nalogiem i niestety pani Mi1969 bedzie musiala rownie z przez to przechodzic. 
M
mendoza2
14 marca 2012, 08:55
 do `tak spokojnie. to co jest choroba moze byc niestety i grzechem. nie rozdzielalbym tych dwoch rzeczywistosci. pisze to biorac swoj wlasny przyklad. sam Jezus mowi ,,nie potrzebuja lekarza zdrowi...' majac na uwadze caly dramat czlowieka. R sa
T
tak
13 marca 2012, 23:33
Księże Dariuszu , Skoro się ksiądz powołuje na naukę , to proszę też uwzględnić i takie głosy i badania , które mówią, że znakiem naszych czasów jest maniera nazywania wszystkiego z czym mamy trudności chorobą i uciekanie się wtedy do terapeutów i lekarstw. To zagraża sytuacją zaniku poczucia winy i chęci ciężkiej pracy nad sobą. W końcu wszystko co złe powoduje choroba. Efekt jest taki , że osobnik który molestuje dzieci nie jest winny ponieważ cierpi na pedofilię, złodziej też cierpi na chorobę, którą się leczy – kleptomanię, kłamca to też ofiara choroby psychicznej ( a jakże), mordercy też są porażeni chorobą, i tak każdy podły uczynek jest przykryty chorobą. Efekt? Nie ma winnych , są chorzy, a z choroby się leczy a nie karze. Spadek wymagań jeszcze nikomu dobrze nie zrobił. Proszę nie sądzić, że nie przydarzyło mi się czynić rzeczy których dotąd się wstydzę, ale nigdy nie pomogło mi wyjść ze zła wmawianie sobie, że to nie moja wina, że powinienem pójść do terapeuty. Człowiek mężny stara się być lepszym ze wszystkich sił, prosząc usilnie Boga o pomoc. Ważna jest praca nad sobą, wymaganie od siebie, hartowani e się. To co przeczytałem powyżej pomaga mi zrozumieć dlaczego tak wiele ludzi straciło wiarę w grzech i winę. Winnych nie ma, są tylko chorzy. Oczywiście ludziom , którzy tak strasznie wpadli, osiągając dno trzeba absolutnie pomóc, w każdy możliwy sposób. Ja mam jedynie ogromne wątpliwości czy tą pomocą jest pobłażliwość. Głosy też psychologów świadczą, że i oni maja wątpliwości. I takie mam zdanie i nie sądzę aby miało ono gorsze podstawy niż księdza przekonanie. Jeżeli jednak są wątpliwości co do wydźwięku i wpływu na czytelników tego co tu zostało napisane to warto to jeszcze raz przeanalizować.
P
Paweł
13 marca 2012, 21:41
Wydaje mi się, że tekst jest bardzo przydatny dla osób które nie zdają sobie sprawy z powagi chwilowych niby niewinnych wejść na strony niecenzuralne etycznie. Napewno uczestniczenie w erotycznych fikcjach osłabia więźi rodzinne i godność drugiego człowieka z którym uprawiamy seks gdzie często myśląc o wirtualnych fantazjach staramy się wprowadzić to w relia. Jestem przekonany, że pogłębienie wiary poprzez regularne czytanie pisma świętego oraz dokładne przemyślenie tekstu jest na to dużym lekarstwem. Bądzcie mocni w duchu.
S
Sandra
13 marca 2012, 17:43
@Mi69            a  mi  sie  wydaje   ,ze  od  strony  duchowej   jest  to  forma  opętania    i  Ty  po  prostu  może  musisz  wzmocnić  sie  sakramentalnie   (Spowiedz  ,Komunia)  bez  tego  nie  pociągniesz   ..  i  modlitwa   wspólnotowa   w  jakiejś    grupie...  a   z  drugiej  przemyśleć     gdzie  zostawiłaś   dla  _ zła -  otwarte   drzwi..  koze    niespełnione  macierzyństwo  i  ojcostow  ?  może  seks   dla  seksu?   moze     uratuje  wasz  zwiazek   adopcja...  dzieci?  
M
mendoza2
13 marca 2012, 17:31
 do Mi1969. Witaj Mi. jestem seksoholikiem. moja byla zona przezywala to co Ty. depresja proby samobojcze. szpitale. a ja caly czas tkwilem w nalogu. kompletna znieczulica. zona plakala, nie mogla spac a mi ,,bylo dobrze" haj.. i bron Boze zeby mi zwracac uwage. Wiesz, wyzalilas sie ,,bezinteresownie' ale ja ci napisze kilka slow o tym co teraz jest u mnie i u zony . U NAS. powolutku budujemy zwiazek malymi krokami po 2 latch od rozwodu. jestem w SA poczytaj troche.. w moim artykuliku ,,odnalazlem droge" twoj maz w koncu bedzie mial dosc, coz moja zona zblizona jest wiekiem do ciebie.. nie wiem zbyt wiele o mezu.. ale JA osobiscie dziekuje Ci za szczerosc. Pamietaj odnalazlem droge... 
13 marca 2012, 17:22
 Tekst ciekawy i potrzebny , dość już tematów tabu czy jak o czymś nie będziemy pisać to znaczy że tego nie ma?
Dariusz Piórkowski SJ
13 marca 2012, 17:15
Dlaczego taki tekst na katolickim portalu? Bo "katolicki" oznacza taki, jak go postrzega Kościół, zwłaszcza na ostatnim Soborze i w katechizmie. Czyli że trzeba również uwzględniać zdobycze psychologii i innych nauk i je wykorzystywać. Uzależnienie to nie jest tylko moralny problem, często choroba i spore cierpienie. Nie wszyscy rozpoczynają uzależnienie, będąc świadomymi, co tak naprawdę robią. To po pierwsze. Po drugie, te teksty mają też opisać problem, wskazać, że coś takiego istnieje. Nikt tu nie zamierza przekonywać, że wszystko jest OK i nic nie należy robić z uzależnieniami. Po trzecie, pojedynczy grzech seksualny to nie to samo co kompulsywna masturbacja czy zaglądanie na pornografię na okrągło. Stąd nie można mówić o uzależnieniu jeśli się komuś coś zdarza rzadko, a co innego, jak ktoś nie może bez czegoś żyć. O to chodzi w uwadze o częstotliwości zachowań. Po czwarte, to nie jest tekst z teologii moralnej, lecz napisany przez terapeutę.
T
tak
13 marca 2012, 16:54
Jestem mocno skonsternowany tym artykułem. Równie dobrze mógłbym go przeczytać w Playboyu, Vivie, Elle, Wirtualnej Polsce, czy Onecie. Na pewno nie w chrześcijańskim medium. Nie ma w tym tekście żadnego odniesienia do norm moralnych, żadnego odniesienia do oparcia walki ze swoim uzależnieniem na wartościach. Jest tu tak typowe dla wielu seksuologów podejście soft.: „ Stało się, wpadłeś w to świństwo, to nie wymagaj za wiele od siebie, nie martw się , to nie twoja wina, idź do seksuologa , on ci pomoże. A w ogóle to wina innych, którzy, po pierwsze spowodowali, że masz kompleksy, boisz się świata, nie masz sukcesów , albo wysłali cię do pracy i nie masz kontaktów z najbliższymi, więc oczywiście musisz się masturbować, oglądać pornusy , potem to się pogłębia, ale to nie twoja wina. To oni winni, po co cię wysłali.” To samo gdy z żoną nie można długo współżyć np: zagrożona ciąża, to oczywiście wirtualny seks , który w tym przypadku nie jest destrukcyjny jak to wynika z cytatu poniżej: „ Oczywiście, wirtualny seks nie w każdym przypadku jest destrukcyjny i powierzchowny. Często jest jedyną formą erotycznej bliskości, jaka dostępna jest czasowo rozdzielonym partnerom, choćby ze względu na wyjazdy związane z pracą. O tym, czy dane zachowanie jest problemem, nie decyduje więc częstotliwość, z jaką pacjent je powtarza, ale subiektywne poczucie cierpienia z tego powodu lub jego brak.” Może w takim razie wirtualny seks w niektórych przypadkach nie jest grzechem? Coś takiego sugeruje katolicki portal. Niczego od siebie nie wymagaj, nie czuj się winny bo to tylko wzmaga uzależnienie od seksu. Damy ci pastylkę i wszystko załatwione. Jakież to dalekie do filozofii Monaru, od tego aby poprzez wymaganie od siebie budować silną osobowość. Co to wszystko ma wspólnego z chrześcijańska koncepcją człowieka?
P
psycholog
13 marca 2012, 15:36
Żony to się o tym "zajęciu" mężów dowiadują często przypadkowo. Bo mężowie to ukrywają.  Przyjęcie takiej bezradnej postawy nie jest najlepszym wyjściem. Mogą tutaj działać również mechanizmy współuzależnienia: że nie da się nic zrobić, że tak już musi być, że nie ma wyjścia. Wyjście jest, tylko potrzebuje Pani wsparcia i pomocy. Można udać się do jakiegoś terapeuty uzależnień i zapytać, co w tej sytuacji robić. Zastosowanie rozwiązania zaboli z pewnością obie strony, spotka się z niezrozumieniem, a może nawet agresją męża. Ale nie można tego tak zostawić, bo zniszczy Pani sobie zdrowie i związek
M
Mi.1969.
13 marca 2012, 15:02
Autor tekstu nic nie napisał o żonach takich erotomanów internetowych.Jestem właśnie w takiej sytuacji.Mój mąż od 2 lat wyłącznie tym się zajmuje-cyberseksem po wiele godzin dziennie właściwie przeznacza na to każdą wolną chwilę.Wcześniej przez 14 lat byliśmy idealnym małżeństwem,aż wszyscy nam zazdrościli że taką wspaniałą parą jesteśmy.I w jednej chwili w moje 41 urodziny trafił na taką stronę w internecie , zmienił się w jedno wielkie zło, z cudownego człowieka zrobił się wrednym, mającym w szystko "gdzieś",zupełnie niebecnym myślami w domu monstrum.Ja obecnie jestem w tak ciężkiej depresji że żaden psycholog nie jest w stanie mi pomóc.Płaczę po kilkanaście razy dziennie,a o samobójstwie myślę po kilka razy dziennie i tylko silna wiara w Boga mnie powstrzymuje.Przechodzę naprawdę niesamowitą gehennę.Wiem że tylko jedno może mi pomóc- zmiana sytuacji na taką z przed 2 lat a to jest już teraz nierealne.Mąż na każde najdelikatniejsze napomknięcie o tym co robi dostaje szału i mówi tak okropne rzeczy że nie warto ich tu przytaczać.Nie wyprowadzę się od niego bo autentycznie nie mam dokąd.Chyba nie oczekuję żadnej rady bo w mojej sytuacji chyba żadna porada już nie zadziała, po prostu chciałam się wyżalić.Pozdrawiam.Mi.
MR
Maciej Roszkowski
9 stycznia 2019, 10:43
Boże, daj Ci wytchnienie.