Gdy miłość na dobre i na złe zaczyna ciążyć...

Nieraz na moje pytanie: "Czy pani/pan kocha?" pada odpowiedź: "A za co mam kochać?". I następuje wyliczanie krzywd. Jakaż długa jest ta litania! (fot. shutterstock.com)
Wanda Półtawska / slo

Małżeństwo zostało zawarte, zaprzysiężone przed Bogiem i ludźmi. W wolny sposób wypowiedziane słowa: "Chcę i biorę sobie ciebie" z czasem zmieniają się w: "Muszę cię znosić". I to "muszę" coraz bardziej ciąży.

Przykre rozmowy, wzajemne przerzucanie win. On ma swoje racje, ona swoje. Szukają pomocy w poradni u psychologa, próbują u księdza, a konflikt dalej trwa. Małżonkowie wikłają się i stają się wobec siebie coraz bardziej agresywni.

Bezinteresowna więź

DEON.PL POLECA

Nieraz na moje pytanie: "Czy pani/pan kocha?" pada odpowiedź: "A za co mam kochać?". I następuje wyliczanie krzywd. Jakaż długa jest ta litania!
Próbuję tłumaczyć, że małżeństwo nie jest interesem, który można by przeliczyć na wymierzalne zyski. Nie "za co", ale "dlaczego" mają kochać. Po prostu dlatego, że kiedyś obiecali kochać - więc niech kochają.
Pozornie ten przymus miłości wydaje się paradoksem, a jednak właśnie tak jest - i tylko tak. Miłość zaprzysiężona, małżeńska nie powinna być tylko porywem serca, ale silnym postanowieniem. Bo jakże inaczej przysięgać? Nie można składać przysięgi, że zawsze jednakowo gorący będzie ten poryw serca. Uczucia falują, poddają się różnym wiatrom. Podmuch zmiecie je i unicestwi, jeżeli te wszystkie miłe sercu odczucia nie zostaną głęboko zakorzenione, osadzone w decyzji woli: "Chcę kochać".

Wątpliwa miłość

W jednym jedynym wypadku sens ma pytanie: "Za co mam kochać?". Wtedy, gdy pada odpowiedź: "Za to, że jesteś przy mnie". To "jesteś przy mnie" jest nużące: wciąż jednakowo, jak jednakowy jest rytm dni i nocy.
Miłość spowszedniała, a więc czy to jeszcze jest miłość? Takie pytanie wyraża wątpliwość. To pytanie zagraża. Pytanie: "Czy jeszcze kocham?" podważa wszystko, co było między dwojgiem ludzi i jakże łatwo o zgubną diagnozę: "To nie była miłość".
Wszyscy rozwodnicy tak się tłumaczą: to była pomyłka, nie prawdziwa miłość. Jest taka prawda o psychice kobiety, że często jest gotowa uwierzyć, iż jest pierwszą prawdziwą miłością, a tamta przedtem, choćby nawet była ślubną żoną, to pomyłka. Na dodatek znajdzie się zawsze taki "specjalista", który stwierdzi, że dopiero drugie małżeństwo jest trwałe, a to pierwsze to zwykle niedojrzały wybór.
Niestety, często owocem tych "pomyłek" są dzieci: jedne prawowite z sakramentu małżeństwa, inne z zatwierdzonego umową cywilną cudzołóstwa. Niewinne ofiary dorosłych.
I choćby przez wzgląd na los tych dzieci małżonkowie powinni się kochać i w miłości trwać przez całe życie. Miłość małżeńska jest zadaniem do spełnienia, a nie losem, który na nich spada. Od nich i tylko od nich zależy, jak to zadanie spełnią.

Dar drugiej osoby

Gdy jako młoda lekarka zaczęłam pracę w poradni małżeńskiej, zalała mnie fala ludzkich dramatów. Rozwiedzeni lub żyjący prawie jak rozwiedzeni małżonkowie, wrogo milczący lub przekrzykujący się w kłótniach, a nawet podnoszący rękę jedno na drugie. I jaką receptę im zapisać? Byłam bezradna. Szybko stwierdziłam, że nie ma lekarstwa, którym ja jako lekarz mogłabym skutecznie im pomóc.
Kiedyś zebrałam grupkę takich par skłóconych do ostatka i zorganizowałam coś w rodzaju dnia skupienia. Było to w sobotę wieczorem i w niedzielę. Mszę odprawiał dla nich ksiądz. Wiedział, jaka to grupa. Pamiętam jego pierwsze zdania: "Najpierw nakreślcie sobie plan minimalny, aby nic nie robić, a jedynie niczego nie niszczyć. Potem zaczniecie na nowo budować". Cierpiący małżonkowie słuchali o tym, że dar osoby jest darem bezinteresownym i nieodwołalnym. Że się wzajemnie obdarzają sobą, największym i niewymiernym skarbem. I że za ten dar nigdy dość wdzięczności, a jedyną właściwą odpowiedzią na dar człowieka jest podziw - podziw dla Stwórcy i dla małżonka, który obdarza miłością.
Dowiadywali się, jacy są bezcenni w oczach Stwórcy, który dał im własnego Syna, aby się w Nim co dzień na nowo rodzili. I tak znalazło się lekarstwo, które pomoże tym małżonkom przetrwać. Ksiądz powiedział: "Trzeba miłość zakorzenić w Bogu, innej miłości nie ma".
Papież Paweł VI radził wszystkim małżonkom, aby codziennie mieli takie usposobienie, jak w chwili składania przysięgi małżeńskiej w kościele.
Wanda Półtawska jest członkiem Papieskiej Rady do Spraw Rodziny oraz Papieskiej Akademii "Pro Vita". Żona, matka czterech córek.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gdy miłość na dobre i na złe zaczyna ciążyć...
Komentarze (19)
WR
Wojtek Rych
6 stycznia 2014, 17:15
Autorka; niczym "działaczka ruchu oporu" a wielu komentujących jak niedojrzali strażnicy poprawności; zacietrzewieni w swoim radykaliźnie, zachowują sie tak jakby nie mieli pojecia co to miłość. Co to Miłość prawdziwa? Definicję podaje Św. Paweł.... Radykalizm tylko i wyłącznie wypływa z braku miłości. A przecież Bóg jest Miłością i Miłosierdziem. Czy radykaliści chcą Go pouczać????? Każdy z nas ma swoją indywidualna drogę życia. Co jest drogą poznawania Boga. Dajmy sobie szanse na to poznanie!!!!!!   Człowiek to istota dwoista; ciało i DUCH. Miłość dotyczy DUCHA. Uszanujmy naszego Boga. Bo jeżeli dopuszcza gdzieś zło; ma powody.. Pomóżmy ewentualnie tym, którzy z tym poznaniem mają kłopot, problem. Ale pokażmy im, że Bóg to MIŁÓŚĆ.  Miłość co jest duchem współistnienia. Nie zabierajmy się za pouczanie, nie wysilajmy się na naprawy kogoś; jeżeli sami nigdy Miłości nie poznaliśmy. Jeżeli Jej nie znamy i nie potrafimy w niej żyć. Znamy ewentualnie "literę" ale nie ducha............ I już nas "ponosi". Radykalizm pochodzi od NIENAWIŚCI.
G
groszek
22 czerwca 2014, 11:34
{Bóg} .. jeżeli dopuszcza gdzieś zło; ma powody...'' ... Jakie powody ma Bóg dopuszczając rozwody, zdrady, czy aborcje?
M
mrówka
18 maja 2013, 16:22
No bardzo jestem ciekawa jak to do kochania można się zmusić siłą woli, można być dobrym, można być uprzejmym, można być troskliwym ale miłość jest o wiele czymś więcej i nie da się do miłości zmusić. Owszem na potrzeby chrześcijaństwa definicja miłości jest okrojona do tej troski, dobroci ale czym jest taka miłość bez ognia? Jak jej nie ma to się wegetuje w małżeństwie bo nie ma innego wyjścia zgodnego z sumieniem i tyle na ten temat. Wkurzają mnie górnolotne teksty zwłaszcza autorów co to nie mają pojęcia o takiej wegetacji.... ...No cóż, ogień ma to do siebie, że raz jest, a raz go nie ma. Nie można być wiecznie zakochanym - ten stan mija i jest to naukowo potwierdzone. Kościół ma bardzo mądre podejście, nie każe Ci się do niczego "zmuszać", ale mądrze radzi, żeby po prostu przetrwać kryzys razem. I czekać na kolejną falę ognia, bo to przychodzi falami. Tak już jest, w każdym związku bywa raz lepiej raz gorzej. Ale dzisiaj króluje pogląd, że jak jest gorzej, to zamiast starać się o miłość, łatwiej się rozstać. Bo po co się starać? Każdy, nawet najbardziej kulturalny rozwód krzywdzi dzieci.
T
toja
22 czerwca 2014, 13:44
Kocham Cię Mrówko, oczywiście wirtualnie za mądrość którą masz do przekazania. Oczywiście dodam do tego że gdy pojawia się ten trzeci ładniejszy, bogatszy lub ta trzecia ładniejsza, bogatsza czy Kumpel od piwa lub koleżanka od prawd oczywistych dnia codziennego przy różnicy wychowania poglądów można kogoś satawić wrogo do Rodziny.opuki umiesz wyżucić z pamięci obrazki Kobiet spotkanych w życiu masz szanse sam ze sobą powiedziećią jest Rodzina. Koścół mówi dobrze, prawdy kościoła są zgodne z celem człowieczeństwa tyko różnie interpretuje się czesem na własny urzytek. Pozbawiony Dobra Wspólnego. Panią Wanda Półtawska bardzo cenię czytałęm jej książkę w niej odnalazłem siebie i historię mojej Żony. D
A
Agaja
17 maja 2013, 18:22
Artykuł zawiera wiele krzywdzących i nieprawdziwych twierdzeń. Nie zawsze jest tak, że razy da się zapomnieć a obelgi puścić mimo uszu...Bo ślubowaliśmy po grób... Pani Wanda GENERALIZUJE. "Dziecko zrodzone z cudzołóstwa jest ofiarą dorosłych" - TO WIERUTNA BZDURA. Dzieci dorastające i wychowywane w drugich związkach bywa, że zyskują normalność i stabilizację emocjonalną, bo tego w normalnej rodzinie nie miały, a po latach przy  M Ą D R Y M  PODEJŚCIU I WSPARCIU mogą budować relacje z opuszczonym rodzicem. Wszystko zależy od naszej ludzkiej woli i  planów Pana Boga. Bóg łączy a człowiek rozdzielając musi spojrzeć na to, czy dane rozstanie nie będzie wsparciem dla tej konkretnej rodziny.Wsparciem, które pozwoli  po przemyśleniu podnieść się i żyć w zgodzie nie tylko z Bożym Planem ale i ze sobą.
J
jkkll
17 maja 2013, 14:31
No bardzo jestem ciekawa jak to do kochania można się zmusić siłą woli, można być dobrym, można być uprzejmym, można być troskliwym ale miłość jest o wiele czymś więcej i nie da się do miłości zmusić. Owszem na potrzeby chrześcijaństwa definicja miłości jest okrojona do tej troski, dobroci ale czym jest taka miłość bez ognia? Jak jej nie ma to się wegetuje w małżeństwie bo nie ma innego wyjścia zgodnego z sumieniem i tyle na ten temat. Wkurzają mnie górnolotne teksty zwłaszcza autorów co to nie mają pojęcia o takiej wegetacji....
H
hyyy
22 czerwca 2014, 10:32
Bo miłość to wybór, a nie uczucia. Trzeba najpierw to zrozumieć i odróżnić zakochanie od miłości. Raz się dokonało wyboru - CHCĄC małżeństwa z taką, a nie inną osobą - w tym jest napierw wybór, za nim idą konsekwencje tego wyboru, a dopiero potem uczucia. Ale jak ktos myli zakochanie z miłością to potem tak jest.
T
Tajemniczy
17 maja 2013, 00:16
Prawdziwa miłośc, to miłośc ukrzyżowana, albo nie ma jej w ogóle. Nie zgadzam się. Przed grzechem pierworodnym miłość była prawdziwa i nie był potrzebny do niej krzyż. Miłość to nie "coś", co musi istnieć równolegle z cierpieniem. Często słyszę ludzik, którzy mówią, że Bóg dopuścił cierpienie, aby człowiek docenił miłość, radość lub w ogóle poznał czym ona jest. To jakieś wariactwo - zanim pojawiło się zło w świecie, było dobro i człowiek tego doświadczał bez pojęcia o złu. Miłość nie potrzebuje do kontrastu cierpienia, tak jak dobro nie potrzebuje zła.
jazmig jazmig
28 lipca 2012, 10:15
...Rozwód jest grzechem, Rozwód niekoniecznie jest grzechem, natomiast grzechem jest na pewno seks z kimś innym, niż współmałżonek.
jazmig jazmig
28 lipca 2012, 10:12
"...często owocem tych "pomyłek" są dzieci: jedne prawowite z sakrametnu małżeństwa, inne z zatwierdzonego umową cywilną cudzołóstwa...' Z jakiego cudzołóstwa? Przecież Kościół nazywa to małżeństwem niesakramentalnym.Małżeństwo niesakramentalne, uprawiając seks, cudzołoży.
D
Dev
28 lipca 2012, 07:48
Po ślubie pomyślenie przez kogoś z małżonków: czy dobrze wybrałem/wybrałam ? -jest grzechem. Bardzo radykalne poglądy. Każdy ma prawo do wątpliwosci i zamyślenia. Nie rozumiem jak można zabraniac komuś (sugerując popełnienie grzechu) zadawania pytań nawet samemu sobie. Czy dobrze wybrałam? Miejmy nadzieję, że każdy znajdzie odpowiedź "tak".
:
:-)
2 września 2011, 13:56
Ślub moim zdaniem powinien być brany tylko z miłości!! Ależ tak myślą wszyscy stojący przy Ołtarzu, że pobierają się z miłości!! Zapominają, że Sakrament Małżeństwa ustanowił Chrystus, więc czy widzą Go tam, przy Ołtarzu? (skoro potem padają słowa "rozwód", którego On zabronił). Rozwód jest grzechem, ale... trzeba koniecznie przeczytać to: <a href="http://www.teologia.pl/m_k/prz-07.htm#w">http://www.teologia.pl/m_k/prz-07.htm#w</a>
WZ
walcząca z wiatrakami
2 września 2011, 13:40
Nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu !! Każdy stosunek płciwy poza sakramentalnym małżeństwem jest cudzołóstwem
W
ws
22 czerwca 2014, 11:25
A niby dlaczego? Niech ktoś mi poda racjonalny argument? Cudzołóstwo jest wtedy, gdy czlowiek nie szanuje wlasnego ciala, a nie wtedy, gdy z miłości kocha się i nikomu krzywdy nie czyni.
Marek O
2 września 2011, 12:58
Ślub moim zdaniem powinien być brany tylko z miłości!!
P
popieram
4 sierpnia 2011, 20:43
<a href="http://www.reklama.pl/news/rusza-kampania-spoleczna-majaca-zapobiegac-rozwodom,215">http://www.reklama.pl/news/rusza-kampania-spoleczna-majaca-zapobiegac-rozwodom,215</a>
F
franek
29 lipca 2011, 13:38
Po ślubie pomyślenie przez kogoś z małżonków: czy dobrze wybrałem/wybrałam ? -jest grzechem.
A
asbabicz
27 lipca 2011, 23:58
Prawdziwa miłośc, to miłośc ukrzyżowana, albo nie ma jej w ogóle. Wszystkie bowiem czynności, dzieła, ludzie, po jakims czasie aktywności nużą, obojetnieją, męczą, a nawet drażnią, przychodzi strapienie, krzyż. W tym strapieniu nie nalezy podejmowac decyzji o porzuceniu. To bowiem etap normalny. Trwamy więc i nadal wykomujemy podjęte czynności, obowiązki, zachowujemy się uprzejmie, kulturalnie, nic nie zaniedbujemy, mimo iż cierpimy, mimo iz jest w nas oschłość, znużenie. Wówczas takie dobre cierpliwe nieugiete życie przynosi owoce. I te owoce zaczynaja dawać radosc, dumę z tego, że pokonaliśmy sami siebie, własne słabości wady, że nie zawiedliśmy, że nie zdradziliśmy, że jest szacunek. I przychodzi radośc i wdzięcznośc, że podobnie jak Jezus i my uniesliśmy ten krzyz i stał się on chwalebnym! Że byliśmy jak drzewa zasadzone nad płynącą wodą Bożej miłosci, że nasze owoce są słodkie i pożywne, że nie jesteśmy jak kąkole do wycięcia. Takie jest szczęscie wiernych małżonków, co pokonali oschłe dni i otrzymali w darze wzajemną wdzięcznośc, odrodzoną miłosc i szacunek dzieci, rodziny. Dlatego warto byc razem i w strapienu i w radosci
K
ktoś
27 lipca 2011, 20:22
"...często owocem tych "pomyłek" są dzieci: jedne prawowite z sakrametnu małżeństwa, inne z zatwierdzonego umową cywilną cudzołóstwa...' Z jakiego cudzołóstwa? Przecież Kościół nazywa to małżeństwem niesakramentalnym.