Ja i ty nie zrozumiemy się nigdy!
W tych trzech prostych słowach (które są czasownikami, a więc podpowiadają, co "robić") zawarta jest wskazówka operacyjna dla zadowalającej komunikacji międzyosobowej. Trzeba skoncentrować na "tu i teraz" uwagę własną i drugiego, ożywianą myślą, uczuciem i czynem.
Wiele kłótni i nieporozumień spowodowanych jest właśnie faktem, że dwoje ludzi nie spotyka się w tym tu i teraz, ponieważ jedno z nich zapada się być może w ruchomych piaskach przeszłości lub mirażach przyszłości; wiele kłótni spowodowanych jest niespotkaniem się w "teraźniejszości", powtarzającym się i uciążliwym nawracaniem do przeszłości utraconego raju minionych uczuć, być może przywoływanych z dodatkiem urazy i nie ustępującej tęsknoty.
Niektórzy małżonkowie (jak i niektóre osoby) posiadają szczególny "talent" do niszczenia sobie teraźniejszości pamięcią o przeszłości: "Pamiętam jeszcze, jak pewnego razu miałaś czelność wobec mojej matki...", "Zawsze byłaś taka!", "Mam to jeszcze tutaj i nie mogę tego przełknąć". Ich serce przypomina muzeum, gdzie stare uczucia (i to w dodatku cierpienia) wystawione są z datą i etykietą resentymentu, a czasami urazy. Słowo "uraza", jak wiemy, spokrewnione jest ze słowem "zjełczały". Resentyment, z jakim powraca się do przeszłości, jest uczuciem "zastarzałym", które uporczywie oferuje się jako świeże i pożywne.
Komunikowanie można natomiast porównać do "świeżego" tortu... oczywiście, nie do rzucania w twarz!
Wiele cierpień i niedogodności w przeżywaniu teraźniejszości spowodowanych jest także pospiesznymi ucieczkami do ziemi obiecanej przyszłości, przyszłości, która jednak zawsze umyka, gdyż popychana jest dalej przez lodowaty podmuch lęku. Są to pospieszne ucieczki przyobleczone w szatę zmartwień, niepokojów. Jest takie powiedzenie: "Martwić się znaczy zasłonić jutrzejszymi chmurami dzisiejsze słońce".
Wydaje się to nie do uwierzenia, ale są ludzie zdolni nawet do tego: do zniszczenia chwili obecnej przez jutro, którego jeszcze nie ma, chyba że w ich własnym lęku. "Dla nas nie ma przyszłości", "Ja i ty nie zrozumiemy się nigdy", "Gdy się zmienisz, wtedy naprawdę cię pokocham", oto niektóre typowe stwierdzenia. Zwłaszcza to przeklęte "nigdy", które przygważdża, które zabija marzenia, chęć życia i nadzieję, a na ich miejscu stawia powierzchowność, melancholijność, ociężałość. Natomiast piękno i wartość odżywcza komunikowania pochodzą ze świeżego chleba codziennego uczucia lub, najwyżej, ze wspomnienia świeżego chleba dawnych pięknych uczuć; wąchając jego zapach - czar miłości - można wyczuć również zapach pogodnej nadziei własnej odwiecznej miłości, własnej przyszłości. Tylko w taki sposób przeszłość i przyszłość mogą wejść na scenę, aby uczynić bardziej widowiskową teraźniejszość miłości.
Czasami nasza uwaga skupia się bardziej na osądzaniu niż na ocenianiu. Oceniać to znaczy uchwycić "wartość" istotną lub funkcjonalną jakiejś rzeczy, osoby, sytuacji, a osądzać znaczy przylepić na rzeczach, na osobach, na sytuacjach naszą etykietkę, według naszych schematów. Są to dwa ruchy diametralnie przeciwne: pierwszy - przyjmujący wartość "mówiącą" rzeczy, osoby, sytuacji; drugi - godzący strzałą w wartość rzeczy, osoby, sytuacji. A strzały sprawiają ból.
Ocenianie to postawa tego, kto pozwala się opanować, przeniknąć przez mówiące pozytywne bodźce, tkwiące w jakiejś rzeczywistości, osobie, sytuacji. Dlatego, im ktoś jest lepszym obserwatorem, tym bardziej jest w stanie oceniać. A do tego potrzeba spokoju. Osądzanie to postawa kogoś, kto podchodzi do rzeczywistości, osoby, sytuacji z zamiarem przyklejenia im własnej etykietki, uzyskanej z osobistych i subiektywnych przemian myśli i uczuć, z własnych schematów odnośnie tego, co słuszne-błędne, poprawne-niepoprawne, dobre-złe, piękne-brzydkie, lub tym podobnych.
Nawet uwzględniając ludzkie ograniczenia w poznaniu oraz mając na uwadze zniszczenia spowodowane grzechem pierworodnym, możliwe jest mimo wszystko rozpoznanie przepastnej różnicy między postawą oceniającą i postawą osądzającą, podobnie jak łatwo jest dostrzec uspokajające działanie postawy oceniającej, a w postawie osądzającej działanie niepokojące. Nauczyciel, który stwierdzi: "Nie nauczyłeś się", osądza. Inny, który powie po prostu: "Widzę, że nie odpowiadasz, czy chcesz, abym powtórzył ci pytanie?", ocenia moment milczenia ucznia. W pierwszym przypadku uczeń czuje się źle; w drugim mógłby się pozbierać, a może nawet odpowiedzieć.
Być może otwiera się nowy scenariusz, jeśli chodzi o wartościujące komunikowanie między partnerami: polega ono na dostrzeganiu zawsze "wartości", piękna, dobra w innym, bez przepuszczania go przez krytyczny filtr naszego osądu.
Wydaje się prawie niepotrzebnym przypominanie w tym momencie, że w komunikowaniu pełnym trzeba wziąć pod uwagę również czynnik "czasu" i czynnik "miejsca". To subtelna wrażliwość miłości wyodrębni "odpowiednie momenty" i "odpowiednie miejsca", a zarazem nauczy, jak bardzo są one ważne, jedyne i własne dla każdej pary.
Więcej w książce: Kraina miłości. Przewodnik dla zakochanych, narzeczonych i młodych małżeństw - Gigi Avanti
Skomentuj artykuł