Jak stracić męża?

(fot. shutterstock.com)
Deon.pl

Czasem zastanawiam się, czy spora część par, które widzę, znam, o których słyszę i czytam, bierze udział w jakimś tajnym doświadczeniu albo konkursie pod tytułem "jak zniszczyć swoje małżeństwo". Czy to możliwe, żeby tak, niemal masowo, działać na własną szkodę i popełniać kardynalne błędy? Żeby zachowywać się wbrew logice?

To niestety zbyt często się sprawdza, by było przypadkiem. Działania jednej ze stron (albo obydwu, każdej na własny rachunek), bardzo subtelne, bo na ewidentne reakcja jest szybsza i gwałtowniejsza, systematycznie osłabiają więź lub wręcz uniemożliwiają jej budowanie. W dłuższej perspektywie, powtarzane miesiącami i latami zabijają związek. Oczywiście nie są celowe, a nawet świadome, co nie zmienia faktu, że skutecznie dokonują dzieła zniszczenia. Mężczyźni mają swoje metody na psucie wspólnoty małżeńskiej, warte oddzielnego tekstu, w tym skupmy się na damskich strategiach niszczenia relacji.

Ujmując rzecz z przekorą, bo to czasem pozwala wyraźniej, z pewnym dystansem zobaczyć problem, przedstawmy kilka skutecznych sposobów na wygraną w tym nieprawdopodobnym konkursie "jak stracić męża".
Zostań sercem i ciałem w pierwotnej rodzinie. Bądź ciągle bardziej jej częścią niż tej nowej, właśnie założonej. Możesz to zresztą robić przez długie lata, póki tylko masz rodziców. Odwiedzaj ich codziennie lub kilka razy w tygodniu, spędzaj w rodzinnym domu tyle czasu, ile tylko się da, najlepiej bez męża. Z każdym problemem przychodź do rodziców. Co tam zdanie męża? Ważne, co mama i tata mają na ten temat do powiedzenia. Każdą nową ważną wiadomość, każdą zmianę dotyczącą ciebie i twojego życia najpierw zanieś do rodziców. Dostałaś propozycję pracy? Zamierzasz pójść na dodatkowe studia? Odkryłaś właśnie, że jesteś w ciąży? Nie mów tego mężowi (czy naprawdę jego udział w tym "przedsięwzięciu" jest aż tak istotny? ), podziel się tym z rodzicami, choć przecież to on będzie ponosił konsekwencje twoich wyborów.
Takie działania nie pozwalają mężczyźnie wziąć w pełni odpowiedzialności za rodzinę, jej byt i bezpieczeństwo. Pokazują mu, że jego decyzje i tak się nie liczą, że ciągle głową rodziny jest ktoś inny, że centrum dowodzenia jest poza domem. Niektórzy mężczyźni walczą o swoją pozycję, inni, być może większość, raczej z ulgą, choć skrytą pod urażoną dumą, zrzekają się tej nowej naturalnej odpowiedzialności. Kto na tym traci? To chyba oczywiste.
Nie znaczy to, że od dnia ślubu obowiązuje zakaz kontaktów z rodziną pierwotną! Zupełnie naturalne jest przecież radzenie się w rozmaitych sprawach rodziców, rodzeństwa, przyjaciół, ale właśnie - radzenie, pytanie o doświadczenia innych, ze świadomością, na jakim terenie i z kim powinna odbywać się "główna narada".
Narzekaj na męża, omów z mamą każde jego potknięcie i niedociągnięcie. Jeśli masz "szczęście" być córką kobiety zaborczej albo mentalnie/fizycznie opuszczonej przez mężczyzn, będzie cię ze wszystkich sił wspierała w wyszukiwaniu słabych męskich punktów, w postawie roszczeniowej i nie przepuści żadnej okazji do krytyki zięcia. Nawet jeśli będziesz go bronić, wirus krytyki, wzajemnej niechęci i podejrzliwości został wpuszczony do twojego małżeństwa.
A jeśli jesteś córeczką tatusia - podkreślaj na każdym kroku, jaki twój ojciec jest cudowny i jak wielka przepaść dzieli twojego męża od taty, ileż to mógłby się od niego nauczyć. Wystarczy, że mąż ze średnim entuzjazmem zabierze się za naprawę zlewu albo nie będzie przejawiał specjalnych ambicji w kierunku wyższych zarobków czy rozwoju kariery, a ty, delikatnie, raz za razem, będziesz porównywać jego wątpliwe osiągnięcia z ewidentnymi sukcesami ojca. Na przykład zaczynając każdą wypowiedź od słów: "A mój tata…". Możesz na zawsze pożegnać się ze staraniami małżonka - przecież i tak nie jest w stanie dorównać najważniejszemu mężczyźnie w twoim życiu.
Podważaj jego kompetencje, umiejętności, pomysły, sposób bycia, wygląd. Zwłaszcza przy świadkach. To mogą być zwykłe docinki, niby żarty, złośliwości. Jednak powtarzane wystarczająco często pokażą wszystkim dookoła, a przede wszystkim twojemu mężowi, że nie bardzo go szanujesz. Ale czy rzeczywiście szanujesz, skoro to wszystko mówisz, skoro go ośmieszasz? Podobnie działa przewracanie oczami przy każdym zdaniu męża. Ten wydawałoby się niegroźny gest jest bardzo czytelnym pozawerbalnym komentarzem, a znaczy dokładnie tyle, co: "tego człowieka nie można traktować poważnie". To działanie jest podwójnie niebezpieczne. Nie tylko rani (ośmieszanie jest formą agresji), nie tylko sprawia, że dotknięty do żywego albo urażony "podskórnie" mąż nie będzie miał ani ochoty, ani powodu czegokolwiek z żoną lub dla żony zrobić. Dodatkowo, w przewrotny sposób uderza w nadawcę - czy kobieta będzie w stanie patrzeć z podziwem na mężczyznę w jakimś stopniu lekceważonego? Co będzie o sobie myśleć żyjąc z kimś, kogo nie szanuje?
Wyśmiewaj członków jego rodziny, drwij z jego kolegów - wprawdzie masz nadzieję, że dzięki temu odsunie się od nich, ale czy masz pewność, że zbliży się bardziej do ciebie. Jeśli on nawet zredukuje swoje kontakty, to wcale jeszcze nie znaczy, że ty na tym zyskasz.
Krytykuj albo lekceważ jego pracę, pasje i zainteresowania. Utrudniaj lub uniemożliwiaj mu rozwój i zajęcie się hobby. Rób sceny i stosuj subtelny emocjonalny szantaż, by zawsze rezygnował ze swoich ulubionych zajęć. Na początku jest szansa, że będzie ulegał, później z pewnością znajdzie sposób, by robić to, co jest dla niego ważne. Tak naprawdę wystarczy zwykłe niezadowolenie, brak zrozumienia i zainteresowania, pominięcie milczeniem błysku w oku czy zakupu nowego fascynującego okazu. Dlaczego to niszczy więź? Jeśli kogoś kocham, gdy jest dla mnie ważny, chcę dzielić się z nim wszystkim, pokazać mu to, co jest dla mnie cenne.Jeśli to spotyka się z niezrozumieniem, lekceważeniem czy krytyką to tak, jakby lekceważona była cała moja osoba. Gdy spotyka mnie to ze strony obcych - raczej sobie z tym poradzę. Ale gdy moją pasję, coś, z czym się utożsamiam, krytykuje i wyśmiewa ktoś najbliższy, zostają zaburzone moje poczucie własnej wartości i bezpieczeństwa emocjonalnego: "Jeśli ona uważa, że akwarystyka jest durna, to może faktycznie jest, a ja się ośmieszam? Jeśli ona gardzi moim hobby, to może nie chce mnie takiego i wycofa swoją miłość?".
Nie komunikuj mężowi swoich potrzeb seksualnych. Udawaj, że ich w ogóle nie masz albo każ mu się domyślać. A ponieważ nie jest w stanie, bo nikt nie potrafi czytać w myślach drugiej osoby, wyrażaj tylko swoje niezadowolenie. Najlepiej w ogóle "o tym" nie rozmawiajcie. Z czasem może uda się unikać nie tylko tematu, ale i seksu. Nie musi być aż tak drastycznie. Wystarczy uciekanie w chroniczne wieczorne bóle głowy jako sposób na radzenie sobie ze wstydem i nieumiejętnością wyrażania siebie. Istnieją wprawdzie poważne powody utrudniające lub wykluczające współżycie, ale nawet o nich trzeba rozmawiać i je rozwiązywać. Seksualność jest chyba najwrażliwszą i najbardziej podatną na zranienia częścią ludzkiej psychiki, więc zniszczenia w tej sferze mogą być największe i najtrudniejsze do naprawienia.
Wprowadź na stałe do swojego repertuaru zwroty typu: bo ty zawsze… bo ty nigdy… Używaj ich do woli, gdy tylko pojawia się najdrobniejsza potrzeba zwrócenia mu uwagi. Niestety, wbrew powszechnym przekonaniom takie komunikaty nie mobilizują - skutek jest dokładnie odwrotny, mąż przestaje cię słuchać. "Bo ty nigdy" działa jak przełącznik w inny tryb. Tryb, do którego gderające żony nie mają dostępu.
Znajdź własną grupę znajomych i odseparuj ją całkowicie od męża. Miej wyłącznie swoje sprawy i tylko swoje tajemnice, swoich przyjaciół, których mąż nie będzie znał, do których nie będzie miał dostępu. Odrębne światy pogłębiają rozłam. Nie tylko zanikają wspólne tematy i sprawy, pojawia się niepewność, zazdrość. W końcu pojawi się pytanie: czy coś jeszcze nas łączy? Po co mamy być razem, skoro tyle nas dzieli? Własna odrębność, sfera "osobistej prywatności" jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania relacji, gdy jej brak może dojść do niezdrowego "wchłonięcia", w efekcie którego pojawia się poczucie osaczenia lub zanikania indywidualności oddzielnej przecież istoty ludzkiej, a wraz z nim potrzeba ucieczki. Ale gdy granice światów dwojga ludzi w ogóle się nie zazębiają nie ma mowy o relacji.
Poświęć się całkowicie dziecku - przecież to zupełnie naturalne. Każdy to zrozumie! Wykorzystaj jego pojawienie się na świecie, by stworzyć "związek alternatywny". Jeszcze nie tak dawno, jakieś 30-40 lat temu, panował w rodzinie jasno określony porządek: rodzice plus dziecko (dzieci). Oczywiście, zdarzało się, że kobiety uciekały z relacji z mężczyzną w relację z dzieckiem, ale to był margines. Dziś ten porządek uległ zaburzeniu i ów margines staje się normą. Coraz częściej wydaje się, że to dziecko jest w rodzinie numerem jeden, któreś z rodziców musi się podporządkować i odstąpić miejsce w czołówce. Nikt na tym nie zyskuje, nawet to "oczko w głowie", pozbawione wzorców i obarczone nieadekwatną do jego możliwości odpowiedzialnością.
Spędzajcie wspólnie jak najmniej czasu (oglądanie TV na jednej kanapie i coniedzielne wizyty w hipermarkecie się nie liczą). Może i świat zagarnia coraz większą część naszej aktywności, ale bez wspólnych rytuałów, bez celebracji wspólnego czasu nie będzie więzi. Gdy mija zakochanie, które fizycznie i biochemicznie niejako wymusza bycie razem, o wspólne zajęcia trzeba zadbać samemu. Bez tego nie będzie bliskości. A bez niej nie ma co mówić o udanym związku.
Jeśli robisz którąkolwiek z wymienionych czynności nie dziw się, że twoje małżeństwo może nie wyglądać tak, jak byś sobie życzyła. A jeśli nawet jeszcze wygląda - uwierz, to tylko kwestia czasu. Być może pod wpływem tych działań mąż nie opuści cię fizycznie, po prostu zniknie duchem (a taka nieobecność bywa przecież jeszcze dotkliwsza), umniejszony albo "wykluczony" twoją postawą z małżeńskiej wspólnoty.
A przecież większość błędów nie wynika ze złej woli, tylko z niewiedzy, braku wzorców i świadomości. Dopiero, gdy za granicą świadomości stoi niechęć do zmian i pracy nad sobą jest naprawdę źle, a szanse na wygraną w tym smutnym konkursie poważnie rosną. Tylko, że ta nagroda nie cieszy nikogo…
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak stracić męża?
Komentarze (82)
Andrzej Ak
12 grudnia 2017, 21:21
Wanda Półtawska (8/17) - Najczęstsze wady małżeńskie [url]https://www.youtube.com/watch?v=GUQKuIhsADc[/url]
OO
oulanka1 oulanka
17 maja 2016, 16:30
Nie trzeba wszystkiego robic razem i przeważnie się zgadzac żeby by dla siebie wzajemnie wsparciem. Przeszliśmy kilka kryzysów z mężem i nauczyło mnie to przedewszystkim niezależnosci. Teraz jak już jesteśmy szczęśliwie poo wreszcie znam swoją wartośc i nieuzależniam od jego humorów - teraz ma ich o wiele mniej bo też nie obarczam go odpowiedzialnoscią za moje samopoczucie. Jesteśmy zupełnie różni, często spędzamy czas oddzielnie ale kochamy się, wracamy do siebie i przezywamy swoje pasje opowiadając o nich i potrafimy dobrze wypracowac kompromis w zyciowych kwestiach bo odważnie komunikujemy swoje potrzeby. Dziecko przez kilka lat było dla nas priorytetem i nie jest to złe tylko trzeba wiedziec ze powinno się stopniowo kończyc wraz z jego usamodzielnianiem. I nie ma innego sposobu jak rozmowa i chęc dogadania. A wyobrazenia związku z filmów czy romantycznych książek można i trzeba przechowywac do max 5 min po zakończeniu seansu/lektury...
A
Agnieszka
16 maja 2016, 17:51
Czy to jest miłość, czy kochanie ? Rozpoczyna się walka o prawdziwą miłość. Miłość to ciężka praca. Praca nad partnerstwem, nad nami samymi. Nie bójmy się ciężkiej pracy, ona Nas wynagrodzi. Pamiętajmy czym prędzej rozpoczniemy pracę, tym szybciej odniesiemy sukces. Nie szukajmy wyjścia awaryjnego, Wasz związek jest tego wart. Kluczem do zmian jest ciężka praca. Rozpocznij walkę o Was już dziś ! Zapraszam - [url]http://psychologiazycia.com/terapia-psychoedukacyjna-dla-par-i-malzenstw/[/url]
Agamemnon Agamemnon
6 maja 2016, 23:25
Słuszność zasad etycznych zapewnia rozwój jednostkom i społeczeństwom. Słuszność ta wynika z praktyki. Agamemnon Poezja filozoficzna Agamemnon blog
Z
zrozpaczona
23 grudnia 2014, 22:41
Połowę z tych rzeczy robimy na co dzień i ja i mąż wspólnie. I niestety nadal jesteśmy razem. Dlaczego on nie chce odejśc. Juz wredniejszą zołzą być nie mogę, a gdy tylko mówię o rozstaniu to on udaje że nie słyszy i po temacie... Jak zaszłam w ciążę to nie kochaliśmy się do ukończenia przez córkę 10 miesięcy. Facet pościł półtora roku i i tak nic to nie dało.
:
:(
24 grudnia 2014, 08:47
mam nadzieję, że to tylko wymyślony przez ciebie scenariusz. inaczej to horror. przede wszystkim dla dziecka.
M
Magdalena
18 września 2013, 13:07
Tam jest dom, gdzie serce nasze…
M
mare
17 września 2013, 19:33
jak stracić żonę: krytykuj, lekceważ itp..jej pasję, zainteresowania, hobby; nie komunikuj jej swoich potrzeb i fantazji erotycznych, korzystaj z zaklinaczy w stylu: Ty zawsze, Ty ciągle, z Tobą nigdy...; odseparuj Ją od swoich znajomych; poświęć się całkowicie pracy, mamie, tatusiowi...toż to taaaakie naturalne; spędzaj z Nią jak najmniej czasu; .....i zostań jezuitą (Y)
Q
Que
28 czerwca 2013, 11:40
Ta strona to dno. 
#I
#zrozumialam ironię
20 marca 2013, 17:23
Do turkucia>czy Ty wogóle zrozumialeś o co chodzi w tych tekstach?Bo wlaśnie wydaje mi się ,że tak zaczyna się kolejna wojna damsko=męska bo pisala kobieta,bo 2x więcej,wojna zaczepna,he,he.A sedno sprawy idzie na dno.Chodzi mądrale,żeby uświadomić sobie iż SZACUNEK to podstawa wszelakich relacji  . Opisywane w książce zachowania cechuje ewidentny brak szacunku nieważne czy dotyczy kobiety czy mężczyzny a  to niszczy związek bo upokaża drugą osobę,która albo cierpi w milczeniu albo rewanżuje się.Każdemu wtedy wydaje się,że ,,przecież tylko się bronię bo ona czy on mnie atakuje,,Na przykladzie mojej znajomej ona byla przekonana,że,,wychowuje,, swojego mężą a nie poniża i doluje,,,pokazalam jej ten tekst i się poplakala,tylko trochę za późno.
#I
#zrozumialam ironię
20 marca 2013, 17:11
DOBRE!Pomyślalam o znajomej ,której malżeństwo się rozpadlo,robila dokladnie to co w tekście powyżej.Spie...szyla życie czlowiekowi,który robil dla niej co chciala,posluchal nawet kiedy powiedziala,że lepiej jej byloby bez niego...posluchal i spelnil życzenie żony.Najdziwniejsze,że zamiast się cieszyć najglośniej plakala na pogrzebie bo pewnie znowy dureń nie zrozumial o co jej chodzilo i wstydu narobil przed znajomymi wieszając się na strychu.I tak teraz walczy z następnym .
T
turkuć
9 stycznia 2013, 09:14
Hmmm, ciekawe. Ciekawe dlaczego w tekście pt. Jak stracić żonę jest wymienionych aż   2x więcej powodów :)   [jak juz to ktoś trafnie zauważył obydwa teksty pisała kobieta]
A
asbabicz
30 grudnia 2012, 23:35
a jak cię krytykuje obraża i szydzi przetrwaj to zażartuj z niego i z siebie, warto cierpliwie kochać i czekać na lepsze czasy i poprawę małżonka, Wszyscy maja te same wady, więc nie warto ich wymieniac lepiej sie przyzwyczaić dodam jeszcze
A
asbabicz
30 grudnia 2012, 23:28
małżeństwo jest takim samym jarzmem jak praca czy rodzicielstwo. Dlatego konieczny jest sakrament i wierność trwanie mimo wszystko bez zbędych wyobrażeń przyjmujac wszelkie upokorzenia i przeciwności oraz rozczarowania jak Jezus. Co nas nie zabije to wzmocni. Do małżeństwa potrzeba przede wszyskim wiary i poczucia humoru na codzien i jeszcze dbania o higiene ciała a szczeg zęby szorować i język pastą najlepiej po każdym posiłku wtedy pachnie z ust i mozna pogadać. Codziennie sobie wybaczac pozbyć sie kosztownych nałogów i pokochac ubóstwo, to wszystko. Jak oboje tak idą to szczescie murowane, a rodziców mocno kochac oboje bo pomagaja i troszcza się wdzięcznym byc i dziękować nie zazdrościc niczego sobie umieć czekac i cenić samotnośc
:
:)
24 grudnia 2014, 08:44
jeśli małżeństwo jest jarzmem... to chyba był zły wybór. małżeństwo to dobrowolny zwiazek dwojga ludzi, na dobre i na złe. oczywiście obcych ludzi, więc trzeba cały czas sie starać, aby tworzyć związek. 
H
humberto
30 grudnia 2012, 12:26
Jak starać się o żonę,taką rozmowę i propozycję już kiedyś słyszałem w"rozmowach niedokończonych" i powiem szczerze,że mi się odechciało...... Wszystkich pozdrawiam.
P
polecam
7 października 2012, 23:54
Dlaczego obydwa teksty napisała kobieta? A może warto poczytać co na te tematy mówi Pismo Święte?
V
vika
7 października 2012, 12:31
Cieszę się, że tak otwarcie autorka pisze o aspekcie seksualnego zaniedbywania męża.
AP
Agnieszka Piasecka
15 marca 2021, 10:03
Zgadzam się. W ogóle to jeden wielki temat tabu. Pełno w internecie porad pt. co zrobić, żeby lepiej radzić sobie z depresją czy złym nastrojem, albo samopoczuciem. Nigdzie nie ma porady: wskocz z ukochanym do łóżka na dwa tygodnie. Działa, zapewniam. Ciągle ten seks nie istnieje. To owszem niemiłe, że dzielimy się na ludzi spełnionych oraz stare panny czy starych kawalerów z kotami, ale to najzupełniej normalne, że szczęśliwie żonaty facet czy zamężna kobieta to osoby bardziej spełnione, którym się bardziej w życiu pofarciło. Do tego jeszcze w Polsce zaczyna pokutować stereotyp świętej i ladacznicy. Kiedyś się mawiało, że żona to ma być do tańca i do różańca, czyli wiedzieć kiedy być poważną i odpowiedzialną, a kiedy broić i świntuszyć. A teraz zaczyna się moda na to by w domu mieć świętą panią nudną a wrażenia na boku i to mnie przeraża.
TW
teresa w.
7 października 2012, 07:37
Jak stracić męża / żonę? Zwyczajnie, nie spotkać na swojej drodze nikogo ,kto by pomógł nie usłuchać tego,któ twierdzi ,że nic się już nie da zrobić. Być małżonkiem uczymy się całe życie,samo nic się nie zmieni,naprawi,zakwitnie. Można to nazwać pychą i lenistwem,zazdrością,gniewem ,chciwością,nieczystością,czasem nieumiarkowaniem w jedzeniu,piciu,czy pożyciu erotycznym. Trzeba sobie takie małżeńskie drzewko wyhodować, a gdy wyda owoce-ściąć zwalając pień na drugiego. Karczowanie jest przykre.
M
mama
17 września 2012, 08:32
 Czasem w ten sposob postępuje małżonek- jakto zostalo opisane powyzej
WM
wielka miłość
23 kwietnia 2012, 21:48
<a href="http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,33,czy-istnieje-wielka-milosc.html">http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,33,czy-istnieje-wielka-milosc.html</a>
T
Tomasz
23 kwietnia 2012, 21:40
Jak stracić? KOCHAĆ ZA MOCNO !! Kochac za mocno - to nietrafne sformułowanie. Kochać niedojrzale - bliższe prawdy. Kochać za mocno - nie ma czegoś takiego. Problem przeważnie dotyczy osób uzależnionych od tych, których kochają - którzy idealizują tych których kochają a sami siebie niedoceniają. Ale to jest miłośc zła, niedojrzała, szkodliwa i wyniszczająca. To nie jest w ogóle miłość. W takiej sytuacji trzeba szukać pomocy z zewnątrz i samemu starać się o "wyjście poza" i spojrzenie z zewnątrz. Uświadomienie że obydwoje kochający się ludzie są zawsze równowartościowi i miłość nie polega na dawaniu nie otrzymując nic w zamian. Do takiej miłości, która nie otrzymuje nic w zamian dojrzewa się całe życie a tylko nieliczni na czele z Jezusem to osiągają.
23 kwietnia 2012, 11:38
@Nikt Myślę, że optymizm jest potrzebny, ale... Moje uczucia nie były związane z tym artykułem więc jego czytanie ze zrozumieniem nie pomoże mi. No chyba, że będę brał sobie ten artykuł do czytania zawsze gdy coś innego wywyła we mnie takie emocje i czytał ze zrozumieniem aż tamte emeocje opadną. To jest metoda, ale chyba silnie zastepcza :-) @T7HRR Myślę, że jest szansa na to, że przestanie Ci być przykro, kiedy przeczytasz ten artykuł raz jeszcze, ale tym razem ze zrozumieniem.
KZ
kochać za mocno
12 kwietnia 2012, 23:07
<a href="http://kobieta.wp.pl/kat,26339,wid,8482063,wiadomosc.html?O[page">=4&P[page]=2&ticaid=1e42f]http://kobieta.wp.pl/kat,26339,wid,8482063,wiadomosc.html?O[page]=4&P[page]=2&ticaid=1e42f</a>
STANISŁAW SZCZEPANEK
12 kwietnia 2012, 23:02
Jak stracić? KOCHAĆ ZA MOCNO !! Jako celibatariusz nie mam w tej dziedzinie doświadczenia, ale wydaje mi się, że powielasz tu bezmyślnie pewną kalkę. Kochać to znaczy pragnąć autentycznego dobra drugiej osoby i zapomnieć o sobie, to nie jest nigdy za mocno. Egocentryk myśli natomiast o sobie i ubiera to w piękne słowa. W takim wypadku pragnie wyłącznie spełnienia własnych pożądań i używa do tego drugiej osoby. Gdy ma to miejsce w małżeństwie, taki związek jest skazany na porażkę.
-
-maria_
12 kwietnia 2012, 21:22
Świetnie ujęta częsta rzeczywistość! Tylko kto to chce odnieść do siebie?
N
Nikt
12 kwietnia 2012, 17:03
@T7HRR Myślę, że jest szansa na to, że przestanie Ci być przykro, kiedy przeczytasz ten artykuł raz jeszcze, ale tym razem ze zrozumieniem.
2 kwietnia 2012, 11:16
tkwi chyba sedno tego, dlaczego jest mi przykro, jak czytam ten artykuł. Właśnie chodzi o to, że autorka nie zajmuje się problemem - jak leczyć małżeństwo, tylko sposobami, jak utrzymać chore małżeństwo, nie lecząc choroby. A działania (lub raczej rezygnacja z niektórych działań) mają być podjęte wyłącznie przez kobiety. Jeśli kobieta nie zdecyduje się na podjęcie tych kroków, to niech się nie dziwi, że mężczyzna od niej odejdzie, lub się odsunie. Autorka uważa to odejście za coś naturalnego i oczywistego. To jest spojrzenie chrześcijańskie na problem? To jest miłość? A opisane sytuacje, są często wynikiem rozmaitych sprzężeń zwrotnych (a więc dotyczących obu osób i relacji między nimi), jakie występują między małżonkami w chorych małżeństwach... @słaba I tu bym sie nie zgodził. Świetnie rozumiem dlaczego jest Ci przykro. Mnie też bywa przykro w takiej sytuacji. Problem polega na tym, że zazwyczaj nie da się "przerwać sprzężnie zwrotnego" w "dwu miejscach na raz"...  tzn. Oboje zaczynaja razem pracować... Miłość - to jest właśnie przerwanie przez jedna strone tego sprzężenia... Kompletnie niesprawiedliwe i bolesne! Tylko, jeśli się tego nie zrobi - to dodatnie sprzężenie zwrotne doprowdzi do takiego wzbudzenia, że małżeństwo się rozpadnie. A ten tekst koncentruje sie na pracy ze strony kobiety... Jest tak akcja randkamałżeńska.pl ostanio oparli się o film "Ognioodporni" - film pokazuje to samo tylko od strony mężczyny (kochaj i walcz mimo wszystko... Film kiepski i naciągany w scenariuszu do granic możliwości - ale to jest moja ocena, może podobna do Twojej oceny tego artykułu ;-) Natomiast porusza ten sam problem: miłość wymaga pracy od Ciebie) 
D
dygresja
1 kwietnia 2012, 17:25
Mąż oddany Bogu nigdy nie opuszcza żony, więc ona nigdy go nie traci.
A
aaaaa
1 kwietnia 2012, 00:36
W taki sam sposób niszczy się żonę :( faceci potrafią być czasami bardziej okrutni i wyrachowani przykre ale w moim przypadku prawdziwe :((( A jeśli facet dodatkowo jest psychopatą, takim prawdziwym a nie jak potocznie się mówi, patologicznym kłamcą, damskim bokserem lubiącym bardzo wszelkie postacie C2H5OH i ostatnim ......, to kobiecie można tylko współczuć. (nsiwy, drogi nauczycielu dzieci, przeczytałeś i podzielisz się tym na fb? :))
M
Moni70*
31 marca 2012, 14:42
W taki sam sposób niszczy się żonę :( faceci potrafią być czasami bardziej okrutni i wyrachowani przykre ale w moim przypadku prawdziwe :(((
Z:
ZAPISY :
31 marca 2012, 09:34
<a href="http://www.12krokow.com.pl/warsztaty">www.12krokow.com.pl/warsztaty</a>
L
link
31 marca 2012, 09:27
<a href="http://www.warsztaty.sychar.org">www.warsztaty.sychar.org</a>
P
polecamy
31 marca 2012, 09:26
http://www.warsztaty.sychar.org/
DT
do Tolka
30 marca 2012, 22:39
Nawet nie zauważysz kiedy i staniesz się tym psem który w imię tak zwanej zgody jest gotów się poniżyć sam a później jest już za późno. Człowiek nigdy nie będzie psem! Nie rozumiesz prostego przekazu.
I
iwona
30 marca 2012, 22:11
Chciałabym aby przeczytał to mój mąż ale spojrzał ze swojej perspektywy, kobiety chyba częściej analizują siebie, robia w siebie wgląd i szukają winy w sobie, przynajmniej ja tak mam, dobry artykuł.
S
Słaba
30 marca 2012, 21:59
@T7HRR Zgadzam się z tym, co napisałeś do @lenki: Racja! Faceci działają trochę inaczej. Trudno jest rozbić związek w, którym jedna ze stron jest naprawdę dojrzała. Tyle, ze bardzo trudno o taki związek. Natomiast w tym, co piszesz do mnie: Autorka (chyba nie mylę co do płci) nie pisze pełnego artykułu jak leczyć problemy małżeństwa. Opisuje tylko zachowania, które według niej, prowadzą do pogorszenia relacji z mężem i obniżenia samooceny męża – co może go skłonić do wycofania się ze związku. Z tego punktu widzenie artykuł jest „powierzchowny” natomiast na tym poziomie na którym postanowiła opisywać autorka dla mnie jest bardzo dobry. tkwi chyba sedno tego, dlaczego jest mi przykro, jak czytam ten artykuł. Właśnie chodzi o to, że autorka nie zajmuje się problemem - jak leczyć małżeństwo, tylko sposobami, jak utrzymać chore małżeństwo, nie lecząc choroby. A działania (lub raczej rezygnacja z niektórych działań) mają być podjęte wyłącznie przez kobiety. Jeśli kobieta nie zdecyduje się na podjęcie tych kroków, to niech się nie dziwi, że mężczyzna od niej odejdzie, lub się odsunie. Autorka uważa to odejście za coś naturalnego i oczywistego. To jest spojrzenie chrześcijańskie na problem? To jest miłość? A opisane sytuacje, są często wynikiem rozmaitych sprzężeń zwrotnych (a więc dotyczących obu osób i relacji między nimi), jakie występują między małżonkami w chorych małżeństwach...
Bolesław Zawal
30 marca 2012, 21:46
Jak ktoś daje się poniżać, to potem tak się czuje. TERAPIA wskazana. Nawet nie zauważysz kiedy i staniesz się tym psem który w imię tak zwanej zgody jest gotów się poniżyć sam a później jest już za późno.
S
Słaba
30 marca 2012, 21:22
@raj @Słaba A czy naprawdę wymaga wybitnej inteligencji domyślenie się, że ten tekst może zostac w stu procentach "odwrócony" i mówić o analogicznych zachowaniach mężczyzn, a osobą "pokrzywdzoną" może byc kobieta? Ten tekst mówi o negatywnych, niszczących związek zachowaniach jednego z partnerów, bez względu na płeć - to, że posługuje sie akurat rodzajem żeńskim, to wcale nie znaczy, że musi dotyczyć wyłącznie kobiet... Gdyby było tak, jak mówisz, to co stoi na przeszkodzie, żeby pisać "jeden z partnerów"? Ten tekst wyraźnie i bez żadnych wątpliwości mówi o kobietach (jak na razie, mężczyzna w Polsce jeszcze nie może mieć męża, a więc nie może go stacić). A gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości - to autorka pisze wprost: Mężczyźni mają swoje metody na psucie wspólnoty małżeńskiej, warte oddzielnego tekstu, w tym skupmy się na damskich strategiach niszczenia relacji.
DT
do Tolka
30 marca 2012, 21:11
Jak ktoś daje się poniżać, to potem tak się czuje. TERAPIA wskazana.
Bolesław Zawal
30 marca 2012, 20:18
Jak pies... Możesz być psem, ale możesz też być człowiekiem. Wybór należy do Ciebie! Życzę Tobie aby nie dotknęło Ciebie to co mnie bo zmienisz szybko zdanie.
H
ha,ha,ha........
30 marca 2012, 20:01
Jak pies... Możesz być psem, ale możesz też być człowiekiem. Wybór należy do Ciebie!
N
Nikt
30 marca 2012, 16:59
~Marcin Ty naprawdę wierzysz, że związki najzęściej rozpadają się przez mężczyzn? ~nie dajcie się zwieść To mi się podoba! Chłop ma w domu znać swoje miejsce i basta! Jak pies...
C
cd.
30 marca 2012, 16:58
Mąż (mężczyzna), a potem ojciec, oddany Bogu, wie doskonale gdzie jego miejsce! Skoro opuszcza taką "złą żonę", to jaką mieć będzie nagrodę - przy "dobrej" będąc na pewno?! Dobre uczynki i źli ludzie czynią.
M
Marcin
30 marca 2012, 16:22
Jestem mezczyzna i nawet ja uwazam, ze te wypowiedzi sa na bardzo niskim poziomie, stanowczo obrazaja wszystkie kobiety, bo sami zauwazcie, ze to najczesciej przez mezczyzn zwiazki sie rozpadaja.
ND
nie dajcie się zwieść :)
30 marca 2012, 15:21
Co to za mąż, którego mozna "stracić"? Taki oznacza, że nigdy mężem nie był. Dojrzały mężczyzna, czyli mąż i ojciec, wie gdzie jego miejsce w rodzinie.
G
gogo
30 marca 2012, 13:58
 żeby było sprawiedliwie - czekam z niecierpliwością na podobny artykuł skierowany do mężczyzn...
30 marca 2012, 09:13
@mateusz Generalnie w swoich uwagach masz rację. Zarówno co do treści jak i formy. Zapewne oko w oko to samo ujął bym w znacznie dłuższej i łagodniejszej wypowiedzi. Dlaczego napisałem infantylna (dziecinna, jak u dziecka) a nie feministyczna (w pozytywnym odbiorze – walcząca o prawa kobiet)? Bo mam dzieci. Feministka zareagowała tak jak one gdy mówimy mu przeskrobało pada odpowiedź: A ona/on? Bo on zrobił coś tam... Tak jak napisałem do słabej – fakt, że publikacja koncentruje się na jednej płci i jest skierowana (formalnie) do jednej płci, nie znaczy że jest „jechaniem po jednej płci” usprawiedliwionym tekstem na wstępie „druga płeć ma tez swoje za uszami”. Autorka nie napisała kobiety jesteście złe! Napisała: A przecież większość błędów nie wynika ze złej woli, tylko z niewiedzy, braku wzorców i świadomości. Dopiero, gdy za granicą świadomości stoi niechęć do zmian i pracy nad sobą jest naprawdę źle, a szanse na wygraną w tym smutnym konkursie poważnie rosną. Tylko, że ta nagroda nie cieszy nikogo… Zapewne mogła by dorzucić do listy powodującej błędy: "zranień"...
30 marca 2012, 09:12
Zacznę od końca @lenka Racja! Faceci działają trochę inaczej. Trudno jest rozbić związek w, którym jedna ze stron jest naprawdę dojrzała. Tyle, ze bardzo trudno o taki związek. @raj przemilczę @słaba Napisałaś o: Po prostu jest mi przykro. I takie są Twoje uprawnione uczucia! Nie mam prawa by powiedzieć, że jest inaczej. Mogę powiedzieć tylko tyle: gdy czytam, całe książki (a nie krótki artykuł) np. McDowella, poświęcone temu co jest złe w rodzinnych zachowaniach mężczyzn - to nie traktuje tego jako atak na mnie. Nie jest mi przykro, że wzywa on mnie do zmiany. Autorka (chyba nie mylę co do płci) nie pisze pełnego artykułu jak leczyć problemy małżeństwa. Opisuje tylko zachowania, które według niej, prowadzą do pogorszenia relacji z mężem i obniżenia samooceny męża – co może go skłonić do wycofania się ze związku. Z tego punktu widzenie artykuł jest „powierzchowny” natomiast na tym poziomie na którym postanowiła opisywać autorka dla mnie jest bardzo dobry. Artykuł jest jednostronny – w tym sensie, że kobieta radzi kobietom... Jak zauważył jednak lex – podobne kryteria (patrz zastrzeżenia lenki) może zastosować wobec siebie również mężczyzna.
L
lenka
30 marca 2012, 02:02
 @raj, ale faceci jednak działają na niekorzyść związku trochę inaczej - przede wszystkim przez wycofywanie się i unikanie, olewanie... to nie jest to samo - stanowczo nie. Artykuł pokazuje oczywiście mnóstwo babaskich złośliwości, znam je z autopsji jako kobieta ;) ALE - jest jedno ale - takie rzeczy nie działają na mężczyznę, który ma poczucie własnej wartości i który potrafi przemóc swoją urażoną dumę i powiedzieć jej czego ona ma nie robić - kobiety też nie czytają w myślach! Mam wrażenie, że niskie poczucie wartości to męska plaga. Często jest ukrywane pod sztuczną przebojowością. 
R
raj
30 marca 2012, 00:05
@Słaba : Po prostu jest mi przykro, że tak jesteśmy potraktowane - to drugi tekst wielkopostny na Deonie, o wadach wyłącznie kobiet A czy naprawdę wymaga wybitnej inteligencji domyślenie się, że ten tekst może zostac w stu procentach "odwrócony" i mówić o analogicznych zachowaniach mężczyzn, a osobą "pokrzywdzoną" może byc kobieta? Ten tekst mówi o negatywnych, niszczących związek zachowaniach jednego z partnerów, bez względu na płeć - to, że posługuje sie akurat rodzajem żeńskim, to wcale nie znaczy, że musi dotyczyć wyłącznie kobiet...
L
lllllll
29 marca 2012, 22:41
Autor generalizuje, w drugą stronę też to działa, czyli szanowny mąż i jego mamusia (+reszta rodzinki). Wytrzymałam z takim rok, rozwodziłam się 1,5 roku. Koszmar jednym słowem.
5
5egkn
29 marca 2012, 22:01
Polecam niezły tekst: http://nieruchomyporuszyciel.blogspot.com/2011/10/cena-mazenstwa-uwaga-tekst-dla-ludzi-o.html
ŁS
Łaska Sakrament Malżeństwa
29 marca 2012, 21:02
<a href="http://www.teologia.pl/m_k/zag06-7b.htm#4">http://www.teologia.pl/m_k/zag06-7b.htm#4</a> Cóż, można pisać tak, jakby Pan Jezus nie istniał i mozna nadal błądzić po omacku. A ksiądz teolog może sobie pisać w powyższym linku, a ludzie swoje wiedzą... I przegrywają - zawsze! Bez Jezusa nie istnieje SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA !! WIARY, WIARY, WIARYyyy Nawet na Deon-ie !
GA
Gall Antonim
29 marca 2012, 20:10
Nie dowiedziałam się niczego nowego. Tylko, co z tego kiedy ja się staram, a druga strona myśli wyłącznie o sobie. Mężczyźni przeżywają okres intensywnej edukacj w czasie, gdy starają się o kobietę, a potem zostają z "małą maturą" z czułości, potrzeb, komunikacji w ręku i nie zamierzają niczego więcej się uczyć. Cel osiągnięty, baza zdobyta, to teraz można zalec przed TV lub kompem z piwem w ręku... Czekam na wersję XY, dam mężowi do poczytania.
S
Słaba
29 marca 2012, 20:03
@Feministka Małe zastzreżenie, że mężczyźni też mają swoje sposoby (ale pominąć je milczeniem) i dalej można jechać po kobietach jakie są okropne bez zaglądnięcia w przyczyny dlaczego tak się zachowuję. Wiadomo, bo jest spisek - konkurs na rozbijanie małżeństw. Nie nazwałabym się feministką, ale po przeczytaniu tego tekstu, miałam dokładnie takie same odczucia... I wcale nie uważam tego za infantylizm. Po prostu jest mi przykro, że tak jesteśmy potraktowane - to drugi tekst wielkopostny na Deonie, o wadach wyłącznie kobiet (pierwszy był na temat damskich uzależnień). Niestety ta jednostronność, nie zachęca mnie do robienia rachunku sumienia i "zaczynania od siebie". Bo w sprawach takich jak małżeństwo, nie wystarczy wiecznie zaczynać. Trzeba rozwiązywać problem taki, jaki jest, w całej jego złożoności i prawdzie. A dotyczy on zwykle dwóch osób i ich wzajemnych interakcji. I bardzo ważne jest to, co piszesz - widzieć PRZYCZYNY. Jeśli się ich nie widzi, nie można leczyć choroby przyczynowo, można co najwyżej łagodzić (lub ukrywać) objawy... Niestety, chyba dlatego tak kiepsko idzie z zapobieganiem rozwodom - diagnozy są zbyt spłycone. Tak jakby ich autorzy rzeczywiście wierzyli w to, że ludziom zależy na rozwodach... :-(
N
NeverMore
29 marca 2012, 17:35
Dobry obserwator, świetny artykuł. Dokładny opis mojego byłego związku. Żyłem w takim chorym związku 19 lat tj. ożeniłem się z „brakiem samodzielnej decyzji” i jej rodzicami - prostakami po studiach, czekałem aż córka osiągnie wiek 18 lat. Teraz jestem sam, córka mnie nienawidzi bo związała się z grupą trzymającą władzę teściową i teściem oraz brakiem samodzielnej decyzji. Moja rodzina dla córki nie istnieje. Udaje w tramwaju, że ich nie poznaje. K#$@%@%@ nawet płytki w kuchni zatwierdzał teść. Dwa lata musiałem się godzić na ukrywanie telewizora, żeby mamusia małżonki nie zrzędziła, że źle wydaliśmy pieniądze. Mimo, że to ja się córką zajmowałem przez wiele lat - to ja jestem zły. Dlatego taka mała uwaga - uczcie szacunku do siebie swoje dzieci - ja popełniłem błąd bo nadskakiwałem córce i całą miłość na nią przelałem, gdyż brak samodzielnej decyzji wolał chodzić na tzw. babskie spotkania – puszczanie na oczach partnera. Niczego nie żałuję, całe szczęście, że się z tego wyrwałem. W rezultacie mogłem, to zrobić dużo wcześniej bo i tak straciłem córkę. Moja matka kiedy się o tym dowiedziała powiedziała „a już straciłam nadzieję, że nie przejrzysz na oczy”. Cały czas w moim związku kartą przetargową było dziecko nawet, jak już miało 18 lat. Pozdrawiam.
M
mateusz
29 marca 2012, 16:35
 A teraz do T7HRR: lepsze wydaje mi się taki sposób nawiązania dialogu z feministką, bo wtedy rozumie przyczynę. Oskarżenie o infantylizm też jest widzane jako agresja, więc jeśli ta osoba odczytała odpowiedź jako agresję na kobiety (no niestety mogła) to nie wróci na forum i nie ma gwarancji zorozumienia, i wtedy może zostanie już femisnistką obrażoną na świat (nadal cierpi, bo myśli, że jest ciemiężona -> a mogła by być bardziej uśmiechniętą osobą). A wyjaśnienie, jak moje powyżej, pomaga (tak sobie szacuję) zrozumieć intencję autora i nie czuć się atakowaną (miejmy wyrozumiałość dla trudności w rozumieniu przez osoby które czują się jakoś niesprawiedliwie traktowane, a przez to mają zaburzoną interpretację - przez jakąś uogólnioną emocje- wszyscy takie mamy, powszechnie nazywane stereotypami). Książka "Porozumienie bez przemocy" - Marshall Rosenberg, polecam po to, aby jednocześnie coś umieć wyjaśnić, ale przy tym nie odrzucając adwersarza. Jeszcze raz przepraszam, za moje wcześniejsze pominięcie kontekstu (czasami wchodzę w środek jakiejś dyskusji, nie wiedząc z czego to co jest się wcześniej uplęgło ;) )
M
mateusz
29 marca 2012, 16:34
Małe zastzreżenie, że mężczyźni też mają swoje sposoby (ale pominąć je milczeniem) i dalej można jechać po kobietach jakie są okropne bez zaglądnięcia w przyczyny dlaczego tak się zachowuję. Wiadomo, bo jest spisek - konkurs na rozbijanie małżeństw. Mogę napisać w obronie femistki (i przedewszytkim są to moje słowa do feministki), bo wiem, że wypowiada się jako osoba, która czuje się pokrzywdzona. O przyczynach, w które się nie zagląda:  Tekst mówi o sytuacjach, gdzie jest proponowane zajrzeć w siebie, a potem swoją przyczynę już można znaleźć samemu. No i tekst nie traktuje o wszytskich kobietach, a jedynie tych, w których małżeństwach się posypało - aż do rozwodu. Z tego punktu widzenia tekst nie godzi w kobiety mówiąc, że są okropne. Wręcz przeciwnie - kobiecie może pomóc, pokazać przyczynę - czyli miejsce w którym należy poszukać, ale to już w własnym zakresie. Nie jest to polowanie na czarownice, a pomoc. Podkreślam, zrozumienie przyczyny jest we własnym zakresie. Kobiety nie są tu oskarżane. W tym uogólnieniu (jak każdym innym) , że kobiety są fe (napisane przez osobę określającą się jako feministka) prowadzi do nieporozumienia. To tylko suche fakty, dot % kobiet , więc w swoich załeżeniach nie pretenduje (jest to zaznaczone już na początku tekstu) do przedstawienia pełnego obrazu kobiet. 
M
monika
29 marca 2012, 15:15
wszystkie punkty się zgadzają, jakbym czytałam opis zachowania swojego byłego męża, po dwóch latach rzeczywiście nastąpił całkowity rozkład naszego wspólnego życia, po kolejnych 2 latach nie mieszkania razem wzięlismy rozwód. Pamiętam szczególnie kwestię jego codziennych odwiedzin rodziców, jak tylko zwróciłam uwagę, to mówił, ze rodzice są bardzo ważni i będzie ich odwiedzał tak często jka chce, czy mi sie to podoba, czy nie, choć ja tylko proponowałam raz w tygodniu.
;
;)
29 marca 2012, 15:05
Jak stracić? KOCHAĆ ZA MOCNO !!
T
T
29 marca 2012, 14:37
poprosze o drugą część " Jak stracić żonę" Jak to jak? Normalnie żyć spokojnie a znajdzie sposób żeby coś wykombinować i odejść.
29 marca 2012, 13:33
@matuesz  :-) 
M
mateusz
29 marca 2012, 13:24
 T7HRR, przepraszam, nie odczytłaem Twojego posta ze zrozumieniem i za szybko. Dzięki za odpowiedź, mimo mojego ataku, bo niesłusznego. Wczesniej zdziwiło mnie stwierdzenie o infantylności, a było słowami w kierunku adwersarza. Są to statystycznie wybrane przyczyny/sposoby jak rozwaliać małżeństwo. Dlatego nie pasowąło mi tu określenie o infantylności, bo artykuł za cel postawił sobie jedynie przedstawienie najczęstszych powodów (ufam, że nie są zmyślone). Stąd przepraszam, to było nieporozumienie, nie mam intencji trollować.
29 marca 2012, 13:15
 @mateusz Afirmacja pozytywna: [jednostronna wypowiedź] nie jest niesprawiedliwa Stawia kobiety w pozytywnym świetle: Pokazuje np. że kobiety bardziej starają by nie stracić współmałżonka. Kobiety dbają o jedność małżeństwa. (Skąd wiem – z autopsji – to a’propos doświadczeń) Afirmacja pozytywna: Faceci domagający się tekstu w druga stronę tu chlubny wyjątek... Na DEONie są mężczyźni, którym zależy na jedności małżeństwa Afirmacja pozytywna: Autorka tekstu jest kobieta i tekst kieruje do kobiet. Kobiety chcą być lepsze i pomagać innym kobietom. Nie "przywala facetom", tylko "zaczyna od siebie". Afirmacja pozytywna: Jeśli chcesz idź do biblioteki parafialnej i poproś o książki, w których faceci piszą co trzeba zmienić w sobie by nie stracić tracić żony. Mężczyźni dostrzegają, że chcą nie są idealni w relacjach z żonami i chcą pomagać innym mężczyznom. PS. Systematycznie sobie biegam i męczę się to pomaga dostrzec pozytywy w czytanym tekście :-)
29 marca 2012, 12:47
@mateusz T7HRR... ktoś tu został urażony przez kobietę i będzie się mścił, może do końca życia, bo to całkiem ambitne zajęcie jest. Pasja? Pobiegaj trochę, zmęcz się, poszukaj czegoś prawdziwego. Przez Twoje komentarze widać tylko afrimację negatywną dla motywu Twojego życia. Afirmacja pozytywna - szuaknie czegoś dobrego. A Ty za swoją misję masz dystansowanie się i tłumaczenie zła na świecie. Bo po co to w ogóle pisałeś?Masz wyjątkową zdolność anonimowego pisania wniosków opartych na tym, czego nikt nie napisał. Ups. Pomyliłem się. Ta zdolność wcale nie jest taka wyjątkowa :P
29 marca 2012, 12:47
T7HRR... ktoś tu został urażony przez kobietę i będzie się mścił, może do końca życia, bo to całkiem ambitne zajęcie jest. Pasja? Pobiegaj trochę, zmęcz się, poszukaj czegoś prawdziwego. Przez Twoje komentarze widać tylko afrimację negatywną dla motywu Twojego życia. Afirmacja pozytywna - szuaknie czegoś dobrego. A Ty za swoją misję masz dystansowanie się i tłumaczenie zła na świecie. Bo po co to w ogóle pisałeś?Masz wyjątkową zdolność anonimowego pisania wniosków opartych na tym, czego nikt nie napisał. Ups. Pomyliłem się. Ta zdolność wcale nie jest taka wyjątkowa :P
M
mateusz
29 marca 2012, 12:37
 T7HRR... ktoś tu został urażony przez kobietę i będzie się mścił, może do końca życia, bo to całkiem ambitne zajęcie jest. Pasja? Pobiegaj trochę, zmęcz się, poszukaj czegoś prawdziwego. Przez Twoje komentarze widać tylko afrimację negatywną dla motywu Twojego życia. Afirmacja pozytywna - szuaknie czegoś dobrego. A Ty za swoją misję masz dystansowanie się i tłumaczenie zła na świecie. Bo po co to w ogóle pisałeś?
29 marca 2012, 12:28
@Autorka poprosze o drugą część " Jak stracić żonę" bo jednostronna wypowiedź w tym temacie jest dość niesprawiedliwa, choć rzeczywiście wiele z nas potrafi psuć na jeden (wiele) z opisanych sposobów... :( nie jest niesprawiedliwa :-)  Pokazuje np. że kobiety bardziej starają by nie stracić współmałżonka. Faceci domagający się tekstu w druga stronę tu chlubny wyjątek... Kobiety domagające się tekstu w druga stronę to ilustacja do punktow 3 i 5 artykułu ;-)
29 marca 2012, 12:22
Małe zastzreżenie, że mężczyźni też mają swoje sposoby (ale pominąć je milczeniem) i dalej można jechać po kobietach jakie są okropne bez zaglądnięcia w przyczyny dlaczego tak się zachowuję. Wiadomo, bo jest spisek - konkurs na rozbijanie małżeństw. To nie jest feminizm - to infantylizm. Autorka tekstu jest kobieta i tekst kieruje do kobiet. Jeslii chesz idź do bibliteki parafialnej i poproś o ksiązki, w ktorych faceci piszą co trzeba zmienić w sobie by nie stracic tracić żony. Możesz też pójść po książki jak zmienić męża by z Toba został... tylko, że tam piszą że trzeba go szybko zmienić na innego ...
A
Autorka
29 marca 2012, 12:19
poprosze o drugą część " Jak stracić żonę" bo jednostronna wypowiedź w tym temacie jest dość niesprawiedliwa, choć rzeczywiście wiele z nas potrafi psuć na jeden (wiele) z opisanych sposobów... :(
L
Lu
29 marca 2012, 12:17
Pani feministko, czytać ze zrozumieniem proszę. Artykuł ma tytuł "Jak stracić męża" i autorka informuje już na samym początku "Mężczyźni mają swoje metody na psycie wspólnoty małżeńskiej, warte oddzielnego tekstu, w tym skupimy się na damskich strategiach niszczenia relacji". Zatem Pani zarzuty są zupełnie bezsensowne.
M
marta
29 marca 2012, 12:16
Do artnow, słuszna uwaga. Wbrew pozorom aż takich wielkich różnic w szukaniu akceptacji, miłości i zrozumienia nie ma między mężczyznami i kobietami.
A
artnow
29 marca 2012, 12:13
 Nie pytajcie się o wersję dla mężczyzn.  Wczytajcie się ze zrozumieniem w ten tekst.  To jest uniwersalne, wystarczy zamienić płci i już macie poradnik dla mężczyzn. 
F
Feministka
29 marca 2012, 12:02
Małe zastzreżenie, że mężczyźni też mają swoje sposoby (ale pominąć je milczeniem)  i dalej można jechać po kobietach jakie są okropne bez zaglądnięcia w przyczyny dlaczego tak się zachowuję. Wiadomo, bo jest spisek - konkurs na rozbijanie małżeństw.
29 marca 2012, 11:35
poprosze o drugą część " Jak stracić żonę"Tak samo :)
U
UpUpNAway
29 marca 2012, 11:00
poprosze o drugą część " Jak stracić żonę" Dobrze napisany artykul. Dolaczam sie do prosby!
A
Ania81
29 marca 2012, 10:35
Świetny styl artykułu, trafia w dzesiatkę :)
JK
Jarosław Krawczak
29 marca 2012, 10:22
 Naprawdę świetny tekst! Jak wiele problemów by się nigdy nie pojawiło, jak łatwiejsza byłaby praca nad związkiem, który się rozpada :) Dzięki DeOnie!
J
Ja
29 marca 2012, 10:16
poprosze o drugą część " Jak stracić żonę"
P
Pretorianin
29 marca 2012, 10:08
Artykuł jest mądry. Po drugie, jest mądry. No i mądry po trzecie.