Lek na przeziębienie małżeństwa

Nawet jeżeli ludzie są niezadowoleni z niektórych aspektów swoich związków, nadal pragną spędzać ze sobą więcej czasu (fot. matt_biddulph / flickr.com)
William J. Doherty / slo

Wielu z nas żyjących w małżeństwach towarzyszy nieustanne poczucie braku czasu na bycie we dwoje, szczególnie, jeśli wychowujemy dzieci i mamy absorbującą pracę...

Oto jeden z największych paradoksów związanych z małżeństwem w dzisiejszych czasach: jeśli nadal bardzo wam na sobie zależy, prawdopodobnie brakuje wam czasu dla siebie. Ci małżonkowie, którzy nie pragną spędzać więcej czasu ze sobą, prawdopodobnie nie lubią się już tak bardzo. Odczuwają ulgę, gdy są z dala od siebie. Jednak wielu z nas żyjących w małżeństwach towarzyszy nieustanne poczucie braku czasu na bycie we dwoje, szczególnie, jeśli wychowujemy dzieci i mamy absorbującą pracę. Paradoksalnie, nawet jeżeli ludzie są niezadowoleni z niektórych aspektów swoich związków, nadal pragną spędzać ze sobą więcej czasu, aby przekonać się, czy może to sprawić, że ich wzajemne relacje ulegną poprawie.

Dlaczego tak jest? Ponieważ konkurencja, która walczy o nasz codzienny czas, jest o wiele bardziej asertywna niż my w stosunku do naszych małżeństw. Mówiliśmy wcześniej o dzieciach, które są konkurencją mającą szczególne zasługi w walce o nasz czas. Teraz omówimy jeszcze kilka innych: pracę, harmonogramy zajęć ludzi dorosłych, osobiste hobby, zajęcia rekreacyjne, telewizję i Internet. Większość z nas rezygnuje ze swojego małżeństwa na rzecz kombinacji tych "życiowych partnerów".

Przeziębienie małżeństwa

DEON.PL POLECA


Wspominałem o cierpieniu z powodu braku wspólnego czasu. Przeważnie jedno z małżonków bardziej go odczuwa niż drugie, a to prowadzi do tego, co mój mentor ze studium podyplomowego, Robert Ryder, określał jako "przeziębienie małżeństwa" - cykl ścigającego/oddalającego się. Określany również mianem schematu "żądanie/ wycofanie", pojawia się w sytuacji, gdy jedno ze współmałżonków odczuwa chroniczne niezadowolenie spowodowane niewystarczającą głębią więzi i usiłuje zachęcić drugą osobę do wspólnego spędzania większej ilości czasu. (Może chodzić również o inne sprawy - jak na przykład rozmowy i seks - czas zajmuje tu jednak centralne miejsce).

Kiedy strona dążąca do czegoś, czyli ścigający, domaga się większej ilości czasu, oddalający się czuje się zagrożony utratą niezależności i zapiera się. Nie tylko nie poświęca więcej czasu, ale emocjonalnie jeszcze bardziej się wycofuje. Wywołuje to strach u ścigającego, który zaczyna jeszcze silniej domagać się zwiększonej ilości czasu i pogłębiania więzi. To z kolei powoduje panikę u oddalającego się, który obawia się, że kompromis doprowadzi do ulegnięcia nieuzasadnionym żądaniom; tak więc oddalający się dystansuje się jeszcze bardziej.

Z upływem czasu niektóre wersje tego zmagania się stają się w małżeństwach powszechne. Najczęściej spotykana jest sytuacja, w której żona domaga się spędzania większej ilości czasu razem, a mąż jest tym, który się oddala. W większości przypadków udaje się zapanować nad tym schematem, zanim stanie się on zbyt destrukcyjny, jednak niektórym nigdy nie udaje się w pełni wyeliminować go ze swojego życia. Smutne jest to, że oddalający się często szczerze chciałby spędzać więcej wspólnego czasu ze współmałżonkiem, ale nigdy nie zdołał wyrazić swojego pragnienia.

Gdybyś mniej pracował...

Jeszcze smutniejsze jest to, że niektóre pary nigdy nie patrzą na swoje małżeństwa z szerszej perspektywy po to, aby ocenić, co stanowi zagrożenie dla ich związku. Koncentrują się na jednym rodzaju konkurencji, takim jak na przykład praca współmałżonka lub jego hobby, i nigdy nie dochodzą do całościowego spojrzenia na sytuację, tak aby zobaczyć, z czym naprawdę się zmagają. Strategie, jakie stosują w celu wprowadzenia zmian, są zatem zbyt uproszczone i jednostronne: "Gdybyś mniej pracował... mniej czasu poświęcał swojemu hobby... zrezygnował z udziału w spotkaniach swoich komitetów... oglądał mniej telewizji, mielibyśmy więcej czasu dla siebie". Odpowiedź drugiej strony brzmi: "Gdybyś się odczepił/a ode mnie, świetnie byśmy sobie radzili". Podtekst jest następujący: "Ktoś tu musi się zmienić, i niech mnie diabli wezmą, jeśli to będę ja!". Przyjrzyjmy się powszechnym rodzajom konkurencji dla małżeńskiego czasu i zastanówmy się, co można zrobić w tej sprawie. Niektóre z pomysłów mogą być nieadekwatne do twoich doświadczeń. Wybierz to, co pasuje i ciesz się, że inne cię nie dotyczą.

  • Jeżeli niepokoi cię ilość czasu, jaką spędzasz z dala od współmałżonka i rodziny, załóż dziennik, w którym będziesz przez pewien okres rejestrować, na co poświęcasz swój czas. Zrobiłem to ostatnio, analizując harmonogram swoich wieczornych i weekendowych spotkań oraz podróży z ubiegłego roku. Szybko zobaczyłem, że poświęcam na te działania zbyt wiele czasu ze szkodą dla mojego małżeństwa oraz osobistego samopoczucia, szczególnie w niektórych okresach w ciągu roku. Zauważyłem zwłaszcza negatywny wpływ podróżowania w czasie weekendów oraz umawiania się na wieczorne spotkania częściej niż raz w tygodniu. Przeprowadź ocenę własnej sytuacji, a następnie podziel się swoimi spostrzeżeniami ze współmałżonkiem, omawiając ewentualne zmiany, które mogą okazać się konieczne. Nie prowadź dziennika zajęć współmałżonka, ponieważ zostanie to odebrane jako nadzorowanie. Jeżeli nie można od razu zmienić harmonogramu własnych zajęć (ze względu na wcześniej podjęte zobowiązania), zaplanuj moment, od którego możesz zacząć podejmować inne decyzje. Z chwilą, gdy uświadomiłem sobie, że pracuję wieczorem zbyt często, nie odwołałem wcześniej umówionych spotkań, ale nie zgadzałem się na kolejne propozycje. Opowiadałem żonie o każdym spotkaniu i o tym, dlaczego się na nie zgodziłem, po to, aby wiedziała, że pracuję nad wprowadzeniem zmian i aby mogła mnie zachęcać do tego.
  • Planuj czas dla waszego małżeństwa. Kiedy robiłem doktorat, pracowałem i wychowywaliśmy małe dzieci - nasze rozkłady zajęć wyglądały strasznie. Zdecydowaliśmy się więc w piątkowe poranki wychodzić na długie wspólne śniadania, po których spędzaliśmy jeszcze trochę czasu razem. Ten cotygodniowy wspólny czas pomagał nam "trzymać się razem" do czasu, gdy można było poprawić coś w naszych harmonogramach zajęć.
  • Gdy inne wymogi pochłaniają wasz małżeński czas, przypominaj sobie, co przez to tracisz i mów współmałżonkowi o swoich wyrzutach sumienia z tego powodu. Niewyrażanie swojego ubolewania lub przeprosin jest jednym z najczęstszych powodów, dla których druga strona czuje się pozostawiona w cieniu innych zajęć.
  • Lepiej wykorzystuj czas, jakim dysponujesz. Większość z nas nie wykorzystuj e w pełni możliwości ograniczonego czasu, jakim dysponujemy. Można znacznie ulepszyć swoje małżeństwo, wprowadzając niewielkie zmiany do harmonogramu swoich zajęć.
  • Jeśli jesteś ścigającym, unikaj zrzędzenia na temat konieczności spędzania razem większej ilości czasu. Kwestię swoich niepokojów i trosk z tym związanych poruszaj okresowo, w jakimś spokojnym momencie, przedstawiając je raczej w kategoriach nadziei, jakie wiążesz z waszym małżeństwem, a nie wracając do nich nieustannie w formie krytyki pod adresem priorytetów współmałżonka.
  • Jeśli jesteś oddalającym się, odpowiedz sobie na pytanie dotyczące tego, jakie są twoje nadzieje związane z waszym małżeństwem i od czego będzie zależało ich spełnienie. Staraj się myśleć na temat waszego małżeństwa raczej pro aktywnie, aniżeli w kategoriach obrony przed znalezieniem większej ilości czasu dla waszego małżeństwa. I staraj się twórczo myśleć o lepszym wykorzystywaniu czasu, którym już dysponujecie

Jeśli nic z tego nie pomoże, może się okazać, że macie poważny problem z wykorzystywaniem czasu. Innymi słowy, możliwe jest, że prowadzicie styl życia, który pozostaje w sprzeczności z rodzajem małżeństwa, jakiego pragnęlibyście dla siebie. Jeśli dojdziecie do takiego wniosku, zachęcam was do tego, abyście rozważyli możliwość dokonania pewnych zmian w sferze waszej pracy zawodowej, zainteresowań lub innych elementów pochłaniających wasz czas i energię.

Pamiętaj o złożonej przysiędze małżeńskiej w kontekście "opuszczenia wszystkiego". Może się to odnosić do pozostawienia wszystkiego, co pochłania nasz czas i absorbuje nasz umysł. Nie tylko romans stanowi zagrożenie dla małżeństwa. Może nim być również problem czasu.

Więcej w książce: Jak trzymać się razem w świecie, który chce nas rozdzielić - William J. Doherty

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Lek na przeziębienie małżeństwa
Komentarze (7)
R
robert
23 grudnia 2013, 09:21
witaj kristmal, mnie pomogło bardzo "Miłość i wojna" Johna Eldgrida , warto przeczytać :) ... i zastosować
R
robert
23 grudnia 2013, 09:19
witaj kristmal, mnie pomogło bardzo "Miłość i wojna" Johna Eldgrida , warto przeczytać :) ... i zastosować
K
krismal1
22 grudnia 2013, 09:07
Ja też wiele czasu spedzam w pracy a moja żona ma do mnie nieustanne pretensje ale kiedyś nie miałem pracy bylem więcej w domu i wcale nie było lepiej .Dlatego myślę że gdybym miał więcej czasu i był w domu wcale nasze prozumienie nie byloby lepsze. W nasxzym przypadku problem leży w  naszej relacji wewnątrz nas a nie w czasie czy jego braku. Tak że ja sobie dałem spokój.
WR
Wojtek Rych
21 grudnia 2013, 21:43
I pada formuła: >Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela a ja powagą KK błogosławię w Imię....< Co to za formuła? Zaklęcie? A teraz to się bójcie....? Podstawowe pytanie to; Co łączy Bóg?   Odpowiedź: Dusze Pytanie drugie: Które dusze łączy Bóg?  Odpowiedź: Zlane, zjednoczone Miłością Pytanie trzecie: Czy dusze wysłuchujących... zostały złączone? Odp. Być może, że tylko ciała papierową formalnością. Może być, że ich dusze są "zajęte" przez inne; te co to Bóg właśnie już wcześniej połaczył a ciała teraz rozdzielać próbują. Może być, że ich dusze są jeszcze zupełnie wolne, bo nie odpowiedziały Bogu TAK. Formuła ta jest więc zbawinna dla wysłuchujących. Jest "kołem ratunkowym" gdyby w przyszłości odkryli Prawdę i zaczęli również i ciała oddalać. Małżeństwo to bardzo poważna sprawa. To sacrum dusz. Sakrament Boga.. Gdy zachodzi; jest jedność co nie pozwoli na oddalanie, nie dopuści oddaleniu. Myślę, że nie zachodzi podczas ceremonii; do czego przywykliśmy. Myślę, że zachodzi wtedy jak dusze odpowiedzą Bogu widząc siebie wzajemnie; >Tak to jest Ona Jedyna.... Tak to jest On Jedyny.< Miłość wtedy w sercach rozwija się bardzo powoli.  Od iskierki..... Potrzeba dużo czasu aż pojawi się prawdziwy płomień miłości. A te wszystkie "szybkie" działania ciał, mogą być niezwykle niebazpieczne dla przyszłości partnerów. I przez czas zweryfikowane;........... oddalaniem właśnie. Do definitywnego włacznie.  Bo choć formalnie to; tylko zawarto papierowy "konkubinat". Dalsze działanie "na siłę": zmuszanie, terapie.. ....to chyba tylko męka, daleka od Miłości. Oddalenie więc trzeba traktować jak "test na miłość" i stosować przed formalnościami; aby mieć pewność...
Bolesław Zawal
21 grudnia 2013, 20:35
OluA. Małżeństwo nie powinno mieć dzieci ale wychowywać dzieci. Dzieci nie zostały dane małżonkom po to aby je posiadać lecz po to aby dać im wolność w odpowiednim czasie wychowć nie dla siebie ale dla Boga aby poszły w świat i miały również swoje rodziny. Prawidłowa gradacja w związku małżeńskim powinna wyglądać następująco: 1 Pan Bóg, 2 małzonek, 3 dzieci, 4 rodzice, rodzeństwo 5 dalsza rodzina, 6 inni ludzie. Mając taką gradację wszystko jest na swoim miejscu.
M
Maria
8 maja 2011, 19:56
Olu A. Małżeństwo w zamyśle Pana Boga faktycznie jest związkiem "ponad" dziećmi. Więż małżeńska jest nie tylko konieczna, by Bóg stworzył dziecko, ale jest niezbędna dla poczucia bezpieczeństwa i szczęścia potomstwa. Zatem, jeśli relacje rodzic - dziecko dominują, może brakować czasu na pogłębianie jedności małżeńskiej. A cytat przytoczony przez Ciebie właśnie podkreśla rolę więzi małżonków w zrodzeniu i wychowaniu potomstwa
Aleksandra Adamczyk
9 września 2010, 15:17
Dość ciekawy artykuł, ale nurtuje mnie ujęcie dzieci jako konkurencji dla bycia razem... To swoiste ustawianie dzieci poniżej, na niższym poziomie. Natomiast definicja małżeństwa w świetle Kościoła mówi: "Małżonkowie chrześcijańscy na mocy sakramentu (...) wspomagają się wzajemnie we współżyciu małżeńskim oraz rodzeniu i wychowywaniu potomstwa”. Te dwa aspety są równorzędne i równie ważne. Nie można widzieć dzieci jako zagrożenia dla małżeństwa, bo nim nie są.