Rozwód. Kiedy żal i wściekłość miną

Dopiero gdy żal i wściekłość miną, osoba rozwiedziona może odnaleźć siebie (fot. José María Pérez Nuñez / flickr.com)
Anselm Grün OSB, Ramona Robben / slo

Droga rozstania jest dla niektórych ludzi wyzwoleniem. Nareszcie są wolni. Mogą sami decydować o swoim czasie. Nie czują się ograniczani. Odkrywają w sobie nieoczekiwane siły i ochotę, by zrobić coś nowego. Czują się zdrowsi niż dawniej. Jednak oprócz tego poczucia wolności, przeżywają często głęboki żal, że coś się nie powiodło, że wspólnie spędzone lata należą definitywnie do przeszłości.

Przypomina im się piękny wspólny czas, czas zakochania, wspólne marzenia, dzieci, nad którymi razem płakali, gdy okazały się inne, niż się spodziewali. Potem czynią sobie wyrzuty, że za szybko zdecydowali się na rozstanie. Czy jednak przy odrobinie dobrej woli nie udałoby się uratować tego małżeństwa? Czy wyczerpałem wszystkie możliwości ocalenia naszego związku? Niektórzy ludzie po rozwodzie nie mogą zrozumieć, dlaczego zdecydowali się na ten krok. Dzieci robią im wyrzuty. Teraz już nie są w oczach swoich dzieci troskliwą matką lub godnym zaufania ojcem. Dzieci są głęboko rozczarowane. Poczucie wartości bycia matką lub ojcem maleje. Czy zatem wszystko źle zrobiłem? Czy to ja wszystko zniszczyłem? Czy wszystko jest dla mnie skończone? Czują, że są samotni ze swoim poczuciem winy. Mają wrażenie, że inni wytykają ich palcami lub że o nich źle mówią. Z niektórych uwag swoich znajomych wnoszą, że ci potępiają ich krok. To potęguje ich poczucie winy.

Wściekłość i żal

Obok żalu z powodu utraty partnera nader często pojawia się głęboka wściekłość. Niektórym ludziom przychodzą na myśl rozmowy, w których czuli się urażeni, ponieważ współmałżonek świadomie drążył bolesne dla nich tematy, by ich poniżyć. Dopiero wtedy zauważają, jak podle i poniżające były niektóre zachowania partnera: jak mogłam sobie na to pozwolić? Gdzie się podziało moje poczucie godności, że tak długo to wytrzymywałam? Uświadamiają sobie cały rozmiar uraz i poniżenia. Długo tłumiona wściekłość wybucha naraz nie strzeżona. Nad uczuciami żalu i wściekłości trzeba pracować, ponieważ będą one przeszkadzać w dalszej drodze życia.

DEON.PL POLECA

Niektórzy ludzie nie odważają się po rozwodzie pokazywać publicznie. Boją się, że będą nagabywani. Nie wiedzą, jak zareagują przyjaciele. Czują się odrzuceni i wyobcowani. Obawiają się, że starzy przyjaciele będą trzymać stronę partnera, a im przypisywać winę. Jakaś kobieta, na przykład, była zaangażowana w pracę w parafii. Jej małżeństwo uchodziło za wzorowe. Teraz, ponieważ się rozwiodła, czuje się napiętnowana przede wszystkim przez moralistów. Gdy idzie do kościoła, obserwują, czy przystępuje do komunii świętej. Szeptają o niej, że zawsze była taka pobożna, a teraz to cudzołóstwo i rozwód. Jej dotychczasowe życie było zatem pozorem. Z pewnością musiała mieć okropny charakter, skoro nie wytrzymał z nią taki sympatyczny mężczyzna.

Gdy mężczyzna po rozwodzie idzie do kościoła, rozpowiada się o nim, przykrywając usta dłonią, przeróżne plotki. Zawsze zdarzały mu się skoki w bok. Ma dwa oblicza, i tak dalej. Rozwiedzeni nigdzie nie czują się dobrze, u siebie. A przecież potrzebują ludzi, którzy będą z nimi przebywać, potrzebują wspólnoty, w której będą się czuli zrozumiani i bezpieczni. Jednak właśnie tego nie znajdują. Unika się ich. Wielu ludzi nie odważa się nawet zapytać, jak im się powodzi. A jeśli pytają, często pobrzmiewa w tym pytaniu moralizujący ton. Chcieliby się dowiedzieć, że osoba rozwiedziona źle się czuje, gdyż potwierdzi to ich pojęcie sprawiedliwości. A nawet jeśli zainteresowanie jest szczere, rozwiedzeni wietrzą potępienie ich kroku. Ponieważ sami jeszcze się z nim nie pogodzili, słyszą w słowach innych ludzi potępienie. Przypisują innym ludziom swoje własne odczucia i wyrzuty sumienia.

Gdy żal i wściekłość miną

Dopiero gdy żal i wściekłość miną, osoba rozwiedziona może odnaleźć siebie. To często wcale nie jest łatwe. Do problemów natury psychicznej dołączają się nierzadko problemy finansowe. Nie wystarcza pieniędzy. Żal jest pięknego, wspólnego mieszkania. Teraz jest do dyspozycji tylko niewielkie dwupokojowe mieszkanie. Gdy z wizytą przyjdą dzieci, jest stanowczo za ciasno. Gdy dzieci są jeszcze małe, samotnie wychowująca je matka nie ma chwili wolnego czasu. Jest teraz zajęta przez całą dobę. Nie może odwiedzić przyjaciółki, nie może wziąć udziału w żadnym kursie. Musi być ciągle z dziećmi. Mężczyzna zajmuje się nimi bardzo nieregularnie, gdyż są dla niego ciężarem. Zdarza się też, że mężczyzna wykorzystuje swoje prawo, bierze dzieci ze sobą, rozpieszcza je i nastawia przeciwko matce. Problemy z nimi stają się przez to coraz trudniejsze. Matka nie czuje się na siłach, by samotnie wychowywać dzieci. Zwłaszcza chłopcy potrzebują ojca, z którym mogliby się spierać, ale który też wspierałby ich poczynania.

Rozwiedziona kobieta musi teraz być jednocześnie matką i ojcem. Czuje się przeciążona, tym bardziej, że nie poradziła sobie jeszcze psychicznie z rozwodem. Własna niepewność, dręczące wątpliwości, czy wszystko dobrze zrobiła, ciążą na jej kontaktach z dziećmi i utrudniają wychowanie. Dodatkowo, jako samotnie wychowująca matka, nie może znaleźć żadnej przedpołudniowej pracy. Chciałaby się wyrwać z ciasnego kręgu rodzinnych obowiązków. Dobrze by jej zrobiła obecność w pracy wśród ludzi. Dobrze by jej zrobiło uznanie zawodowe. Jednak znalezienie pracy tylko w godzinach przedpołudniowych jest niemożliwe, a po południu musi być z dziećmi. W tej sytuacji trudno z entuzjazmem podchodzić do nowego życia. Kobieta jednak wie, że nie ma już drogi powrotu do starego życia.

Wiecej w książce: Porażka? Nowa szansa! Gdy załamują się plany życiowe - Grün Anselm OSB, Robben Ramona

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rozwód. Kiedy żal i wściekłość miną
Komentarze (24)
LM
~Lola Micz
26 czerwca 2020, 23:01
Jestem miesiąc po rozwodzie.Pomimo,że mąż mnie poniżał i romansowal z innymi kobietami ,dalej za nim tęsknię. Bardzo go kochałam i byłam ślepa-wybaczalam wszystko.Teraz czuje się jak by mi ktoś serce wydarl z piersi.Tak straszny ból i pustkę. Boli mnie to że coś się zadzialo co sprawiło że już nie było odwrotu.Wiem,że nie chce z nikim być. Kocham wciąż mojego męża choć wiem że się nie zmieni i dalej by mnie ranil .Z nim źle a bez niego jeszcze gorzej...
AB
~Anna B
26 maja 2020, 20:15
Witam. Bardzo proszę o pomoc w uzyskaniu kluczowych wskazówek dotyczących rozwodów - od osób po rozwodzie. W tym celu byłabym wdzięczna za wypełnienie krótkiej ankiety, którą można znaleźć pod linkiem: https://forms.gle/8rkHSFLhS8uUvE818 Bardzo dziękuję każdemu kto zgodził się wypełnić ankietę. Pozdrawiam
M
martete20
23 lipca 2018, 13:48
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi, zwanemu dr Agbazarą, wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość, pomagając mi przywrócić mego kochanka, który zerwał ze mną Cztery miesiące temu, ale teraz ze mną przy pomocy dr Agbazary, wielkiego zaklęcia miłosnego odlewnik. Dziękuję wszystkim, że możesz się z nim skontaktować, jeśli potrzebujesz go w czasach kłopotów poprzez: ( agbazara @ gmail . com ) możesz także Whatsapp na ten numer +234 8104 10 2662
9 grudnia 2017, 23:39
Czasami nie ma innego rozwiązania niż rozwód. Niestety za błędy dorosłych najmocniej cierpią dzieci. Polecam przeczytać książkę "Wariatka" Agnieszki Chrzan, w której opisane jest co przeżywają dzieci rozwódników oraz co mogą zrobić, aby zamknąc za sobą ten rozdział i wkroczyć w dorosłe życie z możliwością stworzenia własnego szczęśliwego związku.
K
Kasia
20 października 2014, 14:23
Przepraszma, ale ten artykuł to jakaś propaganda. Są rozwody pochopne, ale są też rozwody z powodów naprawdę bardzo poważnych, gdzie życie razem doprowadziłoby do większej jeszcze degradacji osoby. Sądzę, że nie tego potrzeba obecnie w Kościele. Dlatego cieszy podejście Paieża oraz większości światowej hierarchi, którzy wreszcie dostrzegają, że życie jest bardziej skomplikowane niż regułki prawa kanonicznego. Rozwód nie jest niczym miłym, ale może prowadzić do lepszego życia. Te wątpliwości, o których pisze autor nie są przyjemne, jednak to nic z porównaniu z żalem, gdy osiągamy wiek starczy i żałujemy, że straciliśmy całe życie z człowiekiem, który nas nie kochał, lecz krzywdził, torturował i poniżał...
3
313
19 października 2014, 14:41
Zawsze jest powrót do poprzedniego życia - jeśli jest jakikolwiek żal, to znaczy, ze jeszcze mozna coś uratować, że to nie było bezwartościowe. Zawsze trzeba próbować, nie ma takich sytuacji, których nie da się odwrócić, jeśli tylko oboje będą chcieli rozmawiać. Może ta droga jest własnie najlepsza - choćby dla dobra dzieci. Może kryzys tylko ujawnił, nad czym trzeba pracować po odbudowaniu zaufania i więzi. Oby się udało!
3
333
19 października 2014, 15:03
Coś w tym jest. Po rozpadzie bezwartościowego, jałowego związku bez więzi, bez dzieci (związku, który zresztą okazał się potem nieważnie zawartym małżeństwem) czuje się ulgę, oczywiście też strach przed samotnym życiem, ale przede wszystkim ulgę. Nigdy, przenigdy nie ma uczucia żalu po tym co było, nie odczuwa się też tego jako stratę. Więc warto pomyśleć o uratowaniu związku. Takie rzeczy się zdarzają i są możliwe - wszystko się ułoży.
T
Tak
19 października 2014, 15:09
W ramach pojednania warto również założyć na nowo obrączkę - i nie rozstawać się z nią. To naprawdę ma znaczenie.
R
Robert
19 października 2014, 09:06
Szukajcie , a znajdziecie. "To prawda" - cytujesz słowa autora, że osoby rozwiedzone potrzebują wspólnoty, a jej nie znajdują. Taka wspólnota istnieje, a jest nią Wspólnota Trudnych Małżeństw SYCHAR. Wystarczy poszukać w internecie. Wspólnota ma wiele swoich ognisk w Polsce, w których spotykają się właśnie osoby z podobnymi problemami.
Bolesław Zawal
19 października 2014, 18:26
Robercie!!! Daj spokój z tą sektą, w której nie ma pomocy a tylko biadolenie jak mi źle jak mi ciężko. W ten sam sposób mogę pogadać do ściany.
T
teresa
6 lipca 2013, 14:39
Pozostaje pytanie do współmałżonki/a- Jak mogła/eś związać się z takim zerem jak ja???
R1
Rozwiedziona 13 lat
5 lipca 2013, 09:43
To prawda, że po rozwodzie już nic nie jest takie samo. Po latach dochodzi dodatkowy ból, że taki krótki kawałek życia tak mocno zdeterminował moje życie. Teraz, kiedy widzę jak ludzie pochopnie się rozstają, chce mi się krzyczeć: "nie róbcie tego!".  Chciałabym, aby moje dzieci tego nie powtórzyły.
TP
to prawda
5 lipca 2013, 08:05
Rozwiedzeni nigdzie nie czują się dobrze, u siebie. A przecież potrzebują ludzi, którzy będą z nimi przebywać, potrzebują wspólnoty, w której będą się czuli zrozumiani i bezpieczni. Jednak właśnie tego nie znajdują. Unika się ich.
P
Paweł
20 lutego 2013, 08:20
o czym jest ten artykuł? Portal jest katolicki, a gdzie miejsce dla Pana Boga, gdzie miejsce na łaskę i powrót do Sakramentu?
PS
Piotr Słowiński
20 lutego 2013, 00:37
Za płytkie. Taki 'rozwód dla opornych'.
M
Margerita
20 grudnia 2012, 13:58
Znam tą sytuację i uczucia-tak jest faktycznie bez koloryzowania. Rodzina rozbita nigdy nie bedzie całością, zawsze każdy ciągnie w swoją stronę. Niestety najczęscieej na tym cierpią dzieci, choc dorośli także. Udają, że są szczęśliwi , a nie są. To tylko maska, pod nią żal i gorycz. Nawet nowe życie z inną osobą nie jest wcale lepsze-jest inne, czasem nawet trudniejsze ze względu na dzieci, które zostały bez dwojga rodziców.
DP
do poczytania
17 kwietnia 2012, 17:41
<a href="http://przymierzezmaryja.pl/Czy-istnieja---rozwody-koscielne--,5616,a.html">http://przymierzezmaryja.pl/Czy-istnieja---rozwody-koscielne--,5616,a.html</a>
MP
matka przed rozwodem
9 marca 2012, 21:28
Strasznie czarno tu jest pokazane życie po rozwodzie. A przecież na ten krok decydują się ludzie, których życie razem męczy, przynajmniej mam taką nadzieję. A stwierdzenie, że matka po rozwodzie musi się zająć dziećmi przywodzi myśl, ze przed nimi się nie zajmuje. Społeczeństwo polskie niestety nadal funkcjonuje tak, że to właśnie matka się tymi dziećmi zajmuje i nie ma szans na znalazienie dogodnej dla niej pracy. Jak są dzieci to najczęściej ojciec pracuje od rana do nocy, a matka na zmiany. Dzieci i tak nie widzą rodziców, a rozwód pozwala na niekłócenie się codziennie o błachostki osób i tak praktycznie sobie obcych.
PT
piękny tekst!!
22 lutego 2012, 22:42
Pokochaj raz jeszcze... <a href="http://www.poslaniec.com/index.php?str=394">http://www.poslaniec.com/index.php?str=394</a> warto przeczytać warto przywrócić komentarze!!
BW
brak widoczności komentarzy
20 lutego 2012, 08:04
cytat: <a href="http://miesiecznik.wdrodze.pl/archiwalne/2011/numer-94572011/laska-sakramentu-po-rozwodzie/?print=1&cHash=876dbd0bbccd2109219fa1e9605ad03d">http://miesiecznik.wdrodze.pl/archiwalne/2011/numer-94572011/laska-sakramentu-po-rozwodzie/?print=1&cHash=876dbd0bbccd2109219fa1e9605ad03d</a> Jako społeczeństwo – łącznie z ludźmi wierzącymi i często przystępującymi do komunii – daliśmy przyzwolenie na rozwody. Rozwód stał się najprostszą drogą rozwiązania kryzysu w małżeństwie. Zdarza się, że popierają go, a nawet do niego popychają rodzice jednego z małżonków. Doradzanie rozwodu przez bliskich i znajomych stało się u nas plagą. Również wielu katolików zachowuje się tak, jakby mieli za nic naukę Chrystusa Pana o tym, że „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela” (Mk 10,9). Kościół uczy na ten temat równie jasno, jak Ewangelia. Otwórzmy jeszcze raz Katechizm Kościoła katolickiego: 2384. Rozwód jest poważnym wykroczeniem przeciw prawu naturalnemu. Zmierza do zerwania dobrowolnie zawartej przez małżonków umowy, by żyć razem aż do śmierci. Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne. Fakt zawarcia nowego związku, choćby był uznany przez prawo cywilne, powiększa jeszcze bardziej ciężar rozbicia; stawia bowiem współmałżonka żyjącego w nowym związku w sytuacji publicznego i trwałego cudzołóstwa. Tym większy podziw budzą ci małżonkowie, którzy mimo rozwodu – zazwyczaj orzeczonego bez ich zgody – czują się związani złożoną na początku swojego małżeństwa sakramentalną przysięgą. Rzadko znajdują oni wsparcie u swoich bliskich i znajomych. Znacznie częściej nawet najbliżsi, widząc taką postawę, każą im się tylko puknąć w głowę. Oni jednak wiedzą swoje. Wiedzą, że nie jest to ustanowienie ludzkie, ale taka jest wola Boża, żeby „żona nie odchodziła od swego męża, a gdyby odeszła, niech pozostanie samotną albo niech się pojedna ze swym mężem; również mąż niech nie oddala żony” (1 Kor 7,10–11).
BW
brak widoczności komentarzy
20 lutego 2012, 08:03
Brak widocznosci komentarzy jest manipulacją, ponieważ nie można sprostować powyższego tekstu! Powyższy tekst przedstawia jedyną słuszną drogę, a na ten moment tak nie jest! Małżeństwo sakramentalne nawet po rozwodzie ma szansę na uratowanie w 100 %. <a href="http://miesiecznik.wdrodze.pl/archiwalne/2011/numer-94572011/laska-sakramentu-po-rozwodzie/?print=1&cHash=876dbd0bbccd2109219fa1e9605ad03d">http://miesiecznik.wdrodze.pl/archiwalne/2011/numer-94572011/laska-sakramentu-po-rozwodzie/?print=1&cHash=876dbd0bbccd2109219fa1e9605ad03d</a>
BW
brak widoku komentarzy
19 lutego 2012, 16:39
Dlaczego nie widać komentarzy?
R
Rozróżnić
19 lutego 2012, 16:21
Dobry artykuł, tylko brakuje rozróżnienia sytuacji małżonków po rozwodzie. Zazwyczaj to jeden odchodzi do innego partnera i on nie odczuwa samotności i opuszczenia. Dużo gorsza jest sytuacja tego małżonka, który zostaje sam z dziećmi i jest ofiarą rozwodu. Ci, którzy odeszli do innych partnerów poradzą sobie szybciej, nie są przecież sami, bo znaleźli nową, drugą "połówkę". Mają  drugiego człowieka, na którego mogą liczyć. Ale właśnie nimi najbardziej interesuje się Kościół i im pomaga tworząc duszpasterstwa dla konkubinatów. Porzucony przez małżonka jest porzucony podwójnie, bo przez wspólnotę Kościoła także.
PD
polecam do przeczytania
19 lutego 2012, 15:44
<a href="http://www.magazynfamilia.pl/artykuly/Kazde_jest_do_uratowania,5061,86.html">http://www.magazynfamilia.pl/artykuly/Kazde_jest_do_uratowania,5061,86.html</a>