Skąd mam wiedzieć że to TEN?

(fot. shutterstock.com)
Marta Barnert-Warzecha

W zeszłym tygodniu, na babskiej posiadówce, moja dobra koleżanka zapytała: Skąd mam wiedzieć że to Ten? Nie ma nic dziwnego w tym, że dopadają nas wątpliwości.

Wiele z nas się nad tym zastanawia. Szczególnie kiedy czujemy, że on może zadać TO pytanie w każdej chwili. Albo kiedy już powiedziałyśmy "tak"; przygotowania do ślubu ruszyły pełną para, a my ciągle się wahamy…

Nie ma nic dziwnego w tym, że dopadają nas wątpliwości. W końcu to jedna z najważniejszych decyzji jaką podejmiemy w życiu (jak dla mnie, druga najważniejsza). Decyzja, która prawdopodobnie zmieni bieg naszego życia i której nie powinno się podejmować pod wpływem emocji.

DEON.PL POLECA

Tak więc wątpliwości są normalną reakcją. Ale czym innym są chwile, w których dopada nas zwątpienie (bo widziałam, że nie umył naczyń w swoim domu - Czy u nas też tak będzie?’), a czym innym ciągły brak pokoju w sercu, strach przed dniem, w którym on przede mną uklęknie, bo nie wiem co mu odpowiem, a boję się zranić jego uczuć…

Być może masz zupełnie inne odczucia. Nie możesz się wręcz doczekać aż będziesz czyjąś Żoną. W końcu będziecie mogli spędzać całe dnie (i noce) razem, będziecie wracać do tego samego domu. Nie mówiąc o tym, że w końcu będziesz mogła zacząć planować swój wymarzony ślub i zlepić te wszystkie zdjęcia z Pinterest w rzeczywistość!

W obu przypadkach musimy wiedzieć, że podejmujemy dobrą decyzję. Mieć w swoim sercu świadomość, że oboje nie jesteśmy idealni, ale wiem, że to jest ten z którym chcę spędzić resztę mojego życia, na dobre i na złe. I że to właśnie z tą osobą połączył mnie Bóg.

Na sprawdzanie "czy to ten" nie ma niestety aplikacji. Ale poniżej podaję parę pytań i zagadnień, które powinnaś rozważyć, zanim powiesz TAK.

1. Jeśli pewnego dnia podjęłaś decyzję o przyjęciu Jezusa do swojego serca, masz w sobie też Ducha Świętego. On jest Twoim przewodnikiem. Jeśli szczerze staniesz przed Bogiem i poprosisz go o odpowiedź w tej sprawie, On cię pokieruje. Będziesz czuła w swoim sercu czy związek w którym jesteś jest od Boga czy nie.

2. Jeśli chcesz, żeby Bóg był w Twoim życiu na pierwszym miejscu, mężczyzna z którym chcesz się związać musi posiadać taki sam priorytet.

3. Nie zakładaj, że po ślubie twój chłopak się zmieni. Jeśli nie jesteś w stanie sobie wyobrazić życia z nim na co dzień z osobowością, charakterem i upodobaniami jakie ma teraz, małżeństwo nie jest dobrym pomysłem. Oczywiście, że zmieniamy się, nasz charakter się z czasem kształtuje (często na lepsze, szczególnie kiedy twoim przykładem jest Jezus), ale nie możesz wyjść za kogoś mając nadzieję, że kiedyś będzie inny.

4. Czy macie podobną wizję na życie? Jeśli jego marzeniem i powołaniem jest bycie misjonarzem lub podróżnikiem na krańcach świata, a ty nie wyobrażasz innego życia niż w twoim miasteczku, otoczona rodziną, to możecie napotkać problemy w przyszłości. Co jeśli ty marzysz o wielkiej rodzinie w której ciągle coś się dzieje, a on nie za bardzo chce mieć dzieci; ceni sobie spokój i porządek? Tak, nasze myślenie się zmienia pod wpływem drugiej osoby (i Boga, który ma dla nas często inny plan niż nam się wydaje), ale podobne spojrzenie na życie jest bardzo ważne.

5. Przypatrz się temu jak on traktuje bliskie mu osoby. Czy szanuje swoich rodziców? Jak odnosi się do swojej mamy i sióstr? Czy ma bliskich przyjaciół lub przyjaciela? Nie daj się zwieść, jeśli odnosisz wrażenie, że z wszystkimi naokoło wydaje się mieć zepsute relacje… oprócz ciebie. To powinno być dla ciebie czerwonym światłem.

6. Twoja rodzina i przyjaciele mogą się mylić. I to nie oni powinni decydować o tym z kim zwiążesz się do końca życia. Ale to oni właśnie znają cię najlepiej. Nie uważam, że powinnyśmy pytać wszystkich dookoła co myślą o naszym wybranku, bo to może się źle skończyć. Ale jeśli od większości twoich najbliższych słyszysz słowa przestrogi co do twojego ukochanego, to warto się nad tym zastanowić. Twój przyszły mąż powinien wydobywać z ciebie to co najlepsze, nie to, co najgorsze. Jeszcze jedno. Jeśli przez relację z nim zaczynasz odizolowywać się od tych których kochasz - jest to wieki znak ostrzegawczy. Związek pary, która od początku do końca skupia się wyłącznie na sobie, nie widząc świata poza sobą, to związek toksyczny i niestety nie prowadzi do niczego dobrego.

7. Czy jesteś sobą przy nim? Czy możesz swobodnie i bez obawy wyrażać przy nim swoje zdanie? Czy czujesz się kochana i szanowana? Czy twój przyszły mąż jest (lub powoli staje się) twoim najlepszym przyjacielem i wiesz, że możesz mu ufać i na nim polegać? To bardzo ważne. Kiedy ‘chodzicie’ z sobą, najprawdopodobniej nie musisz polegać na nim jeśli chodzi o twoje podstawowe potrzeby. Możliwe, że zapewniają je ciągle twoi rodzicie. Być może jesteś już niezależna. Może jednak przyjść taki czas, że będziesz musiała całkowicie polegać na twoim mężu. Jeśli zachorujesz. Będziesz w zaawansowanej ciąży lub tuż po urodzeniu dziecka. Czy czujesz, że twój mąż będzie mógł i chciał się tobą zaopiekować? Nie mówię tutaj o sytuacji finansowej, ale o postawie, o gotowości do służenia drugiej osobie. Tego samego przecież on będzie oczekiwał od ciebie.

8. No właśnie. Czy ty jesteś gotowa być czyjąś Żoną? Wiem, że to jest trochę tak jak z decydowaniem się na dzieci: ‘nigdy się nie jest do końca na to gotowym’ i dopiero codzienne życie uczy nas jak sobie w danej sytuacji poradzić.

Ale uwierz mi, można być niegotowym do małżeństwa. Ja dziękuję Bogu za to, że T. nie oświadczył mi się 2 lata wcześniej, bo pewnie powiedziałabym TAK (dlatego właśnie, że byłam nie gotowa i nawet o tym nie wiedziałam!).

Czy jesteś gotowa na to, żeby postawić potrzeby drugiej osoby nad swoimi? Czy jesteś świadoma tego, że małżeństwo jest wielkim skarbem, o który trzeba się troszczyć, często kosztem naszego komfortu i ego?

Czy chciałabyś… wziąć ślub z samą sobą?

9. To może wydawać się oczywiste, ale… czy lubisz spędzasz czas z tą osobą? Biorąc pod uwagę to, że statystycznie spędzicie z sobą kolejne 50 lat życia, lepiej żebyście się dobrze bawili będąc razem!

Nie zapominajmy też o innym, bardzo ważnym aspekcie małżeństwa jakim jest intymność. Naprawdę nie musisz ‘testować’ tego zagadnienia, żeby wiedzieć czy ta druga osoba pociąga cię fizycznie. Z kolei jeśli nie możesz znieść jego zapachu, a myśl o pocałunku sprawia, że jest ci nie dobrze, to warto się nad tą relacją zastanowić!

10. Na koniec, bardzo polecam Wam zrobienie kursu przed-małżeńskiego. Nam on niesamowicie pomógł przygotować się do tej wielkiej przygody jaką jest małżeństwo. Znaliśmy się bardzo dobrze (zarówno te dobre jak i gorsze strony), więc wiedzieliśmy w co się pakujemy (!), ale dzięki kursowi byliśmy wyposażeni w wiedzę i umiejętności, które okazały się niezastąpione w momencie kiedy nadeszła rzeczywistość (np. jak rozwiązywać konflikty, jak poradzić sobie z przeszłością, która ma wpływ na naszą relację, jak odciąć pępowinę która trzyma nas ciągle przy rodzicach etc).

Źródło: zonaimaz.com

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Skąd mam wiedzieć że to TEN?
Komentarze (41)
TM
Teoretyk marzyciel romantyk
10 lutego 2015, 00:57
to powinien być jedyny punkt pogrubiony: "9. To może wydawać się oczywiste, ale… czy lubisz spędzasz czas z tą osobą? Biorąc pod uwagę to, że statystycznie spędzicie z sobą kolejne 50 lat życia, lepiej żebyście się dobrze bawili będąc razem!"
A
ania
20 stycznia 2015, 09:33
Wszystko na tak!!!!!! Drogie Panie polecam bardzo mocno modlitwe do sw. Jozefa, tak wymodlilam sobie chlopaka ( a bylam juz po nieszczesliwym zwiazku) teraz mojego narzeczonego, we wrzesniu bierzemy slub i nie moge sie doczekac!!!! Spiewac psalm na swoim slubie, rodzine zaangazowac do czytan, chcemy by ta ceremonia byla niezapomniana, Bogu podziekowac za wszystkie laski. :-) dla Panow modlitwa do Maryi, ona jest patronka w modlitwie o dobra zone, podobno tez dziala:-) 
2
223344
20 stycznia 2015, 00:07
Ciekawe jakby na 2 punkt tego artykułu odpowiedziała św. Monika z Hippony :)
R
reo
20 stycznia 2015, 23:45
jak?
D
donag
7 marca 2015, 19:02
Chodzi o to, że jej mąż był poganinem ;)
A
aNa
19 stycznia 2015, 23:41
szkoda że czytam to w momencie kiedy moje małżeństwo się rozpada... im więcej nad tym myślę, tym lepiej się przekonuję że unieważnienie mojego fatalnego małżeństwa nie będzie trudnością...
N
Nike
20 stycznia 2015, 15:09
Też nie przewidziałam wszystkiego i też przechodzimy z mężem wielki kryzys(5lat).Ale ostatnio dzięki kolejnym modlitwom i wsparciu swRity nastapił przełom. A jeszcze w niedzielę prosiłam Boga o odpowiedź czy to już czas na rozwód bo nie dam rady dłużej cierpiec...Otrzymałam pierwszy znak, to CUD!Znów napełniłam się nadzieją! Módl się Ty i twoi bliscy za przełom, za Twojego męża. Wybacz 77-ty raz i czekaj cierpliwie na swój cud. tego Ci życzę i również za was się pomodlę. Bóg jest wielki i daje nam to czego na prawdę potrzebujemy, jeśli tylko prosimy Go o to wytrwale.
M
malami
19 stycznia 2015, 22:53
Facet mnie zdradził, raz pobił, jest notorycznym kłamcą. Wiem, że powinnam to skończyć ale nie potrafie...
M
m
19 stycznia 2015, 23:34
Poproś Twoją patronkę i Anioła Stróża - niech Ci pomogą!
M
me
20 stycznia 2015, 17:39
Poproś wszechmocnego Boga... i tylko Jego.
IJ
Ireneusz Janik
29 grudnia 2015, 11:24
Zostaw go bez dwóch zdań i to jak najszybciej, na świecie jest tylu fajnych meżczyzn szukających drugiej połówki...A Ty się męczysz z jakimś psycholem....Pozdrawiam
29 grudnia 2015, 14:13
Droga Malami Pomódl się do św.Józefa z prośbą o pomoc oraz siłę w rozwiązaniu sprawy Twojego ciężkiego związku. Kolejna rzecz, musisz sobie zdawać sprawę z tego że w tej relacji nie chodzi tylko o Ciebie, ale także o Twoje potencjalne dzieci.... Jeśli zdecydujesz się aby człowiek który Cię pobił, który Cię zdradził zostanie ojcem Twoich dzieci, to zadaj sobie sama pytanie jaką rodzinę stworzycie ? Bierzesz na siebie odpowiedzielność i będziesz rozliczona z tego jakiego mężczyznę na ojca swoich dzieci wybrałaś. Nie piszę tego aby Cię straszyć, tylko po to abyś naprawdę wszystko przemyślała. Będę pamiętać w modlitwie, trzymaj się ciepło.
A
agnieszka
19 stycznia 2015, 21:47
Oczywiście może dojść do małżenstwa tylko żeby wywiązał sie warunków, które Kosciół stwia. A jak bedą wychowywane dzieci ? Jak będą co niedziele i każde święta widzieć jak ich ojciec siedzi przed telewizorem.. niedorzeczność! Jeśli ona będzie chciała dzieci wychować jako katolików a mąz niewierzący to będziee trudne.
T
TrzeźwoMyślący
19 stycznia 2015, 21:54
A może by tak dać dzieciom wolną wole ? Może by tak pokazywać im świat i przedstawiać różne informacje, tak aby same podjęły decyzje w co wierzą? Śmieszą mnie te mamusie które co tydzień zmuszają ( tak to w większości przypadków wygląda ;) ) dzieci żeby chodziły do kościoła, a niech któreś ma inne poglądy, od razu wielka wojna w domu.  
JT
Jeszcze Trzezwiej Myslacy
20 stycznia 2015, 08:58
Zadaniem rodzicow-katolikow jest wychowac dzieci po katolicku. W momencie osiagniecia dojrzalosci i tak kazdy sam musi odpowiedziec Bogu we wlasnym sercu wiec sie o wolna wole nie martw na zapas. Natomiast pomniejszanie znaczenia Boga w zyciu dziecka to nie dawanie mu wolnej woli tylko zle wychowanie. Pytanie - jak Ty odpowiedziales na wezwanie Boga w swoim zyciu?
A
agnieszka
20 stycznia 2015, 21:13
Sądzę, że jeżeli dziecko nie jest pełnioletnie tak jak to określił Jeszcze Trzeźwiej myślacy to czemu ono ma juz jako dziecko 6letnie wybrać czy chce chodzić do kościoła ? Nie dorzeczność! Rodzice wierzący powinni zapewnić dzieciom przyjęcie sakramentów  i wiarę. Wola wola u malego dziecka. proszę jesteśmy dorosłymi ludzmi i sądze, żże dziecko nie wie jeszcze dokładnie co i jak. Ciekawie jakim Ty jesteś człwiekiem i czy jako małe dziecko podjąłeś decyzje... jak nawet o tym nie myślałeś tylko myslałeś o zabawie i spotkaniu z przyjaciółmi..
E
ewa
20 stycznia 2015, 22:50
Równie dobrze, można poczekać z wysłaniem dzieci do szkoły, gdy osiągną pełnoletność... Po co je zmuszać wcześniej do nauki... itd. Warto stworzyć takie warunki dziecku, aby poznało Boga, aby miało kiedyś z czego wybierać. Jak można kochać kogoś kogo się nie zna, jak można chcieć z Nim przebywać? W przeciwnym wypadku może sie zdarzyć, że dziecko będzie poszukiwało tego, przed czym chcielibyśmy je uchronić... Znam to ze słyszenia, z doświadczeń bliskich osób... Czekanie na "lepszy moment" może sie okazać, że przegapimy "ten czas", a wówczas może być już za późno... "Wszystko ma swój czas" :)
E
ewa
20 stycznia 2015, 22:52
Równie dobrze, można poczekać z wysłaniem dzieci do szkoły, gdy osiągną pełnoletność... Po co je zmuszać wcześniej do nauki... itd. Warto stworzyć takie warunki dziecku, aby poznało Boga, aby miało kiedyś z czego wybierać. Jak można kochać kogoś kogo się nie zna, jak można chcieć z Nim przebywać? W przeciwnym wypadku może sie zdarzyć, że dziecko będzie poszukiwało tego, przed czym chcielibyśmy je uchronić... Znam to ze słyszenia, z doświadczeń bliskich osób... Czekanie na "lepszy moment" może sie okazać, że przegapimy "ten czas", a wówczas może być już za późno... "Wszystko ma swój czas" :)
A
agnieszka
21 stycznia 2015, 16:35
Nie wiem czemu porównujesz uczeszczanie do szkoły z wiarą ? Boga można poznać i dziecku wytłumaczyć.. Jestem osobą wierzącą i tak rodzice mnie wychowali jestem z tego bardzo dumna. Przyrzekłam że jak będę miec dzieci na pewno im to przekaże moja wiarę. Oczywiście, żedziecko będzie ciekawe wielu rzeczy przed którymi chcemy je uchronić, ale jeśli będzie wierzyć w Boga to nie sądzę, że przyjdzie mu do głowy jakaś głupota co też w 100% niwe jestem pewna. Ale po swoim doświadczeniu moge stwierdzićć, że wierzę w Boga i wiem, że on mnie chroni.. Ciekawie czy jesteś osoba wierzącą bo chyba nie za bardzo ...
E
ewa
21 stycznia 2015, 21:18
Czytając komentarz ~TrzeźwoMyślącego, można zrozumieć, że dziecku nie jest potrzebna wiara, że po osiągnięciu pełnoletniości samo zdecyduje czy, w co lub w kogo wierzyć… Idąc torem takiego myślenia można pomyśleć, że dziecko równie dobrze o nauce zadecyduje kiedy zostanie dorosłym, po co je posyłać wcześniej do szkoły?... Moim zdaniem nie tędy droga… „Wszystko ma swój czas” (Koh 3,1).  Zarówno uczęszczanie do szkoły, jak i wiara w Boga to część ludzkiego życia, już od dzieciństwa. Dziś często mówi się o dobru dziecka. Często bywa tak, że rodzice dbają o dobre wykształcenie swoich pociech, o naukę języków,  zapewniają przeróżne zajęcia pozalekcyjne,  by dziecko rozwijało się, itd. itp… I to wszystko jest dobre, ale nie można w tym natłoku spraw ważnych zapomnieć o najważniejszym -  o Bożej Rzeczywistości… Dziecko to najcenniejszy skarb. Promieniuje ono pięknem, delikatnością, wrażliwością, dobrocią i niewinnością. Skarb bezbronny, bez opakowania. Ten, kto potrafi pochylić się nad tym skarbem ze świadomością jego kruchości i wielkości, dowodzi, że w jego sercu jest warstwa żyznej, dobrej gleby, która może wydać piękne owoce. Faktycznie o szczęściu dziecka decyduje mądre i pełne miłości odniesienie do dziecka. Dorośli powinni być urodzajną glebą, z której dziecko wyrasta. Ich serca mają stworzyć warunki potrzebne do rozwoju małego człowieka. Serca, które czują Bożą Miłość przekazują Ją dalej siejąc ziarnko wiary. Dlatego rola dorosłych jest ogromnie ważna, jest zasadnicza dla każdej małej istotki. Szczęśliwe dzieciństwo pod Bożymi skrzydłami to szczęśliwe dziecko i mocny fundament na przyszłość. cdn...
E
ew
21 stycznia 2015, 21:21
... Każdy człowiek grzeszy, mniej lub więcej, nikt nie jest idealny. Nie można patrzeć na Pana Boga przez pryzmat słabego człowieka. Za to w każdym trzeba starać się zobaczyć Chrystusa. Bardzo ważne jest nawiązanie osobistej, żywej relacji z Bogiem. Nawet jeśli poprzedzone jest to ciężkim doświadczeniem życiowym, bólem i ranami, z którymi trudno żyć. Nawet jeśli gdzieś po drodze życia pogubiliśmy się, a czasu nie da się cofnąć, by to zmienić… To On jest Światłością w ciemności życia. Nawet jeśli ktoś nie wierzy w Boga, to Bóg w niego wierzy. Świętymi możemy stawać się każdego dnia, póki mamy na to czas, póki żyjemy… I jeszcze jedno -  Bóg ma czas, zawsze na nas czeka,  On nas kocha – każdego człowieka, niezależnie jaki kto jest. Jest wielką Nadzieją,  a Nadzieja zawieść nie może… :) Polecam: http://www.mateusz.pl/czytania/2015/20150118.htm Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas… http://gloria.tv/?media=553025&language=YiwzPCkSG6u Z życzeniami Bożej Opieki na nową drogę życia – dla wstępujących na nią oraz na każdy czas dla każdego :) ewa
C
cecilia.
9 lutego 2015, 18:21
Niekiedy dziecko w podstawowej szkole już rozumie swoją religię. Może nie tak bardzo, jak dorosły człowiek, ale jednak. I dalej pogłębia swoją wiarę, relację z Bogiem. Ja bardzo się cieszę, że od najmłodszych lat `narzucano` mi, jak to określiłaś wiarę, gdyż dzięki temu teraz wierzę głęboko i nawet, jeśli ksiądz powiedziałby, że Bóg nie istnieje to nie uwierzyłabym. Za bardzo w Niego wierzę, ufam Mu i wieloma łaskami mnie obdarował. Znam również osoby, które powiedziały mi kiedyś, że zazdroszczą ludziom, którzy od małego wyrastali w wierze. Bo oni także chcieliby wierzyć, a nie potrafią. Wiarę powinno się od najmłodszych lat przekazywać. Poza tym... to nie jest tylko w katolicyzmie. Buddyści, hindusi też tak mają. Ich się jakoś nie czepiają. Zrozumcie, Agnieszko i inni podobnie myślący, że to kwestia sumienia. Naszym obowiązkiem jest wycowywać w wierze. A jeśli później dziecko jednak wybiera inną drogę to naturalne, ze jest rodzicom przykro. Myślcie obiektywnie, nie subiektywnie. Pozdrawiam, na razie, trzymajcie sę ciepło, z Panem Bogiem!
A
agnieszka
23 lutego 2015, 13:50
Jeżeli jako rodzic jestem katolikiem i wychowuje swoje dziecko w wierze to dąże do tego by tą wiare dalej poglebiało i było osobą wierzącą i paraktykującą. Jezeli dziecko wybierze inna droge a my jako rodzic nie zareagujemy to będziemy za to pokutować. Moja kolezanka wyszła za mąż za świadka Jehowy a ona była katolikiem. uRODZIŁA dziecko a na 17 lat utopilo się w jeziorze. I stwerdzila, że Bóg się upomniał, że odrzuciła swoja wiarę. I to jest podobnie
A
Adam
19 stycznia 2015, 15:51
Dobrze, że moja Żona nie trafiła wcześniej na podobny artykuł, bo pewnie by za mnie nie wyszła. ;)
C
cm
10 lutego 2015, 15:41
Dlaczego? Powiedz, które punkty się nie zgadzają?
NC
niewinna czarodziejka
19 stycznia 2015, 15:18
Świetny artykuł! Taki przedmałżeński rachunek sumienia - b. dobry.
B
B.
19 stycznia 2015, 14:01
Ogólnie się zgadzam, ale nie zgodzę się co do tego, że aby małżeństwo było udane, oboje małżonków musi stawiać Boga na pierwszym miejscu. Dla mnie wiara jest bardzo ważna, a mój chłopak jest niewierzący - chodzimy razem do kościoła w każdą niedzielę i mimo że dla mnie wiara jest ważna, a dla niego samego nie, moje podejście bardzo szanuje i mnie w nim wspiera. Nie muszę wybierać pomiędzy Bogiem a nim.
K
Karol
19 stycznia 2015, 14:26
Biblia mówi o parach, gdzie jedna storna jest wierząca a druga nie. 2kor6
W
www.zonaimaz.com
19 stycznia 2015, 14:41
Zauważ proszę, że arykuł nie mówi, że 'aby małżeństwo było udane, oboje małżonków musi stawiać Boga na pierwszym miejscu', ale: 'Jeśli chcesz, żeby Bóg był w Twoim życiu na pierwszym miejscu, mężczyzna z którym chcesz się związać musi mieć taki sam priorytet.' Pozdrawiam serdecznie!
B
B.
19 stycznia 2015, 14:57
Rzeczywiście, przyznaję rację :) Ale w dalszym ciągu nie zgadzam się z tym jednym stwierdzeniem - owszem, jest trudniej, ale to nie znaczy, że to niemożliwe. Moc w słabości się doskonali :)
W
www.zonaimaz.com
19 stycznia 2015, 15:34
Cieszę się, że Wam się układa...! Może przez Twoją postawę i wiarę któregoś dnia Twój chlopak będzie chciał to, co Ty masz?;) x
B
B.
19 stycznia 2015, 16:25
Też mam taką nadzieję i jeśli ktoś miałby takie pragnienie, będę wdzięczna za jakiekolwiek westchnienie w jego i naszej intencji :) Pozdrawiam ciepło!
A
Anglia
19 stycznia 2015, 16:34
Zalecalbym daleko idaca ostroznosc, jesli Bog jest dla Ciebie wazny to juz na poczatek wbudowujesz w swoje malzenstwo powazna bariere miedzy Toba a mezem. Jest szansa ze Twoj mezczyzna przez Ciebie pokocha Boga ale nie masz na to zadnej gwarancji. Pomysl tez o dzieciach - wg badan, jesli tylko ojciec jest wierzacy to jest ponad 90% szans ze rodzina bedzie wierzaca, jesli tylko kobieta jest wierzaca, szanse te spadaja do kilkunastu procent. Na emigracji widzi sie sporo takich malzenstw i widac ze to jednak nie jest to, nawet jesli mama zabiera dzieci do kosciola (ojciec jest waznym wzorcem, dlatego ma znaczenie widok modlacego sie ojca itp.). Modl sie duzo, pros Boga o rozeznanie i nie kieruj sie emocjami. Pozdrawiam
P
prawdelito
19 stycznia 2015, 16:53
mój dom też tak wygląda. matka jest wierząca a ojciec nie. nigdy nie stanowiło to dla nas problemu. ojciec do kościoła chodzi z nami tylko na pasterkę i w wielkanoc. wszystko jest ok.
A
A-Z
19 stycznia 2015, 17:42
Taka rodzina nie rozwija się w Bogu. Niewiadomo jak będą wychowywane dzieci-wnuki. Dojdą do rodziny nowe osoby. Taka sytuacja z pewnością nie jest komfortowa dla prawidłowego chrześcijańskiego rozwoju.
A
Asia
19 stycznia 2015, 17:45
Takie tam moje przemyślenia :) Moim zdaniem nie może być małżeństwa, kiedy jedna osoba wierzy, a druga nie. Czy w takim wypadku w ogóle ten sakrament jest ważny? Przeciez to przysięga przed Bogiem, jeśli ktoś nie wierzy, jak może przysięgać?? Z kolei życie bez sakramentu kłóci się z tą wizją katolicką. Dlatego wydaje mi się, że związek osób o różnych poglądach w tym temacie na dłuższą metę jest niemożliwy. 
Dorota Zielińska
19 stycznia 2015, 18:39
Małżeństwo osoby wierzącej i niewierzącej jest możliwe, nawet bez strat dla duchowości osoby wierzącej, ale na pewno jest trudniejsze i z dużym ryzykiem utraty wiary przez stronę wierzącą.
WS
Wiara silni
19 stycznia 2015, 18:46
Warto tez pomyslec jak bedzie wygladac rozwoj wiary u dzieci takiego malzenstwa.
S
saaa
27 lutego 2015, 23:05
popieram wypowiedź z tego względu że ja zostałam w takiej rodzinie wychowana  i smiało moge napisać ,że rodzina w Bogu się nie rozwijała matka przekazała nam jakies tam podstawy.. potem wiadomo szkoła -religia . dziś brat nie wierzy . siegając pamięcią wszystko było takie 'płytkie' - nawet sama realcja z Bogiem , ograniczona do niedzielnej mszy , swieconki , rorat i Bozego Narodzenia . brakowalo wspolnych modlitw czy rozwazania ,czytania pisama świętego, cieszę się jednak że Bóg pociągnął mnie za sobą ,że teraz moge stwierdzić : wierze w Jezusa żywego obecnego  - wczesniej tego nie było , nikt mi o tym nie mówił , nikt mam wrazenie nic nie tłumaczył . Nie jest powiedziane że tak to będzie wyglądało w każdej innej rodzinie ale na moim przykładzie akurat tak się poukładało .
R
Rea
19 stycznia 2015, 12:46
Bardzo dobry artykuł, a moim zdaniem warto o małżeństwie rozmawiać... jeszcze przed zaręczynami. Dlaczego tak uważam? Jesli jesteśmy już chwilę i w wieku, gdy małżeństwo staje się realną mozliwością (a nie mając po 16-17 lat), myslenie o drugiej osobie jako o przyszłym małżonku jest naturalne. Padają pytania np. o to, "czy chcesz mieć dzieci", o przyszłość itp. I jeśli myslimy o sobie "na poważnie", to warto takie rozmowy podejmować. Bo gdy się zaręczymy i ogłosimy to światu, to przedślubna machina ruszy już pełną parą. Zaczniemy mysleć o sali, fotografie, o sukni... i to może zagłuszyć nasze wątpliwości lub zepchnąć trudne rozmowy na dalszy plan. Pewnie, że zawsze można zerwać zaręczyny czy przełożyć termin ślubu, ale dla wielu osób może to być problemem. Bo zaliczki wpłacone, bo mama czy babcia już żyją ślubem, to może lepiej nie, może tylko wymyślam i zdziwiam... Z moim (jeszcze) Narzeczonym tak postąpilismy - wiedziałam, na co się decyduję mówiąc "tak", wątpliwości rozwiałam wczesniej. Przygotowania do niedługiego już slubu i wesela nie przysłaniają nam tego, co jest najważniejsze - wspólne życie. I jeszcze jedna sprawa, najważniejsza. Modlitwa za drugą osobę to podstawa (sama widzę, jak wiele zmienia!), no i wspólna modlitwa również. A jak Bóg jest na pierwzym miejscu - wszystko inne jest róznież na właściwym miejscu! ;)
A
Anglia
19 stycznia 2015, 12:17
Swietny artykul i wskazowki - brawa dla autorki. Dziewczyny, czytac i wprowadzac w zycie. I nie sypiac razem przed slubem bo (oprocz innych problemow), intymnosc przed slubem zaciemnia jasnosc rozeznania.