Wprowadzisz się do mnie?

Nowoczesna miłość to miłość zakłamana. Żyjąc w nowoczesnym związku, nastawiasz się na branie, a nie dawanie. (fot. shutterstock.com)
Magdalena Guziak / slo

Krew nie woda. Młodość ma swoje prawa. Jednym z nich jest bycie trendy. Byle nie trendy w miłości.

Tak już jest. Głupio dzisiaj nikogo nie mieć. Głupio nie mieć z kim iść do kina, głupio samemu pójść na imprezę. Tylko głupio nie dlatego, że tęsknię. Głupio, bo inni kogoś mają. Zatem gdy się znudzi singlowanie bez zobowiązań, czas na zmiany. Zmiany, ale przecież nikt tu nie mówi ani o odpowiedzialności, ani o ustabilizowaniu się. Nie, nie, nie.

Biorę sobie ciebie za partnerkę...

Obok wszystkich uroków i przywilejów studenckiego życia, na pięknych, młodych i zdolnych czyha wiele pułapek dzisiejszego świata. Zaryzykuję stwierdzenie, że jeśli nie potrafi się w odpowiednim momencie powiedzieć stop, studenckie życie bywa permanentnym wystawianiem się na pokuszenie i igraniem z ogniem. Granice stają się niewyraźne, zasady wystarczająco elastyczne, by można je nagiąć w wygodny dla nas sposób. Nic nie jest już czarno-białe. Nie ma tak-tak, nie-nie. Życie jest krótkie, trzeba z niego korzystać, brać garściami. A że nie zawsze próbuje się przy tym spojrzeć dalej niż na czubek własnego nosa, przygody te pozostawiają smutek, żal, tęsknotę i zwątpienie w ludzi. Zwłaszcza gdy są to przygody miłosne - najważniejsze dla młodzieńczych serc.

DEON.PL POLECA


Nadużyciem i bardzo krzywdzącym byłoby twierdzenie, że studencka brać jest do szpiku kości zlaicyzowana, w nic nie wierzy, za niczym nie tęskni i na nic nie czeka. To nieprawda. Młodzi mają marzenia, chcą się realizować, a nade wszystko - chcą kochać. Jednak bywa tak, że w pogoni właściwie nie wiadomo za czym tracimy i głowę, i serce, i... - Nie szkodzi - mówimy. - Jesteśmy nowocześni. Tak się dziś żyje. Nieważne jak, gdzie, z kim. Ot - nowocześnie. Nowoczesne są matki wychowujące swoje dzieci w akademikach. Jeszcze nowocześniejsi są nieznani ojcowie. Nowoczesne są dziewczyny, które niekoniecznie chcą być tą jedyną i na zawsze, oraz chłopcy, którym właściwie też jest to na rękę. Nowoczesne są związki-kontrakty, związki-umowy, w których nie ma ani żony, ani męża, tylko partnerka i partner. Trudno wyobrazić sobie przykład większego wygodnictwa i braku odpowiedzialności za drugiego człowieka. Nie ma sakramentalnego “tak", które ma w sobie moc mobilizowania do trwania w wierności, uczciwości i miłości do końca. Miłość sobie wyznajemy, oczywiście. Tylko co dla nas znaczy “kochać" - najbardziej zakłamane słowo świata, zdegradowane do rangi banalnego sloganu reklamowego? Czasem mniej więcej tyle, co ładnie wyglądasz, dobrze tańczysz, chciałbym pójść z tobą do kina.

Czy... czy zamieszkasz ze mną?

Jest wspaniale. Zachód słońca, ciepły piasek, fale obmywają nogi. Domyślała się, że może akurat dziś ją zapyta. Wiedział przecież, że się zgodzi, ale zapytać trzeba - taka tradycja. Przygotowała się do tego dnia. Kupiła lekką sukienkę z falbankami, pomalowała oczy i usta, żeby bardziej mu się podobać, gdy ze śmiechem odpowie: tak. Tak gorąco się modliła, żeby się wreszcie zdecydował. Zresztą, nie tylko ona się denerwowała. On przygotowania do tego wieczoru rozpoczął już dawno temu. Radził się kolegów, jak wszystko zorganizować, aby gafy nie było, wybrał pierścionek, kupił. Nawet nauczył się prasować koszule, aby wtedy, gdy będą z dala od domu, potrafił sam doprowadzić się do porządku, by pokazać jej, że umie. Tak przygotowani, kochając się niemożliwie mocno, spotkali się w tym samym momencie swojego życia. Usiedli na wydmie w nadbałtyckim kurorcie (trudno o bardziej romantyczną atmosferę) i podziwiali zachód słońca (trudno o bardziej romantyczny moment). Chyba teraz - pomyślała. Tak, teraz. Wyciągnął pierścionek, założył jej na palec, spojrzał głęboko w oczy i zapytał: Wprowadzisz się do mnie...?

Dziwi, że nie dziwi

Zastanawiające, że przestaje zdumiewać taki obrót sprawy. Czy jesteśmy już tak bardzo znieczuleni i moralnie obojętni? A może spowszedniało nam prawdziwe piękno i nie umiemy już go docenić? Takie to dziwne, że zło zaczynamy przyjmować jako oczywistą prawdę. Sami zainteresowani mówią: To nasz wybór, jesteśmy szczęśliwi. A rodzice i dziadkowie się nie mieszają. Bo i po co? Nie pytamy, dlaczego tak jest, nie rozmawiamy, nie przekonujemy. Stoimy obok. Tak samo obok kochamy, obok się śmiejemy i obok złościmy. Ucieka gdzieś magia uczuć, które stają się takie nijakie, niewyraziste. Nie jesteśmy autentyczni, a nasze pragnienia są bezbarwne. Nie chronimy za wszelką cenę tego co najcenniejsze. Wzruszamy ramionami po to, by za parę lat przekonać się o swoich błędach i gorzko zapłakać. Zdumiewające, że dzisiaj człowiek już nie pragnie dla siebie dobra. W książkach, gazetach, internecie, u znajomych i przyjaciół szuka recepty na miłość, mimo że ma ją pod nosem.

Boże, który jesteś Miłością, proszę Cię dzisiaj o dobrego męża, któremu będę mogła ofiarować siebie, jeśli taka jest Twoja wola. Dobry Boże, jeżeli wybrałeś dla mnie drogę małżeństwa, proszę Cię o błogosławieństwo dla dziewczyny, która będzie w przyszłości moją żoną...

Poszukujący i poszukiwani

Nowoczesna miłość to miłość zakłamana. Żyjąc w nowoczesnym związku, nastawiasz się na branie, a nie dawanie. Taka orientacja, orientacja na wymianę, zabije każde uczucie. Bo przyjdzie dzień, w którym będzie ci się wydawało, że dajesz o wiele więcej niż zyskujesz w zamian. Związek-układ przestanie być korzystny. Rozpadnie się. I dobrze. Tym lepiej, im szybciej mówi sobie Do widzenia dwóch egoistów, niezdolnych do zrozumienia i pokochania kogokolwiek poza własnym ego. Gorzej, gdy nowoczesny związek przypieczętowuje się nowocześnie rozumianym sakramentem małżeństwa. Dwanaście druhen w pistacjowych sukienkach i barbecue w ogrodzie.

Tylko zakończenie nieprzystające do tego z amerykańskich filmów. Bo nowoczesny ślub to ślub z pompą, szybki, już, teraz, ale z rozwodem w tle.

Niektórzy młodzi czekają, aż wielka miłość sama zapuka do ich drzwi. Inni szukają. I dobrze. Niech szukają, niech pytają: Czy to ten? Czy to ta? Ja też szukam. Idąc z duchem czasu i nie odstępując przy tym na krok swoich zasad. Z najnowszym odtwarzaczem mp4 w uszach, w nowych markowych butach, z paczką płatków śniadaniowych zawierających ulepszoną formułę oczyszczania organizmu; tak nowoczesna i tak staroświecka zarazem. Nie do wiary? A jednak.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wprowadzisz się do mnie?
Komentarze (75)
Andrzej Ak
21 lutego 2016, 21:07
Otaczający nas świat miłością nazywa seks, cielesne żądze, zauroczenia i inne takie nasze iluzje, które z Miłością Boga Stwórcy zwykle nie wiele mają wspólnego, a bywa że nawet nic.  Tak to już jest, że małżeństwo nawet sakramentalne nie jest odporne na pokusy z tego świata. Nawet, gdy Bóg pobłogosławi dany związek my zawsze możemy go zepsuć, bo zapsuć jest o wiele łatwiej niż naprawić, a jeszcze trudniej coś zbudować i to od podstaw. Tylko w szczerym dialogu z Bogiem możemy poznać czym jest Boża Miłość i jak ją wdrożyć do naszego życia. Właściwie to człowiek chyba nie może się jej nauczyć, ale może zostać przez Boga do niej uzdolniony. Szacunek do drugiego człowieka rodzi się z przyjaźni z Bogiem. To Bóg przemienia nasze oblicze w oblicze dziecka Bożego i ukazuje nam oblicze innych ludzi w prawdzie. Dopiero związek zbudowany na miłości pochodzącej od Boga i szacunku ma szansę rozkwitać bez względu na wiek tego związku. A co do Buddyzmu to jeszcze raz gorąco polecam ten krótki komentarz pana Cejrowskiego, szczególnie od 8 minuty: https://www.youtube.com/watch?v=kAMbtGLFfW8
;
;)
2 grudnia 2014, 02:07
Po pierwsze nie wszyscy muszą być katolikami. Oczywiście dobrze by było, żeby ludzkość się nawróciła, ale cóż... jest inaczej. Dlaczego ten artykuł od razu hejtuje całe społeczeństwo. Uważam, że lepszy szczery ateista niż zakłamany katolik, który jest katolikiem od święta. Bóg daje nam wybór, jeśli ktoś chce żyć w związku niesakramentalnym to trzeba się tylko modlić, żeby może kiedyś spłynęła na niego łaska wiary. 
E
ela
12 listopada 2014, 14:44
Moja córka i jej boyfriend powiedzieli, ze nigdy się nie pobiorą, bo za bardzo się kochają. Chcą być z sobą z miłości a nie z powodu papierka. I całym swoim związkiem o tym zaświadczają. Od 12 lat są szanująca się i kochająca para, mam wnuczkę. Miłość i szacunek jest najważniejszy a nie papierek, kościelny czy cywilny.
M
Mietek
12 listopada 2014, 15:12
Szkoda, bo żyliby jeszcze lepiej gdyby temu związkowi  Bóg pobłogosławił. Bo w małżeństwie żyje się „w trójkącie”: maż, żona i JEZUS. On jest „Oliwą”, bez której każde lampa długo palić się nie będzie. Taka prawda.
R
rota
12 listopada 2014, 17:26
Mietek: Może tak a może nie. Może im Bóg błogosławi właśnie tym ich szczęściem i jest pośród nich żywy a nie papierowy/opłacony/koscielny.Mojemu małżeństwu(15lat) Bóg błogosławi wdg Twojej wizji a jednak ono istnieje już tylko w moich wspomnieniach i nadziejach na lepsze jutro. Mój mąż ma mnie gdzieś i taka jest prawda.
M
Mietek
12 listopada 2014, 17:48
Co oznacza dla Ciebie droga moja Roto, że Bóg błogosławi, udziela swojego błogosławieństwa? Papierowy/ opłacany/kościelny masz nieco prześmiewczą opinię wobec małżeństwa sakramentalnego, dlaczego tak? A małżeństwo to też ciężka praca, tej „Oliwy” trzeba dolewać codziennie a nie tylko raz w czasie, gdy udzielany jest sakrament małżeństwa w kościele. A ta „Oliwa” to częste korzystanie z sakramentów świętych razem z mężem. Wiem, niekiedy to trudne. Ja swoją Jadźkę na litość brałem, aby ze mną do kościoła chodziła. Oporna była bardzo, mówiła, że dla mnie to robi a nie dla Jezusa. Ale się opłaciło, bo ona teraz bardziej tam ciągnie niż ja.  Trzeba budować swój dom/ małżeństwo na fundamencie, jakim jest Jezus. Dach tego domu to Eucharystia, a filary słowo Boże i modlitwa. Taki dom rzadko się wali, wierzę że tak jest. Módl się to może twój mąż wróci.
E
ela
12 listopada 2014, 18:14
Doskonale rozumiem Rotę. Moje małżeństwo tez było kościelne i po pewnym czasie maź się nim znudził i było po wszystkim. Do kościoła chodzimy i co z tego, małżeństwo zależy od dwojga nie od jednego człowieka. Dlatego tak podziwiam moja córkę i jej partnera i myśle, ze sama bym już ponownie nie zawarła kościelnego związku. Tam gdzie miłość i szacunek tam Bóg jest obecny ( córka z partnerem nie chodzą do kosciola, mówią Bóg tak Kościół nie, sa wierzący ale bardziej w stronę buddyzmu). I mnie to b imponuje.
M
Mietek
12 listopada 2014, 20:07
Droga Elżbieto bardzo mi przykro z powodu Twojego małżeństwa. Wracając do Twojej córki to prawdę piszesz, miłość i szacunek to podstawa. My z Jadźką zawsze do kościoła chodzimy, tam i miłość i szacunek. Wszyscy też jesteśmy wobec siebie serdeczni.  Widzę też Elżbieto, że jesteś kobietą nowoczesną, tak jak niektórzy ojcowie piszący na deonie. Ja tam staroświecki jestem, ale skoro masz nową pasję to polecam ci doskonały artykuł: „Czy chrześcijanin może praktykować Zen”, na pewno znajdziesz tam coś dla siebie, miłej lektury. Podaję od razu adres do artykuł: http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1792,czy-chrzescijanin-moze-praktykowac-zen.html Z modlitwą Mietek
S
Sofiii
12 listopada 2014, 11:45
Z własnego doświadczenia może pisać każdy...Ja, Ty, On i One też...co nie oznacza, że zaraz musi to być "Artykuł" w portalu, który pretenduje do miana opiniotwórczego. Ten felieton, bo inaczej nie da się tego nazwać jest mocno nieobiektywny. Autorka powołuje się na doświadczenia "swojego" otoczenia tylko jakimi ludźmi otaczamy się najczęściej ? Podobnymi do nas, z podobnymi poglądami i doświadczeniami. Jedyny czubek nosa w tej chwili jaki widzę to nos Autorki. Wypowiadanie się z ironią o życiowych porażkach młodych ludzi, którzy mimo wszystko próbują stanąć na własnych nogach jest żenujące. Natomiast konserwatywny ton tej wypowiedzi wskazuje na to, że nawet nie szuka swojej odpowiedzi na to czemu tak się dzieje, tylko spłyca problem do sloganów głoszących przez wielu duchownych. I to jest pisanie "trzy po trzy". Nic nowego i odkrywczego tu nie przeczytałam. Nie jeden komentarz pod tym tekstem jest bardziej merytoryczny. Obiektywne badania to takie, kiedy wychodzimy poza swój własny "OGRÓDEK", poza własną strefę komfortu...w tym przypadku znajomych, na podstawie, których osądzamy ogół. Korzystając na co dzień z nowoczesności sami stajemy się nowocześni...to nie jest nowoczesna miłość tylko inna, w innych czasach. Skończyła się (mam taką nadzieję) era przymusowych ślubów...bo "co ludzie powiedzą", bo ktoś wmawiał kiedyś młodym "to już czas", "bo masz swoje lata". Tak, dzisiaj dojrzewa się w innym wieku i to na dodatek różnym. Podejrzewam, że Dziewczyna jest wykształcona, całkiem inteligentna i ma nawet lekkie pióro...szkoda tylko, że marnuje je na teksty tak banalne, jak banalne są przykłady problemów poruszanych na naukach przedmałżeńskich, o paście do zębów z przed 40 lat...
T
Tabi
24 września 2014, 11:37
Mój przyjaciel już z dwudziestoparoletnim stażem małżeńskim opowiadał, że chciał się ożenić, żeby już ciągle nie jeździć do dziewczyny, bo chciał być z nią cały czas. I po jakimś roku, dwóch się pobrali. A obecnie słyszę również od "pobożnych" panów: może zamieszkamy razem? łatwizna, wygodnie, bez zobowiązań. A dziewczyny boją się stawiać wymagania, żeby ten nie odszedł... [url]http://www.malzenstwojestdobre.pl[/url]
G
gość
18 czerwca 2014, 23:46
Coraz więcej jest osób dobrych w pracy, dbających o znajomości, świetnie wykwalifikowanych w zawodzie, ale nie zdolnych do stałego związku. Podziwiam małżeństwa ze stażem dużym, nawet jak są mi całkiem obcymi ludźmi, singlów traktuję jakoś z niesmakiem.
X
x
19 czerwca 2014, 05:07
Singlów należy z katolicką miłością bliźniego wymordować. Kościół ma zresztą pewne doświadczenie w podobnych akcjach.
W
WS
24 września 2014, 18:24
Co prawda to prawda. Doświadczenia w tej dziedzinie moc. Wiec jak jesteś singlem to sie od razu zabij. Oszczędzisz innym wysiłku ( i grzechu ;)
P
Pojedyncza
24 września 2014, 18:51
Pan Jezus był singlem.
S
Singiel
26 września 2014, 14:58
Bezsens. Jestem singlem w takim rozumieniu, że jestem sam. Nie w związku. I nie singlem w sensie "zabawiania się",  "wykorzystywania kobiet" , "roztropnego życia" itp. Dlaczego mam być traktowany z niesmakiem? Ponieważ wolę być sam niż z kimś na siłę? Ponieważ wolę być sam nić prawić kobiecie komplementy, wyrażać uczucia, których nie ma, których nie czuję okłamując ją i tak naprawdę tylko raniąc? Jestem singlem bo nie chcę się wiązać z kimś bo "modnie jest z kimś być" albo "bo nie wypada z kimś nie być, być samemu" - co chyba jak wyżej wspomniane "budzi nie smak". Jestem sam bo szukam. Szukam prawdy, szukam prawdziwej kobiety, prwdziwych uczuć, prawdziwej relacji. Pokojowo. Pozdrawiam - singiel.
T
trendy
18 czerwca 2014, 14:53
"Nie będziesz mówił fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu." Kolejny wyssany z palca artykuł w stylu lamentowania starszych pań w tramwaju: "Ta dzisiejsza młodzież..., za naszych czasów..." Kreowanie stereotypów, obrażanie młodych ludzi i bezpodztwane wymyślanie przyczyn ich działania. Tak, na pewno 100% ludzi w akademikach szuka miłości, bo to jest trendy. Większej głupoty dawno nie czytałam. A, i dostało się też matkom wychowującycm dzieci w akademiku, znaczy co, lepiej żeby usuneły? Nie cieszymy się, że pomimo trudnej sytuacji mieszkaniowej, być moze finansowej, rodzinnej fajnie sobie radzą i równocześnie studiują? Cóż za niekonsekwencja w kontekcie walki z aborcją. Czy autorka opierała się na jakiś badaniach, robiła wywiady, czy tak sobie pisze trzy po trzy?
M
Marcudi
19 czerwca 2014, 04:05
Jak większość artykułów "o zyciu" na tym portalu tak i ten jest wzięty z dupy. Z czarnej dupy.
E
Erold
24 września 2014, 16:19
Widzsz, ~trendy, nie ma dwóch alternatyw: "nowoczesna miłość" + dzieci wychowywane w akademikach vs "nowoczesna miłość" + aborcja. Nie wygłupiaj się - artykuł zachęca do dojrzałości i brania odpowiedzialności za siebie i innych. To nigdzie nie zaprzecza walce z aborcją. A - jeszcze pytanie o naukowość artykułu: czym są "badania"? Czym są wywiady? Czym to się różni od pisania z własnego doświadczenia, "wywiadów" ze swojego otoczenia (co nazywasz pisaniem trzy po trzy)?
T
T.
18 czerwca 2014, 11:33
Nie chodzi o to, że ślub gwarantuje szczęśliwe pożycie małżeńskie, bowiem wcale tak nie jest. Sakrament małżeństwa to powierzenie swojego związku Panu, przyznanie, że żadne z dwojga ludzi nie potrafi kochać miłością doskonałą i pragnienie, by Bóg tego ich uczył, prowadził ku takiej miłości. To wymaga pewnej pokory. Jeśli osoby będące w związku nie są gotowe na ciągłe dawanie z siebie, na dbanie o tę relację, lecz skupione na własnych potrzebach i korzyściach, nie będzie im dobrze ani bez ślubu, ani po ślubie.
OJ
oto ja
18 czerwca 2014, 13:53
Muszę to przeczytać mężowi, pięknie powiedziane :)
E
E
17 czerwca 2014, 17:59
Świat nie jest czarno-biały, ludzie też nie. "nowoczesna miłość to miłość zakłamana" - co to w ogóle za zdanie...? Czy jest ślub czy go nie ma to ZAWSZE związek zależy od dwóch osób, albo się kochają, starają, pracują nad sobą, albo nie. Dzieje się tak zarówno w małżeństwach jak i w związkach niesakramentalnych. Ślub jest uroczystym aktem oddania związku Bogu, ale przede wszystkim przysięgą przed samymi kochającymi się. Nie jest żadnym gwarantem udanego związku i przestańcie wypisywać takie bajki, bo ludzie naprawdę wierzą, że po ślubie będzie idealnie. A często nie jest, bo pojawiają się właśnie problemy z seksualnością, nieznajomością swoich potrzeb itd, co wynika często z presji rodziny na ślub i konserwatywnych, skrajnych poglądów. Nie widzę nic złego w życiu par bez ślubu, które się kochają, pielęgnują swoją miłość. Przykro robi się z kolei patrząc na małżeństwa, które z "powinności" są ze sobą. Czy Bóg tego chce? wątpie.
P
Paulinaxxx
21 lipca 2014, 22:41
"Ślub jest uroczystym aktem oddania związku Bogu, ale przede wszystkim przysięgą przed samymi kochającymi się." No w zasadzie to nie przede wszystkim przed sobą, a przed Bogiem, bowiem to Bóg jest i ma być najważniejszą osobą w życiu każdego człowieka. Jeśli ktoś robi sobie bożka z drugiego człowieka to łamie już pierwsze przykazanie. Bóg chce żeby Jemu zaufać, powierzyć troski, swoje małżeństwo i nawet miłość do drugiej osoby. Ale zawsze na pierwszym miejscu ma być Bóg. Jeśli on będzie na właściwym miejscu - to wszystko inne też. Jeśli tak nie będzie, to nic dziwnego, że się komuś w życiu nic nie udaje.
J
John
12 stycznia 2014, 13:14
Rozumiem, że miłość musi znieść wszystko, jest czysta, cierpliwa, nie szuka swego itd. ale np. dla faceta, który po cieżkiej pracy wraca do domu, a żona nawet nie okazuje zwykłej czułości nie mówiąc już o jakichś namiętnościach. Dlatego nie zawsze się to sprawdza. ... To nie zależy od tzw. dopasowania, o którym opowiada tamta znajoma mająca "swoje poglądy", zresztą lansowane w kobiecej prasie. Nieraz żona jest zbyt zmęczona na cokolwiek, albo po urodzeniu dziecka po prostu traci ochotę. To jest po w znacznym stopniu biologia, organizm się broni przed seksem w sytuacji stresu, bo seks to dzieci. Podobnie po urodzeniu dziecka potrzebny jest czas na jego odkarmienie, a nie zaraz następne. Problem polega na tym, że ludzie w odniesieniu do sfery seksualnej mają coraz większe roszczenia, nawet już nie oczekiwania. Te nie mogą być spełnione, bo akt jest z natury prosty i ma służyć prokreacji. Tak nas wyposażyła natura i tyle potrzebuje dla zachowania gatunku.
A
Artur
12 stycznia 2014, 00:50
A mnie natomiast artykuł bardzo się podoba.
A
Andy
11 stycznia 2014, 20:53
Dlatego trzeba rozmawiać. Ja też nie mam żadnego doświadczenia, ale mogę powiedzieć jedno: trwałość związku buduje się latami. Latami rozmów, spotkań... Później już w małżeństwie można dograć i poglądy, i potrzeby... Ale jeśli nie ma szczerości, prawdy i zaufania to jednak taki związek prędzej czy później się skończy...
K
Kryptozaur
11 stycznia 2014, 20:36
Ja powiem, jak to jest. Powiedziała mi to znajoma, która jest bardzo związana ze środowiskiem, no można powiedzieć radiomaryjnym, katolickim, bo studiuje w szkole o. Rydzyka, ale ma swoje zdanie i nietypowe poglądy. Zna ludzi, którzy zachowali czystość przed ślubem, starali się jak mogli, jeździli na każde rekolekcje, spotkania, pielgrzymki, aż nadszedł dzień ślubu i okazało się, że pod względem seksualnym, nie potrafią żyć ze sobą, mają odmienne zupełnie potrzeby, temperamenty, a nawet poglądy na seksualność. Rozumiem, że miłość musi znieść wszystko, jest czysta, cierpliwa, nie szuka swego itd. ale np. dla faceta, który po cieżkiej pracy wraca do domu, a żona nawet nie okazuje zwykłej czułości nie mówiąc już o jakichś namiętnościach. Dlatego nie zawsze się to sprawdza. Nie mogę tego dostatecznie potwierdzić, gdyż nie mam takiego doświadczenia. Dziewczyny uważają mnie za zbyt dobrego, zbyt.. niewinnego, bo nie mam doświadczenia, ani żadnych grzeszków z przeszłości. Po prostu mam swoje poglądy albo trafiam na nie te...
P
P.
17 czerwca 2014, 14:05
To chyba tarfiasz na nie te poglądy jednak. Ja doświadczenie już mam i żałuję że kiedyś nie wierzyłam wcale i władowałam się w niezłe bagno i nikt mi nie wytłumaczył sensu tego poglądu kościoła. Czystość przed śłubem ma tylko sens jeśli ona i on w trakcie bycia ze sobą chcą tego i są ludźmi głeboko wierzącymi. Ja facetami zaspokajałam potrzebę miłości jaką może wypełnić tylko pan Bóg, żaden nawet najzajebistrzy facet nie jest w stanie tego dać bo jet tylko człowiekiem. Nikt z nas nie potrafi kochać bez egoizmu-tego będziemy się uczyć całe życie, a i tak na koniec okaże się że dalej nimi jesteśmy- dlatego kościół daje nam okres narzeczeństwa kiedy uczymy się kochać inaczej niż tylko seksem- bo to każdy potrafi. Seks jest super!!! Tak mówi to młoda dziewczyna z poglądami "mochera" tylko decydując się na to przed ślubem będzie nam ciężej nauczyć się innej miłości tej jak u św.Pawła, bo pojawia się milion problemów i wszystko się sypie, ataki związek nie opiera się może wyłącznie na seksie ale w znacznym stopniu tak to jest ciężko go zachować, ciężko wybaczać i tak po prostu kochać. No i jest jeszcze argument tzw. z wiary małżeństwo to sarament, w nim działa Bóg. Narzeczeni udzielając sobie małżeństwa zapraszają boga do tej jedności- do seksu, do życia, do miłości, nawt do rachunków które trzeba zapłacić, a nie ma kurde z czego...Jesli możesz to nie ładuj się w to przed ślubem. 
TE
tlystpu each
17 czerwca 2014, 14:09
Potem trzeba się o wiele bardziej starać i to jest mega ciężkie, mi np jako kobiecie brakuje bardzo bliskości, czółości, seksu. Bo w nie pełnej formie ale jednak poznałam jakie to super. Teraz walczę o to co straciłam i jest trudno kiedy spotykam faceta który ma np 8/10 i nie uważa że czystość jest ważna. granice się zacierają i to nie jest żaden problem pójść z kimś do łożka, ale miłości na całe życi z tego nie będzie. No i polecam pachnidła szustaka tutaj można poczytać  http://www.langustanapalmie.pl/pomaranczarnia Bądźcie dziewiczy i czyści a wasze małżeństwa bedą zajebiste to jest najpiękniejsze co może być.
K
kate
17 czerwca 2014, 16:12
Trochę mnie to dziwi, gdy dorośli, dojrzali ludzie mówią o "niedopasowaniu seksualnym".  Czy pobierając się nie rozmawiali o swoich potrzebach seksualnych, przecież człowiek nawet nie współżyjąc ma seksualność, a w wieku 20-30 lat to jest się z pewnością ukształtowaną seksualnie jednostką. To jakaś dziecinada i co ma do tego pielgrzymowanie i rekolekcje? Raczej opisane problemy to wynik mody: seriale lansują określone zachowania i ludzie oświadczają się jak w "M miłość", a całują jak w "Pierwszej miłości", więc trudno, że mówią o niedopasowaniu. Gdyby ludzie zamiast patrzyć w ekran, patrzyli w ludzkie dusze byłoby inaczej.
DA
Doświadczona adeptka
18 czerwca 2014, 12:53
Kryptozaur, sorry, ale bzdury piszesz, rodem z GW. Jeśli on jest dla niej pierwszy i ona dla niego pierwsza, to nie ma mowy o jakichś potrzebach, poglądach i temperamentach. Jedyne czym się mogą różnić to poziom libido, ale to też zmienia się z czasem. A to "w jaki sposób to robią" jest dla nich obojga lądem nieodkrytym i muszą to sobie dopiero wypracować.  Dobrze jest, kiedy już rozmawiają o tym w narzeczeństwie, kiedy stopniowo uczą się siebie, poznają swoje potrzeby i oczekiwania. I wcale przy tym nie muszą współżyć seksualnie. Narzeczeństwo to czas uczenia się rozmów, czułych gestów, pocałunków i tych wszystkich zachowań, które też wyrażają miłość a nie są seksem. Przydają się bardzo w sytuacji gdy z jakichś powodów decydują się nie współżyć, albo nie mogą z przyczyn niezależnych (zmęczenie, brak osobnego miejsca, dzieci, które nie chcą spać itp). A potem, po ślubie muszą się dopiero nauczyć tej najgłębszej intymności. I na to trzeba lat. Nikt nie obiecuje, że będzie łatwo. To taka sama umiejętność jak prowadzenie samochodu czy gotowanie obiadu z trzech dań. Biegłości nabywa się stopniowo i przez lata. My jesteśmy 17 lat po ślubie, weszliśmy oboje bez wcześniejszych doświadczeń seksualnych, nie zawsze było łatwo, ale teraz, z perspektywy tych lat stwierdzam, że było warto. Może nie było łatwo, ale wiele ułatwiło :) I nie mówię, że już się nauczyliśmy - nadal się uczymy. I to jest fajne. Zwłaszcza jeśli zaprosiło się Boga do tej relacji od samego poczatku.
C
ciociacesia
19 czerwca 2014, 10:14
Trochę mnie to dziwi, gdy dorośli, dojrzali ludzie mówią o "niedopasowaniu seksualnym".  Czy pobierając się nie rozmawiali o swoich potrzebach seksualnych, przecież człowiek nawet nie współżyjąc ma seksualność  Skąd mają znać swoje potrzeby seksualne, jeśli nie uprawiają seksu??? To tak nie działa. Nie da się tego powiedzieć teoretycznie. Trzeba próbować, eksperymentować, żeby wiedzieć.
A
Andy
11 stycznia 2014, 20:28
"Z najnowszym odtwarzaczem mp4 w uszach, w nowych markowych butach, z paczką płatków śniadaniowych zawierających ulepszoną formułę oczyszczania organizmu" możesz nie zauważyć nawet swojej miłości... Poza tym jak dla mnie zbyt wielka generalizacja. Są różni ludzie, a wrzucanie wszytskich do jednego wora jest moim zdaniem bardzo krzywdzące... Niektóre kobiety sa samotne ze względu na postawę mężczyzn, którzy traktują je przedmiotowo. I dodam jeszcze jedno: lepsza jest wtedy samotność, niż zmuszanie się do grzechu, żeby facetowi dogodzić... Wierność Bogu ponad wszystko :)
W
wanda
11 stycznia 2014, 17:55
Skoro młodzi katolicy widzą ,że zawarcie w Kościele sakramentu małżeństwa,nie gwarantuje przetrwania tego małżeństwa/liczne rozwody/to  szukająratunku dla swej miłości -we wzajemnym zaufaniu.
D
Dominique
17 sierpnia 2013, 02:54
Kanwa tego i wszystkich innych artykułów o problemach społecznych, publikowanych na Deonie jest następująca:  "...człowiek może się czuć zagubiony we współczesnym świecie, w którym złe moce, szatan, demony tylko czyhają aby go sprowadzić na złą drogę, zastawiając różne pułapki (np. seks przedmałżeński, wspólne mieszkanie przed ślubem, alkohol, narkotyki, ateizm itp. itd.). W rzeczy samej - człowiek jest zbyt słaby i zbyt głupi, aby samemu rozeznać co jest dobre, a co złe w życiu, jaką obrać drogę. Jedyne co w tej sytuacji - intelektualnej bezradności i powszechności zagrożeń może zrobić by się ochronić przed złem to zaufać Jezusowi i podążać z nim, albowiem on wybawi człowieka go od wszelkiego zła...". Koniec. Tzn. - amen. To przywiązanie do stanadrdowej kanwy artykułu o treściach religijnych jest w ogóle charakterystyczne dla katolickich portali. Np. "Fronda" ma dla odmiany nieco inną kanwę, odpowiednią dla charakteru portalu: "...współczesny katolicyzm jest zewsząd atakowany przez aborcjonistów, gejów i lesbijki (którzy są wysłannikami szatana), więc należy zewrzeć szeregi i walczyć...". No cóż, katolicy od zawsze przywiązani byli do czytania tylko jednej książki, więc jak mają swój portal internetowy, to najwyraźniej są w stanie przeczytać na nim tylko jeden artykuł.
A
andrzej
17 czerwca 2014, 15:55
Zakładam, że uważasz się za Chrześcijankę i jeżeli mam rację to wiedz, że wszyscy Chrześcijanie mamy jeden korzeń i jest nim Chrystus. A że pochodzimy z jednego Korzenia to siedzimy w jednym gnieździe, choć tego może nawet nie dostrzegamy.  Tylko to co nas łączy powinno absorbować nasze wysiłki we wspólnej ewangelizacji tego świata. Ja też kiedyś kroczyłem tą samą ścieżką i dzieliłem Chrześcijan na lepszych i gorszych. Wiele lat trwałem w tej głupocie póki nie poznałem m.in.  historii Septuaginty i nie dojrzałem, aby spojrzeć na cały Kościół Chrystusowy z bożej perspektywy. Dopiero wówczas zrozumiałem, że wszyscy jesteśmy jedno. A naszym największym wrogiem jest nasz i innych (braci i sióstr Chrześcijan) fundamentalizm. Warto też dodać, że Septuaginta była fundamentalnnym zbiorem Ksiąg Świętych macieżystego Judaizmu. Satała się również w jakiejś części Świętą Księgą Islamu. Tak więc braci i sióstr w Bogu mamy więcej, niż to możemy zrozumieć. Są jeszcze inni, których pojąć nie zdołamy z perspektywy życia np. w europie. Bóg nie zna granic dla swojej Miłości, i tym my powinniśmy się kierować w dialogu ewangelizacyjnym. Owszem dla nas szczegóły są czasem bardzo istotne. Ale czy napewno dla Boga te "nasze"szczegóły mają jakieś większe znaczenie?
A
andrzej
17 czerwca 2014, 15:55
kontynuując... Bóg przecież jest formą doskonałego Ducha, o uniwersalnej perspektywie. Widać to już w interpretacji Ksiąg z Septuaginty, czyli tego co z Niej mamy w ST. Dostrzec to również można w naukach apostolskich NT. Być może tamten wymiar, wymiar Boga jest tak ogromny, że my możemy pojąć jedynie jakąś cząstkę z 1% boskiej świadomości. Musimy się z tym pogodzić że jesteśmy i zostaniemy mali w swej świadmości. Dlatego próżne są nasze spory, spory pomiędzy katolikami, ewangelikami, protestantami, prawosławnymi itd... Pozostawmy te różnice gdzieś daleko za nami i szukajmy dróg wzajemnego dalogu, bo jedynym kto czerpie na naszych podziałach jest właśnie zły i choć liczny to stanowi jedno. Dlatego my też musimy wytężać nasze wysiłki, abyśmy stanowili jedno  ciało w Chrystusie.
M
MJ
16 czerwca 2013, 23:23
Tak nawiązując do tematu, mam pytanie.  Czy opcja zamieszkania razem ale nie sami i nie w jednym pokoju, tylko np. w sytuacji w której mieszkamy oddzielnie w pokojach z resztą znajomych jest do przyjęcia? Czy Kościół też takiej sytuacji by się raczej sprzeciwiał?
D
Daria
17 czerwca 2014, 20:44
Kiedyś uzyskałam odpowiedź na to pytanie. I w rzeczywistości ciężko jest na to odpowiedzieć :). Chodzi o "igranie z pokusami". Ksiądz powiedział mi, że to jest igranie z ogniem. Nie każdy ksiądz uzna to za brak grzechu.
OJ
oto ja
18 czerwca 2014, 13:52
Kościól różnie do tego podchodzi. Zapytaj siebie jak się z tym czujesz i przy odpowiedzi nie okłamuj siebie.
B
Basia
11 czerwca 2013, 07:52
Wyjątkowo irytujący artykuł a auotrka chyba ma wiele poczucia wyższości. Nieważne jak, gdzie, z kim. Ot - nowocześnie. Nowoczesne są matki wychowujące swoje dzieci w akademikach. Jeszcze nowocześniejsi są nieznani ojcowie. Za tym stoi często wiele nieszczęść. To nie jest schemat branie-branie wyłącznie, to nie jest tak, że młodych obchodzi tylko zabawa i miłe uczucie zakochania za wszelką cenę. A scena wprowadzania się już na prawdę - nawet nie realistyczna, za to znów - ukazująca młodych ludzi kompletnych idiotów. A swoją drogą - gdzie tu - skoro mówimy o młodych i ślubie - prawdziwe przygotowanie do małżeństwa, skoro kościół sam chyba nie pojmuje jego wagi. Jestem mężatką (nie, nie mieszkałam z mężem przed ślubem - proszę jeszcze mnie nie potępiać), ale kursy przed małżeńskie były: a. za którtkie, b. nie na najważniejsze tematy, c. prowadzone przez osoby zupełnie nie kompetentne. I głównie o zlu antykoncepcji. A ja zapewniam, że jak dwoje ludzi, nawet jeśli (co się żadko zdarza) nie ma jakiegoś obciążającego bagażu doświadczeń z domu, to małżeństwo swoimu wymaganiami i trudami nie raz go zaskoczy. Lecz o tym się nie mówi, proponując sakrament jako plaster na wszystkie bolączki - wieźcie ślub tak będzie po bożemu - naciski, namowy, artykuły o konsumpcyjnym nastawieniu do życia i braku autentyczności - a potem tragednie, próby unieważnaia małżeństwa, szarpanina. Widziałam to nie raz. I nie zwsze wynilka to z nastawienia - jak autorka złoworogo pisze - nowoczesnego. tylko z braku przygotowania ze strony rodziny (która sama często jest w rozsype), koscioła (który chyba jeszcze nie dostatecznie pochylił się nad małżeństwem), oraz samych narzeczonych, którzy po świecie nie dla przyjemności i często nie z wygody poruszają się zupełnie po omacku. 
M
Marcudi
8 czerwca 2013, 04:00
Młody i niedoświadczony ksiądz spowiada kobietę. Kobieta wyznaje wszystkie grzechy i na końcu mówi: I robiłam TO po francusku. Ksiądz nie wie jaką wymierzyć pokutę, leci więc do starszego i pyta: Bracie, ile się daje za robienie tego po francusku? Wiesz, ja daję stówę ale ty się targuj.
`
`Karolina`
14 kwietnia 2013, 20:03
Słyszałam, że nikt nie jest powołany do samotności... należy poszukiwać swojej drogi, a nie zamykać sie na ludzi. Można być powołanym do małżeństwa, czy życia we wspólnocie Kościoła, ale na pewno nie do samotności. Bóg nie chce byśmy byli samotni !
A
Alla
14 kwietnia 2013, 15:17
Najgłupsze podejście jakie można mieć do tematu, to wstyd z powodu bycia singlem/panną/kawalerem/nazwać wg upodobań. Czego tu się wstydzić? Ludzie są powołani do różnych rzeczy, także do samotności. A co więcej, lepiej być singlem i żyć w zgodzie ze sobą i swoim sumieniem, wiarą i przekonaniami niż być z kimś bo taki nacisk społeczny (kobietom się tu akurat bardziej obrywa, bo są nagabywane z jakiegoś nieuzasadnionego powodu o dzieci). Prawdziwa miłość przychodzi sama, właśnie wtedy, kiedy samemu się na siebie nie naciska :) Ale do tego trzeba mieć trochę siły charakteru i pracować nad swoją wewnętrzną wolnością. 
F
franek11
14 kwietnia 2013, 11:51
Jak widze tak długi artykuł to aż mi się odechciewa czytać: widząć fragment artykuł na fejsie, moja pierwszze myśl jest taka to: kto nie jesem singlem nie zrozumie nas, a wydaje mi się że autroka uważa że się da zapewne? Może ida się ale ile single muszą przez to cierpieć? Raczej autroka musibyć szczęściarą skorko pisze o singlach. Ja mam zasdy i swoje granice, których się trzymam i ich nie przekraczam a jakoś to partnerki brak do tej pory a mam już sowje lata?
12 kwietnia 2013, 13:58
@Chaperon Rouge To jest przedruk.... nawet dosyc stary... Ale poziom korekty redakcyjnej... ech...
CR
Chaperon Rouge
12 kwietnia 2013, 13:51
Temat ważny i ciekawy, ale jak nieudolnie przedstawiony! Droga redakcjo, czy nie robicie żadnych korekt stylistycznych?  Przede wszystkim, tekst jest niespójny. Żadnego związku logicznego między niektórymi akapitami. Wstęp nie zapowiada treści. Konkluzja nie podsumuwuje. Przestroga przed studenckim życiem ni stąd ni zowąd pojawia się na samym początku, ale nie jest rozwinięta. Przykład oświadczyn, zabawny i ciekawy skądnąd, w ogóle nie jest skomentowany, więc traci swoją siłę. Powiązanie "nowoczesnego" z "niemoralnym" również mi się nie podoba. Czyżby autor sugerował, że czytelnik powinien żyć w związku "staroświeckim", jeśli chce żyć moralnie? Chyba nie, bo kłóci się to z konkluzją, w której mówi, że chce łączyć staroświeckość i nowoczesność. Ale jakie wartości chce wziąć z każdej epoki? Tego już nie mówi.  Wiele opinii jest wcale nie uargumentowanych, np. " Związek-układ przestanie być korzystny. Rozpadnie się. I dobrze." Czemu to dobrze? Jakieś uzasadnienie? Nie, to tylko opinia autora. "Wzruszamy ramionami po to, by za parę lat przekonać się o swoich błędach i gorzko zapłakać." Zdanie egzaltowane, a znów nieuzasadnione! Przydałby się argument, przykład! Co taki tekst ma przynieść i komu?  Może coś dać chyba tylko osobom o takich samych poglądach co autor, które z łatwością rozszyfrowują liczne skróty myślowe!  A co z osobami o poglądach odmiennych?  No więc one z tego tekstu nie skorzystają. Konkluzja z tego taka:  Jeśli autor chciałby zmienić świat na lepsze i wpłynąć na postawę czytelników, dobrze by zrobił gdyby: - wyzbył się egzaltacji (bo zmniejsza wiarygodność), - nabył trochę solidnych umiejętności redakcyjnych (popracował nad planem tekstu oraz precyzji słowa), - zaczął argumentować opinie i użył jednolitej i powszechnej terminologii (np. "nowoczesny związek" powinien być zdefiniowany). Nie tak dużo, hę?  A wizerunek od razu lepszy. I może nawet pojawia się szansa na przekonanie poszukującego czytelnika.
D
DPMS
21 lutego 2013, 20:40
Autorko tego artykułu - idź i szukaj swojej miłości, "...z duchem czasu i nie odstępując przy tym na krok swoich zasad. Z najnowszym odtwarzaczem mp4 w uszach, w nowych markowych butach, z paczką płatków śniadaniowych zawierających ulepszoną formułę oczyszczania organizmu; tak nowoczesna i tak staroświecka zarazem...", szukaj, szukaj, aż przyjdzie dobór naturalny i wyrówna :-)
Marek O
2 września 2011, 13:17
Każdy staje przed wyborem... Jedni dokonują za szybko jedni za późno...
M
monika26lat,
26 lipca 2011, 21:58
zgadzam się z tym co przedstawia ten artykuł. sama wpadłam w taką "miłość" mimo że w głębi serca pragnęłam czystego związku i małżeństwa. teraz po latach życia tą nmiastką miłości cięzko nam się rozstać, ciężko po prostu zostać przyjaciółmi, nie umiemy też się pobrać i przyrzec sobie wieczność razem. wraz z czystością, z dziewiczością naszej znajomości minęło coś jeszcze, bezpowrotnie straciliśmy częśc siebie, tę dobrą i walczącą o wartości.
F
Filip
26 lipca 2011, 19:55
Miłość... Fantastyczna sprawa, gdy pragnie się czyjegoś szczęścia ponad wszystko:) nawet jak się nie jeste z tą osobą, i być może nigdy nie będzie... ale jej szczęście jest wart milion razy więcej niż smutek samotności:) 
M
Mmm
26 lipca 2011, 16:21
 Dobry artykuł. Jasno przedstawia sprawę.  Wybór jak zwykle należy do ludzi
P
pararara
26 lipca 2011, 00:36
 moim zdaniem artykuł jak najbardziej prawdziwy. prawdziwa miłość potrafi czekać, choćby to było straszliwie trudne. po co sobie komplikować życie, niszczyć je? wydają się to takie błahe sprawy, ot, jedna decyzja i już, przecież się kochają. a potem wychodzą problemy, kończą się kwiatki, czekoladki, tylko praca i zmywanie garów, zero romantycznych randek. bez sensu, po co sobie odbierać coś takiego...? problem polega na jednym prostym pytaniu: czy to, że zamiekszamy razem sprawi, że zyskamy czy raczej stracimy coś ważnego? czy będziemy przez to lepsi? moim zdaniem odpowiedź jest prosta...
W
Windy_Corner
1 maja 2011, 22:47
Straszliwie głupi artykuł
NN
Nie, nie
1 maja 2011, 22:35
 Nie sztuka dać chlopakowi/dziewczynie klucz do mieszkania-sztuka go odebrac! Sztuką jest nie dawać klucza.
TT
tes tes
1 maja 2011, 22:26
 Nie sztuka dać chlopakowi/dziewczynie klucz do mieszkania-sztuka go odebrac!
M
M.
1 maja 2011, 20:19
Jeśli ktoś chce żyć w w zgodzie z Kościołem to ma naprawdę ciężko... Osoby prawdziwie religijne mają bardziej udane życie seksualne. Jeżeli na tym polega "naprawdę ciężko" to wszystkim życzę tych "ciężarów"...
1 maja 2011, 19:37
Do "majki": Ciężko, to przebrnąć przez twoją nieskładną (i dość głupią) pisaninę.
M
majka
1 maja 2011, 17:12
szabat jest dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu
M
majka
1 maja 2011, 17:11
"A kto powiedział, że będzie łatwo? Małżeństwo jest najcięższym zakonem" czyli życie katolika powinno być ciężkie, smutne, pełne wyrzeczeń... jednym słowem nieustanna pokuta?
:
:)
1 maja 2011, 16:13
Trochę zmienię temat. ale maam czasem wrażenie, że są bardziej szczęśliwi od standardu katolickiego (tak wiem wchodzę w stereotypy) w którym najważniejsze jest pilnowanie się, aby nie zgrzeszyć, wstrzemięźliwość bliższa nerwicy niż służąca dobru, mierzenie temperatury... itd Jeśli ktoś chce żyć w w zgodzie z Kościołem to ma naprawdę ciężko... A kto powiedział, że będzie łatwo? Małżeństwo jest najcięższym zakonem.
M
majka
1 maja 2011, 15:58
Zupełnie nie rozumiem tego artykułu. Co autorka chciała przekazać? Wydaje mi się że to nie niesprawiedliwe uogólnienie, ton osądzający i arogancki. Choć podkreślam, że to tylko mój osobisty odbiór. Nie widzę nic nowoczesnego w wychowywaniu dziecka w akademiku. Za czasów moich rodziców też ludzie mieszkali w akademiku, byli małżeństwami i wychowywali dzieci. Nie mieli pieniedzy na wynajmowanie mieszkania, więc co mieli zrobić. Autorka wchodzi innym do łóżka, zakłada, że ich uczucie to czysty układ, brania zamiast dawania... skąd ona to wie? "Rozpadnie się. I dobrze. Tym lepiej, im szybciej mówi sobie Do widzenia dwóch egoistów, niezdolnych do zrozumienia i pokochania kogokolwiek poza własnym ego"   - dlaczego egoistów?? Jest wiele uczciwych par, wierzących w Boga, o dojrzałym podejściu do życia, którzy mieszkają ze sobą, ale myślą o sobie poważnie, planują przyszłość. Trochę zmienię temat. ale maam czasem wrażenie, że są bardziej szczęśliwi od standardu katolickiego (tak wiem wchodzę w stereotypy) w którym najważniejsze jest pilnowanie się, aby nie zgrzeszyć, wstrzemięźliwość bliższa nerwicy niż służąca dobru, mierzenie temperatury... itd Jeśli ktoś chce żyć w w zgodzie z Kościołem to ma naprawdę ciężko...
A
ala41
15 kwietnia 2011, 15:24
 artykuł pokazuje całą naga prawde o dzisiejszych, nowoczesnych tzw partnerskich związkach....myśle że warto się czasami w życiu zastanowić do czego się tak naprawde zmierza?pozdrawiam 
O
oszuscik
15 kwietnia 2011, 13:40
ufać jak dziecko to nie jest przejaw niedojrzałości...
K
Krzysztof
15 kwietnia 2011, 10:40
franku byc może i artykuł jest o niedojrzalych. Czy to żle byc niedojrzalym? O ile wiem podobno w Ewangelii nalezy byc ufnym jak dziecko więc niedojrzałym...
F
franek
14 kwietnia 2011, 23:14
do kate - to jest właśnie artykuł o niedojrzałych. Czyli jednak rozumiesz!
K
kate
14 kwietnia 2011, 22:11
A ja trochę nie rozumiem artykułu. O czym ma być - o mieszkaniu na "kocią łapę", czy o obronie instytucji małżeństwa, czy o wyborach kobiet. O czym? Jak ktoś chce mieszkać z kimś to mieszka, jak ktoś ma zasady, że nie, to nie mieszka. A jak się czuje naciski, jakiś mus, żeby coś robić wbrew sobie, to chyba się jest niedojrzałym. Więc o czym ten artykuł jest? Bo nie rozumiem...
W
wwwM3
14 kwietnia 2011, 21:58
 ~esi & ~Paula    Dyskucja może być ciekawa ale sądzę że tylko taka prowadzona w zdrowych warunkach. Jasne że można poczuć sie urażoną/nym po tym jak przeczytało się, iz "jesteśMY dalecy od prawdziwej Miłości". Sądzę jednak że taka reakcja ~esi pokazuje że jestemy  w stanie "się dziwić" tej krzywo ukazanej miłości. Nie wiem jak ~Paula ale myślę że spostować należy swojego posta ot np: "rzeczywistość świata namawia do korzystania z miłości jaką daje młodym ludziom, do korzystania z karykatury(i to marnej) miłości o jakiej mówi cały tekst powyżej" Szczęśliwie sie składa że nie wszyscy taki model akceptuą a już z pewnością nie wszyscy żyją kierujac się nim.
A
Atropina
14 kwietnia 2011, 20:47
Związek bez zobowiązań nie wynika z mody, lecz z egoizmu lub niedojrzałości. Co do reszty, zgoda, teraz naprawdę wstyd nie być w związku.
O
obiektywnie
14 kwietnia 2011, 20:45
Jak ktoś ma zamożną hojną rodzinkę to oczywiście nie wychowuje dziecka w akademiku.[/quo Jak ktoś ma zamożną rodzinkę, to i za mąż szybciej wyjdzie, bo katolicki kawaler  poleci na pieniązki i mieszkanko.
M
misia
14 kwietnia 2011, 20:42
gdyby krew była wodą, to dzieci by sie nie rodziły.
E
Ewa
14 kwietnia 2011, 20:26
 Może rzeczywiscie ilestam wieków temu nie było opisanej nowoczesności. Były małżenstwa nawet i ustalane przez rodziców.I były zdrady. Dwulicowosć, kłamstwa nakładanie masek. Czy to było lepsze? Uczciwsze? To nie było zakłamane?
E
esi
14 kwietnia 2011, 19:27
wybacz Esi, ale chyba nie rozumiesz... Autorka chciała pokazać jak bardzo jesteśmy dalecy od prawdziwej miłości. Podążamy za trendami także w miłości tzw związki bez zobowiązań stają się bardzo nowoczesne, bo oszukujemy samych siebie, że tego właśnie pragniemy, że wszyscy tak żyją, że to normalne... A to nie jest normale! My, to znaczy kto? Ty chcesz związku bez zobowiązań?
&
"Malina"
14 kwietnia 2011, 19:23
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=FWamQSP1Toc">http://www.youtube.com/watch?v=FWamQSP1Toc</a>
P
Paula
14 kwietnia 2011, 19:22
wybacz Esi, ale chyba nie rozumiesz... Autorka chciała pokazać jak bardzo jesteśmy dalecy od prawdziwej miłości. Podążamy za trendami także w miłości tzw związki bez zobowiązań stają się bardzo nowoczesne, bo oszukujemy samych siebie, że tego właśnie pragniemy, że wszyscy tak żyją, że to normalne... A to nie jest normale!
E
esi
14 kwietnia 2011, 15:29
 "Głupio nie mieć z kim iść do kina, głupio samemu pójść na imprezę. Tylko głupio nie dlatego, że tęsknię.(...) Nowoczesna miłość to miłość zakłamana. Żyjąc w nowoczesnym związku, nastawiasz się na branie, a nie dawanie." Czy to projekcje wasnych odczuć, przeżyć... ? Ale dlaczego Autorka imputuje je innym? " Nowoczesne są matki wychowujące swoje dzieci w akademikach." A to akurat nie jest kwestia nowoczesności tylko trudnego startu. Jak ktoś ma zamożną hojną rodzinkę to oczywiście nie wychowuje dziecka w akademiku.