Personalizm chrześcijański, ABC emocji i ‘samarytańska działalność’ wśród kobiet
Ani błędy, ani sukcesy nie definiują człowieka. Właśnie dlatego bł. Matka Maria Karłowska pomagała prostytutkom, wyrzuconym na bruk pannom z dzieckiem. Potrzebujących pomocy poszukiwała w więzieniach i szpitalach dla chorych wenerycznie, w bramach kamienic, na ulicach, w nielegalnych domach publicznych. Pomagającym jej rodzinom, u których organizowała tymczasowe schronienie, wymawiano mieszkania z powodu goszczenia ‘upadłych kobiet’.
Pracowałem równocześnie nad dwiema książkami. Jedna – to drugi tom serii ‘Wybitni Ludzie Pałuk’, druga – ‘ABC twoich emocji’ amerykańskich psychoterapeutów – Maxie C. Maultsby'ego, Mariusza Wirgi i Michaela deBernardi'ego.
Co łączy te książki? Postać błogosławionej w czerwcu 1997 roku Matki Marii Karłowskiej. Wyobraźmy sobie przełom wieków XIX i XX, Poznań w zaborze pruskim i przypomnijmy sobie wszystko, co wiemy o obyczajach i hipokryzji czasów młodości Stanisława Przybyszewskiego. Zobaczmy 17-letnią dziewczynę, której rodzice zmarli, a ona – mieszkając kątem u rodziny – znalazła zatrudnienie w prowadzonym przez starszą siostrę zakładzie nauki kroju i szycia w Poznaniu.
W czasie zakopiańskiej beatyfikacji Jan Paweł II ujął to tak: Maria Karłowska prowadziła samarytańską działalność pośród kobiet, które doznały wszelakiej nędzy materialnej i moralnej. Tłumacząc to na świecki język – pomagała prostytutkom, wyrzuconym na bruk pannom z dzieckiem. Potrzebujących pomocy poszukiwała w więzieniach i szpitalach dla chorych wenerycznie, w bramach kamienic, na ulicach, w nielegalnych domach publicznych. Pomagającym jej rodzinom, u których organizowała tymczasowe schronienie wymawiano mieszkania z powodu goszczenia ‘upadłych kobiet’. O środowiskowej niechęci pisze szczegółowo w przygotowywanej przez wydawnictwo Wulkan książce Tomasz Kardaś.
Jak w drukowanym w tygodniku ‘Pałuki’ artykule pisze Weronika Mistrzak „Matka Maria Karłowska kierowała się w życiu przeświadczeniem, że nie ma kobiet ‘pozbawionych godności’. Że osoba ludzka ma godność niezbywalną – niezależnie od tego, jak krytycznie możemy oceniać to, co robi”.
Już – czytelniku – widzisz na pewno ku czemu zmierzam. Matka Maria Karłowska nie czytała pism o pokolenie młodszych Jacquesa Maritaina czy Pierre'a Teilhard de Chardina, a już kierowała się główną zasadą personalizmu chrześcijańskiego. Nie sformułowała co prawda wprost tej tezy, która dla mnie jest istotą jej działania: „Czyn oceniaj, nie człowieka”, ale gdy w lokalnym tygodniku Pałuki po beatyfikacji pisaliśmy o niej – wszystko tę maksymę potwierdzało.
Modlitwa za wstawiennictwem św. Józefiny Bakhity przeciw handlowi ludźmi
Pochodząca z małej pałuckiej wsi Karłowo (dziś część Dobieszewa koło Kcyni) Matka Maria Karłowska jest naturalną kandydatką na patronkę tego położonego na północy Wielkopolski regionu – szczególnie, że jest jedyną błogosławioną Pałuczanką. Mam nadzieję, że kiedyś to poczucie będzie powszechne. Był w roku 2018 wniosek, aby poznańscy radni uczynili ją patronką Poznania, ale upadł – głównie z powodów formalnych (ustanawianie patronów „nie stanowi zadania publicznego”). Radna Katarzyna Kretkowska zapytana, czemu radni lewicy głosowali przeciw rozpoczęciu procedury uhonorowania pierwszej w Poznaniu streetworkerki, osoby, która walczyła z kołtuństwem przełomu wieków, pomagała kobietom w usamodzielnieniu się i nie zwracała w swej pracy uwagi ani na wyznanie, ani na pozycję społeczną, przyznała, że Matka Maria Karłowska była szlachetną i ciekawą osobą, wartą pamięci, ale odwołała się do kościelnego przepisu ‘Calendaria particularia’, pkt 30: „Patroni mają być wybierani przez duchowieństwo i lud” (Pałuki, nr 52/2022). I finito.
Jako redaktor gazety od razu, już w 1997 roku dostrzegłem potencjał maksymy „Czyn oceniaj, nie człowieka” w odniesieniu do dziennikarzy. Krytykujemy przecież bardzo często działania radnych, burmistrzów, prezesów, dyrektorów i inne osoby publiczne. Przyjęcie tej zasady bardzo ułatwia pracę. Przenosi zarzuty ze sfery międzyludzkiej w sferę merytoryczną.
A jako podręcznik stosowania tej maksymy może posłużyć ‘ABC twoich emocji’. Właśnie na półki księgarskie (i internetowe) trafiło trzecie już polskie wydanie tej magicznej książki, która swój amerykański pierwodruk miała w 1974 i od tego czasu przeszła kilka metamorfoz. Dr Maultsby zaprosił do poszerzenia jej tekstu poznaniaka Mariusza Wirgę (obecnie dyrektora medycznego onkologii psychospołecznej w Instytucie Onkologii im. Malcolma Todda w Long Beach) i Michaela DeBernardi, który kierując w Nowym Meksyku siecią Life Link zajmuje się między innymi tym samym, co Matka Maria Karłowska (dochodzą do tego narkomani, ofiary handlu ludźmi, osoby po wyrokach). Nie mając ciągle wznowienia za oceanem, w Polsce dzieło to poszerza się z każdym wydaniem o nowe rozdziały, dokumentując rozwój zainicjowanej przez Maultsby'ego (profesora Uniwersytetu Howarda w Waszyngtonie) Racjonalnej Terapii Zachowania – jednej z metod terapii poznawczo-behawioralnych.
Czymż innym jest ta porada semantyczna, jak nie rozwinięciem maksymy „Czyn oceniaj, a nie człowieka”? Uzasadniając tę poradę, Autorzy nie podają oczywiście argumentów religijnych, lecz zdrowotne. Ale myśl jest ta sama.
Piszą głównie o ocenianiu siebie, o autodestrukcyjnym przekonaniu, często będącym zresztą efektem tego, co słyszymy od innych. Tłumaczą, że używanie słów negatywnie etykietujących człowieka jest po prostu niezdrowe. Nie służą one budowaniu relacji międzyludzkich, lecz ich destrukcji. Te etykiety są jak rzucane na innych zaklęcia i Autorzy zwracają czytelnikowi uwagę: Maria nie jest hipopotamem, jej mąż nie jest przegranym nieudacznikiem. Nie myślcie tak i tak nie mówcie – będziecie żyć zdrowiej. Inni wokół was – także.
Jeśli przełożymy to na praktykę dziennikarską, to nie napiszemy, że burmistrz jest zły, tylko, że podjął złą decyzję. Nie napiszemy, że jest kłamcą, tylko że skłamał, podpisując nieprawdę w dokumencie. Pierwsze określenia deprecjonują go jako osobę, jako człowieka. Nadają mu etykietę, określającą całość jego ‘ja’. Drugie określenia pokazują jego pomyłkę. Czyn, który oceniamy jako zły, ale – zgodnie z personalizmem chrześcijańskim – nie wpływa on na ocenę człowieka jako osoby, nie odziera go z godności, która – jak to już napisałem wyżej – jest niezbywalna – niezależnie od tego, jak krytycznie możemy oceniać to, co ów człowiek robi.
Autorzy ‘ABC twoich emocji’ ujmują to po swojemu: „Nie jestem tym samym, co moje zachowanie. Jestem omylną istotą ludzką, a więc naturalne jest to, że popełniam błędy. Ani popełnione błędy, ani odniesione sukcesy nie definiują mnie jako człowieka”.
Tylko tyle. I aż tyle. Nie myślcie oczywiście, że w książce ‘ABC twoich emocji’ nie ma już nic więcej. Jej tematem jest wpływ naszych emocji na nasze życie, ale dowiemy się, że może też być odwrotnie. I to już jest ciekawe. Mamy wpływ na swoje emocje. Dlaczego, jak, po co i kiedy – dowiemy się w miarę czytania. Doznamy wielu zaskoczeń, gdy napotkamy na zdania: „Niechciana pomoc to przemoc” lub „Wstyd to szlachetne uczucie, dla uniknięcia którego jesteśmy w stanie dalej brnąć w czyny haniebne” – autorką tego ostatniego stwierdzenia jest pracująca jako psycholog w Polsce Egipcjanka Mariam Abdel Al. Jeśli dodamy do tego kilka odwołań do Buddy – będziemy mieli książkę rozpiętą na cztery kontynenty (a cytowany jest także Yoda). Wydaną w małym mieście Żnin na Pałukach, gdzie urodziła się prekursorka myśli personalizmu chrześcijańskiego – bł. Matka Maria Karłowska.
Skomentuj artykuł