Dlaczego nie potrafimy się dogadać?

(fot. shutterstock.com)
Beata i Bogdan Janowscy

Przekonanie o tym, że rozmowa to bułka z masłem, jest powszechne. Przecież mówić uczymy się już w dzieciństwie. Zapoznajemy się z nazwami przedmiotów, zjawisk, emocji. Poznajemy indywidualne kody rodzinne.

Zlepki słów, które tylko w danym domu i w danym środowisku mogą być całkowicie zrozumiane. Problem często zaczyna się wtedy, gdy z naszą ukształtowaną już mentalnością i znaczeniem słów opuszczamy nasze środowisko i próbujemy porozumieć się z ludźmi, których dotąd nie mieliśmy okazji dobrze poznać.

Kłopoty z interpretacją

DEON.PL POLECA

Słowa znaczą wiele. Ich odcienie mogą być zatem różnie interpretowane przez rozmawiających ze sobą ludzi. Wskutek tego często zdarza się, że z dwojga ludzi jeden porusza pewną kwestię, będąc przekonanym o jasności przekazu, podczas gdy druga strona rozumie zupełnie coś innego. Na przykład, kiedy żona mówi do męża: "Za dużo pracujesz", to może wyrażać tęsknotę, iż mąż spędza z nią za mało czasu. A mąż może sądzić, że skoro się przepracowuje, to powinien więcej odpoczywać i zapisuje się na kurs golfa albo idzie z kolegami na mecz.

Dzieje się tak dlatego, ponieważ słuchamy pobieżnie i często zanim nasz rozmówca skończy wypowiedź, wydaje nam się, że wiemy, co chciał do nas powiedzieć. Zapamiętujemy jakieś słowo lub zdanie, które zgadza się z naszym oglądem sytuacji i nie zauważamy reszty wypowiedzi. Później tak długo je powtarzamy w myślach, że staje się naszą jedyną prawdą. Jeśli ta "prawda" oznacza, że z całą pewnością mamy rację, tym bardziej nie chcemy wziąć pod uwagę innych aspektów wypowiedzi naszego rozmówcy. W codziennych rozmowach nie mamy zwyczaju dopytywania, czy dobrze zrozumieliśmy daną kwestię. Mamy przekonanie, że skoro słyszymy drugiego człowieka, to z całą pewnością wiemy, co do nas mówi. Nie zdajemy sobie sprawy, jak dalece obserwowany przez nas świat ulega przetworzeniu w naszym umyśle, jak często nasze postrzeganie jest odległe od intencji naszego rozmówcy.

Czasem narosłe przez lata nieporozumienia stają się tak wielkie, że dwoje ludzi nie potrafi już samodzielnie zejść z drogi konfliktu. Po dłuższym czasie obie osoby pamiętają rzeczywistość jak w krzywym zwierciadle.

Doświadczamy tego zjawiska na spotkaniach indywidualnych z uczestnikami mediacji, kiedy na poufnych spotkaniach najpierw jedna osoba opowiada nam swój sposób widzenia nieporozumień i trudności w związku, a następnie robi to drugi uczestnik mediacji. Zawsze prawda widziana oczami dwóch osób różni się znacząco. Kiedy rozmawiamy z nimi na sesji wspólnej, sami mogą doświadczyć, jak różnie można interpretować słowa, gesty i zachowania. Widzą też, jaki wpływ na przeszłość ma pamięć, która deformuje, generalizuje i zlewa w jedno różne wydarzenia ze wspólnego życia.

Udrożnić słuchanie

Świadomość tych mechanizmów powinna uczyć dystansu do zapamiętanych przez nas słów, a przede wszystkim od przypisywania innym intencji ich wypowiadania. Gdy nie możemy się dogadać, to sygnał, że być może nie potrafimy słuchać uważnie, cierpliwie i z intencją zrozumienia przekazu, jaki do nas płynie. Kiedy zdobędziemy się na wysłuchanie, nasza relacja z drugim człowiekiem stanie się łatwiejsza, ponieważ on - jak każdy - potrzebuje być wysłuchany. Kiedy ludzie nas słuchają, a my bez przeszkód możemy mówić o tym, co nas boli, uwalnia się nasze napięcie. Kiedy mówimy, porządkujemy nasze myśli i możemy wyciągać wnioski z naszej sytuacji. Możemy podejmować przemyślane decyzje. No tak, ale jak tu spokojnie słuchać oskarżeń i nieprawdziwej, naszym zdaniem, interpretacji rzeczywistości?

Właśnie na tym polega cała trudność, aby zaakceptować, że drugi człowiek ma prawo myśleć tak jak myśli i czuć tak jak czuje. Tak samo jak my sami mamy prawo do własnego przeżywania i interpretacji otaczającej nas rzeczywistości. Fakt, że drugi człowiek przeżywa coś inaczej, nie jest dla mnie sygnałem do walki o rację. Mogę po prostu przyjąć ten fakt do wiadomości. Szanować jego zdanie, mimo że się z nim nie zgadzam. Czasem porozumienie może dotyczyć tego, że w jakiejś sprawie nie uda nam się dogadać, więc każdy zostaje przy swoim zdaniu. Choć warto jest szukać porozumienia, to nie może być ono osiągane za wszelką cenę. Jeżeli jedna ze stron będzie miała poczucie, że uległa w danej sprawie ze strachu lub dla świętego spokoju, wcześniej czy później pojawi się poczucie krzywdy i niesprawiedliwości.

Metoda jest ważna

Gdy nie możemy się dogadać, to znak, że potrzebujemy czasu lub pomocy osób trzecich, aby poskromić emocje i wprowadzić pewien porządek w dyskusji, gdyż jedną z największych przeszkód w osiągnięciu upragnionego porozumienia jest wpadanie w silne emocje. Wiele związków w sytuacjach konfliktowych kłóci się we właściwy sobie schematyczny sposób. Na przykład, początkowo obie strony próbują przekonywać się w sposób spokojny i logiczny. Jednak temperatura szybko wzrasta, a wraz z nią wzajemna irytacja spowodowana poczuciem niezrozumienia i lekceważenia. Mówimy coraz szybciej, coraz głośniej. A najgorsze, że mówimy jednocześnie i nikt nikogo nie słucha! Rodzi się chęć użycia bardziej dosadnych i bolesnych argumentów. Jeśli kłótnia wymknie się spod kontroli, niezliczonym wzajemnym zranieniom nie ma końca. Po kłótni pozostaje złość i wzajemna niechęć. A ponieważ podczas wyjaśniania także można się pokłócić, wiele osób nie powraca do tematu, gdy emocje opadną, chyba że podczas kolejnej awantury.

Jednak, aby się dogadać, konieczne jest ponowne podjęcie trudu rozmowy i wcześniejsze przeproszenie za niewłaściwe słowa i zachowanie, bez oglądania się na przeprosiny z drugiej strony. Tylko wtedy, gdy potrafimy przeprosić, mamy szansę na przeprosiny od innych. A jeśli nie doświadczymy przeprosin, zawsze zostaje satysfakcja, że przynajmniej tym razem, zachowaliśmy się przyzwoicie.

Ułuda oczywistości

Każdą zmianę warto zaczynać od siebie, bo jesteśmy jedyną istotą na której zachowanie, myślenie i decyzje mamy wpływ. Odżywają w nas przecież zapędy, aby zmieniać innych. Jednym z częściej występujących powodów braku porozumienia jest nieszczerość lub przekonanie, że inni powinni wiedzieć, czego ja potrzebuję. Wielu ludzi wychodzi z założenia, że nie powinno się poruszać pewnych tematów, że pewne rzeczy są oczywiste i dlatego wszyscy wiedzą, jak powinno być. A jeśli drugi człowiek się ich nie domyśla, to robi to celowo, a często nawet złośliwie.

Kiedyś trafiło do nas małżeństwo do mediacji przedrozwodowej. Jako jeden z powodów rozwodu kobieta podała fakt, że podczas blisko 10 lat małżeństwa nigdy nie dostała od męża kwiatów. Mąż słuchał tego z otwartymi ustami i szeroko otwartymi oczami. Kiedy ona skończyła mówić, on zapytał: "to nie mogłaś mi powiedzieć?". Kłopot w tym, że gdyby ta kobieta powiedziała mężowi, że chce kwiaty, a on by je kupił, to według niej byłoby to mniej warte, niż gdyby się domyślił! I tak każemy się domyślać naszym partnerom czy po prostu osobom bliskim, że jesteśmy zmęczeni, albo że chcielibyśmy usłyszeć coś miłego, albo że chcielibyśmy dostać jakiś prezent, etc...

A przecież sami nie potrafimy odgadnąć, czego oni od nas chcą . Dlatego raczymy ich radami i uwagami skrojonymi na naszą miarę. Dajemy im coś, czego oni po prostu mogą nie chcieć! O ileż prościej byłoby o tym porozmawiać. Wystarczyłoby powiedzieć osobie bliskiej, czego od niej chcę. Bo wtedy miałaby wybór, czy chce nam to dać, czy nie. W przeciwnym razie musimy mieć świadomość, że zdajemy się na jej domysły...

Gdy nie możemy się dogadać, to najczęściej zapala się czerwona lampka, że być może mamy zbyt słabe kompetencje w zakresie komunikacji. Umiejętność skutecznego porozumiewania się to konkretna nauka, która oparta jest w takim samym stopniu na znajomości pewnych mechanizmów, jak i (a może przede wszystkim) na znajomości siebie samego. Tak, aby w rozmowie z drugim człowiekiem móc decydować o naszych reakcjach.

*Beata i Bogdan Janowscy pracują w Fundacji Mediare

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego nie potrafimy się dogadać?
Komentarze (23)
NS
Natalia Szacka
5 stycznia 2016, 22:52
"Jako jeden z powodów rozwodu kobieta podała fakt, że podczas blisko 10 lat małżeństwa nigdy nie dostała od męża kwiatów.." co za bzdura. Ciekawe gdyby mąż tej kobiety zachowaniem, czułością, uważnością, pożądaniem dawał jej odczuć że ją kocha czy też byłby to powód do rozwodu? Tu nie chodzi o kwiaty, kwiaty są symbolem braku tych emocji ale same w sobie są niczym. Gdyby ją bił, okazywał pogarde to czy kwiaty uratowałyby związek, nawet gdyby dostawała je codziennie? Jak psycholog może w tak płytki sposób ukazywac istotę problemu???
M
Michał
25 sierpnia 2014, 10:10
Polecam wszystkim parom http://kursnamilosc.pl/weekend-malzenski-w-bialej-podlaskiej/ Ja z zoną bylismy w tym roku pierwszy raz na weekendzie organizowanym w Siedlcach(Warto wspierać rozwój mężczyzny) i choć warsztaty poruszały trudne dla nas kwestie i w trakcie warsztatów "troche się o te różne sprawy posprzeczaliśmy", to widzimy już rezultaty(ok. 1 miesiąc od kursu). W październiku wybieramy się na nastepne(zrozum mnie kochanie) mam nadzieję, że te warsztaty też nas umocnią i pozwola mi choć trochę bardziej zrozumieć moja żonę, choć coraz częsciej w głowie przewijają mi się słowa..."Nie próbój mnie zrozumieć...tylko mnie kochaj..." ;) Pozdrawiam
G
gość
24 sierpnia 2014, 17:06
raz, dwa, trzy, próba komentarza
A
Anglia
29 września 2013, 20:32
jazmig 10/10 :)
jazmig jazmig
2 listopada 2012, 07:31
Karol jazmig do wielu facetów też to nie dociera. Piszesz że faceci sa konkretni i umieją formułować swoje oczekiwania. Po pierwsze to nie do końca prawda. Mężczyźni nie potrafią zgadnąć co im w duszy gra, a po drugie uważają, że jak powiedzą czego chcą to im to ubliży. Pracuję w podobnej branży jak autorzy i dlatego dziękuję im za ten artykuł bo jest rzetelny i prawdziwy. Nie pisałem, że wszyscy mężczyźni są tacy sami. Ty i autorzy zajmujecie się ludźmi, którzy mają  problemy i to skrzywia wasze spojrzenie. To, że mężczyzna nie chce się do czegoś przyznać, nie jest żadną nowością i nie o tym dyskutujemy, bo taki facet nie oczekuje, że jego partnerka odgadnie jego problem, lecz stara się ten problem ukryć. Natomiast wiele kobiet oczekuje, że facet odgadnie o co jej chodzi, przykład z kobietą, która miałą pretensje do męża, że ten przez 10 lat nie dał jej kwiatów i nie zgadł, że na tym jej zależy, ilustruje problem, o którym mowa. Otóż ogromna większość mężczyzn nie odgadnie podobnego życzenia i kobiety powinny to przyjąć do wiadomości, a nie rozwalać związek, bo to tylko świadczy o ich egoiźmie i głupocie. Skoro pracujesz w tej branży co autorzy, to powinieneś o tym wiedzieć, a jeżeli nie wiesz, to zmień branżę.
B
Blabla
1 listopada 2012, 23:34
A ja nie mam problemu z mówieniem czego chcę, czego oczekuję, za to mój chłopak - tak! Nasze rozmowy często kończą się w ten sposób, że ja mówię litanię a on milczy. Czy mężczyźni są tak mało wymagający??? Czy on naprawdę niczego ode mnie nie oczekuje czy nie umie tego wyrazić? Apel do facetów: ROZMAWIAJCIE Z NAMI! Bo nas też obchodzi czego chcecie, i to bardzo.  
Bolesław Zawal
5 listopada 2014, 22:41
Uhummm!!!!!! Mówisz, mówisz, mówisz a on milczy. ale czy słuchasz? Po tej litanii to raczej nie. Można mówić nie wypowiadając ani jednego słowa, wystarczy gest, spojżenie, poza ciała, czy znasz ten język?
M
Mathilda
28 października 2012, 12:49
 Niby wszystko to to taka oczywista oczywistość, a tak łatwo o tym zapomnieć i brnąć w te stare schematy. 
M
mark
27 października 2012, 17:27
najwiekszy problem to komunikowanie sie kobiety i mezczyzny, ktory wynika z roznego widzenia swiata, zjawisk i wydarzen........jak tez innej struktury myslenia
K
Karol
27 października 2012, 14:17
 jazmig do wielu facetów też to nie dociera. Piszesz że faceci sa konkretni i umieją formułować swoje oczekiwania. Po pierwsze to nie do końca prawda. Mężczyźni nie potrafią zgadnąć co im w duszy gra, a po drugie uważają, że jak powiedzą czego chcą to im to ubliży. Pracuję w podobnej branży jak autorzy i dlatego dziękuję im za ten artykuł bo jest rzetelny i prawdziwy.
jazmig jazmig
27 października 2012, 14:02
 Najpierw trzeba uświadomić kobietom, że mężczyzna nie jest jasnowidzem. Jeżeli ona czegoś od niego oczekuje, to powinna to jasno powiedzieć, a nie mieć pretensji, że on nie zgadnął, czego ona chce. Mężczyźni zwykle są konkretni i umieją sformułować swoje oczekiwania, kobiety, z jakiegoś powodu, tego nie potrafią. Dlatego na wielu naukach przedślubnych mówi się o tym wyraźnie, ale jak widać, ta prosta prawda nie dociera do wielu pań.
B
Bieniek
27 października 2012, 13:54
 do ~Kasi W artykule jest napisane, że autorzy są z Fundacji Mediare. Wstukaj w google i znajdziesz :)
K
Kasia
27 października 2012, 11:18
 No wszystko prawda. Zgadzam się. Ale gdzie i jak się uczyć rozmawiać? Czy to tak samemu,czy są jakieś szkolenia? Przydałoby sie troche informacji na ten temat...
:
:(
26 października 2012, 15:55
Nie oceniaj, przyjmij po prostu prawdę taką jaka ona jest. Tak nas uczą: szkoła, media, a nawet Kościół, żeby wszystko i wszystkich ocenić. Moi rodzice bardzo to przeżywali. Ale też bardzo się z tym męczyli. Co ciekawe są już ładnych parę lat po rozwodzie i teraz zdarza im się spotkać i iść razem do kina :) Od roku 1998 istnieje separacja prawna. Po co rozwód takim ludziom jak Twoi rodzice?? Jakieś drugie dno? Związek drugi, cywilny? Nie odpowiadaj... odpowiedź sama się nasuwa. Nie ma już katolickiej Polski. :(
J
JusMar
26 października 2012, 15:44
 Mam za sobą dwa nieudane związki. teraz myślę, że dlatego nieudane, bo nie umiałam słuchać i tak mówić aby być zrozumianą. Chcę się tego nauczyć!!! Chcę!!!
N
Norbert
26 października 2012, 13:01
razie świat zwariował. Nie oceniaj, przyjmij po prostu prawdę taką jaka ona jest. Tak nas uczą: szkoła, media, a nawet Kościół, żeby wszystko i wszystkich ocenić. Moi rodzice bardzo to przeżywali. Ale też bardzo się z tym męczyli. Co ciekawe są już ładnych parę lat po rozwodzie i teraz zdarza im się spotkać i iść razem do kina :)
:
:(
26 października 2012, 12:51
  Moi rodzice się rozeszli, bo przez ponad 20 lat nie mogli się dogadać co oglądać w tv, na co iść do kina czy teatru. Oboje uważali że powiini chodzić razem, ale nie mogli porozumieć się co do repertuaru.[/quote] W takim razie świat zwariował.
N
Norbert
26 października 2012, 12:48
 do ~szkoda słów trzeba czytać uważnie. tam jest wyrąxnie napisane, że to jeden z powodów. Moi rodzice się rozeszli, bo przez ponad 20 lat nie mogli się dogadać co oglądać w tv, na co iść do kina czy teatru. Oboje uważali że powiini chodzić razem, ale nie mogli porozumieć się co do repertuaru. Powiesz: głupie. Być może ale to są fakty. Dziękuję za mądry i pouczający artykuł.
:
:-)
26 października 2012, 11:44
Niby proste ale chyba najtrudniejsze: wysłuchać i przyjąć do wiadomości że tak żona myśli, tak odczuwa,.. Jesteś na dobrej drodze do dojrzałości. Gratulacje!
F
franek
26 października 2012, 11:39
Niby proste ale chyba najtrudniejsze: wysłuchać i przyjąć do wiadomości że tak żona myśli, tak odczuwa,.. Jak się nie wyrwać z protestem, oceną, gdy gada całkiem inaczej niż ja uważam za słuszne, albo gdy sam źle wypadam w tych jej wypowiedziach???
D&
do "serduszka"
26 października 2012, 10:26
Poczytaj historie ludzi, to się dowiesz.
S
Serduszko
26 października 2012, 10:20
Księża popierają nagrminnie rozwody? Gdzież Ty się tego nasłuchał/-a? Świetny i bardzo kompetentny artykuł- wielki szacunek dla doświadczonych w mediacjach Autorach:)
SS
szkoda słów
26 października 2012, 10:01
Jako jeden z powodów rozwodu kobieta podała fakt, że podczas blisko 10 lat małżeństwa nigdy nie dostała od męża kwiatów. A może on, że zupa była za słona? I Wyście w to uwierzyli, że to był powód do rozwodu? I takie bajki potem krążą.. a zresztą, gdyby w to uwierzyć i skoro naprawdę są takie powody do rozwodu, to dlaczego księża popierają nagminnie rozwody?!?