Dlaczego nie potrafimy się dogadać?
Przekonanie o tym, że rozmowa to bułka z masłem, jest powszechne. Przecież mówić uczymy się już w dzieciństwie. Zapoznajemy się z nazwami przedmiotów, zjawisk, emocji. Poznajemy indywidualne kody rodzinne.
Zlepki słów, które tylko w danym domu i w danym środowisku mogą być całkowicie zrozumiane. Problem często zaczyna się wtedy, gdy z naszą ukształtowaną już mentalnością i znaczeniem słów opuszczamy nasze środowisko i próbujemy porozumieć się z ludźmi, których dotąd nie mieliśmy okazji dobrze poznać.
Kłopoty z interpretacją
Słowa znaczą wiele. Ich odcienie mogą być zatem różnie interpretowane przez rozmawiających ze sobą ludzi. Wskutek tego często zdarza się, że z dwojga ludzi jeden porusza pewną kwestię, będąc przekonanym o jasności przekazu, podczas gdy druga strona rozumie zupełnie coś innego. Na przykład, kiedy żona mówi do męża: "Za dużo pracujesz", to może wyrażać tęsknotę, iż mąż spędza z nią za mało czasu. A mąż może sądzić, że skoro się przepracowuje, to powinien więcej odpoczywać i zapisuje się na kurs golfa albo idzie z kolegami na mecz.
Dzieje się tak dlatego, ponieważ słuchamy pobieżnie i często zanim nasz rozmówca skończy wypowiedź, wydaje nam się, że wiemy, co chciał do nas powiedzieć. Zapamiętujemy jakieś słowo lub zdanie, które zgadza się z naszym oglądem sytuacji i nie zauważamy reszty wypowiedzi. Później tak długo je powtarzamy w myślach, że staje się naszą jedyną prawdą. Jeśli ta "prawda" oznacza, że z całą pewnością mamy rację, tym bardziej nie chcemy wziąć pod uwagę innych aspektów wypowiedzi naszego rozmówcy. W codziennych rozmowach nie mamy zwyczaju dopytywania, czy dobrze zrozumieliśmy daną kwestię. Mamy przekonanie, że skoro słyszymy drugiego człowieka, to z całą pewnością wiemy, co do nas mówi. Nie zdajemy sobie sprawy, jak dalece obserwowany przez nas świat ulega przetworzeniu w naszym umyśle, jak często nasze postrzeganie jest odległe od intencji naszego rozmówcy.
Czasem narosłe przez lata nieporozumienia stają się tak wielkie, że dwoje ludzi nie potrafi już samodzielnie zejść z drogi konfliktu. Po dłuższym czasie obie osoby pamiętają rzeczywistość jak w krzywym zwierciadle.
Doświadczamy tego zjawiska na spotkaniach indywidualnych z uczestnikami mediacji, kiedy na poufnych spotkaniach najpierw jedna osoba opowiada nam swój sposób widzenia nieporozumień i trudności w związku, a następnie robi to drugi uczestnik mediacji. Zawsze prawda widziana oczami dwóch osób różni się znacząco. Kiedy rozmawiamy z nimi na sesji wspólnej, sami mogą doświadczyć, jak różnie można interpretować słowa, gesty i zachowania. Widzą też, jaki wpływ na przeszłość ma pamięć, która deformuje, generalizuje i zlewa w jedno różne wydarzenia ze wspólnego życia.
Udrożnić słuchanie
Świadomość tych mechanizmów powinna uczyć dystansu do zapamiętanych przez nas słów, a przede wszystkim od przypisywania innym intencji ich wypowiadania. Gdy nie możemy się dogadać, to sygnał, że być może nie potrafimy słuchać uważnie, cierpliwie i z intencją zrozumienia przekazu, jaki do nas płynie. Kiedy zdobędziemy się na wysłuchanie, nasza relacja z drugim człowiekiem stanie się łatwiejsza, ponieważ on - jak każdy - potrzebuje być wysłuchany. Kiedy ludzie nas słuchają, a my bez przeszkód możemy mówić o tym, co nas boli, uwalnia się nasze napięcie. Kiedy mówimy, porządkujemy nasze myśli i możemy wyciągać wnioski z naszej sytuacji. Możemy podejmować przemyślane decyzje. No tak, ale jak tu spokojnie słuchać oskarżeń i nieprawdziwej, naszym zdaniem, interpretacji rzeczywistości?
Właśnie na tym polega cała trudność, aby zaakceptować, że drugi człowiek ma prawo myśleć tak jak myśli i czuć tak jak czuje. Tak samo jak my sami mamy prawo do własnego przeżywania i interpretacji otaczającej nas rzeczywistości. Fakt, że drugi człowiek przeżywa coś inaczej, nie jest dla mnie sygnałem do walki o rację. Mogę po prostu przyjąć ten fakt do wiadomości. Szanować jego zdanie, mimo że się z nim nie zgadzam. Czasem porozumienie może dotyczyć tego, że w jakiejś sprawie nie uda nam się dogadać, więc każdy zostaje przy swoim zdaniu. Choć warto jest szukać porozumienia, to nie może być ono osiągane za wszelką cenę. Jeżeli jedna ze stron będzie miała poczucie, że uległa w danej sprawie ze strachu lub dla świętego spokoju, wcześniej czy później pojawi się poczucie krzywdy i niesprawiedliwości.
Metoda jest ważna
Gdy nie możemy się dogadać, to znak, że potrzebujemy czasu lub pomocy osób trzecich, aby poskromić emocje i wprowadzić pewien porządek w dyskusji, gdyż jedną z największych przeszkód w osiągnięciu upragnionego porozumienia jest wpadanie w silne emocje. Wiele związków w sytuacjach konfliktowych kłóci się we właściwy sobie schematyczny sposób. Na przykład, początkowo obie strony próbują przekonywać się w sposób spokojny i logiczny. Jednak temperatura szybko wzrasta, a wraz z nią wzajemna irytacja spowodowana poczuciem niezrozumienia i lekceważenia. Mówimy coraz szybciej, coraz głośniej. A najgorsze, że mówimy jednocześnie i nikt nikogo nie słucha! Rodzi się chęć użycia bardziej dosadnych i bolesnych argumentów. Jeśli kłótnia wymknie się spod kontroli, niezliczonym wzajemnym zranieniom nie ma końca. Po kłótni pozostaje złość i wzajemna niechęć. A ponieważ podczas wyjaśniania także można się pokłócić, wiele osób nie powraca do tematu, gdy emocje opadną, chyba że podczas kolejnej awantury.
Jednak, aby się dogadać, konieczne jest ponowne podjęcie trudu rozmowy i wcześniejsze przeproszenie za niewłaściwe słowa i zachowanie, bez oglądania się na przeprosiny z drugiej strony. Tylko wtedy, gdy potrafimy przeprosić, mamy szansę na przeprosiny od innych. A jeśli nie doświadczymy przeprosin, zawsze zostaje satysfakcja, że przynajmniej tym razem, zachowaliśmy się przyzwoicie.
Ułuda oczywistości
Każdą zmianę warto zaczynać od siebie, bo jesteśmy jedyną istotą na której zachowanie, myślenie i decyzje mamy wpływ. Odżywają w nas przecież zapędy, aby zmieniać innych. Jednym z częściej występujących powodów braku porozumienia jest nieszczerość lub przekonanie, że inni powinni wiedzieć, czego ja potrzebuję. Wielu ludzi wychodzi z założenia, że nie powinno się poruszać pewnych tematów, że pewne rzeczy są oczywiste i dlatego wszyscy wiedzą, jak powinno być. A jeśli drugi człowiek się ich nie domyśla, to robi to celowo, a często nawet złośliwie.
Kiedyś trafiło do nas małżeństwo do mediacji przedrozwodowej. Jako jeden z powodów rozwodu kobieta podała fakt, że podczas blisko 10 lat małżeństwa nigdy nie dostała od męża kwiatów. Mąż słuchał tego z otwartymi ustami i szeroko otwartymi oczami. Kiedy ona skończyła mówić, on zapytał: "to nie mogłaś mi powiedzieć?". Kłopot w tym, że gdyby ta kobieta powiedziała mężowi, że chce kwiaty, a on by je kupił, to według niej byłoby to mniej warte, niż gdyby się domyślił! I tak każemy się domyślać naszym partnerom czy po prostu osobom bliskim, że jesteśmy zmęczeni, albo że chcielibyśmy usłyszeć coś miłego, albo że chcielibyśmy dostać jakiś prezent, etc...
A przecież sami nie potrafimy odgadnąć, czego oni od nas chcą . Dlatego raczymy ich radami i uwagami skrojonymi na naszą miarę. Dajemy im coś, czego oni po prostu mogą nie chcieć! O ileż prościej byłoby o tym porozmawiać. Wystarczyłoby powiedzieć osobie bliskiej, czego od niej chcę. Bo wtedy miałaby wybór, czy chce nam to dać, czy nie. W przeciwnym razie musimy mieć świadomość, że zdajemy się na jej domysły...
Gdy nie możemy się dogadać, to najczęściej zapala się czerwona lampka, że być może mamy zbyt słabe kompetencje w zakresie komunikacji. Umiejętność skutecznego porozumiewania się to konkretna nauka, która oparta jest w takim samym stopniu na znajomości pewnych mechanizmów, jak i (a może przede wszystkim) na znajomości siebie samego. Tak, aby w rozmowie z drugim człowiekiem móc decydować o naszych reakcjach.
*Beata i Bogdan Janowscy pracują w Fundacji Mediare
Skomentuj artykuł