Samobójstwa - kto i dlaczego nie chce żyć?

Samobójstwa - kto i dlaczego nie chce żyć?
(fot. Chris Blakeley / flickr.com)
Logo źródła: dts Katarzyna Gajdosz

Mamy w kraju już niemal dwa razy więcej samobójców niż ofiar wypadków drogowych. Mamy w Polsce więcej samobójstw niż zabójstw. Co takiego wydarzyło się, co pchnęło ich w tak desperacki czyn. Jak kształtowała się ich osobowość - cechy destrukcyjne, zdolności adaptacyjne, odporność psychiczna lub utrwalone zaburzenia charakterologiczne?

Rozmowa z Marią Wawszczak, psychologiem klinicznym i psychoterapeutką w Centrum Medycznym Batorego w Nowym Sączu.

DEON.PL POLECA

Katarzyna Gajdosz: W lipcu życie odbiera sobie człowiek, dla którego nie było rzeczy niemożliwych. Tydzień temu sądecka policja ujawnia kolejne tragedie: 17-latki z Nowego Sączu i 20-latka z Mystkowa. Ich rodziny pozostają z pytaniem: Dlaczego? Czy w ogóle istnieje na nie odpowiedź?

Maria Wawszczak: Wiarygodną odpowiedź mogłaby udzielić tylko osoba, która się na ten krok zdecydowała. Niemniej warto się zastanowić nad wpływem różnych czynników, zarówno konstytucjonalnych, czyli związanych z obciążeniem, pewnym predyspozycjami, jak  i doświadczeniami wyniesionymi z dotychczasowego życia, z kontaktów w rodzinie, w szkole. Trzeba przyjrzeć się historii życia człowieka - co takiego wydarzyło się, co pchnęło go w tak desperacki czyn. Jak kształtowała się jego osobowość - cechy destrukcyjne, zdolności adaptacyjne, odporność psychiczna lub utrwalone zaburzenia charakterologiczne.

Czy takie analizowanie pomoże bliskim otrząsnąć się po tragedii?

Na pewno nie, ale tego nie da się uniknąć. Ludzie zadają sobie to pytanie, często obwiniając  siebie za to, co się stało. Niemniej wiedza człowieka, po takim dramatycznym zdarzeniu, jest inna niż przed. Nie mieliśmy wszystkich potrzebnych informacji, by w danym momencie inaczej się zachować. To dotyczy nie tylko samobójstw, ale i wszelkich wypadków i wydarzeń. Gdybym wiedział, że w tej drodze jest dziura, czy jechałbym tędy, by w nią wpaść?

Zaraz po: "Dlaczego?" rodzi się kolejne: "Czy można było temu zapobiec?".

Ważny jest klimat, w którym człowiek dorasta, jest wychowywany, żyje. Im więcej życzliwości w kontaktach międzyludzkich, zrozumienia, otwartości na różne problemy, tym łatwiej temu zapobiec.

Co jednak w sytuacji, gdy na swoje życie targa się człowiek przez wszystkich postrzegany jako otwarty, spełniony. To on był oparciem dla bliskich…

Być może w którymś momencie nastąpiło wyczerpania, a bliscy nie zauważyli, że on również potrzebuje pomocy. A być może odezwała się biologia. Jeżeli w życiu człowieka wszystko jest udane, w miarę szczęśliwe, tym większe jest prawdopodobieństwo wpływu obciążeń biologicznych. Często jednak osoba silna, mocna psychicznie, gdy zaczyna odczuwać dyskomfort, ma większe trudności, by zwrócić się o pomoc. Na tym zresztą oparta jest ideologia telefonów zaufania. Odciągnięcie choćby na chwilę dramatycznej decyzji, pozwala jej zapobiec.

Czy w takim razie można stworzyć wytyczne, jakie zachowania, "sygnały" zauważane u bliskich, mogą być początkiem ich myśli samobójczych… ?

Inaczej wygląda to w przypadku kobiet, inaczej u mężczyzn. Kobiety bardziej reagują depresją, wycofaniem się, smutkiem, stąd łatwiej zauważyć, że coś jest nie tak. Mężczyźni natomiast częściej uciekają w stronę alkoholu, środków psychoaktywnych, by zamaskować swoją bezradność, smutek, depresję. Za wszelką cenę chcą pokazać sobie i innym, że są silni, twardzi, "męscy" i zachowują się zgodnie z tym fałszywym stereotypem.

Czy można wskazać sygnały? Jeżeli znamy daną osobę i zauważamy zmiany w jej zachowaniu: jest albo smutniejsza niż zwykle, albo przesadnie wesoła i zaczyna prowadzić beztroski tryb życia - czy wiemy, że w jej życiu wydarzyło się coś, co może mieć wpływ na jej załamanie się, trzeba być przy niej blisko. Przy czym trzeba wiedzieć, że trudne momenty są subiektywne. Dla nas może to być mało istotne, a dla niej bardzo ważne. Inaczej przeżywa niepowodzenie szkolne młody człowiek, inaczej dorosły z perspektywy swojego życia. Inaczej radzi sobie z krytyką dojrzała osoba, a inaczej ktoś, kto jeszcze nie ma wypracowanych mechanizmów obronnych.

W ubiegłym roku w Polsce odebrały sobie życie 903 kobiety i 5193 mężczyzn. Skąd taka różnica między kobietami a mężczyznami?

Zmienia się wzorzec kobiety i mężczyzny. Kobiety stają się bardziej odpowiedzialne, ale patrzą na swoich bliskich, kierując się ich dobrem, podkreślając, że mają dla kogo żyć. Mężczyźni natomiast podchodzą do tego pod kątem własnej wartości, poczucia własnego ego. Żyjemy w czasach, które stawiają przed nami wiele wyzwań - trudno jest utrzymać rodzinę, zadbać o dom. Mężczyźni często dochodzą do wniosku, że skoro nie są w stanie temu sprostać, muszą się wycofać. A to nie jest właściwa droga. Na to, jak już wspomniałam, bardzo często nakładają się problemy alkoholu czy narkotyków. Mężczyzn ponadto trudno przekonać do skorzystania z porad specjalistów. Uważają, że sami sobie poradzą i niestety w którymś momencie przeceniają swoje siły…

Media coraz częściej donoszą o samobójstwach nastolatków. Czasem podawany powód odebrania sobie życia bywa - właśnie jak Pani zauważyła, z perspektywy dorosłego - zupełnie błahy: problemy w szkole, niespełniona miłość. Może problem tkwi, w czym innym? Może w wychowaniu? Wychowujemy dzieci coraz mniej odporne psychicznie? Może "twardy chów" naszych rodziców, dziadków nie był taki zły?

W tej chwili zmieniła się sytuacja w szkołach. Nie ma praktycznie niepromowania uczniów do następnej klasy, unika się ocen niedostatecznych, a wrażliwość ucznia przesuwa się na samą opinię o nim. Nie na ocenę, ale na to, co ktoś powiedział, jak ktoś spojrzał. Po drugie, modne stało się tak zwane wychowanie bezstresowe. Jeżeli dziecko przez wiele lat nie ma styczności ze stresem i nagle po wielu latach spotyka się z sytuacją stresową, burzącą jego konstrukcję psychiczną, reaguje silniej . Po trzecie, rośnie tempo życia i impulsywność, rośnie więc również impulsywność reakcji młodych ludzi - zwłaszcza w okresie buzowania hormonów. Do tego dochodzi jeszcze cały kontekst społeczny. Dziś mamy wiele rozbitych rodzin, patologii społecznych… Powszechna jest presja na rywalizację, autoprezentację nierzadko w stylu egoistycznym ("Liczę się tylko ja, muszę być najlepszy"), nawet kosztem zdrowia, rodziny, przyjaciół.

Do tego należy dołączyć jeszcze kontekst medialny, przede wszystkim internet…

A ten podsuwa młodym nawet dokładne instrukcje, jak się zabić. Przerażać może również wszechobecne zjawisko hejtingu. Dlatego tak ważna jest bliskość rodzica z dzieckiem, rozmowa, ale spokojna, bez ubliżania, krzyku, presji.

Sądecka Fundacja Tarcza po ostatnich tragediach podała: "Mamy w kraju już niemal dwa razy więcej samobójców niż ofiar wypadków drogowych. Mamy w Polsce więcej samobójstw niż zabójstw. Różnica polega na tym, że z prewencją zabójstw i skutków wypadków drogowych walczy cały sztab ludzi i kilka potężnych instytucji. Prewencji samobójstw nie ma w Polsce wcale. A jeśli jest taka, o której nie wiemy - nie działa". Czy "prewencja samobójstw" jest w ogóle możliwa? Jak miałaby wyglądać?

Przede wszystkim należy zwiększyć sieć działających poradni, które świadczą pomoc psychoterapeutyczną, stworzyć mocną kadrę psychoterapeutów i  uczynić bardziej dostępnym telefon zaufania. W Nowym Sączu istniał taki dla młodych, ale kilka lat temu został zlikwidowany podczas przeprowadzki Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej z ulicy Kościuszki na Broniewskiego. Ponadto po przejściu na emeryturę jedynego psychiatry   dziecięcego zlikwidowano też Poradnię Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży (brak kontraktu z NFZ). Co jeszcze należy zrobić? Dbać o zdrowe relacje społeczne. Jeżeli mamy chore społeczeństwo, mamy chorą młodzież i przypadki dramatyczne. A patologia społeczna jest duża. Hitler zakładał, że jak spożycie alkoholu sięgnie 5 litrów statystycznie na osobę, nastąpi biologiczne wyniszczenie narodu. Tymczasem w pewnym momencie w Polsce ono sięgnęło 11 litrów. Poza tym, jak porównamy wyniki badań w amerykańskich testach uzależnień polskich pacjentów, to prawie wszyscy łapią się na patologię. To wskazuje, jak bardzo chorym społeczeństwem jesteśmy.

Tragedii nie udało się uniknąć. Teraz trzeba pomyśleć o tych, którzy żyją, by uniknąć podobnych wypadków… Jak pomóc bliskim samobójcy?

Na pytanie: "Czy ja mogłem/am coś zrobić?" trzeba sobie uczciwie odpowiedzieć. Czy mając taką wiedzę, jaką mam teraz, mogłem/am pomóc? A co teraz można zrobić? Przede wszystkim być blisko siebie. Możemy zrobić coś dla żyjących, dla siebie - choćby unikać takiego stylu bycia, jaki doprowadził kogoś dla nas ważnego do tragedii. Powinniśmy wyciągać wnioski z doświadczeń innych ludzi, ale także literatury, filmu, sztuki. Nie jesteśmy w stanie cofnąć tego, co się stało, ale możemy zrobić jeszcze wiele dobrego dla innych.

Rodziny samobójcy są obligatoryjnie objęte opieką psychologa?

Obligatoryjnie nie. Lekarz rodzinny może skierować na psychoterapię, ale by się dostać do psychologa trzeba czekać w kolejce kilka miesięcy, nawet do roku. I to jest następny dramat - system, który nie zapewnia natychmiastowej, kompleksowej opieki… Stosunkowo łatwo można uzyskać leki, a ich długotrwałe zażywanie grozi powikłaniami w formie uzależnianie lekowego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Samobójstwa - kto i dlaczego nie chce żyć?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.