Nie, nie i jeszcze raz nie! Czy to asertywność?

Niestety, wiele osób z nauki o asertywności wynosi tylko to, co im pasuje. Słyszą tylko fragmenty, które dotyczą stawiania granic, odmawiania i domagania się praw. (fot. нσвσ / flickr.com)
Joanna Tawrak / slo

Pokaż, że jesteś asertywny! To zdanie zrobiło w ciągu ostatnich lat wielką karierę. Rzecz w tym, że dla wielu Polaków oznacza ono tylko tyle, że trzeba mówić "nie".

Kiedyś Agnieszka Osiecka przyznała, że we Francji ludzie są smutni albo weseli, ale zawsze odnoszą się do innych z szacunkiem. I nawet kiedy odmawiają, to z uśmiechem. Dodała też, że zdecydowanie bardziej odpowiada jej taki styl od polskiego. Bo w Polsce cóż… słowo "asertywność" podzieliło ludzi na dwa obozy. W pierwszym są ci, którzy uważają, że zachowania asertywne to zachowania niekulturalne, chamskie. W drugim z kolei są osoby po szkoleniach, które mówią, że dzięki asertywności są wreszcie szczęśliwe. I bądź tu mądry!

Silna grupa

DEON.PL POLECA

Szkolenia z asertywności zaczęto organizować na początku lat 90. minionego wieku. Prawdziwy boom zaczął się jednak po 1996 r. Według szacunkowych danych, kursy kończyło co najmniej 20-30 tysięcy ludzi rocznie.

Teoretycznie mamy więc w kraju ponad trzysta tysięcy ludzi przeszkolonych w mówieniu "nie"! To tak, jakby z dnia na dzień mieszkańcy jednego miasta, np. Gliwic, zaczęli powtarzać jakieś jedno zachowanie, którego nie znają pozostali Polacy. Można zakładać, że byliby bardzo zaskoczeni ich postępowaniem. I tak właśnie reaguje wiele osób, kiedy zetkną się kimś grzecznym, ale i asertywnym - są w szoku.

Czysty zysk

Dzięki warsztatom asertywnych zachowań można nauczyć się tak mówić, by inni nas słuchali. Kursanci szybko też przekonują się, że nie muszą wcale przytakiwać bez końca, by inni ich polubili. Mają przecież prawo mieć własne zdanie. W zderzeniu z asertywnością powiedzenie "pokorne cielę dwie matki ssie" nie ma racji bytu. Bo "pokorne cielę" jest też często wykorzystywane przez współpracowników, w sytuacjach konfliktowych kładzie uszy po sobie i często też rezygnuje z siebie, by dogodzić innym. A tak nie można! Polacy mają duże trudności z myśleniem o sobie dobrze. Podczas kursu nawet osoby na wysokim stanowisku nie potrafią wymienić swoich mocnych stron. Absurd, prawda?

Jeśli jesteś asertywny…

  • konfliktowe sytuacje nie są dla ciebie polem walki, gdzie musisz zawsze udowodnić, że to ty masz rację,
  • twoje zachowanie nie narusza praw innych osób,
  • grzecznie odmawiasz, gdy coś ci nie pasuje, ale zawsze podajesz przyczynę swojego postępowania,
  • dajesz innym prawo, by ci odmówili, gdy ich o coś prosisz,
  • nie manipulujesz ludźmi,
  • prosisz a nie wydajesz rozkazy; mówisz: "Czy mógłbyś…" zamiast "Weź zrób mi…",
  • chodzisz z podniesioną głową, pewnym krokiem, a podczas rozmowy patrzysz ludziom w oczy,
  • nie podejmujesz decyzji za innych (jeśli o to nie prosili),
  • umiesz przyjmować pochwały ("Dziękuję za uznanie, rzeczywiście napracowałem się nad tym i dobrze mi wyszło").

W krzywym zwierciadle

Niestety, wiele osób z nauki o asertywności wynosi tylko to, co im pasuje. Słyszą tylko fragmenty, które dotyczą stawiania granic, odmawiania i domagania się praw. Bywa, że zaczynają przez to przypominać bastion opatrzony wielkim napisem: "Odmawiam!". Takie osoby stają się aroganckie, wręcz chamskie. Wyraźnie mylą asertywność z agresją. I jeśli od lat czuły się sfrustrowane, teraz pojawia się w nich chęć, by to wykrzyczeć. Jak reagować w zetknięciu z takimi ludźmi? Najlepiej powiedzieć: "Bardzo cię lubię i przykro mi, że jesteś dla mnie taki szorstki i nieprzyjemny", wtedy zachowamy się o wiele asertywniej niż on!

Gdzie się podziała twoja uczynność?!

Asertywność to dobry test przesiewowy. Pomaga odsiać ludzi, którzy tylko udawali przyjaciół, od przyjaciół prawdziwych. Ci prawdziwi zrozumieją, że nie mamy na coś ochoty ("nie, wolę dziś odpocząć w domu niż iść z wami do kina"), że nie mamy na coś czasu ("nie, nie mogę teraz rozmawiać przez telefon, bo sprzątam mieszkanie"), że nie mamy na coś siły ("nie dam rady zrobić tego za ciebie, bo mam dużo własnej pracy"). Trzeba się jednak liczyć z tym, że będąc asertywnym, można stracić część znajomych (zwłaszcza tych, którzy często wpadali bez zapowiedzi). Także współpracownicy w pracy mogą być zaskoczeni twoim nowym zachowaniem. To cena asertywności. Warto ją jednak zapłacić, bo asertywność dobrze pojęta, ta w której jest miejsce na uśmiech, komplement, wyjaśnienie swojego stanowiska, pomaga zyskać nowych przyjaciół i odnieść sukces w pracy. Ludzie lubią przecież jasne sytuacje i reguły. A asertywność pomaga według nich grać. Oczywiście, jeśli jest to prawdziwa asertywność, a nie warcząca i agresywna wersja, której głównym zajęciem jest głośne wykrzykiwanie: nie, nie i jeszcze raz nie!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie, nie i jeszcze raz nie! Czy to asertywność?
Komentarze (4)
A
Andrzej
6 kwietnia 2014, 17:12
Na asertywności żeruje nasz egoizm, a z czasem może się on przerodzić w umiarkowany despotyzm. Trzeba tutaj przede wszystkiem zaznaczyć, że należy wiedzieć kiedy mówić NIE. Jest to o tyle istotne, że nasze ego podpowiada nam wielokrotnie wybory wygodne jedynie dla nas samych. Istnieją jednak granice tak pojmowanej wolności, bo przecież głównie o nią każdemu z nas nawet podświadomie tak bardzo zależy i to ona jest jedym z naszych fundamentów. Nasza wolność kończy się tam gdzie zaczyna się wolność innego człowieka. Umiejętność dostrzegania tej cienkiej granicy czyni z nas człowieka doskonalszego, bo nie unikiemy klasyfikacji którym stale podlegamy. Jedne dotyczą wymiaru naszego serca i ducha, inne dotyczą naszej cielesności i materializmu. Podsumowując ludziom cichym zalecałbym kursy asertywności, jednak tym ambitnym zaleciłbym, aby asertywność nie stała się ich biblią życia, bo się w nim mogą zagubić. To Bóg i dekalog powinny zawsze być na pierwszym miejscu w naszym życiu, w życiu człowieka wiary, nadzieji, miłości i szczęścia oraz obiecanej przez Boga przyszłości.
jazmig jazmig
6 kwietnia 2014, 12:07
Niestety, wiele osób z nauki o asertywności wynosi tylko to, co im pasuje. Słyszą tylko fragmenty, które dotyczą stawiania granic, odmawiania i domagania się praw. Bywa, że zaczynają przez to przypominać bastion opatrzony wielkim napisem: "Odmawiam!". Takie osoby stają się aroganckie, wręcz chamskie. Wyraźnie mylą asertywność z agresją. Jeżeli ktoś po kurskie asertywności staje się chamem, to ten kurs jest zły i należy innych ostrzegać przed organizatorami takich kursów. Asertywni są wszyscy ludzie. Każdy czego odmawia, jedni częściej, a inni rzadziej, ale odmawiają wszyscy. Tak się asertywność to kolejny element współczesnej nowomowy i pseudopsychologii, gdzie bez kursów, szkoleń i trenigów nie można się obejść. Asertywności powinno się uczyć chamów i gburów, aby nauczyli się odmawiać w sposób niepowodujący obrażania interlokutorów.
MR
Maciej Roszkowski
6 kwietnia 2014, 11:54
Przewaga dążenia do mojego dobra nad dobrem innych to agresja Zgoda na to,  że dobra  innych są ważniejsze niż moje to bierność, wycofanie Równowaga uznania swojego dobra i dóbr innych to asertywność. Tyke teoria. W praktyce dość często chamstwo uznaje się za asertywność. Asertywność wraz z tolerancją mają zastąpić Przykazania, ale nie dają rady, bo nie mają sankcji  Transcendencji.  
E
Ewa
5 kwietnia 2014, 10:06
"grzecznie odmawiasz, gdy coś ci nie pasuje, ale zawsze podajesz przyczynę swojego postępowania," Owszem, grzecznie odmawiasz, ale nie masz obowiązku się tłumaczyc. Zwlaszcza z osobistych, prywatnych spraw.