Oto cała tajemnica szczęścia

(fot. unsplash.com)
Valerio Albisetti

Zawsze się dziwię, gdy słyszę, że ktoś mówi o szczęściu. Bo szczęście, samo w sobie nie istnieje. Słowo "szczęście" działa magicznie. Przyciąga uwagę. Jest złudzeniem.

W cywilizacji takiej jak nasza, gdzie dominującą wartością jest handel, wymiana, bycie szczęśliwym staje się stanem obiektywnym, do którego się dąży, etapem, czymś, co można kupić, czy w jakiś inny sposób posiąść, mieć, czy też - zważywszy, że rywalizacja przenika wszystkie dziedziny życia - jest celem, który trzeba osiągnąć. Tak czy inaczej, jest czymś wobec nas zewnętrznym. Lecz poza nami istnieje nicość.

Współczesny człowiek może mówić o szczęściu, bo oddalił się od swego naturalnego cyklu, a zbliżył się do tego, co ja nazywam "delirium wszechmocy". Dzięki postępowi techniki, który nigdy nie był tak ogromny jak dzisiaj, człowiekowi wydaje się, że może wszystkim rozporządzać i wszystko osiągnąć. W ten sposób stworzył on produkty, marzenia, które wszyscy, a przynajmniej większość ludzi, chciałaby mieć, tak jakby raz zdobyte pozostawały one w nas. Szczęście polega dzisiaj na zabawie. Bawić się, to - kupować, konsumować, posiadać jedzenie, ubrania, domy, przedmioty, ciała, filmy, książki i tak dalej.

Bycie szczęśliwym, to dzisiaj nakaz, rozkaz ze strony mody i obowiązującego sposobu myślenia. Ode mnie, na przykład, wiele osób oczekuje wskazówek, jak nauczyć się być szczęśliwym. Ja zaś sądzę, że ci, którzy nie czekają na rady czy wskazówki, rozpoczęli już swą podróż ku szczęściu. Bo wszystko zostało już w nas wpisane. Szczęście również.

Bycie szczęśliwym to doświadczenie osobiste, wewnętrzne. To sposób bycia, nie zaś posiadania. To tło naszej egzystencji.

Jako człowiek wierzący, nigdy nie szukałem szczęścia na tej ziemi. W moim własnym słowniczku już dawno w miejsce słowa "szczęście" wpisałem "spokój duchowy", "radość płynącą z życia, z tego, że można być narzędziem służącym do realizacji projektów".

Moje szczęście polega na porozumiewaniu się z samym sobą i z drugim człowiekiem, na rozumieniu siebie i na zrozumieniu, na poznawaniu.

Wejście w głąb ludzkiej istoty, stworzenia, to wejście w głąb szczęścia. Chciałbym zatem omówić kilka warunków, które mogą okazać się pomocne, jeżeli zechcecie wejść na drogę, którą ja idę od dłuższego już czasu.

Po pierwsze: posiadanie celu.

Nie ujmujcie życia w kategoriach łatwe - trudne. Nic nie jest łatwe, nic nie jest trudne. To też są słowa, o których należy zapomnieć. Na zawsze. Włączcie natomiast do swojego słownika terminy: cel, zamiar, intencja. I będzie istnieć tylko droga do zrealizowania danego celu, danego zamiaru, danej intencji. Droga ta będzie się składać z chwil trudnych, z chwil odpoczynku, z chwil zmęczenia, z chwil zadowolenia, z chwil strachu, z chwil lęku, z chwil radości, z chwil spokoju ducha, lecz nigdy nie staniecie w miejscu, bo zawsze będziecie mieć przed oczyma cel. Nie wybieraj nigdy rzeczy łatwych, ani w duchu masochizmu, najtrudniejszych, ale rób plany. Trudności należą do istoty drogi.

Wszystko to sprowadza się do wiary. Wiary w nas, w nasze możliwości Bożego stworzenia, w to, że możemy uczestniczyć w planach, że wierzymy w naszą zdolność kształtowania siebie samych w oparciu o swoje osobiste doświadczenia i o zdobycze poprzednich pokoleń.

Po drugie: wolność.

Chodzi o wolność nie wchodzenia w struktury władzy. W naszej zepsutej cywilizacji władza przenika każdą dziedzinę życia. My, Włosi możemy coś o tym powiedzieć. Walczy się o wszystko. Nawet kultura całkowicie podporządkowała się władzy. Młodzi ludzie o wybitnej inteligencji szukają władzy.

Wszystko dzisiaj jest władzą. A przecież władza nigdy nie prowadzi do szczęścia. Nie wierzcie we władzę!

Władza wydaje się rzeczą najbardziej realną, najbardziej dostępną dla człowieka, ale historia ludzkości pokazała, że jest ona jedną z najbardziej kruchych i nietrwałych zdobyczy. Władza nie daje człowiekowi wolności: albo się władzy poddajesz, albo ją sprawujesz, a w tym drugim przypadku jest ona absolutnym panem.

Po trzecie: odwaga.

Odwaga pozostania żywym w swoim wnętrzu. Bo człowiek to istota, która jest wciąż w drodze. Bez względu na to, czy chce, czy nie chce. Niestety dzisiaj wiele osób nie jest aktywnych, nie pracuje nad swym wnętrzem. Telewizja, na przykład, przyzwyczaja nas do tego, żeby nie myśleć, żeby wszystko biernie wchłaniać. Musimy ponownie nauczyć się milczenia. Nauczyć się nie bać się samych siebie i zaakceptować stan samotności. Wyłącznie w ciszy i w samotności dochodzą do głosu najgłębsze intuicje.

Odwaga to także dokonywanie wyborów. W życiu zawsze się wybiera. Starajcie się zatem dokonywać wyboru w obrębie danego projektu, mając na uwadze dany cel.

Po czwarte: pokora.

Aby móc owocnie wykorzystywać własne wnętrze, trzeba nauczyć się pokory. Pokora pozwala na ciągłą, krytyczną samoocenę. Jeśli człowiek zamknie się w swoim narcyzmie i zatrzyma się w miejscu, być może poczuje się silniejszy, rozsądniejszy, a tymczasem będzie zamknięty w więzieniu o lustrzanych ścianach, gdzie zawsze i wszędzie będzie widział własne odbicie.

Po piąte: szczerość.

Żyjemy w społeczeństwie, które nie uczy nas prawdy. Niestety, uczymy się przestrzegania pewnych reguł, nie przywiązując wagi do tego, że działają one na niekorzyść życia wewnętrznego ludzkiej jednostki.

W wielu wypadkach powinniśmy mieć odwagę zdobyć się na nieposłuszeństwo.

Powinniśmy zawsze starać się być szczerzy. Czy stracimy przez to przyjaciół? Jeśli ich stracimy ze względu na szczerość, to dlatego, że nie byli naszymi przyjaciółmi.

Po szóste: wytrwałość.

Teraz wszyscy chcą mieć wszystko i natychmiast. Szczególnie ludzie żyjący u schyłku dwudziestego wieku wyrażają swą istotę poprzez pragnienie. Odnosi się wrażenie, że utraciliśmy swoją dojrzałość i cofnęliśmy się do stadium dziecięcego, gdzie istnieje tylko pragnienie i gdzie trudno jest zrozumieć dyscyplinę, trening, pracę, wytrwałość.

Aby móc ograniczyć nerwicę, jaka towarzyszy nam od pierwszych lat życia, trzeba się nauczyć, że nic nie dzieje się natychmiast. Wszystko, a szczególnie sukces w sferze psychicznej, jest wynikiem długotrwałego osobistego wysiłku, najczęściej cichego i na pierwszy rzut oka niezauważalnego.

Społeczeństwo chce zapomnieć tak rzadko już dzisiaj używane terminy, jak wytrwałość, niezmienność. Ich miejsce mają zająć: pragnienie, potrzeba, to, co znajduje się na zewnątrz nas, wygląd zewnętrzny. Ale bez wytrwałości, woli i dyscypliny, pragnienie pozostałoby samo, zgasłoby natychmiast. Wielu z nas, obecnie jest tylko rezultatem zespołu emocji, wrażeń, pragnień, które zapalają się i natychmiast gasną. Musimy odświeżyć w swoim prywatnym słowniku słowa "wola", "wytrwałość", tak, abyśmy mogli wziąć udział w twórczej wizji, a co za tym idzie, pójść drogą prowadzącą do ograniczenia nerwicy, do szczęścia.

Po siódme: pomyśleć czasem o śmierci.

Może wyda się to wam paradoksalne, moje słowa odpychające, oschłe, ale posłuchajcie mnie jeszcze przez moment! Nie twierdzę, że macie myśleć o końcu w sposób obsesyjny, maniakalny czy depresyjny, ale po prostu liczyć się z tym, o czym wiemy już od urodzenia. Uwolnijcie się od niewiedzy, od powierzchowności, od strachu.

Dam wam jeszcze jedną radę, która jest równocześnie życzeniem: obserwujcie uważnie otaczające was sprawy i zajmijcie się najdrobniejszymi z nich. Nie gońcie za wielkimi rzeczami, za mitami, za wielkimi słowami, za wielkimi uczuciami. One są tylko złudzeniami, bo nigdy nie umierają. Bądźcie blisko rzeczy, które umierają, nawet gdyby ich żywot trwał zaledwie jeden dzień, a będziecie mieć w ręku tajemnicę szczęścia.

Więcej przeczytacie w książce: Zazdrość - cecha wrodzona czy nabyta? Jak przezwyciężyć uczucie stare a wciąż nowe?, Valerio Albisetti

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Oto cała tajemnica szczęścia
Komentarze (29)
W
wiedzmin
7 lutego 2015, 00:46
Warto się głęboko zastanowić nad tym tekstem, ale nie uważam, że szczęście jest iluzją. Jeśli umiemy cieszyć się z życia i samego faktu, że mamy prawo do życia, możemy doświadczyć szczęścia i wcale nie jest to żadna iluzja ;) Ważne, by nie rozmyślać nad problemami i przeszkodami, a w ciszy pomyśleć co czyni nas szczęśliwymi i za co jesteśmy Bogu wdzięczni np. rodzina, dom itp. 
O
ONA
11 lutego 2014, 06:41
niestety znam takie osoby które wlasnego zdania nie maja i same nie wiedza co robic - co chwila kontakt z ksiedzem moge czy nie moge, za pozno zrobilam to i to  i co teraz... ...Tak nas niestety Kościół wychowuje. Jednak bardziej żałośni są młodzi z łbami pełnymi siana, ale przekonani że wszystko wiedzą i pozjadali wszystkie rozumy. Jest was na pęczki. I nie piszę że zwierzałam się księdzu że zrobiłam coś za późno, naucz się czytac ze zrozumieniem idioto. 
M
mlody
11 lutego 2014, 01:10
niestety znam takie osoby które wlasnego zdania nie maja i same nie wiedza co robic - co chwila kontakt z ksiedzem moge czy nie moge, za pozno zrobilam to i to  i co teraz...
O
ONA
10 lutego 2014, 00:46
"... na 100% umrzemy - więc żyjmy na to 100%!!! ..." ...z tym się akurat zgodzę, trzeba żyć zamiast pytać księży, czego jeszcze powinniśmy się wyrzec i oddać Bogu. Za późno to zrozumiałam. 
B
babola
9 lutego 2014, 16:00
"... na 100% umrzemy - więc żyjmy na to 100%!!! ..."
U
ulabogdal.pl
4 lutego 2014, 09:17
Szczęście.... Jego definicja, jego znaczenie dla każdego z osobna.... A może oblicz szczęścia jest po prostu wiele? Każdy czuje je kiedy indziej? Przecież jesteśmy tak różni! Niemożliwe, żeby dla każdego szczęście było tym samym.... Ja szukam, choć ponoć nie powinno się. Ale chyba jestem już tuż tuż. Życzę wszystkim tego samego - odnajdźcie szczęście w sobie, na zewnątrz, w pracy, w rodzinie - gdziekolwiek uważacie i czujecie, że to jest TO.
A
autor.
4 lutego 2014, 01:34
Międlicie słowo szczęscie jak krowy trawę na pastwisku a szczęście to zdrowie, rodzina, brak trosk materialnych i coś wartościowego lub ciekawego do zrobienia w życiu. Albo się te rzeczy ma albo nie. Jesli nie ma nawet szans na ich zdobycie, człowiek jest nieszczęśliwy. Chyba że sobie wmawia, że uszczęśliwa go samo życie badź obecność Boża. Tak sobie można wmawiać przez jakiś czas, potem zostaje się w pustce z perspektywą samobójstwa jako jedynego wyjścia. Do tego przeważnie doprowadzają podatnego na wpływy człowieka różni katoliccy doradcy, duchowni czy też nie. Dlatego, będąc młodym, trzeba sobie układać życie, a nie dawać się wodzić za nos. Nic dobrego z tego nie wyniknie. 
K
Kroko
3 lutego 2014, 23:18
A ja sie zastanawiam czy ktos z was (bo ja nie) umie byc szczesliwym tylko z tego powodu, ze zyje. Pewnie, ze jak sie ma rodzine, przyjaciol, cel w zyciu to mozna sie cieszyc, ale to sa takie wartosci dodane. Potrzebujemy czegos by byc szczesliwymi, dziekujemy za to, co mamy: jeden rodzine, inny przyjaciol, inny cel w zyciu, inny pieniadze, inny wladze. Ale wlasnie... mamy. Zeby troche sie od tego "mamy" oderwac, wyznaczamy sobie cel, zeby troche uwznioslic swoje zycie. Ale wciaz to sa wartosci dodane. Tak naprawde zycie jest strasznie trudne, jest ciagla walka. Jestesmy samotni (co najlepiej wychodzi w chorobie, bo absolutnie nikt nie umie sobie wyobrazic jak sie wtedy czujemy), nie umiemy sie porozumiec z drugim czlowiekiem (tak naprawde sa to wciaz kompromisy), jestesmy bezsilni. Pewnie, te trudnosci da sie przelknac, wlasnie dzieki tym cukiereczkom wartosci dodanych. Kiedy Sw. Pawel poszedl do Grakow mowic im o Ewangelii, to sluchali go do momentu, kiedy zaczal mowic o zmartwychwstaniu. Nie mogli sobie wyobrazic, ze Bog na koniec wroci ich do tego padolu lez i rozpaczy. Mozna wiele powiedziec o warunkach szczescia, ale wydaje mi sie, ze jest tylko jeden. Pokochac sam fakt, ze sie zyje. Reszta to sa tylko zapychacze.
M
Michaelus
3 lutego 2014, 23:12
Cała tajemnica szczęścia, a więc wszystko co tu zawarte i jeszcze więcej zawiera się w modlitwach Św. Brygidy "Tajemnica szczęścia". Polecam z całego serca podjąć się tego wyzwania. Dodam, że przez dłuższy czas czułem się nieszczęsliwy, a tam odnalazłem  siebie i miłośc. ;)
N
Niema
28 grudnia 2012, 20:35
UWAŻAM, ŻE... tzn nie zaprzeczam temu co teraz przeczytałam, całkowicie się z tym zgadzam. Tylko szczęście nie jest złudzeniem! Szczęście jest czymś namacalnym! Jeśli do niego dąże to widzę je, słyszę i czuje. Moim szczęściem jest rodzina, wspólnota, przyjaciele, modlitwa, Komunia Święta... i jeszcze mnóstwo maluczkich rzeczy, które zaczynam dostrzegać (dzięki pokorze, słuchaniu itd. tak jak wyżej to zostało opisane).
S
Słaba
12 maja 2011, 19:51
Szczęście nie jest złudzeniem! Ja w każdym razie bywam szczęśliwa wcale nie rzadko... A mam nadzieję na szczęście niepojęte i niewysłowione w Eschatologii. Miłość wzajemna owocuje szczęściem...
E
ewuss
12 maja 2011, 02:46
“Oto prawdziwa radość życia: być wykorzystanym do celu, który uważasz za szczytny i być siłą natury, a nie jakimś małym, gorączkowym, samolubnym zlepkiem dolegliwości, żalów i narzekań na to, że świat nie poświęca się, by uczynić Cię szczęśliwym” George Bernard Shaw To byłaby głupota - oczekiwać czegoś od świata, a zwłaszcza poświęcenia, ale od duchownych, wydaje się, można by już czegoś oczekiwać.
F
Forest
12 maja 2011, 01:24
“Oto prawdziwa radość życia: być wykorzystanym do celu, który uważasz za szczytny i być siłą natury, a nie jakimś małym, gorączkowym, samolubnym zlepkiem dolegliwości, żalów i narzekań na to, że świat nie poświęca się, by uczynić Cię szczęśliwym” George Bernard Shaw
.
.
11 maja 2011, 20:57
PAX, czyli nie przeszkadzaj nam w naszym szczęściu, dobrobycie i samozadowoleniu, zamknij dziób, ćwicz się w znoszeniu krzywdy i wierz, że spotka cię nagroda po śmierci. A jak ci się nie podoba, to wyszydzimy twoje ludzkie pragnienia i odmówimy ci do nich prawa. W imię religii. Bo my wierzymy w niesprawiedliwego Boga.
SN
statek na kursie
11 maja 2011, 13:10
Nie jestem nieszczęślwa. Zauważyłam, że trzeba ogromnej uwagi, żeby być szczęśliwym. W ujęciu Albisetiego. Stracić więź z sobą samym, ze swoim wwnętrznym światem, ze swoją duchowością - prosta droga do zagubienia się, zredukowania, bycia nikim. To jest nieszczęście. Zaraz wślizgują się do umysłu lęki, smutki, wszelkie demony. potrzeba codziennego obcowania ze swoim wnętrzem, "zaglądania" do swojej izdebki, do tego miejsca bezpiecznego, gdzie się spotykam z Ojcem, opowiadam Mu swoje przeżycia, problemy, pytam.Gdzie zagladam do duchowej lektury, gdzie spoglądam na ważną dla mnie relikwię rodzinną - krzyż przekazany przez matkę. Ważne  i zapobiegające swojemu skurczeniu się jest powrócenie do tych chwil w życiu, gdy Bóg tak jednoznacznie potwierdził mi swoje istnienie. Znów jestem sobą, znów wiem czego chcę, znów nie mam powodu się bać.
Rafał
11 maja 2011, 08:22
Zgadzam się w zupełności z autorem tego bardzo mądrego tekstu, że szczęście tak naprawdę, jako stan niemożliwy do zdefiniowania nie istnieje – jest to pojęcie bardzo abstrakcyjne. Każdy będzie przecież określał inne jego kryteria. Bardzo celne jest stwierdzenie p.Albisetti o zastąpieniu terminu „szczęście” wyrażeniem „spokój duchowy”. Dla mnie też to chyba najpełniejsze ujęcie – jeśli ja miałbym określić co jest dla mnie tym stanem ducha to, że mogę zasypiać i budzić się z czystym sumieniem. Jeśli upatrujemy naszego szczęścia w okolicznościach zewnętrznych, obojętnie czy będą to pieniądze, władza, pozycja społeczna, uznanie innych ludzi, to prędzej czy później doznamy zawodu. Nasze pragnienia, choćby najpiękniejsze, są tylko na ludzką miarę. Trzeba nam pamiętać, że Bóg przygotował dla nas dary o jakich nam się nie śniło. Wtedy o wiele łatwiej będzie nam odnaleźć tu na ziemi „szczęście” płynące z miłości Boga do nas i z miłości naszej do innych ludzi. PAX
.
............
11 maja 2011, 02:50
Nigdy w życiu nadmiar kasy nie był mi potrzebny do szczęścia ani do niczego innego. Gdy miałam nadmiar to rozdawałam. Nie pojmuję, jak można utożsamiać szczęście z dobrami materialnymi. To się głęboko kłóci z całym moim postrzeganiem świata. Przez ponad połowę życia szukam też Chrystusa i jestem głęboko nieszczęśliwa, bo między innymi z tego powodu po tylu latach nie mam własnej rodziny. A tylu ludzi poszło na kompromisy ze swoim sumieniem i zorganizowali sobie w życiu wszystko - i funkcję w Kosciele i namiastkę życia rodzinnego. To boli, zwłaszcza w kontekście cynicznego i prześmiewczego nauczania czym jest szczęście. Kto ma szczęście płynące z grzechu, ten chyba nie ma w sobie wewnętrznego Chrystusa, tak przynajmniej głosi religia, którą wszyscy wyznajemy. I możecie mnie zaszczuć, jest mi wszystko jedno.
R
R
10 maja 2011, 10:47
Jeśli jesteś zdrowy masz kasy tyle że nie wiesz co z nią robic i jesteś w udanym zwiazku to chyba to jest to tzw. szczęście,byc może w innym świecie lub wymiarze czasowym nazywa się to inaczej,ale jest nam {im} to potrzebne. Fajny masz nick. Też lubię dzwony i myślę że Mike jest sczęśliwym człowiekiem.
R
R
10 maja 2011, 10:45
Deonie, Czy to tylko przeoczenie, że nie podałeś informacji PAPowskiej i GW , która w Internecie jest już od godz. 11.00 rano, o tym ,że piloci prezydenckiego samolotu otrzymali nieprawdziwe prognozy pogody, a następnie nikt z Warszawy nie powiadomił ich na 20 minut przed lądowaniem, że pogoda jest tak zła, że nie mogą lądować? Dlaczego Deonie nie podałeś informacji PAPa, że córka zmarłego w katastrofie posła Wassermana stwierdziła, że protokół z sekcji zwłok jej ojca jaki podali Rosjanie nie może dotyczyć jej ojca , ponieważ poseł miał operację organów wewnętrznych, natomiast w raporcie napisano, że był całkowicie zdrowy i nie stwierdzono żadnych operacji? Czy Ty Deonie też straciłeś cnotę obiektywizmu? Szkoda. To ciężki grzech pozbawić nas źródła, któremu wydawało by się można zaufać. Bo my tu unosimy się nad ziemią i o pozaziemskich rzeczach rozmawiamy, o których g... wiemy. Ale inwencja autorów nie zna tu granic (przyzwoitości)
1K
10-ty komentarz:)
10 maja 2011, 08:58
Szczęście istnieje. To Chrystus. To wewnętrzny, nieśmiertelny człowiek. W nas, we mnie i w tobie. Jak by to zwięźle określić ... np. gdy już mamy dość, gdy wyć się chce, mówimy czasem: wyjdę z siebie i stanę obok. To prawda - trzeba odwagi. I o to proszę bo o wiele częściej jestem jak Commodus, zamiast Maximusa...:( - ale może tak ma być, bym nie wystarczał sam sobie. Jezu, ufam Tobie.
TB
Tubulars bels
10 maja 2011, 07:51
Jeśli jesteś zdrowy masz kasy tyle że nie wiesz co z nią robic i jesteś w udanym zwiazku to chyba to jest to tzw. szczęście,byc może w innym świecie lub wymiarze czasowym nazywa się to inaczej,ale jest nam {im} to potrzebne.
BS
bo szczęście
10 maja 2011, 00:13
należy się tylko księżom. Chociażby w konkubinatach.
P
pytajnik
9 maja 2011, 23:14
Deonie, Czy to tylko przeoczenie, że nie podałeś informacji PAPowskiej i GW , która w Internecie jest już od godz. 11.00 rano, o tym ,że piloci prezydenckiego samolotu otrzymali nieprawdziwe prognozy pogody, a następnie nikt z Warszawy nie powiadomił ich na 20 minut przed lądowaniem, że pogoda jest tak zła, że nie mogą lądować? Dlaczego Deonie nie podałeś informacji PAPa, że córka zmarłego w katastrofie posła Wassermana stwierdziła, że protokół z sekcji zwłok jej ojca jaki podali Rosjanie nie może dotyczyć jej ojca , ponieważ poseł miał operację organów wewnętrznych, natomiast w raporcie napisano, że był całkowicie zdrowy i nie stwierdzono żadnych operacji? Czy Ty Deonie też straciłeś cnotę obiektywizmu? Szkoda. To ciężki grzech pozbawić nas źródła, któremu wydawało by się można zaufać.
W
walterbenjamin
9 maja 2011, 23:04
@R Abstynentom pozostają tylko książki
R
R
9 maja 2011, 22:13
Żyję już prawie 30 lat, ale nigdy nie byłem szczęśliwy i nigdy szczęśliwy nie będę. Odkąd sięgam pamięcią życie zawsze było dla mnie cierpieniem i prawdziwą męką. Nie, nie mówię o sytuacji w domu, chociaż nie zawsze było w nim wesoło i przyjemnie. W pamiętniku, który prowadziłem mając 8-9 lat, zapisałem, że marzę o szybkiej śmierci. Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Kilka przymiarek do samobójstwa, jedna próba, jedne studia, rok napadów lękowych, drugie studia, doktorat, praca i dojmujące poczucie absurdalności wszystkiego. I jak na ironię lubię przebywać z ludźmi szczęśliwymi i zadowolonymi z życia, a irytują mnie pesymiści i osoby na wszystko narzekające. Na nic nie narzekam, nikomu nie zazdroszczę. Tylko wieczorem zasypiam marząc, by już się nigdy nie obudzić, a rano, by spotkała mnie nagła i szybka śmierć. Skutecznie opieram się przymusowi bycia szczęśliwym! ;> Czysta inteligencja i realizm. Jak tu być sczęśliwym widząc mizerię tego świata? Tylko po pijanemu. Pozdrawiam.
W
walterbenjamin
9 maja 2011, 21:55
Żyję już prawie 30 lat, ale nigdy nie byłem szczęśliwy i nigdy szczęśliwy nie będę. Odkąd sięgam pamięcią życie zawsze było dla mnie cierpieniem i prawdziwą męką. Nie, nie mówię o sytuacji w domu, chociaż nie zawsze było w nim wesoło i przyjemnie. W pamiętniku, który prowadziłem mając 8-9 lat, zapisałem, że marzę o szybkiej śmierci. Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Kilka przymiarek do samobójstwa, jedna próba, jedne studia, rok napadów lękowych, drugie studia, doktorat, praca i dojmujące poczucie absurdalności wszystkiego. I jak na ironię lubię przebywać z ludźmi szczęśliwymi i zadowolonymi z życia, a irytują mnie pesymiści i osoby na wszystko narzekające. Na nic nie narzekam, nikomu nie zazdroszczę. Tylko wieczorem zasypiam marząc, by już się nigdy nie obudzić, a rano, by spotkała mnie nagła i szybka śmierć. Skutecznie opieram się przymusowi bycia szczęśliwym! ;>
R
R
9 maja 2011, 21:19
Niewątpliwie szczęściem jest udzial w jakimś zbiorowym przedsięwzięciu, które ma sens i służy dobru. Problem w tym, że nigdy do końca nie wiemy, komu tak naprawdę służymy (korupcje, przekręty, fałszywe fundacje, fałszywi prorocy itp). I na tym polega ludzki dramat. Szczęście jest więc zawsze niepełne i niepewne. Jeśli w ogóle jest. I jeszcze cytat, który lubię: "Wszyscy jestesmy szczęśliwi, gdybyśmy tylko o tym wiedzieli" - F. Dostojewski
Jurek
9 maja 2011, 21:07
O szczęściu bardzo dobrze napisał kiedyś ojciec Zygmunt "szczęście to taki czas i miejsce gdzie teraźniejszość nie jest więzieniem a perspektywy nie są obciążeniami dla codzienności”
M
maria
9 maja 2011, 19:59
Świetny tekst, choć zapewne trudny a może nawet niemozliwy do przyjęcia przez tzw. współczesnego, młodego człowieka!