Zazdrość ponad wszystko!
O początkach zazdrości, potrzebie kontrolowania partnera, braku zaufania i problemach w relacji opowiada psychoterapeuta Andrzej Plewa.
Marta Jacukiewicz: Z czego wynika zazdrość?
Andrzej Plewa: To zależy na jakim poziomie, ponieważ czymś innym jest zazdrość na poziomie relacyjnym, ale jeśli mówimy o zazdrości w związku - zazwyczaj jest ona wtórna. Najczęściej wynika z czegoś - może być to konflikt w związku - jest to typowe. Oczywiście konflikt nie jest na poziomie otwartym, jest utajony.
Kiedy zaczynamy zazdrościć?
Zazdrościmy kiedy mamy poczucie, że czegoś nam brakuje. Jeśli natomiast towarzyszy nam poczucie, że mamy wszystkie rzeczy, które potrzebujemy - to, że dziewczyna popatrzy na jakiegoś chłopaka na ulicy - może wynikać z wielu rzeczy, np. podoba jej się, ale może to być także kolega ze studiów. Reakcja drugiej strony jest automatyczna. Ta reakcja z czegoś wynika. Najczęściej - ten ktoś czuje się niefajnie sam ze sobą. Nie czuje się pewnie sam ze sobą. Przez spojrzenie swojej kobiety weryfikuje - "OK., ona coś od niego chce". Głębsza myśl może być - "OK. nie zasługuję na nią, zostawi mnie, ten ktoś jest fajniejszy ode mnie". Takie podejrzenia często korelują z poczuciem wartości tej osoby, która zazdrości czegoś.
Z czego mogą wynikać problemy w relacji?
Jeśli są w ogóle problemy w relacji czy w związku, może być konflikt chociażby na najprostszym poziomie seksu, różnych potrzeb. Jeśli ludzie nie potrafią o tym rozmawiać - często szukają tego na zewnątrz. W momencie kiedy zaczynają szukać tego na zewnątrz, a nie w związku - zaczyna się kłopot. Wtedy każde spojrzenie na kogokolwiek może być traktowane jako potencjalna zdrada. Kiedy przychodzą do mnie pacjenci, po kilku sesjach okazuje się, że problem był w zupełnie innym miejscu. Problem może się manifestować w pewien sposób. Jeśli ludzie są blisko siebie, jeśli sobie ufają - jeśli poziom zaufania jest duży, głęboki - jest również poczucie bezpieczeństwa. A jeśli jest poczucie bezpieczeństwa - postrzeganie tego, co się dzieje w związku i tego, co się dzieje obok związku - jest bardziej realne. Jeśli jednak zabraknie zaufania - jakby nagle włączają się nasze osobiste bajki, np. kompleksy, lęki…
Zazdrość może także doprowadzić do kontroli partnera…
Często zazdrość może pójść w próbę kontroli drugiej osoby - co niczego nie rozwiązuje. Jeśli kobieta jest bardziej kontrolowana przez swojego mężczyznę - są większe szanse, że go zdradzi. Kontrola nie ma nic wspólnego z byciem blisko. Im większy poziom lęku - tym większa potrzeba kontroli, która może być posunięta bardzo daleko. Może to być foch, ale może być także sprawdzanie telefonów, poczty mailowej, facebooka. To jest trochę tak jak kula śnieżna, w pewnym momencie zaczyna to lecieć. Może dochodzić do śledzenia, agresji fizycznej partnera, który jest podejrzewany o zdradę. Często może być autoagresja - poziom natężenia jest tak duży, że ludzie nie radzą sobie z nim.
Skąd się bierze chęć kontrolowania?
Ze strachu, z lęku. Poczucie kontroli to ciekawa rzecz. Nasze poczucie kontroli to nie jest nic innego, jak złudzenie - w sensie nasz organizm, nasze ciało potrzebuje komfortu psychicznego i poczucia, że mamy wpływ na to, co nas otacza, a to jest często złudzenie. Dzieje się jakaś sytuacja - mamy wrażenie, że nic nie kontrolujemy. Natomiast, potrzeba kontroli wynika najczęściej z lęku. Często nie chodzi też o tę drugą stronę, która jest w związku. Podam przykład: Trzydziestoparoletnia kobieta, ma dobrą pracę, rozwija się zawodowo, jest w związku, ma jakoś poukładane życie, i w pewnym momencie zaczyna kontrolować swojego partnera. Często nawet nie ma powodu ku kontroli, jest to subiektywne odczucie. Okazuje się, że w wieku trzech lat została zostawiona przez ojca. Ważna osoba w przeszłości odeszła, porzuciła, zdradziła - na wielu poziomach. I później jest próba przeniesienia tych emocji na partnera. Często dzieje się to na poziomie nieświadomym. Zaczyna się błędne koło. Ten kłopot dotyczy obydwóch osób w związku. Ta kobieta, o której mówię - przeżywa katuszę. Jej realne doświadczenie jest takie, że się po prostu boi. Niezależnie od tego, co się dzieje na zewnątrz. W momencie kiedy zaczyna się bać - zaczyna kontrolować. Ten mężczyzna jest zdenerwowany takim zachowaniem - kobieta mu nie ufa, a to już de facto rozwala związek.
Jeśli zabraknie zaufania …
Brak zaufania jest dobrym sposobem na to, aby rozwalić relację. Nikt nie lubi być kontrolowany, zwłaszcza, że jesteśmy dorosłymi ludźmi.
O jakich jeszcze formach zazdrości możemy mówić?
W skrajnych przypadkach może dojść do szantażu - "Jeśli będziesz się zachowywał w taki sposób to od Ciebie odejdę", "Jeśli wyjdziesz z tą koleżanką to koniec z nami" itd… I nagle ludzie zaczynają się dusić, bo nie ma przestrzeni w związku. A jeśli nie ma przestrzeni - to co? Jest jakaś impreza… Ciężko też mówić o zazdrości w związkach, które trwają chwilkę. Jest to inny poziom relacji i natężenia emocji.
Oczywiście, ważny jest poziom relacji, ale weźmy na przykład związek z kilkuletnim stażem…
Jeśli związek trwa kilka lat i dzieją się takie rzeczy, potencjał zdrady jest większy. Znam przypadki ze swojej pracy terapeutycznej, że była tak duża próba kontroli moich pacjentek, iż dochodziło do śledzenia. Do tego wszystkiego należy jeszcze dołączyć sprawdzenie telefonu, facebooka, poczty.
Co przyczynia się do jeszcze większej chęci kontrolowania partnera?
W pewnym momencie ten strach jest już tak ogromny przed zdradą, że osoba, która podejrzewa, że partner ją zdradza, jest w stanie organizować nie tylko swoje życie, ale też życie partnera, żeby nic się nie wydarzyło. Paradoks polega na tym, że czasem są w stanie dojść wewnętrznie do takiego miejsca - mówię o końcowym etapie - że w pewnym momencie sami mogą prowokować to - żeby partner ich zdradził. To wydaje się nierealne i nielogiczne, natomiast jest troszkę na takiej zasadzie, jak np. prowadzą więźnia na ścięcie. Oczekiwanie, że za chwilę stanie się ta tragedia jest tak ogromne, że ktoś już chce, aby to się stało. Paradoksalnie - sam fakt wydarzenia się jest mniej obciążający emocjonalnie, niż to czekanie. Czekanie na to, co się wydarzy.
Czy można żyć z osobą, która ma obsesję na punkcie zdrady?
Życie z osobą, która tak bardzo boi się zdrady - jest strasznie ciężkie, strasznie raniące. Lęk w związku nie buduje - lęk niszczy. Zaufanie i miłość budują związek. Związek jest takim trochę dzieckiem między ludźmi, którym trzeba się opiekować. Relacja z osobą, która tak bardzo boi się zdrady - na dłuższą metę niszczy związek, niszczy relację.
Obydwoje zapewne znamy przypadki, że w związkach pojawiają się zakazy rozmawiania z kimkolwiek… Takie zachowanie chyba nie ma za wiele wspólnego
z miłością?
Takie zakazy nie mają nic wspólnego z prawdziwą relacją, z prawdziwym uczuciem. To jest tylko i wyłączenie zaspokajanie potrzeb ego. I traktowanie kogoś jako nie człowieka a bardziej jako obiekt do spełniania moich oczekiwań, potrzeb. Zazdrość w skrajnych przypadkach może doprowadzić do bardzo mocnych rzeczy.
Czy wobec tego zazdrość jest chorobą?
Rodzi się pytanie jak definiujemy chorobę. Wszystko w świecie dąży do równowagi, tam gdzie nie ma równowagi, mogą się zdarzać niefajne rzeczy. Jeśli więc definiujemy chorobę jako brak równowagi - wtedy możemy mówić, że zazdrość jest chorobą. Chociaż choroba moim zdaniem to za mocne określenie. Można szukać zaburzeń psychicznych, ale nazywanie procesów w gruncie rzeczy niewiele zmienia. Istotniejsze jest to aby przyjrzeć się głębiej o co w tym wszystkim chodzi.
Czyli w osobach, które zazdroszczą nie ma równowagi?
Najczęściej ta osoba, która zazdrości z jednej strony jest ofiarą, ale z drugiej - jest katem. Taka osoba funkcjonuje na dwóch poziomach. Nie ma równowagi. Pozycja ofiary: coś mi się stanie/ktoś mnie skrzywdzi. Z tej pozycji pojawia się lęk. Jest to wejście w pozycję kata, który krzywdzi. W takim związku obydwie osoby są w pewnym sensie ofiarami. Jeśli między ludźmi są mocne emocje, najczęściej są to dobre emocje, ale i trudne, dużo zależy od partnera. Kiedy spotykamy dobrego, mądrego człowieka, to jest opcja, że ten człowiek jakkolwiek może pomóc osobie, która przeżywa tego typu stany. Najczęściej jednak najlepszą drogą jest skorzystanie z pomocy terapeutycznej i zobaczenie o co w tym wszystkim chodzi.
Gdzie należy szukać źródeł zazdrości?
Przesłanek może być dużo. Naszą teraźniejszość bardzo mocno kreuje nasza przeszłość. Często jest to na poziomie nieświadomym, mamy wrażenie, że podejmujemy decyzje, które w jakiś sposób są autonomiczne. Jednak te decyzje też skądś wynikają. Im większa świadomość tego kim jesteśmy i co czujemy, świadomość tego, co nami kieruje - daje ogólny ogląd. Świadomość nie załatwia problemu, ono daje jakkolwiek oparcie, zrozumienie tego, co się w nas dzieje. Pochodzenie zazdrości może być różne. Może wynikać z naszej relacji z rodzicami, z osobami ważnymi w naszym dzieciństwie. Psychologicznie jest tak - im wcześniej wydarza się uraz psychiczny - tym trudniej pracować i zmieniać to. W czasie naszego dorastania tworzą się w nas mechanizmy obronne. Jeśli te mechanizmy są zdrowe - pozwalają nam fajnie funkcjonować w życiu. Dziecko ma trochę mniejsze mechanizmy obronne, jest trochę jak gąbka - więc jeśli coś niefajnego dzieje się wcześnie - pozostawia głęboki ślad. Ten ślad pracuje w nas.
Relacje, w których zawiedliśmy się na przyjaźni - też nie są nam obojętne… Coś jednak w nas zostaje. Jakiś ból, smutek, żal?
Często jest tak, że zazdrość i tego typu rzeczy mogą mieć korzenie w dzieciństwie, albo w okresie dorastania. Żyjemy w związkach, rzadko jest, że ludzie tworzą jeden związek na całe życie, jest zmienność relacyjna. To może być prosta rzecz - żyliśmy z osobą, która była dla nas ważna. Ta osoba zdradziła nas, zawiodła zaufanie, i to zostawiło ślad. Nie jesteśmy z tym do końca pogodzeni, to nas w pewien sposób zmieniło. Z tym całym bagażem wchodzimy w drugi związek i często jest tak, że boimy się, że stanie się dokładnie to samo. To jest paradoks - takie osoby jakby kreują trochę, aby to się wydarzyło. I to w tym wszystkim jest najbardziej smutne. Z jednej strony te osoby boją się zdrady, ale z drugiej - jest opcja, że same do niej dążą.
I nagle nie ma czasu na rozmowę, pozostają tylko podejrzenia. To normalne?
Bardzo mocno żyjemy w patriarchalnym społeczeństwie, w którym rola zarówno kobiety jak i mężczyzny jest bardzo mocno zdefiniowana. Mężczyzna identyfikowany jest z siłą, natomiast kobieta - z delikatnością, czułością. Jeśli więc mężczyzna ma próg na bycie słabym, sytuacja, w której musi on pokazać swoją słabość, jest dla niego cholernie trudna. Mimo, że coś go dotknęło - nie powie o tym. Może swoje niezadowolenie okazać w formie focha czy rewanżu, ale takie zachowanie do niczego dobrego nie prowadzi, a wręcz przeciwnie - przyczynia się do jeszcze większego konfliktu.
A jednak… foch?
Często ludzie mylą dumę z prawdziwością, w sensie - jeśli dorośli ludzie bawią się w obrażanie, fochy - pokazuje to, że funkcjonują trochę z pozycji dziecka - małego, roszczeniowego, egocentrycznego dziecka, któremu ktoś zabrał zabawkę. Fajnie jest budować relację z pozycji osoby dorosłej. Mam tutaj na myśli to, że ktoś w jasny sposób mówi o swoich uczuciach, potrzebach. Nie ma miejsca na zabawę w ping-ponga. Takie zachowanie niczego nie załatwi. Może ono być fajne, ale na chwilę.
Chyba dość trudne uszczęśliwiać się na siłę. Co zrobić kiedy znajdziemy się w takiej sytuacji?
Trzeba jak najszybciej o tym pogadać. Im wcześniej zacznie się o tym rozmawiać tym większe prawdopodobieństwo, że jakkolwiek można na tym panować, próbować z tym pracować. Myślę, że w naszym społeczeństwie ludzie coraz chętniej korzystają z pomocy terapeutycznej - to jest fajna rzecz. Rozumiem też obawy aby dzielić się przeżyciami intymnymi z zupełnie obcą osobą, ale paradoksalnie - czasem właśnie łatwiej podzielić się swoimi przeżyciami z obcą osobą, niż z kimś z kim się jest związanym. Przecież wizyta u terapeuty nie polega na tym, żeby na pierwszym czy drugim spotkaniu opowiedzieć całe swoje życie. Praca terapeutyczna przebiega również w taki sposób, aby pacjent czuł się bezpiecznie. Dobrze zadać sobie pytanie: Co mogę wygrać a co mogę przegrać? Jeśli mam poczucie, że dzieje się coś niedobrego w związku i nie radzimy sobie z tym - myślę, że fajnie jest poszukać pomocy.
***
Andrzej Plewa - psychoterapeuta z reeMind Centrum Psychoterapii i Pracowni Psychologicznej "Ul".
Skomentuj artykuł