Porwano mnie sprzed szkoły. Miałem 15 lat

(fot. fulzio rossi / flickr.com)
Józef Augustyn SJ / slo

"Żyjemy w świecie pełnym taniej broni, nienawiści, niezrozumienia i głupoty i jeśli nie uda się nam porozumieć, wzajemnie się wyniszczymy. Możemy jednak próbować żyć inaczej" (Ryszarad Kapuściński).

Książka Dzieci żołnierze Giuseppe Carrisi (Kraków 2007) - to wstrząsające świadectwo wykorzystania nieletnich jako żołnierzy na wojnie. Według szacunkowych danych około trzystu tysięcy dzieci poniżej osiemnastego roku życia zaangażowanych jest w dziesiątki zbrojnych konfliktów w różnych zakątkach ziemi. Autor, analizując sytuacje poszczególnych krajów, ukazuje zakres tego zjawiska, bada jego przyczyny i polityczne uwarunkowania.

Do serca czytelnika najbardziej przemawiają świadectwa dzieci-żołnierzy, które przeszły piekło wojny. Niezręcznym językiem opowiadają o traumie oraz o zbrodniach: tych, jakich same doznały, i tych, które popełniły.

Czternastoletni Emilio z Gwatemali wspomina: "Wojsko było koszmarem. Bez przerwy nas bito, bez powodu, tylko po to, żebyśmy żyli w ciągłym terrorze. Mam nadal ostre bóle żołądka na skutek bycia kopanym przez żołnierzy".

Piętnastoletni Fabio z Kolumbii wyznaje ze skruchą: "Kiedy byłem wśród paramilitarnych, zamordowałem jednego z moich kolegów, który nie dawał rady znosić tego życia. Nie był w stanie dotrwać do końca szkolenia. Żołnierze dali mi do ręki maczetę, żebym go żywcem poćwiartował. Był związany. Prosił mnie, żebym go nie zabijał. Komendant patrzył na mnie i mówił: «Uderz, uderz». I ja to w końcu zrobiłem. Potem wybuchnąłem płaczem".

Podobne wyznanie czyni szesnastoletni Susan z Ugandy: "Jeden chłopiec próbował uciec, ale został złapany. [...] Pięciu mężczyzn deptało po jego ciele. Miał związane nadgarstki. Potem kazali nam, dzieciom, zabić go kijami. Zrobiło mi się słabo. Znałem tego chłopaka, bo byliśmy z tej samej wioski. Nie chciałem go zabijać i spróbowałem stawić opór, ale oni powiedzieli, że zabiją i mnie. Wymierzyli we mnie pistolet i nie miałem wyboru".

Than z Birmy opowiada: "Zostałem porwany sprzed szkoły, kiedy miałem szesnaście lat. Niektórzy koledzy zginęli w walce. Wielu zabiły choroby, innych przymusowe prace. Kazali nam wspinać się po górach, a jeśli się zatrzymywaliśmy, bili nas kijami. Ciała zmarłych chłopców były palone".

Dzieci poszły w niewolę [gnane] przed ciemięzcą (Lm 1, 5). I choć wszystko to dzieje się - jak nam się zdaje - gdzieś daleko od nas, to jednak czujemy współczucie i ból. Jesteśmy przecież jedną wielką ludzką rodziną, "Ciałem Boga". Nasza pamięć przed Ojcem wszelkiego miłosierdzia o krzywdzonych dzieciach w odległej Azji, Afryce czy Ameryce Południowej daje odwagę najpierw nam, by próbować żyć inaczej.

Więcej w książce: Aby nas bolało cierpienie innych - Józef Augustyn SJ

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Porwano mnie sprzed szkoły. Miałem 15 lat
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.