Cierpienie trudno zrozumieć

(fot. Send me adrift. / flickr.com)
Jerzy Zakrzewski SJ / slo

Człowiek przez doświadczane cierpienie nabywa większej dojrzałości i zaczyna dostrzegać, że życie jest darem. A kiedy ów dar stopniowo traci, tym bardziej go ceni.

Oczywiście nie jest łatwo być zadowolonym ze stale degradującego się życia, w sytuacji, gdy postępująca choroba na przykład unieruchamia nogi, ręce, gdy zaczyna się mieć kłopoty z oddychaniem czy mówieniem. Takie ogołocenie można potraktować jako szansę na wewnętrzne oczyszczenie. Bez akceptacji tego, nie dostrzeże się, że zachodzący w nas proces ma także wymiar pozytywny, że Bóg w ten sposób nas oczyszcza. Jezus powiedział przecież, że tylko ziarno, które obumrze, wyda owoc.

Bóg nas oczyszcza przez cierpienie, ale trudno to zrozumieć. Cierpienie rodzi bunt i dopiero z czasem przychodzi akceptacja. Trzeba uświadomić sobie, że to Bóg określa długość naszego życia na ziemi. Wtedy łatwiej przyjąć każdy Boży dar, zwłaszcza jeśli człowiek otrze się o śmierć. Docenia się wówczas życie i kolejne podarowane dni…

Każdy z nas ma inne zadanie do spełnienia i każdy z nas musi to zadanie w swoim życiu odkryć. To wartość niepowtarzalna. Jeden z moich współbraci, nieżyjący już, często powtarzał, że oprócz powołania zakonnego mamy też powołanie "poboczne" - pasje i zainteresowania. Jeśli je zaniedbamy, nie będziemy mogli w pełni się realizować w naszym powołaniu podstawowym. Sensu życia nie trzeba szukać gdzieś daleko. On jest w nas samych i w naszym najbliższym otoczeniu. Bardzo szybko można go odnaleźć.

DEON.PL POLECA


Nie wolno jednak w tych poszukiwaniach zatrzymać się jedynie na sobie. Musimy zawsze poszukiwać go w relacji do drugiego człowieka. O wewnętrznym spełnieniu decyduje także wspólnota ludzi żyjących obok nas. Właściwego odniesienia do Boga i świata winniśmy szukać w relacji do bliźnich. Tylko świadoma miłość bliźniego pozwoli dostrzec nam Boga i wcielić w życie przykazanie miłości.

Dziś coraz częściej można się spotkać z niezrozumiałą niechęcią do życia. Kultura masowa bombarduje nas wzorcami, które trudno realizować. Patrząc na wyimaginowane postaci programów telewizyjnych czy reklam, ludzie nie zadowalają się tym, co mają, co jest dla nich dostępne, i wpędzają się w stan głębokiego żalu i tęsknoty za czymś, co tak naprawdę jest ułudą. Kiedyś starsza kobieta, mająca już ponad dziewięćdziesiąt lat, na pytanie o to, dzięki czemu zachowuje tak świetne samopoczucie, odpowiedziała krótko: "Nie trzeba sobie dogadzać". Myślę, że to mogłoby stać się dla wielu cenną wskazówką.

We współczesnym świecie nie ceni się umartwienia. Rodzice chcą zapewnić swoim dzieciom jak największy komfort. To oczywiście chwalebne, ale warto też pokazywać, że wartością może być brak czegoś. Tymczasem dzieci od najmłodszych lat przyzwyczaja się, że zawsze wszystko mają. I kiedy czegoś im jednak zabraknie, gdy nie dostaną tego, co inne dzieci w szkole już mają, rodzi się frustracja. Dzieci wręcz terroryzują rodziców, byle tylko zaspokoić swoje zachcianki.

Rodzice niejednokrotnie ulegają temu. Pragną zapewnić swoim dzieciom to, czego sami w dzieciństwie nie mieli. Zwłaszcza pokolenie, które wychowywało się w czasach komunizmu. Chcąc jednak zapewnić swoim dzieciom dobro, nie można myśleć jedynie o dobrach materialnych. Dziś od dzieci, od ludzi młodych niczego się nie wymaga, nie kształtuje się w nich poczucia obowiązku i odpowiedzialności. Mówi się tylko o ich prawach. Tymczasem już od najmłodszych lat trzeba uczyć przekraczania własnego egoizmu: "Możesz się podzielić", "Możesz pomóc". W przeciwnym razie w młodych kształtuje się niezdrowe przyzwyczajenie, że są najważniejsi i wszystko powinni mieć podane na tacy.

To powoduje, że wchodzą w dorosłe życie i nie wiedzą, że rzeczy wartościowe kosztują, wymagają wysiłku, nieraz potu i łez. Trzeba się napracować, by do czegoś dojść. Nie można przecież w godzinę nauczyć się języka obcego czy jakiejkolwiek innej umiejętności. Nie postawi się domu w jeden dzień. Nie zbuduje się przyjaźni w tydzień. To, co najcenniejsze, nie przychodzi łatwo. Nie dostaje się tego za darmo. Jest jednak w tym głęboki sens. To rozwija nasze człowieczeństwo.

Jak uczyć się radości życia? W czym szukać jego sensu? Dla chrześcijan odpowiedź jest jedna - to miłość Boga i bliźniego. Tymczasem pośród zabiegania nie mamy czasu, by spotkać się z Bogiem, nie mamy czasu pogłębiać naszych relacji z innymi ludźmi. Paradoksalnie łatwiej dialog z Bogiem nawiązuje się w sytuacjach granicznych, kiedy cierpimy. Wtedy bezpośrednio zwracamy się do Boga, widząc w Nim sprawcę naszego stanu. Pytamy bezradni: "Dlaczego mnie to spotkało?", "Dlaczego ja?". Tyle że na tak postawione pytania można odpowiedzieć tylko: "Nie wiem".

Skoro jednak to cię spotkało, to być może Pan Bóg chce ci przez to coś powiedzieć. I rzeczywiście bywa, że bolesne wydarzenia w naszym życiu w dłuższej perspektywie zbliżają nas do Chrystusa. Ktoś po latach idzie do spowiedzi, jedna się z Bogiem, z najbliższymi. Modlitwa, udział w rekolekcjach, zawierzenie Bogu stają się dla wielu sposobem przetrwania najtrudniejszych chwil, jedynym ratunkiem. Ludzie ciężko chorzy bywają nieraz najlepszymi nauczycielami kontaktu z Bogiem.

Choruję na stwardnienie rozsiane już od ponad trzydziestu lat. Obecnie jestem praktycznie unieruchomiony i uzależniony od innych w najprostszych nawet czynnościach. Całe lata walczyłem, by pogodzić się z tym stanem1. Zresztą nadal proszę Boga o zmniejszenie cierpienia, o to, by choroba się nie rozwijała. Stopniowo jednak, na modlitwie, doszedłem do przekonania, że akceptacja i przyjęcie choroby to z mojej strony swoisty akt pokuty, akt przebłagalny. Uświadomiłem sobie, że Stwórca tego właśnie ode mnie oczekuje, że moje cierpienie ma wartość ekspiacyjną, że ten ciężar nie jest przypadkowy.

Takie podejście nie jest moją zasługą. Nie do końca jest tak, że sami siebie kształtujemy. Tak naprawdę jesteśmy kształtowani i prowadzeni. Hans Urs von Balthasar, z którym miałem bezpośredni kontakt w latach moich studiów teologicznych w Niemczech, pisał, że najważniejsze nie jest to, jaki stopień doskonałości osiągniemy, ale czy w ogóle poddamy się procesowi kształtowania owej doskonałości. Sens życia to nie tyle poszukiwanie, co raczej pozwolenie, by prowadził nas Bóg, by to On nas kształtował i zrobił z nami, co zechce. Także wtedy gdy jest to wymagające, gdy wolelibyśmy pójść inną ścieżką, łatwiejszą.

Jerzy Zakrzewski SJ (ur. 1947), teolog, rekolekcjonista i spowiednik, tłumacz między innymi pism Hansa Ursa von Balthasara. Zachorował na stwardnienie rozsiane wkrótce po święceniach kapłańskich, podczas studiów w Niemczech.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Cierpienie trudno zrozumieć
Komentarze (38)
F
filip
3 października 2014, 23:43
Witam, może to nie jest dobre miejsce ale bardzo prosił bym was, czytelników o modlitwę za mnie. Choruję na nerwicę lękową. jest mi bardzo ciężko od wielu lat pracuję z psychologiem i modlę się.  Teraz poszedłem na studia i do pracy ... Objawy się strasznie nasiliły. Sprawiają mi ogromne cierpienia, lęk powoduję że nie mogę się skoncentrować na pracy i nauce . , nie mogę normalnie rozmawiać z ludźmi. Stale boję się... potrzebuję wsparcia.. módlcie się za mną proszę..! Módlmy się też za innych dotkniętych nerwicą czy innymi podobnymi problemami depresja,schizofrenia bo to są straszliwie ciężkie choroby.Pokornie proszę o choć jedną wzmiankę do Boga o mnie..! 
K
kasia
11 listopada 2014, 21:28
bede pamietac o Tobie w modlitwie i polecam ci uczestnictwo we Mszy sw z modlitwa o uwolnienie, a moze w kilku nawet,np: w Jaroslawiu sprawdz sobie ks.Jozef Witko,franciszkanin z Krakowa;albo kolo Czestochowy moze wystarczy posluchac przez internet Msze sw z modlitwa o uwolnienie i uzdrowienie-ojciec Daniel z Czatachowej, pozdrawiam
R
rescue
12 listopada 2014, 19:21
Poza modlitwą , zrób też badania na morfologię krwi -  niedobór żelaza, niska hemoglobina tez powoduje objawy lękowe i nerwicę, przechodziłam latami - zabrało mi to wiele szans i zahamowało w relacjach - obecnie wychodzę z tego dodaniem składników do jedzenia - w moim przypadku to natka pietruszki do posiłków u Ciebie może być coś innego, leczenie farmakologiczne nie pomagało.
P
Piotr
26 lipca 2013, 08:21
Pan Bóg nikogo nie oczyszcza przez cierpienie. Cierpienie jest skutkiem grzechu. Pan Jezus już nas odkupił na krzyżu, ale musimy ponosić skutki grzechów. Taki Pan Bóg który by zsyłał na człowieka cierpienie, byłby okrutnym bogiem. Tymczasem nasz Pan Bóg jest Bogiem wszechwładnym, groźnym, ale też kochającym i współczującym. Jak bardzo musiał cierpieć jak jego syn umierał na krzyżu. Po to wszystko to się odbyło żeby nasze cierpienie kiedyś się skończyło. To jest dla każdego z nas z osobna wielki dar. I jak taki Bóg mógły zsyłać na nas cierpienie. Owszem według mnie czasem pozwala nam poczuć na własnej skórze skutki naszych poczynań, ale pewnie to w celach wychowawczych. Myślę że wypisując takie pierdoły, że Pan Bóg nas doświadcza przez cierpienie, robimy Bogu wielką przykrość. Tylko wariat może uważać że np. kalectwa, nowotwory dzieci, to doświadczenie zesłane prze Boga.
J
Jacek
11 listopada 2014, 20:02
pierdoły to chyba ty wypisujesz Bóg dopuszcza cierpienie, on go nie zsyła, bo Bóg jest dobry, a cierpienie złe. Bóg może dopuścić coś złego, bo potrafi z tego wyciągnąć wiele dobrego, jak mu człowiek pozwoli
M
manna
11 listopada 2014, 20:03
nie obalam przedmowcy daje tylko nowy punkt widzenia w jego teorii. cala KS hioba "szczegolnie rozmowy Boga i szatana"... Poczytaj...
M
młoda
25 lipca 2013, 20:38
Nie taka prosta sprawa jest z cierpieniem...Oglądałam film dokumentalnny o kobietach uwięzionych w  domach publicznych dla żołnieży w czasie II WŚ w Japonii. Gwałcone przez 50 mężczyzn w ciągu jednego dnia pracy, przez kilka lat w wieku kilkunastu,góra dwudziestu lat. Naprawdę myślicie ze żyjąc tak, ochoczo brały swój krzyż na siebie i mimo wszystko wzrastały duchowo ? Barbarzyństwo.... 
G
Grybcio
28 marca 2013, 16:18
Tekst otwiera nam oczy-Bóg zapłać.
M
Maciek
28 marca 2013, 16:08
a co zrobić, jeśli zmęczony i ustrudzony sobą i zyciem w Bogu nie znajduje oparcia? modlę się , a pociechy nie zaznaję. Dziś idę na Liturgię Wielkiego Czwartku, a mam nerwicę i nie wiem tak sie cieszyłem, a teraz w wielkim cierpieniu i utridzeniu będę szedł? Co wtedy robić?
KI
kocham i tęsknię za Tobą Pani
1 lutego 2013, 15:28
Dziękuję Ci Panie Boże za wszystkich cierpiących i chorych, biednych i samotnych - ucza mnie pokory i cichości... uczą mnie łączyć się z Panem umierających na Krzyżu.
DR
dobra rada
1 lutego 2013, 09:34
niech się raczej nie odzywa ktoś, kto nie rozumie, że drugi człowiek nie może znieść cierpienia. Dobre rady w stylu "nie trać nadziei" dla kogoś, kto wiele lat cierpi są pustymi słowami
PJ
prawda jest taka
1 lutego 2013, 00:55
że Bóg nas nie kocha, a jego jedynym celem jest zniszczenie człowieka cierpieniem. Zwłaszcza tego, który jest mu najbardziej wierny, tak jak Hiob. Dlatego nie nalezy liczyć na Boga, na jego pomoc ani na nic dobrego, dobrze sobie to uświadomić i wziąć się za swoje życie samemu. A jak wszysko działa przeciwko tobie i wali się na głowę, to zawsze można uciec w samobójstwo. Bóg da nam tylko cierpienie. Kto chce przetrwać, musi walczyć z Bogiem. Jak osłabnie to bracia i siostry katolicy pomogą mu umrzeć no bo przecież się nie będą wstawiali, a jezuici wręcz wymodlą mu śmierć. Człowiek w obliczu Boga i chrześcijaństwa jest tragicznie samotny.
M
MM
20 kwietnia 2014, 09:05
"to zawsze można uciec w samobójstwo." No właśnie nie można, bo można trafic do piekła, ktore jest wieczne (z którego nie uda się uciec popełniając po raz kolejny samobójstwo). Błąd logiczny w rozumowaniu.
ZD
z Dzienniczka
1 lutego 2013, 00:44
„Dziś adoracja nocna. Nie mogłam brać udziału w niej z powodu słabego zdrowia, jednak nim zasnęłam, łączyłam się z siostrami adorującymi. W godzinie od czwartej do piątej nagle zostałam zbudzona, usłyszałam głos, abym wzięła udział w modlitwie z tymi osobami, które teraz adorują. Poznałam, że jest wśród adorujących dusza, która się za mnie modli. Kiedy się pogrążyłam w modlitwie, zostałam w duchu przeniesiona do kaplicy i ujrzałam Pana Jezusa wystawionego w monstrancji; na miejscu monstrancji widziałam chwalebne oblicze Pana i powiedział mi Pan: co ty widzisz w rzeczywistości, dusze te widzą przez wiarę. O, jak bardzo mi jest miła ich wielka wiara. Widzisz, że choć na pozór nie ma we mnie śladu życia, to jednak w rzeczywistości ono jest w całej pełni i to w każdej Hostii zawarte; jednak abym mógł działać w duszy, dusza musi mieć wiarę. O, jak miła Mi jest żywa wiara.” (św. s. Faustyna Kowalska, Dzienniczek, nr 1421)
&
<><
1 lutego 2013, 00:15
Bóg Zapłać Ojcze za ten tekst..
NZ
NIE ZŁAMIESZ MNIE
31 stycznia 2013, 23:08
Cierpienia się nie rozumie, tylko przeżywa. ...Można też popełnić samobójstwo, żeby go nie przezywać, a w ten sposób połozyć w sobie kres wyrafinowanemu okrucieństwu Boga. Tak właśnie zrobię.
S
Słaba
31 stycznia 2013, 23:01
"Joanno" to ty? Witaj! Widzę, że walczysz "do upadłego" na różnych wątkach o cierpieniu. Pod różnymi nickami (także "kradzionymi" ich, w miarę stałym, użytkownikom). Nie trać nadziei! Walcz z tym, który jest rzeczywistym przeciwnikiem. Na serio myślisz, że jest nim Bóg? Pozdrawiam serdecznie!
M
Men
31 stycznia 2013, 23:00
Cierpienia się nie rozumie, tylko przeżywa.
NZ
NIE ZŁAMIESZ MNIE
31 stycznia 2013, 22:57
Jeśli Bóg ma dla mnie tylko coraz to nowe i coraz gorsze rodzaje cierpienia, to umrę bez spowiedzi. Byłam niemal święta zanim zaczął się nade mną znęcać i NIE BĘDĘ JEGO HIOBEM. Możesz mi wymodlić wszystko co najgorsze, a zrobię wszystko, żeby się potępić. Oby cię spotkało wszystko to, co mnie.
T
tak
31 stycznia 2013, 22:47
Bóg najbardziej znęca się nad tymi, którzy chcą mu służyć i są mu posłuszni, jego sadyzm znajduje najwięcej satysfakcji w zadawaniu im bólu i odbieraniu wszystkiego, co potrzebne do zycia. Absurdalny boski sadyzm nie ma końca. ... Nie prawda. Poczytaj księge Hioba. To szatan przychodzi do Boga i pyta czy może człowieka doświadczyć. Bóg pozwala, bo wie, że człowiek się nie podda i Bóg znów wygra ze złem! ...A ja się poddam bo nie chcę żeby Bóg traktował mnie jako pole swojej rywalizacji z szatanem. I sadystyczny Bóg przegra.
T
Tomek
31 stycznia 2013, 22:36
Bóg najbardziej znęca się nad tymi, którzy chcą mu służyć i są mu posłuszni, jego sadyzm znajduje najwięcej satysfakcji w zadawaniu im bólu i odbieraniu wszystkiego, co potrzebne do zycia. Absurdalny boski sadyzm nie ma końca. ... Nie prawda. Poczytaj księge Hioba. To szatan przychodzi do Boga i pyta czy może człowieka doświadczyć. Bóg pozwala, bo wie, że człowiek się nie podda i Bóg znów wygra ze złem!
T
Tomek
31 stycznia 2013, 22:33
tylko masochisci cieszą się z cierpienia. Jezus nigdzie nie powiedział "masz cierpieć, nie uzdrowię cię". Nawet ks. Tischner przed śmiercią miał powiedzieć,że cierpienie jednak nie uświęca ... "Jeżeli kto chce iść za mną, niech weźmie Krzyż swój i niech mnie naśladuje." To właśnie Krzyż oznacza boleści, cierpienie, to przez Krzyż Jezus pokazuje nam jak mimo cierpienia, ogromnego i na pozór bezsensowengo, bo przecież i tak prowadzi do śmierci, mamy kochać innych.tylko masochisci cieszą się z cierpienia. Jezus nigdzie nie powiedział "masz cierpieć, nie uzdrowię cię". Nawet ks. Tischner przed śmiercią miał powiedzieć,że cierpienie jednak nie uświęca ...
B
Bogumiła
31 stycznia 2013, 18:57
Prawdziwym Bogiem katolicyzmu nie jest Bóg w Trójcy jedyny, ale CIERPIENIE.  To ono jest najważniejsze. Zwłaszcza polecane drugiemu człowiekowi. Zwłaszcza temu którego nie lubimy albo mamy w nosie. Niech cierpi, dobrze mu tak. Tylko jakoś nie znajduje to żadnego potwierdzenia w postawie Chrystusa.
P
park
31 stycznia 2013, 15:34
@adam – nie, nie próbuj zadawać cierpienia innym próbując przez to coś powiedzieć, bo możesz dostać z liścia. Rozważ przy tym następujace objaśnienie: Cierpienie jest dla jednych tylko prostą psychofizyczną reakcją organizmu w określonych sytuacjach chorobowych, która poza funkcją informacyjną nie ma żadnego innego sensu, a dla innych jest jedną z dróg wiodących do Boga. Ci pierwsi biorąc środki przeciwbólowe przeklinają swój los i Boga w którego przecież nie wierzą pogrążając się w smutku i rozpaczy, ci drudzy biorąc środki przeciwbólowe odnajdują w sobie nieznane pokłady duchowości i radość w Bogu. Jak widać z praktycznego punktu widzenia wariant drugi jest pod każdym względem korzystniejszy - nie ma się co śmiać koleżko, to powazna sprawa Temat jest naprawdę fascynujacy, tym bardziej że z dużym prawdopodobieństwem pod koniec naszego zycia będzie nas dotyczyl.
A
adam
31 stycznia 2013, 13:39
Czy wzorem Boga powinniśmy bliźnim zadawać cierpienia żeby im "przez to coś powiedzieć"? Dotychczas poprostu im coś mówiłem, ale może takie nowe podejście bedzie skuteczniejsze.
J
Jagoda
30 stycznia 2013, 09:45
... Sens życia to nie tyle poszukiwanie, co raczej pozwolenie, by prowadził nas Bóg, by to On nas kształtował i zrobił z nami, co zechce. Także wtedy gdy jest to wymagające, gdy wolelibyśmy pójść inną ścieżką, łatwiejszą... ...Takie podejście nie jest moją zasługą. .... BÓG ZAPŁAĆ OJCZE JERZY!!! Tak! I obyśmy pozwolili Bogu zajmować pierwsze miejsce w naszym życiu, albo, jak ktoś inny powiedział: "...Starali się zajmować to drugie miejsce:-)" I niech Bóg udzieli łaski pani, która pisze: ....Cierpienie nie każdego uświęca i jeśli będzie coraz gorzej, to potępię się z całą świadomością. I nie złamiecie mnie, będę walczyc z jego okrucieństwem aż do śmierci.
R
renata
30 stycznia 2013, 07:30
tylko masochisci cieszą się z cierpienia. Jezus nigdzie nie powiedział "masz cierpieć, nie uzdrowię cię". Nawet ks. Tischner przed śmiercią miał powiedzieć,że cierpienie jednak nie uświęca
DC
dziękuję Ci Boże
30 stycznia 2013, 01:10
za cierpiących, przyjmujących Twój Krzyż oni sa Twoją PERŁĄ Bóg Zapłać Ojcze Jerzy
TB
TY BOŻE WSZYSTKO WIESZ!
30 stycznia 2013, 01:07
Ty Boże wszystko wiesz - Ty znasz moje serce! Więc prowadź mnie wiekuistą drogą... Przejrzałeś mnie i znasz mnie Panie.. Przenikasz naprzód myśli moje Znasz mój spoczynek i działanie, Poznałeś wszystkie drogi moje Otaczasz mnie, wiesz o mnie wszystko I kładziesz na mnie rękę swoją Ta wiedza dla mnie jest przedziwna, Zbyt wielka, abym mógł ją pojąć... Gdzież zdołam ujść przed duchem Twoim?... Gdziekolwiek pójdę, Tyś obecny! Na ziemi, w niebie, w morzu toni, Ty Boże jesteś, wszędzie jesteś!
KC
kult cierpienia
30 stycznia 2013, 01:04
Bóg najbardziej znęca się nad tymi, którzy chcą mu służyć i są mu posłuszni, jego sadyzm znajduje najwięcej satysfakcji w zadawaniu im bólu i odbieraniu wszystkiego, co potrzebne do zycia. Absurdalny boski sadyzm nie ma końca.
KC
kult cierpienia
30 stycznia 2013, 01:02
Bogiem tej religii jest cierpienie. Wszystko jedno z jakim skutkiem, byle dużo.
MG
modlitwa grzesznika
30 stycznia 2013, 01:02
Psalm 143: Usłysz, o Panie, moją modlitwę, przyjm moje błaganie w wierności swojej, wysłuchaj mnie w swej sprawiedliwości! Nie pozywaj na sąd swojego sługi, bo nikt żyjący nie jest sprawiedliwy przed Tobą. Albowiem nieprzyjaciel mnie prześladuje: moje życie na ziemię powalił, pogrążył mnie w ciemnościach jak dawno umarłych. A we mnie duch mój omdlewa, serce we mnie zamiera. Pamiętam dni starodawne, rozmyślam o wszystkich Twych dziełach, rozważam dzieło rąk Twoich. Wyciągam ręce do Ciebie; moja dusza pragnie Ciebie jak zeschła ziemia. Prędko wysłuchaj mnie, Panie, albowiem duch mój omdlewa. Nie ukrywaj przede mną swego oblicza, bym się nie stał podobny do tych, co schodzą do grobu. Spraw, bym rychło doznał Twojej łaski, bo w Tobie pokładam nadzieję. Oznajmij, jaką drogą mam kroczyć, bo wznoszę do Ciebie moją duszę. Wybaw mnie, Panie, od moich wrogów, do Ciebie się uciekam. Naucz mnie czynić Twą wolę, bo Ty jesteś moim Bogiem. Twój dobry duch niech mnie prowadzi po równej ziemi. Przez wzgląd na Twoje imię, Panie, zachowaj mię przy życiu; w swej sprawiedliwości wyprowadź mnie z utrapień! A w swojej łaskawości zniszcz moich wrogów i wytrać wszystkich, którzy mnie dręczą, albowiem jestem Twoim s ł u g ą.
D
dziękuję
30 stycznia 2013, 00:59
Ci Panie za wszystko co zsyłasz, jesteś moim Ojcem najlepszym, choć zsyłasz na mnie cierpienie, ból, płacz, radość, troski, wszystko co ludzkie, nie zaprę się Twojej miłości do mnie - kocham, kocham, kocham Cię , pomóż mi, pomóż nam, Ty znasz nasze życie i naszą przyszłość, nie zawiodę sie na Tobie, choć Cię zapomnę czasem w beznadziejach zycia, Ty Boże wszystko wiesz
BJ
Bóg jest prześladowcą
30 stycznia 2013, 00:52
bezwzględnym i nieobliczalnym. Nigdy nie wiadomo jaką krzywdę nam wyrządzi ani z której strony nas uderzy. I nie ma to nic wspólnego z naszymi winami ani zasługami.
B
Bogumiła
30 stycznia 2013, 00:10
Tak, od czasów fenicjan, bogom trzeba składać ofiary przebłagalne w takiej czy innej formie. Semicka mentalność którą przejęliśmy, nie przewiduje innej wizji boskości.
D
dziękuję
29 stycznia 2013, 23:34
"Stopniowo jednak, na modlitwie, doszedłem do przekonania, że akceptacja i przyjęcie choroby to z mojej strony swoisty akt pokuty, akt przebłagalny.  Uświadomiłem sobie, że Stwórca tego właśnie ode mnie oczekuje, że moje cierpienie ma wartość ekspiacyjną, że ten ciężar nie jest przypadkowy."
.
.
29 stycznia 2013, 21:02
Ja z kolei byłam znacznie lepszym człowiekiem, kiedy byłam w miarę zdrowa, otoczona przyjaciółmi i bliskimi. Odkąd Bóg mi to wszystko zabrał, grzeszę i tracę wiarę we wszystko co mi na jego temat wpajano, a czasem mam wrażenie że go nie ma, bo nie mógłby być aż tak niesprawiedliwy i oddawać złem za dobro. Cierpienie nie każdego uświęca i jeśli będzie coraz gorzej, to potępię się z całą świadomością. I nie złamiecie mnie, będę walczyc z jego okrucieństwem aż do śmierci.
B
Basia
29 stycznia 2013, 18:07
Dziekuje za ten artykul, ja tez cierpie i staram sie przyjmowac ten krzyz choc jest to niesamowicie trudne. Panie, zmiluj sie nad nami! Jeszcze dzisiaj pomodle sie za autora artykulu.