Co mam robić? Nic mnie nie interesuje

(fot. shutterstock.com)
Richard Winter

Bilbo Baggins, słynny hobbit J.R.R. Tolkiena mógł zostać w swoim wygodnym, małym domku z ogródkiem. Kiedy jednak pewnego pamiętnego dnia odwiedził go czarodziej Gandalf, Bilbo poczuł, że chodzi o coś ważnego.

Potrzebowano go w wielkiej (chociaż prawie niedostrzegalnej) walce dobra ze złem.

W podróży, w którą wówczas wyruszył, spotkało go wiele niebezpieczeństw i wyzwań, ale jego życie z pewnością nie było tak nudne, jak mogło być, gdyby został w domu!

DEON.PL POLECA

Podobnie jak Bilbo, wszyscy jesteśmy wezwani do przeżywania przygody — do wzięcia udziału w walce ze złem o prawdę, miłość i życie oraz do nawiązania głębokiej, często skomplikowanej, ale cudownej relacji z Bogiem oraz z mężczyznami, kobietami i dziećmi, których spotykamy na swojej drodze.

Zdaniem pisarza Johna Eldredge'a mężczyzn w Kościele na ogół zmusza się do tego, aby byli uprzejmi i mili. I są delikatni i łagodni, ale jednocześnie znudzeni i nudni. Zatracili pragnienie przygody i nie zdają sobie sprawy, jakie bitwy mogą toczyć. Eldredge powołuje się na liczne fragmenty Biblii, w których Bóg przedstawiony jest jako wojownik idący na bitwę. Podążając za Jezusem, który bynajmniej nie był tylko łagodny, uprzejmy i miły, nie mam wyłącznie gonić za własnym spełnieniem i przyjemnością. Bóg daje mi zadanie, abym — jak mówi prorok Izajasz — "głosił dobrą nowinę ubogim", "opatrywał rany serc złamanych", "zapowiadał wyzwolenie jeńcom", "pocieszał wszystkich zasmuconych", "rozweselił płaczących" i abym im wieniec dał zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty smutku, pieśń chwały zamiast przygnębienia na duchu (Iz 61, 1—3).

Zarówno mężczyźni, jak i kobiety są powołani do walki przeciw "światu, ciału i diabłu", opierając się złu, niezależnie od tego, czy znajdujemy je we własnym sercu, czy w otaczającym nas świecie.

Teza, którą wysuwam w końcowych rozdziałach, zakłada, że do pewnego stopnia wszyscy utraciliśmy zdolność widzenia tego, do czego jesteśmy stworzeni, i że kultura, a często — co smutne — również Kościół, zwodzą nas i robią nam pranie mózgu. Nie jesteśmy już w stanie dostrzec dramatu życia w szerszej perspektywie, gdzie gra idzie o wielką stawkę. Naszym powołaniem jest przeżywanie przygody życia razem z prawdziwym i poznawalnym Bogiem; przygody, podczas której mogą nas czekać głęboko frustrujące i nudne momenty, ale jaka nadaje sens życiu, w którym każda chwila ma znaczenie.

Dennis de Rougemont pisze: "Kiedy słyszę, jak ziewając, mówią: «Co mam robić? Nic mnie nie interesuje!», przypominam sobie, jak na podobne pytanie zareagował Kierkegaard, który poradził osobie pytającej, aby wybrała sobie jakąś z chrześcijańskich zasad i spróbowała stosować się do niej w życiu.

Gdyż jasne jest, że ten wysiłek, o ile jest szczery, na nowo włączy was w rzeczywistość, gdzie przejawiają się prawdziwe konflikty, gdzie rysują się linie sił życia duchowego i moralnego, gdzie dramat powołania natychmiast przybiera konkretny kształt. I odtąd niemożliwa się staje choćby jedna sekunda nudy. I będziecie się skarżyć, że macie tylko jedno życie.

Zostaliśmy powołani nie tylko do czerpania radości ze stworzonego świata, lecz również do kochania bliźnich jak siebie samych.

W całym Piśmie Świętym odnajdujemy silne napomnienia o konieczności służenia drugiemu człowiekowi. Zjawisko nudy rozpowszechniło się tak bardzo między innymi dlatego, że zbyt wiele uwagi skupiamy na sobie, pilnując, aby nasze potrzeby zostały zaspokojone. Mówiąc wprost, staliśmy się egoistami. John Ortberg pisze:

"Paradoksalnie jedną z rzeczy, która uniemożliwia mi doświadczanie radości, jest zaabsorbowanie własną osobą. Właśnie to samolubstwo, które powstrzymuje mnie od poświęcenia się dla radości innych, sprawia, że nie dostrzegam niezliczonych, drobnych darów, jakie codziennie dostaję od Boga, i nie potrafię się nimi cieszyć. To dlatego Walker Percy nazwał uczucie nudy stanem, w którym "osoba wypchana jest sobą".

Ten niedoskonały świat zawsze będzie wywoływał w nas uczucie frustracji i rozdrażnienia. W naszą istotę wpisana została tęsknota za poczuciem sensu i spełnienia, ale w tym życiu nigdy nie zostanie ona zaspokojona.

Musimy stawiać czoło monotonii i jałowości, musimy czekać w długich kolejkach, znosić dwudziestogodzinną podróż samochodem i przedłużające się choroby. Niektórzy ludzie doświadczają stanu skrajnej deprywacji sensorycznej, godzinami leżąc nieruchomo w szpitalnym łóżku i wpatrując się w sufit. Innych zamyka się w maleńkich celach więziennych, na długie lata pozbawiając ich kontaktu z przyrodą i ludźmi.

Żyjemy w cieniu Upadku, którego rezultatem jest grzech. Jedną z konsekwencji grzechu Adama i Ewy była konieczność walki z cierniami i ostami, które utrudniają pracę na roli i w ogrodzie. Wyrywanie chwastów w dużym ogrodzie warzywnym może być naprawdę uciążliwym i frustrującym zajęciem. Trzeba to robić ciągle od nowa. Zmagając się ze skutkami grzechu, w każdej dziedzinie życia doświadczamy frustracji i monotonii.

Niejednokrotnie odnosimy wrażenie, że chwasty, rdza, mole, kurz, bakterie, pleśń i rak odnoszą zwycięstwo, mimo że po raz kolejny użyliśmy wszelkich dostępnych nam środków, aby odeprzeć atak. Jest w nas wrodzona, dana przez Boga tęsknota do uwolnienia się od syzyfowych prac życia. Wraz z całym stworzeniem, mówi św. Paweł, wzdychamy i jęczymy w bólach rodzenia, pragnąc wyzwolenia od bólu ciężkiej pracy, z nadzieją i cierpliwością czekając na dzień, kiedy to wszystko się skończy i zostaniemy wyzwoleni (Rz 8, 22—25). Czujemy ciągły niepokój, pragnąc czegoś, czego jeszcze nie mamy.

Wiecej w książce: Nuda w kulturze rozrywki - Richard Winter

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Co mam robić? Nic mnie nie interesuje
Komentarze (37)
MP
Marek Pawłowski
21 lutego 2016, 22:47
Mam taką małą uwagę: odkryć swoje zainteresowanie, hobby czy konika to tylko ułamek z całości jakim jest dażenie do realizacji pragnień. Obecnie znajdziesz mnóstwo ksiażek, wykładów jak "iść z pasją", "robić to co sie kocha". Moim jednak zdaniem to ułuda. Bo często jak "zaskoczysz" i zaczniesz się realizować to pojawiają sie przeszkody, których bez zaufanych pomocników, mentora czy nawet mecenasa nie przeskoczysz. Pojawia się ludzie dla których twoja praca jest, niestety, bezwartościowa. Wówczas jest miejsce na porady typu "never give up" (nigdy się nei poddawaj) co powoduje jeszcze bardziej, że młody artysta staje się zagubiony. Bo czuje się odrzucony a tutaj gadaja mu: idź do przodu. I walnij w ścianę?
21 lutego 2016, 23:03
Jak się można rozwijać jak większości ciekawych artykułów na deonie nie można komentować, bo chyba komentarze wyłączone. Przykladowo zaprezentowano super ciekawe domki, i już chciałam napisać że wystarczy odrobina wyobraźni + własna praca i można sobie zorganizowac super przestrzeń we własnym M-ileśtam, bez narzekania i zazdroszczenia że fajnie jest tylko w Idaho:)
MP
Marek Pawłowski
22 lutego 2016, 10:39
Chyba sie nie rozumiemy. Ja piszę poważnie.
22 lutego 2016, 17:27
Czyli satysfakcja zależy od osob trzecich. A ja uwazam, że można się bez tego obejść:)
MP
Marek Pawłowski
23 lutego 2016, 07:55
Jezeli robisz do "suflady" to tak. Jeśli chcesz by Cię zatrudninili np. w agencji kreatywnej to już potrzeba drugiej strony.
23 lutego 2016, 22:50
Czyli trochę na siłę:)
21 lutego 2016, 22:44
Nudzi się ten, kto jest skupiony wyłącznie na sobie.
21 lutego 2016, 22:48
edycja: napisałam powyższe  nie czytajac do końca tekstu, a dopiero teraz zauważyłam że to stwierdzenie w tekście padło więc można uznać mój komentarz za nieważny:)
F
filip
4 października 2014, 00:05
Witam, może to nie jest dobre miejsce ale bardzo prosił bym was, czytelników o modlitwę za mnie. Choruję na nerwicę lękową. jest mi bardzo ciężko od wielu lat pracuję z psychologiem i modlę się.  Teraz poszedłem na studia i do pracy ... Objawy się strasznie nasiliły. Sprawiają mi ogromne cierpienia, lęk powoduję że nie mogę się skoncetrować na pracy i nauce . , nie mogę normalnie rozmawiać z ludzmi.Stale boję się... potszebuję wsparcia.. módlcie się za mną proszę..! Módlmy się też za innych dotkniętych nerwicą czy innymi podobnymi problemi depresja,schizofremia bo to są straszliwie ciężkie choroby.Pokornie proszę o choć jedną wzmiankę do Boga o mnie..!
P
Pet
23 października 2014, 12:47
Pomodlę się o zdrowie dla Ciebie. Sam wpadłem parę lat temu w ciężką depresję, wiem jak ciężkie są Twoje przeżycia. Ja wyszedłem na prostą po ok 2 latach, co wymagało pracy z psychologiem, brania lekarstw, a także podjęcia pewnych trudnych decyzji życiowych. Wszystkiego dobrego, z tego MOŻNA wyjść. Pozdrawiam
20 lutego 2016, 16:46
Dzisiejszy wieczorny różaniec ode mnie masz jak w banku Filipie.
T
toja
24 września 2014, 17:17
a ja choć ma wiele zainteresowań, nie mam ochoty ich rozwijać. Nie wiedzę sensu swojego życia. Jestem sama i samotna. Przez to, że nie mam kontaktu z ludźmi coraz bardziej zamykam się na innych i staję się nieśmiała. Całymi dniami nie wychodzę z domu, tylko gdy muszę. Już nie wierzę, że w moim życiu cokolwiek się zmieni...
A
Aina
24 września 2014, 18:01
Doskonale to rozumiem. Sama mam to samo. W tym roku zaczynam studia, których nie potrafiłam wybrać. I mimo, że już się dostałam to nie wiem co z tym dalej zrobić. Nie wiem co dalej...
A
ania
24 września 2014, 19:35
Wasze życie ma sens! Skoro Pan Bóg podarował Wam życie to Wiedział co robi! :) "Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was - wyrocznia Pana - zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie. Będziecie Mnie wzywać, zanosząc do Mnie swoje modlitwy, a Ja was wysłucham. Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca. Ja zaś sprawię, że Mnie znajdziecie - wyrocznia Pana" ( Jr 29, 11-14a). Wołajcie o pomoc do Ducha Świętego, aby Swoim Światłem rozświetlił mroki Waszej beznadzei.
T
toja
24 września 2014, 20:11
Dzięki za wsparcie, ale już nic mnie nie pociesza. Tracę nadzieję, a gdy tracę nadzieję wchodzę w grzechy nieczystości. Nie chcę tego, ale perspektywa życia spędzanego w samotności niestety ku temu skłania...W Piśmie Św. Św.Paweł radzi by ten, kto nie chce żyć sam wchodził w związek małżeński by go Szatan nie kusił. A ja się pytam, z kim? Nie ma nawet z kim na kawę pójść...
A
Adalbert
24 września 2014, 20:28
Aniu jak jesteś z Krakowa albo okolic, to chetnie pójdę z Tobą na kawe :)
P
przecietna
24 września 2014, 20:59
w Imie Jezusa Chrystusa przeganiaj wszelkie zlo jakie jest przy Tobie, demon zniechecenia, lenistwa,nudy rozkazuj odejsc,pros Jezusa o pomoc i blogoslawioenstwo;
M
marek33
24 września 2014, 21:09
wiedz, że nie tylko Ty cierpisz. na pewno jesteś w lepszej sytuacji ode mnie.
D
diego
24 września 2014, 22:59
I ja tak mam. Ale trzeba się wziąć w garść i wierzyć że będzie lepiej. Ten tekst jest dobry. Spróbujmy się podnieść. Teraz i kolejne razy kiedy będzie trzeba...
A
alleluja
12 maja 2015, 22:53
ja jestem dokładnie w takiej samej sytuacji co ty moze nawet gorszej , bede cie miał w modlitwie was wszystkich bracia i siostry  okaleczeni na duszy jestem z wami peace    wole was pocieszac niż wypisywać 100 tysieczny raz konstruktywne tematy
B
Bee
24 września 2014, 17:12
Eldridge > jest tyle wartościowych katolickich książek, ze nie warto zaśmiecać sobie głowy i czasu protestantem.
24 września 2014, 18:06
Dlaczego "zaśmiecać"? Skąd ten osąd? Słuchanie TGD, modlitwa Taize, krąg biblijny (wynalazek protestancki) też jest zaśmiecaniem głowy i czasu? Możemy się wiele uczyć i wzbogacić dzięki doświadczeniom Chrześcijan. Wcale nie mam na myśli kwestii doktrynalnych, ale sprawę wspólnotowej modlitwy, oraz dowartościowania (ba dostrzeżenia[sic!]) aspektu psychologicznego w duchowości i naszym życiu w ogóle, które nieraz stoją tam na znacznie lepszym poziomie.
K
kamyk
24 września 2014, 20:00
Och, tak! Wszak my - Katolicy - mamy jedyną słuszną wiedzę. A tak na poważnie - Kościół tam, gdzie Duch Święty. Będę zawracać sobie głowę protestantami.
K
katolik
24 września 2014, 21:09
Co może być dobrego w "kościele", w którym nie ma Eucharystii? Człowiek, który nie przyjmuje Ciała i Krwi Pańskiej umiera duchowo.
Z
Zen
24 września 2014, 15:11
Walka przeciwko "światu, ciału i diabłu"..... Hmmm. Sorry, wybieram buddyzm.
A
Anita33
24 września 2014, 17:09
W buddyzmie nie ma Boga, a tam gdzie nie ma Boga jest wielka PUSTKA.
Z
Zen
24 września 2014, 17:52
Personalnego Boga w buddyzmie nie ma, to prawda, tam jest zupełnie inne pojęcie boskości. Ale Dalai Lama jakoś nie wyglada na człowieka cierpiącego na pustkę. Wprost odwrotnie, jest to człowiek ciagle uśmiechnięty i promieniujący szczęściem. Może dlatego, ze nikogo nie straszy diabłem ;)
W
wera
25 września 2014, 23:54
Tak a skąd wiesz co dalajlama przeżywa w środku, bo uśmiechać się, a zwłaszcza do kamery to ja też umiem. Anita ma rację, gdzie nie ma Boga jest pustka. Bóg jest Żywą Istotą, która daje miłość, co mi po jakiejś energii. Energia nie jest żywą Istotą. Zresztą, co mi z tego, że teraz się będę uśmiechać,? wolę przecierpieć to życie, żeby później spotkać się Bogiem twarzą w twarz i promienieć Jego promieniami. Człowiek jest szczęśliwy naprawde tylko wtedy, gdy otacza go ktoś żywy, ktoś kto da mu miłość, czy energia Zeny i inne ...izmy dadzą Ci miłość i zrozumienie?
W
Wolverane
2 maja 2013, 14:04
"...Jedną z konsekwencji grzechu Adama i Ewy była konieczność walki z cierniami i ostami, które utrudniają pracę na roli i w ogrodzie. Wyrywanie chwastów w dużym ogrodzie warzywnym może być naprawdę uciążliwym i frustrującym zajęciem. Trzeba to robić ciągle od nowa. Zmagając się ze skutkami grzechu, w każdej dziedzinie życia doświadczamy frustracji i monotonii..." - to stwierdzenie utwierdza mnie w przekonaniu, że religia, w tym przypadku chrześcijaństwo, to najgłubszy system poglądów jaki można sobie wyobrazić. Trzeba być idiotą, żeby napisać i/lub uwierzyć w takie brednie.
L
lena
24 września 2014, 14:19
łojeju, naprawdę nie łapie Pan metaforyy?
A
adamiewa
24 września 2014, 14:52
Ciekawa jestem kiedy Bóg otworzy Ci oczy? Czego bardzo Tobie życzę, aczkolwiek może być to dla Ciebie wstrząs! Brednie to Ty wypisujesz, bo nie czytasz ze zrozumieniem i nie rozumiesz przenośni. 
24 września 2014, 16:39
 Witaj, skoro ta metafora jest nieczytelna, to zapraszam do "króla filozofów", Voltaire'a -> "Kandyd". Książka / traktat filozoficzny kończy się słowami "Trzeba uprawiać swój ogródek". Mnie się jeszcze bardziej podoba „Nie każdy dojrzał do uprawiania ogrodu”, zapomniałem autora. Biorąc pod uwagę kontekst raju utraconego, czyli stanu bezgrzeszności = doskonałości, każdy zmaga się z życiem, czego metaforą jest ogród. Chrześcijaństwo ma tu bardzo wiele wspólnego z filozofią i etyką. Tyle, że w przypadku chrześcijaństwa bazą jest Ewangelia a nie szkoły etyczne. Jedno drugiej jednak nie wyklucza.
J
ja
1 kwietnia 2013, 17:41
Po co wstać? Żeby zjeść sobie śniadanie, a potem jakoś sie potoczy ;D
K
Kamil
29 stycznia 2013, 17:01
Zgadzam się w pełni z M~ to, że ktoś jest ślepy i nie potrafi dostrzec aspektu męskości i misji w kościele, to już jest jego problem, a nie wina kościoła. Ludzie za mało czytają Pisma Św. za mało chcą pozać Boga, a jest On pełen siły, majestatu, a czasami też gwałtowności i gniewu. Z kolei wystarczy spojrzeć na Jezusa by zrozumieć swoja misje, uważam, że ewangelizacja jest jednym z najcieższych wyzwań. Można się za nią zabrać na wiele sposobów i aktywnie uczestniczyć w rozwoju kościoła, i rozwijać go zamiast ciągle narzekać, że nie daje nam tego czego oczekujemy. To dopiero egoistyczna postawa... zapewniam wszystkich, że jak zaczyna się być dla innych, a nie tylko oczekiwać od innych to pojawia się radość i satysfakcja. Przygód nie trzeba szukać daleko, wybierz się do najbliższej wspólnoty i pomyśl co możesz z siebie zaoferować tym ludziom. Gwarantuje, że także dzieki tym ludziom, którzy będą Ci wdzieczni, zmieni się także dynamika Twojego życia.
Z
zuzanna
6 stycznia 2013, 16:49
nie bądź taki nawiedzony - swietny, bardzo konstruktywny artykuł
M
M
22 czerwca 2012, 14:05
Kościół... a czy autor artykułu wie że nawet niektózy Biblii przypisują złe tratowanie kobiety i nie wiadomo co jeszcze? I tak samo Kościołowi? Tylko ciekawe czemu czytając książkę "Urzekającą" miałam wrażenie, że taki pogląd to bzdury wyssane z palca. Ja nie wiem, może komuś osobiście "Kościół" bo źle go postrzega i nie umie sobie znaleźć w Nim miejsca przeszkadza. Ale bzdur typu że w Kościół tłamsi człowieka nie zdzierżę. Dlatego że właśnie tam, w tej Wspolnocie człowiek się ma rozwijać i doznaje uzdrowienia. Wszędzie lepiej tam gdzie nas nie ma. Kwiaty kwitną, ale trzeba je zasadzić by kwitły. Nie widzisz u siebie "oazy życia" w Kościele? Nie widzisz "boju" o Boże sprawy w dobrym sensie? To czerpaj ze zdroju, od Boga i niech On przez Ciebie, Twój zapał, zasadza w Kościele. Nikt drogi nie tamuje. A usiąść i narzekać na Kościół to każdy może. A jeśli już się pojawiająprzeciwności, to skąd wiesz ze czasem Bóg ich nie dopuszcza by tym więcej dobra z tego wynikło? Przecież ile rzeczy się wtedy ćwiczy: cierpliwość, wiara, nadzieja, zaufanie Bogu a wreszcie poddanie Jemu, otwarcie na Jego plany. Jeśli coś jest z Jego Woli z pewnością rozkwitnie. Ale tak... można zwalać że Kościół miesza... Tyle że ja właśnie w Kościele odzysuję życie. I życie w Kościele nie polega na wiecznej akcji. Zeby nie była ona jednorazowa... "idźcie na pustynię osobno, odpocznijcie nieco". Potrzeba pustynii także ażeby była oaza.
R
RLJimmy
24 września 2014, 20:56
Chwała Panu :) każdemu człowiekowi potrzebna taka pustynia - czuję, że i mi chyba też.