Dlaczego ja? Czy da się oswoić cierpienie...

Chodzi o to, by nie okłamywać chorego; by informować dając wsparcie psychiczne i, z jednej strony nie odbierać nadziei (fot. johnnyalive / flickr.com)
Joanna Poros / slo

Pacjenci w terminalnej fazie choroby nowotworowej, przebywający pod opieką hospicjum, paradoksalnie mniej cierpią niż chorzy w leczeniu przeciwnowotworowym na onkologii - mówi specjalista w zakresie psychoonkologii ks. dr Bogusław Block.

Jak ocenia, większość polskich lekarzy nie potrafi w umiejętny sposób przekazywać chorym trudnych informacji.

Dlaczego ja?

DEON.PL POLECA

Ks. Block, pracownik Instytutu Psychologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego prowadził badania w hospicjach i oddziałach opieki paliatywnej w ponad dwudziestu polskich miastach, m.in. Warszawie, Gdyni, Lublinie, Wrocławiu, Sieradzu, Szczecinie, Poznaniu, Słupsku, Krakowie, Katowicach i Zamościu, oraz na niektórych oddziałach onkologicznych.

W ramach badań Block porównywał m.in. to, w jakim stopniu cierpienie psychiczne oraz ból egzystencjalno-duchowy spowodowany ciężką chorobą i ewentualnością śmierci przeżywają pacjenci w różnych stadiach choroby nowotworowej.

- Jednak główny nurt badań koncentrował się na nadziei chorych w zależności od ich stanu psychofizycznego, fazy choroby czy poinformowania o chorobie - wyjaśnia Block.

Większość pacjentów po informacji, że mają raka, przeżywa szok, a następnie walczy z chorobą, zaczyna szukać znaczenia i sensu swojej choroby. - Duża część z nich postrzega chorobę jako karę Bożą, często niezawinioną i dlatego niesprawiedliwą. Czują się skrzywdzeni - opowiada. - Inni targują się z Bogiem o wyzdrowienie lub czas: "Jak wyzdrowieję, to zrobię to i to". Zdesperowani szukają ratunku u różnego rodzaju uzdrowicieli.

Ludzie dotknięci chorobą nowotworową są pełni lęku i obaw. Szukając ratunku za wszelką cenę, stają się łatwym łupem dla różnego rodzaju nieuczciwych naciągaczy - podkreśla Block.

Jak jednak wykazały badania Blocka, pewnej grupie chorych, będących w bardziej zaawansowanym stadium raka, towarzyszy mniejszy ból psychiczny i egzystencjalno-duchowy.

- Okazuje się, że zdecydowana większość chorych będących pod opieką hospicyjną w terminalnej fazie raka - czyli takiej, w której leczenie nie może już doprowadzić do wyzdrowienia, a nieuchronność śmierci staje się coraz bardziej realna - jest w miarę dobrej kondycji psychicznej - mówi badacz.

Cierpienie oswojone

Chorzy, którzy są poinformowani o swojej chorobie i otoczeni opieką hospicyjną, mniej cierpią niż ci z oddziałów onkologicznych oraz ci, którzy nie są objęci taką opieką.

Jak wyjaśnia Block, dzieje się tak, ponieważ chorzy w fazie terminalnej mają dłuższy czas na adaptację, przystosowanie, oswojenie się z chorobą. - Są otoczeni profesjonalną i życzliwą opieką psycho-medyczną w hospicjum lub na oddziale opieki paliatywnej. Nie ma już tak gwałtownej "szarpaniny, emocjonalnej huśtawki od nadzieją do rozpaczy - mówi.

Kluczowy dla psychicznego stanu pacjenta w trakcie leczenia bywa sposób, w jaki dowiaduje się on o swojej chorobie od lekarza.

- Jeśli chory zostaje od samego początku prawidłowo informowany o chorobie przez lekarzy w procesie leczenia, łagodniej przechodzi kryzysy psychiczne związane z chorobą - tłumaczy Block. - Jeśli jest on natomiast okłamywany, niedoinformowany - bywa bardziej niespokojny, rozdrażniony i agresywny. Staje się trudny do zniesienia, roszczeniowy, niezadowolony z wyników leczenia.

Chorego nie można pozostawiać w niewiedzy, ani też na siłę, brutalnie informować. - Nie można mu wmówić, że nic szczególnie złego się z nim nie dzieje - mówi. - Chory zauważa przecież, że jego stan się pogarsza. Nie wie, co dokładnie się z nim dzieje, ale orientuje się, że to coś złego. Denerwuje się, wpada w panikę, posądza lekarzy o to, że źle go leczą. Gorzej znosi psychicznie chorobę, niż ci którzy o niej wiedzą.

Według ks. Blocka, umiejętność przekazywania pacjentom bardzo niepomyślnych informacji jest u polskich lekarzy nikła. - Mogą być świetnymi specjalistami, jeśli chodzi o leczenie, jednak większość nie potrafi rozmawiać z pacjentem - mówi.

Jak przyznaje, większość chorych w niewłaściwy sposób dowiaduje się o swojej chorobie, a w sposób powodujący większą lub mniejszą traumę psychiczną - ok. 20 proc. pacjentów.

Nie kłam

Chodzi o to, by nie okłamywać chorego; by informować dając wsparcie psychiczne i, z jednej strony nie odbierać nadziei, a z drugiej nie tworzyć fałszywych nadziei.

- Z mojego doświadczenia wynika, że bardzo często chory otrzymuje komunikat niewerbalny lub słyszy słowa w stylu: "Już nic dla Pani nie mogę zrobić", "...przecież to jest rak, czego Pani ode mnie chce?!" - opowiada. - Albo informacja przekazywana jest im w sposób brutalny - wprost, bez ogródek, albo wcale, lub pojawiają się wypowiedzi, które łudzą chorego obietnicami bez pokrycia".

Przekazywanie takich informacji jest trudne dla obu stron, może nawet trudniejsze dla mówiącego. Często lekarze unikają tego, tłumacząc się, ze nie chcą zniszczyć nadziei chorego, ale tak naprawdę nie wiedzą: co, i jak to powiedzieć.

Jak zaznacza Block, taki sposób rozmawiania z pacjentem nie jest celowym brakiem delikatności ze strony lekarza. - Naszych lekarzy po prostu nie uczy się na studiach, jak rozmawiać z pacjentem. Brakuje zajęć z zakresu psychologii komunikacji - mówi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego ja? Czy da się oswoić cierpienie...
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.