Molestowanie, dyskryminacja studentów - tabu
Zjawisko molestowania seksualnego i dyskryminacji ze względu na płeć na uczelniach wyższych wciąż jest zjawiskiem pomijanym w polskim prawie i debacie publicznej - mówili uczestnicy seminarium "Molestowanie seksualne na uczelniach wyższych wciąż tematem tabu", które odbyło się na Uniwersytecie Warszawskim.
- W wielu krajach problem molestowania seksualnego jest traktowany jako problem społeczny - mówiła pedagog Anna Wołosik. Jak poważny jest to problem? Z badań przeprowadzonych w Czechach wynika, że 75 proc. ankietowanych studentów spotkało się z przejawami molestowania seksualnego na uczelniach.
- Badania prowadzone w Stanach Zjednoczonych wykazały, że różnych form molestowania doświadczyło aż 81 proc. studentów. 40 proc. z nich dotyczyło relacji wykładowca-student - wyjaśniała Wołosik.
Zaznaczyła, że w Polsce takie badania przeprowadzają zazwyczaj organizacje pozarządowe lub feministyczne. Jedna z organizacji działających na Uniwersytecie Jagiellońskim przepytała studentki i połowa z nich zadeklarowała, że doświadczyła różnych form molestowania seksualnego.
Z kolei radca prawny Karolina Kędziora zaprezentowała badania Agnieszki Gutkowskiej "Molestowanie seksualne w środowisku akademickim - wyniki badań na polskich uczelniach". Wynika z nich, że z molestowaniem seksualnym na uczelniach wyższych spotkało się około 7 proc. ankietowanych. Innych zachowań mogących tworzyć wrogą i poniżającą atmosferę w miejscu nauki doświadczyło od 16,3 do 34,5 proc. badanych. Do najczęstszych tego typu zachowań należą opowiadanie dowcipów o podtekście seksualnym i prawienie krępujących komplementów.
- Jedynie 19 proc. studentów, z tych którzy spotkali się z niechcianymi zachowaniami o charakterze seksualnym, uznało, że to co ich spotkało było molestowaniem seksualnym - pisze Kędziora w przedstawionym podczas seminarium opracowaniu.
Problem niewłaściwych zachowań seksualnych w miejscu pracy Amerykanie dostrzegli już w latach 60. XX wieku. - Właśnie wtedy zaczęto używać pojęcia "molestowania seksualnego" i zauważono że jest ono jednym z przejawów dyskryminacji ze względu na płeć. Z czasem dostrzeżono, że zjawisko to nie ogranicza się tylko do miejsca pracy, ale jest obecne również w wojsku i instytucjach edukacyjnych - wyjaśniała Anna Wołosik.
Choć intuicyjnie każdy wie czy wyczuwa czym jest molestowanie seksualne, to podanie precyzyjnej definicji może nie być wcale takie łatwe. - Za molestowanie seksualne uznaje się niechciane i niepożądane zachowania o charakterze seksualnym, które są na tyle poważne i uporczywe, że ograniczają możliwość korzystania z zajęć szkolnych - powiedziała Wołosik.
Zaznaczyła jednak, że mogą być nim również zachowania odnoszące się do płci, które nie mają charakteru seksualnego, a odnoszą się do statusu społecznego czy uzdolnień danej osoby.
Coraz częściej mówi się też o cybermolestowaniu, czyli np. obraźliwych fotomontażach czy wulgarnych SMS-ach. Za formy molestowania seksualnego uznaje się również np. stalking, czyli uporczywe nękanie, ale też wulgarne wypowiedzi czy dowcipy.
"Często zachowania, które można określić jako molestowanie seksualne nie muszą odnosić się do jednej konkretnej osoby" - podkreśliła Anna Wołosik. Wulgarne uwagi kierowane do studentów podczas zajęć mogą tworzyć wrogą, uwłaczającą atmosferę, która również utrudnia korzystanie z oferty edukacyjnej danej uczelni.
Często przejawem molestowania seksualnego są tzw. "mikroniesprawiedliwości". - Są to z pozoru błahe wypowiedzi sugerujące np, że kobiety znalazły się na studiach po to by znaleźć męża - wyjaśniła prelegentka.
Jak wspomniała, jeden z profesorów, z którym sama miała zajęcia jako studentka kończył wykłady pytaniami: - Czy chłopcy zrozumieli? Czy dziewczynki zapamiętały? Znany jest przykład wydziału elektroniki jednej z politechnik, na którym dla kilkunastu studiujących tam dziewcząt, stworzono osobną grupę. Dlaczego? Sądzono że i tak nie uda im się ukończyć studiów więc postanowiono je skupić w jednym miejscu.
Jak powiedziała prof. Małgorzata Fuszara, wiele sygnałów o przejawach dyskryminacji i molestowania seksualnego pochodzi właśnie z politechnik. - Jest paradoksem, że powstają specjalne akcje zachęcające dziewczyny do studiowania na politechnikach, a wiele przejawów molestowania czy dyskryminacji notuje się na kierunkach, w których stanowią one mniejszość. Dziewczynom daje się po prostu odczuć, że nie nadają się do tego typu uczelni - mówiła prof. Fuszara.
Zdaniem Anny Wołosik, nie należy podchodzić obojętnie wobec nawet błahych przejawów molestowania seksualnego. Dlaczego? Z czasem - gdy przyzwyczaimy się do wulgarnych dowcipów czy uwag - tworzy się środowisko zseksualizowane, w którym zachowania noszące cechy molestowania seksualnego stają się normą. Fizyczne formy molestowania traktuje się wtedy jedynie jako ekstremum i odstępstwo od normy.
Z jej zdaniem zgadza się Karolina Kędziora i dodaje, że temat molestowania seksualnego w edukacji jest zaniedbany i w prawie, i w debacie publicznej. Nie chodzi o to by restrykcyjnie karać za każdy nieodpowiedni dowcip, ale by wytworzyć zasady, określające standardy zachowań na uczelniach i pomagające osobom poszkodowanym ubiegać się o ich prawa.
- Niejedna osoba, która czyni takie uwagi zaprzestałaby tego, gdyby wiedziała, że jest to zachowanie niewłaściwe i że władze uczelni oczekują ich wyeliminowania - powiedziała Kędziora.
Tymczasem - jak podkreślały prelegentki - student, który czuje się pokrzywdzony nawet nie ma do kogo zgłosić swojej skargi. A jeśli ją zgłosi sprawa może ciągnąć się latami. Dlatego często wybierają oni strategię "na przeczekanie". - Postudiuję 4-5 lat, a później mnie już tu nie będzie. Problem sam zniknie - opisywała studencki sposób myślenia Wołosik.
W odpowiedzi na potrzeby studentów na Uniwersytecie Warszawskim powstała np. Komisja Rektorska ds. przeciwdziałania dyskryminacji na UW, której przewodniczy prof. Małgorzata Fuszara. Jest to jednak dopiero druga tego typu komisja na polskich uczelniach.
Tymczasem w niektórych krajach - np. w RPA czy USA - utrzymywanie intymnych relacji ze studentem czy studentką oznacza automatyczne usunięcie z pracy - nawet jeśli jest to relacja akceptowana przez obie strony. - Jest to relacja oparta na zależności, a w tego typu relacji nie może być mowy o dobrowolności - tłumaczyła Wołosik.
Skomentuj artykuł