Nie ma dla mnie "okrutnego losu"

Dziennikarz sądził, że okaże szczególną wrażliwość na jej sytuację, nazywając los, jaki ją spotkał, okrutnym (fot. shutterstock.com)
Norbert Lechleitner / slo

Piękna kobieta sukcesu była w czasie swojej kariery ulubienicą mediów. Potem przyszła choroba, która zmusiła ją do porzucenia pracy. Żyła zaszyta w ustronnym zaciszu wraz ze swoją powiernicą i jednocześnie pielęgniarką. Dopiero bowiem, gdy paraliż opanował jej nogi oraz ograniczył ruchy lewej ręki, lekarze ośmielili się mieć nadzieję, że choroba nie będzie się dalej posuwać.

Przez wiele lat kobieta nie udzielała żadnych wywiadów. Teraz zdecydowała się odpowiedzieć na pytania pewnego dziennikarza, a zarazem przyjaciela z dawnych czasów. Pragnął on koniecznie spisać jej życiowe doświadczenia i opublikować w książce, którą zamierzał wydać. Kiedy udało mu się przekonać chorą do tematu oraz konstrukcji swojego dzieła, umówili się na przeprowadzenie ze sobą pewnego pięknego letniego popołudnia dłuższej rozmowy.

Mówili o jej dzieciństwie i o jej karierze, o doświadczeniach zawodowych, a w końcu także o jej chorobie. Dziennikarz sądził, że okaże szczególną wrażliwość na jej sytuację, nazywając los, jaki ją spotkał, okrutnym.

DEON.PL POLECA

- Odrzucam to sformułowanie - zaprotestowała siedząca na wózku inwalidzkim kobieta. - Czy raczej myślenie, jakie się kryje za takim sformułowaniem. Pojęcie "los" wywołuje dziś jedynie negatywne skojarzenia stanowiąc, że tak powiem, synonim "kary bożej" lub jeszcze bardziej fatalistycznie "bezdusznej manipulacji siły wyższej". Los natomiast może stanowić również szczęśliwy obrót spraw w naszym życiu. A skoro tym mianem określa się zarówno szczęśliwe, jak i nieszczęśliwe wydarzenia życiowe, to słowo "los" oznacza tylko tyle, co samo życie. Nie ma dla mnie "okrutnego losu", dla mnie istnieje tylko moje życie.

Ten wyrażony z naciskiem argument sprawił, że dziennikarz zamilkł, pogrążając się przez chwilę w zadumie. Następnie chrząknął i spytał:
- Czy chce pani przez to powiedzieć, że także dziś cieszy się pani życiem?
- Ależ naturalnie! - otrzymał wypowiedzianą ze śmiechem odpowiedź. - Moje życie jest po prostu cudowne. Szczególnie, że nie mam innego wyboru.

Więcej w książce: Słońce dla duszy - Norbert Lechleitner

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie ma dla mnie "okrutnego losu"
Komentarze (3)
G
GCHIY
4 października 2010, 11:07
 W takich wywiadach nie widać tych wszystkich wylanych łez, frustracji złości i żalu... Łatwo się mówi z perspektywy czasu, kiedy przewartościowanie się ma za sobą. Czy w tej książce przeczytam też o tym JAK ta osoba DOCHODZIŁa do tego momentu kiedy zaczęła naprawde cieszyć się życiem? Ile ją to kosztowało? Ile razy wracała do punktu wyjścia? Co się z nią działo kiedy przychodził kryzys? Jakoś nie przekonują mnie takie "ściągawki ze szczęścia" - ciesz się życiem, bądź optymistą, słońce świeci, drzewa szumią... Wszyscy chętnie dzielą się wzlotami, mało kto chce wracać do upadków - a to dopiero daje pełen obraz, jak wychodzić z dna własnej egzystencji?
NN
nikt nie ma innego wyboru
11 września 2010, 09:41
 bo jaki? zyjemy, coś sie dzieje w naszym zyciu (dobro lub zło) nie jesteśmy w stanie ani przewidzieć ani zareagować na tyle szybko aby odwrócić jakieś zdarzenie. trzeba po prostu zyc jak najlepiej w danych warunkach
13 sierpnia 2010, 13:43
Kiedy patrzymy z zewnątrz na życie innych ludzi, szczególnie tych doświadczonych przez los, jesteśmy gotowi podziwiać ich siłę i hart ducha. Z boku doskonale widać wszystkie ograniczenia i niemożności. Otóż - ci ludzie nie zawsze są ich świadomi. Dzięki temu wielu przełamuje swój los - zdobywają szczyty, o których inni tylko marzą. Ale nie zawsze to się udaje i trzeba popatrzeć prawdzie w oczy - człowiek musi sam, świadomie, zgodzić się na brak wyboru, zaakceptować swoją sytuację, choć łaski Panu Bogu nie robi, bo nie ma innego wyjścia. Ale ta zgoda jest konieczna - broni przed goryczą, rozczarowaniem, pretensjami. Myślę, że o tym mówiła ta kobieta.