Pies wiernością, oddaniem i zaufaniem do swojego pana zasłużył sobie na miano najlepszego przyjaciela człowieka. Ta przyjaźń trwa od tysiącleci. Dzisiaj wiemy, że pies sprawdza się także w dużo poważniejszej i bardziej odpowiedzialnej roli - potrafi uzdrawiać nasze emocje, umysł i ciało. Na tych właśnie zdolnościach bazuje dogoterapia.
Dogoterapia (w niektórych publikacjach występuje jako kynoterapia) to jedna z metod rehabilitacji, w której odpowiednio przeszkolony pies-przyjaciel wspomaga terapeutę w wieloprofilowym usprawnianiu dzieci i dorosłych, a także pomaga osobom starszym czy zagubionym w zachowaniu czy wręcz nawiązaniu kontaktów ze światem zewnętrznym. Taką klasyczną już dzisiaj definicję zagadnienia stworzyła w 1996 roku Maria Czerwińska, będąca nie tylko autorką samego terminu, ale przede wszystkim matką chrzestną tej formy rehabilitacji w Polsce. To wieloprofilowe usprawnianie dotyczy sfery emocjonalnej, umysłowej i ruchowej -w zależności od tego, kto z dogoterapii korzysta i czego tak naprawdę potrzebuje. Nasza rozmówczyni nazywa też dogoterapię bezpieczną formą dotyku, czym nawiązuje do określenia stosowanego w Stanach Zjednoczonych (pet theraphy), które wywodzi się od czasownika pet oznaczającego dotykać, pieścić. - Udowodniono naukowo, że do tego, byśmy czuli się zdrowo, by nie wzrastała w nas nerwowość i agresja, potrzebujemy kontaktów z innymi poprzez dotyk. Ów głód dotyku jest tak nieprawdopodobnie silny w każdym człowieku, że niezaspokojenie go powoduje mniejsze bądź większe zaburzenia i frustracje. Zwyczaj, że obecnie dziecko zaraz po urodzeniu jest kładzione na brzuchu matki, to nie przypadek - w ten sposób nawiązują z sobą kontakt, a maluch odzyskuje poczucie bezpieczeństwa po trudach porodu. Rekompensatą za brak tego rodzaju kontaktu z drugim człowiekiem może być posiadanie w domu zwierząt, do których bezpiecznie i często instynktownie się przytulamy. W obecności zwierząt znika pewna bariera, którą mamy w stosunku do ludzi. Nie zastanawiamy się, czy nie podchodzimy zbyt blisko, co druga strona sobie o nas pomyśli. Dogoterapia opiera się właśnie na tym pierwszym, podstawowym instynkcie i bodźcu - mówi nasza ekspert.
Rodzaje dogoterapii
DEON.PL POLECA
Obecnie dogoterapia jest już nie tylko ciekawostką dla miłośników psów, ale również zyskuje status powszechnie przyjętej metody leczenia. Także w Polsce, chociażby w szpitalu dziecięcym w Dziekanowie Leśnym, psy stanowią etatowy "personel medyczny". Spotkać je można na oddziałach rehabilitacji, onkologicznych i w ośrodkach dla dzieci niepełnosprawnych. Dogoterapia przybiera różne formy, choć najczęściej mówi się o trzech najbardziej powszechnych jej rodzajach. Pierwszą z nich jest aktywność z udziałem psa (w skrócie AAA, od angielskiej nazwy Animal Assisted Activity). Można powiedzieć, że jest to najmniej zaawansowana forma rehabilitacji, której celem jest rekreacja, zabawa, motywacja do wykonywania prostych czynności. Ta forma aktywności jest praktycznie zwyczajnym spotkaniem i zabawą ze zwierzęciem. Nie ma z góry określonego programu terapeutycznego, który byłby przypisany do konkretnej osoby, choroby czy zaburzenia. Te same zajęcia mogą być prowadzone z wieloma różnymi osobami, przez różnych wolontariuszy i różne zwierzęta. Nie zachodzi też potrzeba prowadzenia dokumentacji ani regularnych spotkań trwających określony czas.
Drugą formą jest AAT (Animal Assisted Therapy). W języku polskim określilibyśmy ją jako terapię z udziałem zwierząt. W odróżnieniu od aktywności z udziałem psa, terapia jest działaniem celowym i planowanym. Cel jest jednak podobny - spowodowanie poprawy w fizycznym, społecznym, emocjonalnym i poznawczym funkcjonowaniu człowieka. AAT przeprowadza się grupowo, indywidualnie lub naprzemiennie. Co istotne - dla każdego uczestnika terapii określa się indywidualne cele, jakie chcemy osiągnąć, proces dochodzenia do tego celu jest dokumentowany i rozwijany, a jego efekty są mierzalne. Narzuca to konieczność zdiagnozowania pacjenta przed rozpoczęciem terapii i wyznaczenia celów działania terapeutycznego. Czas trwania zajęć z psem nie powinien przekraczać 40 minut. Długość ta jest optymalna dla możliwości skoncentrowania psa na działaniu, które jest dla niego trudną, wymagającą wysiłku pracą.
Ostatnia wg tego klasycznego podziału jest edukacja z udziałem psa - AAE (Animal Assisted Education), a stanowią ją wszelkie programy edukacji humanitarnej. Zajęcia są prowadzone przez pedagoga, najczęściej w grupie dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym.
Edukacja przy udziale psa dotyczy przeciwdziałania przemocy wobec zwierząt, prawidłowej i odpowiedzialnej opieki nad zwierzętami, odpowiednich zachowań wobec obcych bądź agresywnych psów, poszerzania wiedzy na temat zoologii. AAE to również nauka pojęć, informacji i logicznego myślenia. Może mieć formę lekcji matematyki z udziałem psów, w czasie której dzieci uczą się prostych działań - liczba psów, ich łap i oczu to wdzięczne pole do popisu z zakresu liczenia, dodawania i odejmowania.
Komu dogoterapia, komu?
Mówiąc o dogoterapii, w pierwszej chwili myślimy o ludziach dotkniętych różnego rodzaju niepełnosprawnością. Skojarzenie to nie jest wcale przypadkowe, ponieważ psy faktycznie w głównej mierze pracują z osobami z upośledzeniem fizycznym i umysłowym. Lista zaburzeń, które można niwelować dogoterpią jest długa, a znajdują się na niej: zespół Downa, autyzm, ADHD, mózgowe porażenie dziecięce, niedowłady kończyn, zaburzenia nastroju, zaburzenia lękowe czy emocjonalne. Nie jest i pewnie nigdy nie będzie to lista zamknięta. W końcu terapeutyczne działanie psa to nie rodzaj pigułki przyjmowanej na ściśle określone schorzenia. Warto się jednak zastanowić, jak to się dzieje, że ten sam pies i ten sam treser mogą pracować z tak różnymi problemami? Maria Czerwińska nie widzi tutaj sprzeczności i tłumaczy, że dogoterapia wymaga od tresera znajomości chorób, z którymi się spotyka w swojej pracy, oraz wymyślenia takich aktywności z udziałem psa, aby stawał się on dla chorych motywatorem do działania. Jako przykład podaje pracę z dziećmi z autyzmem i dziećmi z ADHD. - Wydawałoby się, że to są dwa zupełnie różne światy, a i w jednym, i w drugim przypadku dogoterapia przynosi świetne efekty. I jedno, i drugie dziecko cierpi na brak koncentracji, przy czym pacjent z autyzmem koncentruje się zazwyczaj uporczywie na jednej rzeczy, natomiast z ADHD czasem nie potrafi się skoncentrować na niczym. Terapeuta, wiedząc o tych różnicach, za pomocą jednej metody (psa) musi znaleźć sposób na dotarcie do jednego i drugiego świata. I choć sposoby będą bardzo różne, metoda i cel pozostają te same. Dlatego rekomendując dogoterapię, zamiast o chorobach, przy leczeniu których jest ona przydatna, należałoby raczej mówić o konkretnych problemach wspólnych dla różnych osób. Takim problemem, oprócz wady wzroku, chorób psychicznych, niedowładów i nerwic mogą być: niedostosowanie społeczne, nieśmiałość, samotność, zaburzenia komunikacyjne, zaburzenia mowy czy wady postawy - wyjaśnia Maria Czerwińska.
Jak to działa?
Próbując opisać zasady działania terapii z udziałem psów, pani Maria podaje przykład dzieci niewidomych, jej pierwszych podopiecznych. To w pracy z nimi zrodziła się jej dzisiejsza pasja. - Dla dzieci niewidomych kontakt z psem to jeden z pierwszych etapów prowadzących - poprzez dotyk - do poznania świata, a na przyszłość krok do posiadania psa przewodnika. Kiedy niewidome dziecko usłyszy wyraz "ucho", to może sobie jedynie wyobrazić, jak wygląda jego własne ucho, ale nie będzie wiedziało, jak wygląda ucho psa czy słonia. Dotykając nosa, ucha czy ogona psa, dziecko uczy się rozumieć i rozpoznawać te pojęcia. Zaczyna zdawać sobie sprawę, że ucho człowieka różni się od ucha psa, poprzez dotyk zaczyna rozróżniać kształty, nazywać je, i to umożliwia mu wyobrażenie sobie, jak wyglądają poszczególne przedmioty czy pojęcia. Pies spełnia tutaj rolę pośrednika w poznawaniu świata.
- Z kolei dzieci upośledzone intelektualnie w obecności psów uczą się różnych form zrozumienia rzeczywistości, poczynając od spraw najprostszych, na przykład - jak wygląda ręka człowieka, a jak łapa zwierzęcia - mówi pani Maria. I uświadamia nam, że orientacja w schemacie ciała jest podstawową informacją, która jest potrzebna każdemu człowiekowi do sprawnego funkcjonowania. - Zapewne nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo większość ludzi ma to szczęście, że ta orientacja jest dla nich naturalna. Kiedy jej brakuje, w jej odnalezieniu mogą pomóc właśnie zajęcia z udziałem psów - podkreśla.
A czego konkretnie mogą się uczyć dzieci poprzez kontakt ze zwierzęciem? Psy pani Marii pozwalają się karmić widelcem. Dzieci, które to obserwują, zaczynają je naśladować (uczą się samodzielnie jeść) albo same chcą nakarmić psa, przez co ćwiczą koordynację ruchową. - Pies skupia uwagę dzieci bardziej niż osoby dorosłe, jest dla nich atrakcyjniejszy, a poza tym pies porozumiewa się z dzieckiem mową ciała, która jest podświadoma. W efekcie nawet bardzo upośledzone dzieci, u których podstawowe rodzaje komunikacji czasem zupełnie nie funkcjonują, rozumieją mowę ciała i potrafią się nią posługiwać.
Filmowe gwiazdy
Droga Marii Czerwińskiej do tego, by zajmować się dogoterapią, co więcej - stworzyć ją od podstaw, jest dobrym materiałem filmowym. Dosłownie. - Zawodowo zajmowałam się szkoleniem zwierząt, aby były aktorami. Byłam też konsultantem przy produkcji filmów. Moim marzeniem z dzieciństwa było posiadanie indiańskiego psa. Okazja do kupna trafiła się wówczas, gdy Janusz Łęski, reżyser, z którym pracowałam, poprosił, żebym wymyśliła do jego kolejnego serialu takiego psa, jakiego nasza kinematografia jeszcze nie miała. Postanowiłam spełnić swoje skryte marzenie i kupiłam psa rasy alaskan malamute - opowiada pani Maria. Pamiętają Państwo serial "Janka", w którym główną rolę grała Agnieszka Krukówna, a nie mniej ważną jej pies - Alaska? Otóż ten pies to właśnie pierwszy wychowanek pani Marii z rasy alaskan malamute, od którego prawdziwego imienia - Cze-Ne-Ka, powstała dzisiejsza Fundacja CZE-NE-KA, zajmująca się między innymi szerzeniem idei dogoterapii.
Jednym z największych wyzwań w karierze Marii Czerwińskiej była praca z niewidomymi dziećmi przy realizacji filmu "Widzę", w którym obok dzieci występowała gęś Klementyna. Za aktorskie popisy ptaka odpowiedzialna była pani Maria. Towarzyszyła jej młoda Cze-Ne-Ka, którą przygotowywano do tego, by była filmową gwiazdą, i oswajano z pracą na planie. W trakcie kręcenia filmu pani Maria po raz pierwszy miała możliwość obserwowania, jak niewidome dzieci reagują na obecność psa, jak ogromną radość sprawia im jego towarzystwo. W konsekwencji nasza rozmówczyni oraz jej pies stali się częstymi gośćmi w ośrodkach dla dzieci niewidomych i głuchoniemych. - Można powiedzieć, że wówczas "przejrzałam na oczy", widząc, jaki wpływ na dzieci mają nasze spotkania, jak one się uśmiechają, otwierają na kontakt z psem. Okazało się, że na samo wspomnienie tego psa chętniej się uczą, a za obietnicę kolejnej wizyty skłonne są do wielu rzeczy, których na co dzień nie chcą wykonywać. Cała idea dogoterapii zrodziła się we mnie od takich właśnie najprostszych spotkań. Później, dzięki Internetowi, dowiedziałam się, że nie tylko ja w ten sposób pracuję ze zwierzętami. Zostałam zaproszona do Stanów Zjednoczonych, gdzie skończyłam tamtejszy kurs dogoterapii, a jednocześnie sama byłam wykładowcą. Jako że nasze metody pracy nieco się różnią, wzajemnie mogliśmy się od siebie uczyć - wspomina nasza ekspert.
Idealny kandydat na psiego terapeutę
Czy każdy pies jest dobrym kandydatem na dogoterapeutę? Zdaniem Marii Czerwińskiej wszystkie psy mają znaczną naturalną zdolność uczenia się czegoś nowego. Ale efekt końcowy zależy od całego procesu socjalizacji, który może być lepiej lub gorzej poprowadzony. Wiele zależy też od predyspozycji związanych z rasą. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, do czego dana rasa została przeznaczona. - Rottweilera można dobrze zsocjalizować, ale nie użyłabym go do dogoterapii, ponieważ jest to pies jednego właściciela, który podporządkowuje się przewodnikowi stada. Nasze psy to często psy wizytujące - jeżdżą z nami do szkół i ośrodków, gdzie ciągle spotykają się z nowymi, obcymi osobami. Psychika rottweilera mogłaby nie wytrzymać kontaktu z rozkrzyczaną grupą dzieci - przestrzega założycielka Fundacji CZE-NE-KA. Pani Maria pracuje obecnie z psami rasy malamute, zwierzętami wybitnie stadnymi. Psy te, żyjąc w środowisku Indian, musiały pracować z innymi psami, głównie ciągnąć zaprzęgi. Chętnie pracują na rzecz człowieka, podporządkowują się i nie wykazują w stosunku do ludzi żadnej agresji. Labradory z kolei są używane do pracy z osobami niepełnosprawnymi dlatego, że są wręcz niezmordowane, nie męczy ich wielogodzinna aktywność i nie wymagają długiego odpoczynku. A trzeba pamiętać, że praca z osobą niepełnosprawną czy jako przewodnik niewidomego wymaga od psa pracy praktycznie bez ustanku. Można wymienić niezależne od rasy cechy psów konieczne, aby mogły one uczestniczyć w rehabilitacji. Pies taki powinien być łagodny, posłuszny, zrównoważony, wesoły, cierpliwy, powinien lubić pieszczoty oraz przebywać poza domem i w dużej grupie osób. Musi też być silny psychicznie, odporny na stres, czyli mieć ukształtowaną osobowość i nie dawać się wyprowadzić z równowagi. Inne rasy wykorzystywane w dogoterapii to golden retriever, labrador retriever, samojed, nowofundland, owczarek szetlandzki, hovawart, spaniel, border collie i wiele, wiele innych.
Od autora
Odwiedzam panią Marię w siedzibie jej fundacji. Od progu wita mnie Arrow z Indiańskiej Wioski - mniej więcej 40-kilogramowa suka rasy alaskan malamute i jej sześciotygodniowa córeczka HAPPY HOPE z Indiańskiej Wioski. Rozmawiając o dogoterapii, mam okazję zaobserwować, na czym polega nauka odpowiednich zachowań. - Pies rozumuje inaczej niż człowiek. Dla nas komunikat, że czegoś nie wolno, jest generalny. Pies takie polecenie rozumie mniej więcej tak jak dwuletnie dziecko - to, że nie wolno bawić się jedną zabawką, nie oznacza, że nie można bawić się inną. Zatem uczenie psa odpowiednich zachowań zawsze jest jednostkowe i sytuacyjne, nigdy ogólne. Każde zwrócenie uwagi psu musi być adekwatne do jego zachowania. Moje komendy czy komentarze muszą być idealnie sprzęgnięte w czasie z tym, co pies robi. Psa nie uczy się generalnie, tylko na przykładzie, obserwujemy go i komentujemy jego zachowanie na bieżąco - wtedy uzyskuje się pożądane efekty. Układanie psa wymaga dyscypliny, cierpliwości i konsekwencji - tłumaczy Maria Czerwińska. Zauważa też, że równie użyteczne jak nauka języka angielskiego byłoby opanowanie komunikacji z własnym czworonożnym pupilem, z którym żyjemy pod jednym dachem. - Nie jestem zwolenniczką psów chowanych bezstresowo, takich, które schodzą z 10 piętra i bez przerwy szczekają. To na pewno nie są dobrze ułożone psy! - podkreśla pani Maria.
Słowa i półsłówka
W czasie rozmowy niefortunnie stwierdziłam, że pies, a w szczególności pies terapeuta musi być podporządkowany człowiekowi. Maria Czerwińska szybko wyprowadza mnie z błędu. - Relacja ze zwierzęciem nie może opierać się na totalnym podporządkowaniu i strachu, bo to zwalnia psa z myślenia oraz przeszkadza w komunikacji. Co ciekawe, nie ma na myśli jedynie instynktownych odruchów, lecz komunikacji werbalnej. Najlepszym przykładem jest wspomniana Arrow, która zna około 300 słów i rozpoznaje je w różnych konfiguracjach, co oczywiście jest z sukcesem wykorzystywane w czasie zajęć terapeutycznych. Choć może nie sama dogoterapia i sukcesy z nią związane są tutaj najważniejsze. Istotą jest wzajemne zrozumienie i szacunek psa i człowieka - przyjaźń, która dokonuje naprawdę niesamowitych rzeczy.
Skomentuj artykuł