Przełam się i zadzwoń w Święta

Przełam się i zadzwoń w Święta
fot. Depositphotos

Święta to czas bliskości, miłości i spokoju. Niestety w wielu domach jest to czas napięć, trudnych rozmów, powrotów do smutnej przeszłości, siadania do stołu z ludźmi, którzy krzywdzili i nigdy tego nie uznali. Ma to być czas pojednania, a zdarza się niestety, że to czas otwierania starych ran.

Coraz trudnej nam tworzyć więzi w dobie szybkich i powierzchownych relacji. Mieć więź to być związanym, to odczuwać jakieś przyciąganie, tęsknić – czyli chcieć być z drugą osobą, chcieć się spotkać, odczuwać radość z bliskości i spotkania. Żeby jednak chcieć się spotkać, trzeba mieć poczucie, a może nawet pewność, że jest się w takiej relacji chcianym i przyjętym, że będzie się słuchanym i usłyszanym. W relacjach opartych na więzi dwie osoby czują się ważne – takiej relacji się nie zrywa, ponieważ ona jest oparta na zaufaniu i pewności, że jest się przyjętym mimo wszystko.

Raport z badań przeprowadzonych w tym roku przez pracownię Kantar* w ramach akcji „Przełam się i zadzwoń” pokazuje, że w tym roku 9% osób zerwało relację z kimś bliskim – kimś z rodziny lub przyjacielem. W mojej pracy z ludźmi coraz częściej obserwuję brak wymiany – ludzie dzwonią, żeby coś opowiedzieć, ale nie chcą lub nie mają czasu wysłuchać, chcą szybko załatwić sprawę, a nie mają czasu na spotkanie – które wymaga uważności i kontaktu. Możliwe, że zerwane zostały relacje, które były oparte na interesie – jak coś chcę od ciebie, to dzwonię lub się spotykam. Żeby się spotkać i zbudować więź, trzeba mieć czas na bycie – bardzo deficytowy towar w dzisiejszym świecie. Często podczas warsztatów z komunikacji opartej na empatii słyszę od uczestników, że nigdy nie byli słuchani tak jak w tej grupie i nigdy nie czuli się tak ważni jak tutaj – odkrywają, że to, co mają do powiedzenia, jest dla kogoś ważne, i doświadczają, że mówienie o ważnych rzeczach i o sobie buduje bliskość i więź.

Wyniki tego badania pokazują również, że 55% mężczyzn nie chciałoby zadzwonić na święta do osoby, z którą utracili kontakt. Próbę odbudowania kontaktu podjęłoby 37%. W przypadku kobiet podział jest bardziej równy – 44% zadzwoniłoby, a 45% nie zadzwoniłoby. 95% kobiet odebrałoby telefon od osoby, z którą został zerwany kontakt, gdyby ta zadzwoniła na Święta. Mężczyźni są bardziej niepewni – ale gdyby wiedzieli, że ktoś na taki telefon czeka, chętniej podjęliby próbę i jednak porozmawiali.

DEON.PL POLECA

Te badania mogą być dla nas inspiracją do zobaczenia, że w czekaniu na to, że ta druga osoba zadzwoni, możemy pozostać samotni w swojej tęsknocie… Mogą być inspiracją do tego, żeby się przyjrzeć temu, dlaczego jest nam trudno, i jak możemy z tej trudności spróbować wyjść.

Jeśli chcę zadzwonić, to dobrze jest przyjrzeć się swojej zdolności do akceptacji i empatii. Bywa tak, że sami chcemy być akceptowani tacy, jacy jesteśmy, ale oczekujemy, że druga osoba się zmieni. Możliwe, że jeśli chcę być w kontakcie ze swoją mamą, to jedyne, o czym możemy porozmawiać w święta, to jej choroby, jak było na działce albo jak smakują potrawy, które przygotowała. Pozbyć się oczekiwań pomaga w przyjęciu drugiej osoby – dom pełen uśmiechniętych dzieci i rodzina wspólnie śpiewająca kolędy to piękny obrazek z filmów – może budzić oczekiwania, których nasza rodzina nie jest w stanie spełnić. Możemy też zastanowić się nad swoimi potrzebami. O co chcę zadbać? Czy ważna jest dla mnie relacja, a może bliskość, przynależność, przyjaźń? Warto zauważyć, że wybierając jakieś potrzeby, czasami rezygnujemy z innych. Czasami, jeśli wybiorę relację i bliskość z rodzicami, to może się okazać, że nadal bycie wysłuchanym i branym pod uwagę nie będzie realizowane, ponieważ oni nie umieją tak budować relacji, nikt ich tego nie nauczył. Nie chodzi o usprawiedliwianie rodziców, ale o zobaczenie ich „biedy” emocjonalnej i braku umiejętności, choć intencja jest dobra. Kiedy pracowałam na uczelni, zawsze w grudniu rozmawiałam ze studentami o tym, dlaczego nie lubią wracać do domu na święta (tak wielu młodych ludzi nie lubi świąt). Zwykle padało zdanie – bo doskonale wiem, jak będzie – zawsze jest taki sam „teatr”, dialogi są nawet przewidywalne. Jednak, żeby przedstawienie za każdym razem było takie samo, to wszyscy aktorzy muszą grać te same role. Okazuje się, że wystarczy, że jedna osoba zmieni rolę, całe przedstawienie zaczyna toczyć się w innym kierunku. Co ja w takim razie mogę zrobić inaczej, jak zacząć od siebie, by inni aktorzy na rodzinnej scenie zachowali się inaczej? Warto zanim wykona się telefon, zobaczyć swój udział, ale też uznać swój wpływ – możemy wiele zmienić, zmieniając swoje nastawienie i zachowania.

To, że nie podejmujemy jako pierwsi rozmowy, może wskazywać na brak umiejętności rozpoczynania dialogu, kiedy jest nam trudno. Bardzo mało mamy wzorców, „jak się porozumieć”, czyli jak usłyszeć, zrozumieć i przyjąć odmienność drugiej osoby. Raczej obserwujemy w naszych rodzinach, że po konflikcie ktoś „musi przeprosić”, „uznać swoją winę”, „przyznać komuś rację” – w byciu z innymi nie chodzi o to, żeby mieć rację, tylko żeby mieć relację. Mieć relację, czyli zrozumieć, że konflikt wynika z niezaspokojonych potrzeb i że każda strona chce dobrze, jednak nie potrafi wyrazić tego, co dla niej ważne i nie potrafi usłyszeć, czego chce druga – dlatego nie umieją się porozumieć. Jeśli chcemy mieć relację, to potrzebujemy nauczyć się zmieniać swoje reakcje, rezygnować z ocen typu: głupi, mądry, źle, dobrze, za moich czasów, ja bym tak nie zrobił…

Mężczyźni mówią, że gdyby wiedzieli, że ktoś czeka, chętniej podjęliby próbę – może to mówić o niepewności bycia ważnym, kochanym, chcianym, która nie jest wypowiedziana. Wiele osób boi się, że nie zasługuje na miłość, choć rzadko kto wprost przyzna się do tego.

Gdzieś w środku, głęboko w sercu jest pragnienie bliskości, relacji, kontaktu, ale jednocześnie lęk przed tym, że jak zadzwonię, to nie zostanę przyjęty, może być większy. Dlatego z lęku przed odrzuceniem, niebyciem przyjętym wolimy zaczekać, aż ktoś zadzwoni, wtedy jest łatwiej.

Gorzej, jeśli obie strony tkwią w lęku i obie czekają…

Jeśli chcemy mieć relację z innymi, to warto, żebyśmy umieli być nimi zaciekawieni. To jak ciekawość dziecka – ciągłe zadawanie pytań zamiast osądów, ocen i oskarżeń – jak on się dzisiaj czuje, czym żyje, dlaczego tak reaguje, co go zasmuca, a co cieszy. Jeśli chcemy mieć relację, potrzebujemy zobaczyć drugą osobę z jej potrzebami i emocjami, ponad słowami, które wypowiada.

W wielu rodzinach obecny jest model albo przepraszania, albo udawania, że nic się nie stało. Po kłótni, wszystko się „rozchodzi”, emocje się rozchodzą, potrzeby znikają i wszystko wraca do codzienności. Kiedy ta codzienność jest dostępna, to można „łatwo wrócić”, kiedy jest odległość, to powrót nie jest już taki oczywisty – wymaga nowego wzorca, nowego działania, nowej formy komunikacji, a tej nie znamy, więc pozostajemy w niemocy, w głodzie i czasami tęsknocie oczekiwania. Umiemy wytrzymywać głód braku relacji, nie umiemy szukać sposobów na zaspokojenie tego głodu.

Rzadko na co dzień wypowiadamy słowa pełne czułości, rzadko mówimy o tym, że tęsknimy, że ktoś jest dla nas ważny, że potrzebujemy kontaktu z nim – fakt, często o tym myślimy i zakładamy, że dla drugiej osoby to jest oczywiste. Skoro nie wypowiadamy słów pełnych czułości, kiedy jest dobrze w relacji, tym trudniej je odnaleźć i wypowiedzieć wtedy, kiedy jest między nami konflikt czy jakieś nieporozumienie. Te słowa to na przykład: "jesteś dla mnie ważny, lubię z tobą rozmawiać, uwielbiam, jak się do mnie uśmiechasz, cieszę się, że jesteś, to ważne, że jesteś…". Warto zobaczyć tę swoją trudność. Moja praca z ludźmi odkrywa braki w zakresie mówienia o uczuciach i potrzebach, jakbyśmy nie znali słów ich opisujących. Wymagamy, by nasi bliscy byli otwarci, a może warto, żebyśmy my zaczęli się inaczej komunikować? Co mógłbyś powiedzieć innego, ważnego dla ciebie, co byłoby pierwszym krokiem do budowania relacji, a jednocześnie zmieniło dotychczasowe, utrwalone wzorce komunikacji między wami? Może: "jestem wdzięczny, lubię, zależy mi…".

Mam taką myśl, którą bardzo lubię – kiedy spotkają się dwa głody, to one się nie nakarmią, tylko każdy będzie szarpał do siebie. Może pomocne w przełamaniu się do zadzwonienia będzie zobaczenie głodu tej drugiej osoby, że jej jest trudniej, a im jej trudniej, tym bardziej jest zapieczona w tym swoim osamotnieniu i bólu. Można też zacząć od refleksji nad sobą (dla wielu osób to nie lada wyzwanie). Można zacząć od pytań do siebie:

  • Jaki ja mam udział w tym, że między nami jest trudno?
  • Gdybym miała pomyśleć o tej drugiej osobie, to czego ona może potrzebować ode mnie, co może być dla niej trudne w relacji ze mną?
  • Co mogę powiedzieć ważnego dla mnie i dla niej, żeby usłyszała, że mi zależy na bliskości.

Mogę też odpowiedzieć sobie na pytanie, po co miałbym zadzwonić. Co jest dla mnie ważne w relacji? Jeśli kocham, to biorę telefon i dzwonię. Jeśli jestem silny/-a, to właśnie korzystając z siły płynącej ze mnie, biorę telefon i dzwonię, żeby zadbać o drugą stronę – bo ona w swojej słabości i bezradności nie potrafi jeszcze zrezygnować z urazy i wybaczyć.

Warto też usiąść i zrobić sobie bilans zysków i strat (wiem, że brzmi to biznesowo, ale naprawdę warto to zrobić). Pomyśl sobie, co możesz zyskać, jeśli zrezygnujesz ze swojego ego i przezwyciężysz swój lęk przed odrzuceniem. Jakie potrzeby możesz zaspokoić? Jeśli wykonasz ruch i wypowiesz ważne dla ciebie słowa, możesz zaspokoić na przykład potrzeby: bycia usłyszanym, wpływu, relacji, szczerości, autentyczności, przynależności, przyjaźni, wymiany, spokoju, poczucia sensu, sprawczości, zaufania do siebie, siły, otwartości, odwagi, odpowiedzialności, empatii, bliskości. Co ryzykujesz? Jakie potrzeby mogą nie być zaspokojone, jeśli wykonasz telefon? Mogą to być na przykład: akceptacja, partnerstwo, porozumienie, uznanie, bycie wysłuchanym, szacunek, współczucie. Może są inne ważne dla ciebie potrzeby, które możesz zyskać lub zaryzykować. Przyjrzenie się tej liście pozwala w wolności podjąć decyzję, czy chcę zaryzykować, bo zyski przewyższają potencjalne straty, czy jednak wolę nie ryzykować. Ważne, żeby wybierać z potrzeby serca, a nie z lęku.

Tyle miłości, ile wolności – jeśli wybieram w wolności, to robię miejsce na miłość, a o to przecież przede wszystkim w tych Świętach chodzi.

*Raport z badania przeprowadzonego przez pracownię Kantar w ramach akcji społecznej „Przełam się i zadzwoń” Sondaż CATI na reprezentatywnej próbie 1000 Polaków, w wieku 15+, zrealizowany w dniach 26–30.11.2020.

Psychoterapeuta, praktyk NVC, wykładowca akademicki. W swojej pracy z ludźmi łączy elementy ciała, emocji, psychiki i duchowości, gdyż wierzy, że człowiek jest jednością psychofizyczną i ważne dla dobrostanu jest, by wszystkie te obszary funkcjonowały prawidłowo. Jeśli chcielibyście posłuchać, jak pracuje, zapraszamy na jej kanał na YouTube>>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Franz Jalics SJ

To właśnie uważność ostatecznie prowadzi do Boga. Kontemplacja jest oglądaniem. W życiu wiecznym nie będziemy o Bogu rozmyślać, ale Go oglądać. Nie będziemy także zajmować się Bogiem w zewnętrznej aktywności, tylko oglądać Go i miłować....

Skomentuj artykuł

Przełam się i zadzwoń w Święta
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.