Psychoterapeuta: potrzebujemy relacji i bycia wysłuchanym. Bardziej niż kiedykolwiek

fot. Paola Chaaya / Unsplash

"W czasie pandemii brakuje nam możliwości zaspokojenia wielu potrzeb: relacji, kontaktu z innymi, dotyku, bliskości, przynależności, wolności, niezależności czy swobody". Jak sobie radzić w takiej sytuacji? Odpowiada dr Agnieszka Kozak.

Kryzys mówi "sprawdzam". Z definicji kryzys to sytuacja, w której dotychczasowe sposoby funkcjonowania okazują się być nieprzydatne i nieefektywne. Jednak nam ludziom trudno jest uwierzyć w to, że nie mamy racji i nie jesteśmy Bogiem. Próbujemy więc kurczowo trzymać się starego wypierając informację, że nastało coś nowego, na co mamy ograniczony wpływ. Bezradność wydaje się być trudna do zaakceptowania w czasach, w których jesteśmy bombardowani hasłami typu: "możesz wszystko", "jeśli tylko będziesz myślał pozytywnie na pewno dasz radę".

Sytuacja z którą mamy do czynienia to czas, w którym potrzeba przewidywalności została bardzo mocno zachwiana, trudno jest cokolwiek planować, więc przyszłość staje się niepewna. Dodatkowo potrzeba bezpieczeństwa jakby weszła w tryb rozedrgania i niepewności. Świat, który znaliśmy do tej pory rozmył się w mgle niejasności i natłoku negatywnych informacji. Dotychczasowe znane nam i bezpieczne sposoby zaspokajania naszych potrzeb przestały się sprawdzać, co stanowi źródło wielu napięć i stresu. Dlaczego tak się dzieje? Potrzeby to główne źródło naszego działania - wszystko co robimy (także to czego nie robimy) służy zaspokojeniu potrzeb. Kiedy je zaspokoimy pojawiają się w nas przyjemne emocje - ciało wysyła do nas sygnał, że jest zadbane, system nerwowy jest spokojny, więc odczuwamy zadowolenie i spokój w całym organiźmie. Łatwo jest w takiej sytuacji być życzliwym i wyrozumiałym wobec najbliższych. Jednak kiedy nasze potrzeby nie są zaspokojone, ciało reaguje napięciem - brak zaspokojenia potrzeb w układzie nerwowym pojawia się jako stres, ciało reaguje napięciem i niepokojem. Stres to po prostu reakcja organizmu na sytuacje, które są zagrożeniem dla jego równowagi, które wytrącają go z jego optymalnego, znanego i bezpiecznego sposobu funkcjonowania.

DEON.PL POLECA

Mamy więc bardzo mądre ciało, które wysyła nam sygnał ostrzegawczy, że coś "jest nie tak", że coś nie działa tak jak powinno, że czegoś nam brakuje. W czasie pandemii brakuje nam możliwości zaspokojenia wielu potrzeb: relacji, kontaktu z innymi, dotyku, bliskości, przynależności, wolności, niezależności czy swobody. Zaczynamy być napięci i poddenerwowani ponieważ nie możemy zrobić wielu rzeczy, które przez pandemię przestały być dostępne na wyciągnięcie ręki, jak choćby spotkać się na przyjęciu urodzinowym w gronie lojalnych od lat przyjaciół. Nie możemy działać "po staremu" i to naturalnie rodzi w nas napięcie, bezradność, znużenie, smutek czy niepewność. Ważne jest to, żeby zrozumieć, że te emocje są normalne, że mamy do nich prawo. Te emocje mimo iż są nieprzyjemne nie są czymś złym, są to tylko sygnały z ciała, które warto usłyszeć i zaopiekować się nimi. Niestety wielu z nas próbuje je zepchnąć, ukryć, stłumić, wygłuszyć, czy wręcz od nich uciec. Jakbyśmy nie dawali sobie prawa do przeżywania lęku, niepewności i bezradności. Ważne jest żeby zobaczyć, że te emocje, mimo iż są trudne, są dla nas ważną informacją od naszego systemu nerwowego, który bardzo chce byśmy go zapewnili, że odczytujemy tę informację i że zajmiemy się tym co dla nas ważne. W praktyce oznacza to odczytanie, jakie ważne dla nas potrzeby zgubiliśmy, o co przestaliśmy się troszczyć w natłoku spraw do załatwienia, co ważnego dla nas być może przegapiliśmy. Może przegapiliśmy kontakt ze znajomymi, może czułość z bliskimi, może aktywność fizyczną, a może przynależność do jakiejś grupy. Nazwanie ważnych dla nas potrzeb może pomóc nam w znalezieniu innych strategii na ich zaspokojenie - jeśli stare sposoby przestały działać to możemy poszukać nowych. Jeśli nie mogę pójść do znajomych to może mogę spotkać się z nimi przez aplikację? Zamiast koncentrować się na tym, że jest bałagan w domu, mogę przytulić moich najbliższych ciesząc się z tym, że są zdrowi?

Okazuje się jednak, że wielu z nas nie potrafi słuchać sygnałów z organizmu i za wszelką cenę szuka sposobów na rozładowanie napięcia, co niestety ma fatalne skutki dla naszych relacji z najbliższymi. Kiedy jesteśmy napięci i zdenerwowani mamy tendencję do szukania winnych, ponieważ gdzieś w głębi duszy jesteśmy "obwiniaczami". Co robią obwiniacze? Szukają w otoczeniu osób odpowiedzialnych za ich emocje, trudności, złe samopoczucie. Wypowiadają szereg zarzutów typu: "przez ciebie się zdenerwowałam", "to twoja wina, że mam zły nastrój", "wyprowadziłeś mnie z równowagi", "to przez ciebie tak podle się czuję" lub "gdyby nie ty to czułabym się lepiej", czy "nigdy nie można na tobie polegać". Zdaję sobie sprawę, że to może być trudne do przyjęcia dla wielu osób, ale inni nie odpowiadają za nasze uczucia - uczucia są informacją z naszego ciała o naszych potrzebach, są więc informacją o nas. Jeśli pojawiają się w nas nieprzyjemne emocje to one przypominają nam o jakimś naszym "głodzie", o czymś żywym w nas, tym co domaga się zaspokojenia, więc nie pochodzi z zewnątrz, tylko z wewnątrz nas.

Obwinianie, zarzuty i zrzucanie odpowiedzialności to rodzaj przemocy słownej - nie służą one porozumieniu. Prowadzą do wzbudzania poczucia winy i niepokoju, a te z kolei uruchamiają nasze instynktowne zachowania - atak lub ucieczkę. Zarzut za zarzut, atak za atak - i rusza spirala negatywnych komentarzy, przykrych słów, kolejnych żali i oskarżeń. To zawsze kończy się kolejnym poczuciem winy i podbitym napięciem - zagrożeniem dla relacji, bliskości i spokoju. Można to przerwać, jeśli zamiast szukania winnych wokół siebie poszukamy przyczyny napięcia w tym co mamy w środku, w tym co może jest naszym głodem, którego sobie nie uświadamiamy.

Dobrze jest (choć to oczywiście trudne) przyjąć, że nikt nie jest winny naszemu napięciu i wziąć odpowiedzialność za to co się z nami dzieje, czyli podjąć decyzję, co chcemy zrobić z daną sytuacją, by wyjść z bezradności lub poradzić sobie z niepokojem. Porozumienie z innymi zaczyna się od porozumienia z samym sobą - jeśli rozumiemy swoje emocje: bezradność, lęk, niepokój to łatwiej jest nam reagować bez przemocy (bez obwiniania innych). Jeśli uznamy swoje emocje, to możemy zaopiekować się swoimi potrzebami i mieć mniej napięcia zamiast oskarżać innych, że to "przez nich się denerwujemy". Jeśli zrozumiem i przyznam sam/a przed sobą, że czuję lęk przed przyszłością, może utratą pracy i potrzebuję bezpieczeństwa, to wtedy mogę zająć się sobą i poszukać tego, co mogę zrobić, żeby zadbać o swoje bezpieczeństwo. Szukam wtedy działań, które są w strefie mojego wpływu - mózg ludzki lubi mieć poczucie wpływu na rzeczywistość, a z kolei układ nerwowy dostaje informację, że jest w domu, w którym ktoś go słucha i dba o bezpieczeństwo.

Okazuje się, że już samo nazwanie potrzeby i działanie na rzecz jej zaspokojenia uspokaja nasz system nerwowy - tak jakbyśmy przekazywali mu informację, że go słuchamy, i że podejmujemy działania żeby zadbać o to by zredukować stan zagrożenia i przywrócić spokój i równowagę. Jeśli jesteśmy zmęczeni i reagujemy "warczeniem" na najbliższych to uświadomienie sobie przytłoczenia obowiązkami może pomóc zadbać o odpoczynek zamiast krzyku, że "nikt nam w domu nie pomaga". Jeśli irytuje nas to, że dziecko "zabiera nam internet i ciągle czegoś chce" to znalezienie, że pod tą irytacją jest lęk przed oceną szefa, który nie dostanie raportu na czas, bo internet działa wolniej, pozwoli skoncentrować się na sobie, zamiast na szukaniu winnych za naszą irytację.

Co możemy zrobić aktualnie żeby zadbać o przewidywalność i bezpieczeństwo w naszym życiu? Możemy wprowadzić różne rytuały w naszą codzienność - jest to coś, co wcześniej dostawaliśmy z zewnątrz - wstawanie, przygotowanie śniadania do szkoły i pracy, wychodzenie, odbieranie z lekcji, dodatkowe zajęcia - wszystko było w jakimś stałym rytmie, który z jednej strony dawał strukturę ale też mobilizował do działania. Na przykład możemy zdecydować, że wstając rano ubieramy się tak jakbyśmy się ubrali idąc do pracy lub szkoły - mózg dostaje informacje do mobilizacji do pracy i potwierdzamy mu, że praca jest i chcemy ją wykonać jak najlepiej. Możemy ustalić konkretne miejsca w których pracujemy każdego dnia - kto w jakim pomieszczeniu, od której do której, o której robimy przerwy - można zrobić kartkę, którą wywiesimy w widocznych dla wszystkich miejscach. Wtedy cała rodzina może mieć jasność, kiedy warto zrobić sobie herbatę lub kanapkę, żeby nie przeszkadzać innym pracującym w domu. Warto też taki harmonogram dni ustalić dzień wcześniej - kolejny dzień będzie bardziej strukturyzowany dla wszystkich.

Możemy też rozmawiać o swoim niepokoju i lęku. Obserwuję podczas warsztatów, które aktualnie prowadzę, że rozmawianie o tym, czego się boimy i usłyszenie, że inni mają podobnie, wiele osób uspokaja, ponieważ dostają informację, że wszystko z nimi w porządku, że mogą czuć się pogubieni i bezradni. Z kolei chwila spokoju pozwala na uruchomienie różnych pomysłów na to, co można zrobić inaczej, perspektywa innych osób bywa bardzo inspirująca do działania. Potrzebujemy relacji i bycia wysłuchanym teraz bardziej niż kiedykolwiek. Jeśli chcemy zmniejszać stres i dbać o życzliwość wokół nas, warto dbać o to co dla nas ważne, żeby czuć się ważnym. Ostatnio uczestniczka na warsztacie powiedziała piękne zdanie: wiesz, kiedy mówisz o ważnych dla ciebie rzeczach, to dzięki temu czuję, że ja jestem ważna dla Ciebie, to buduje bliskość i zaufanie miedzy nami.

Polecam filmy:

Psychoterapeuta, praktyk NVC, wykładowca akademicki. W swojej pracy z ludźmi łączy elementy ciała, emocji, psychiki i duchowości, gdyż wierzy, że człowiek jest jednością psychofizyczną i ważne dla dobrostanu jest, by wszystkie te obszary funkcjonowały prawidłowo. Jeśli chcielibyście posłuchać, jak pracuje, zapraszamy na jej kanał na YouTube>>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Psychoterapeuta: potrzebujemy relacji i bycia wysłuchanym. Bardziej niż kiedykolwiek
Komentarze (1)
IW
~Ireneusz Warciak
27 listopada 2020, 14:25
„Okazuje się, że już samo nazwanie potrzeby i działanie na rzecz jej zaspokojenia uspokaja nasz system nerwowy…” Jakie działanie podejmuje Pani Doktor, aby zaspokoić potrzebę prawidłowych relacji rodzinnych, zawodowych i wspólnotowych osób nie odczuwających zainteresowania płcią przeciwną? Czy dobrze służy temu nauczanie biskupów: "Kościół nie zostawia ich samotnych w obliczu życiowych zmagań. Wśród osób, które skorzystały z terapii w katolickich ośrodkach „Odwagi” ponad 30% potrafiło zmienić swą orientację i podjąć życie w sakramentalnych związkach małżeńskich.” ( list episkopatu: swiadkowie-ewangelii-zycia )?