Wszyscy mamy wady, które czekają na przemianę w cnoty

Fot. Depositphotos
Carrie Gress

"Świadomość naszych wad, zamiast zniechęcać nas, daje nam ważne wskazówki dotyczące tego, jakie cnoty mamy szansę w sobie rozwinąć" - pisze Carrie Gress, autorka książki "Odnowa. Przemieniająca moc macierzyństwa".

Poznaj samego siebie. To starożytne słowa Sokratesa, które docierały do nas na przestrzeni wieków, powtarzane przez tak wspaniałych świętych jak Tomasz z Akwinu, Katarzyna ze Sieny i Teresa z Ávili. W poznaniu naszych słabości, czy naszych wad, ukryta jest ogromna wartość duchowa. Będąc nieświadomi swoich wad, nie możemy ich skorygować. A kiedy nie jesteśmy świadomi swoich talentów, nie możemy ich używać. Samopoznanie jest dla nas środkiem umożliwiającym dokonywanie zmian w tej kwestii.

Mocniej nie zawsze znaczy lepiej

Na przestrzeni ostatnich pięciuset lat pojawiło się w etyce wiele dezorientujących trendów. Jeden z nich zakorzenił się jako koncepcja polegająca na tym, że jeśli coś jest dla nas niezwykle trudne do wykonania, to właśnie to powinniśmy zrobić. Na przykład na początku Wielkiego Postu często podejmujemy jakieś wyrzeczenie, które jest dla nas prawdziwym wyzwaniem - takie jak niepicie kawy czy niejedzenie czekolady, po czym nie mija nawet dzień, a my nie tylko opłakujemy nasze poświęcenie, ale poddajemy się i odczuwamy porażkę ze względu na to, że nie byliśmy w stanie zrezygnować z ulubionego łakocia (albo kawy - artykułu pierwszej potrzeby). Jednakże sam fakt, że coś jest dla nas naprawdę trudne do wykonania, nie oznacza, że wpływa to na nasz wewnętrzny rozwój. Niejednokrotnie ustawiamy sobie poprzeczkę zbyt wysoko, z góry wystawiając się na porażkę, kiedy to, co jest nam naprawdę potrzebne, polega na niemal niedostrzegalnych, stopniowych zmianach.

DEON.PL POLECA

Kiedy wzrastamy w cnotach i pojawiają się trudne sytuacje, wybór działania moralnie dobrego staje się prostszy, a nie trudniejszy. Owszem, na tej drodze wzrastania w cnotach będą się pojawiać okresy jałowości i walki, ale generalnie będziemy się stopniowo rozwijać i konsekwentnie iść do przodu, a nie wpadać na zmianę raz w nieprawość, raz w świętość. W rzeczywistości tę cechę cnoty jako pierwszy nakreślił Arystoteles dwa tysiące lat temu. Jako że jesteśmy ludźmi, naszym umysłom łatwiej jest przechodzić od jednej skrajności do drugiej aniżeli szukać złotego środka. Wady zwykle znajdują się na jednym końcu, a cnoty gdzieś pośrodku. Przemysł dietetyczny przeżywa rozkwit z powodu naszych wahań - przejadamy się, a następnie usiłujemy zrekompensować to sobie intensywną dietą odchudzającą; tymczasem złoty środek polega na unikaniu obu skrajności.

Sam fakt, że coś jest dla nas naprawdę trudne do wykonania, nie oznacza, że wpływa to na nasz wewnętrzny rozwój.

Widzimy, jak posiadanie dzieci pomaga nam stopniowo wzrastać w cnotach. Nasze dzieci są cudowne; kochamy je w niewiarygodny sposób od pierwszego spotkania z nimi. Bóg w swoim miłosierdziu dał nam najłagodniejszą (i najcudowniejszą) drogę do wzrastania w cnotach. Choć prawdą jest, że podejmujemy dla nich wiele wyrzeczeń, to z każdym z nich nasza miłość rośnie. I nawet jeśli wychowanie dzieci jest prawdopodobnie jedną z najtrudniejszych rzeczy w twoim życiu, istnieją o wiele żmudniejsze sposoby stawania się świętymi, takie jak męczeństwo lub długotrwała choroba. Bóg w swoim miłosierdziu i miłości chce, abyśmy stali się świętymi, a prowadzi nas do tego najłagodniejszą drogą. Poświęcenie jest prawdziwe, tak samo jak radość, pokój i świadomość tego, że nasz dar przynosi owoc.

Nam, kobietom, łatwo przeoczyć wiele dobrych rzeczy, które robimy przez cały dzień, nie zauważać już odniesionych zwycięstw i skupiać się na swoich słabościach. Z chwilą, gdy zaczniesz zwracać uwagę na to, jak Duch Święty działa w twoim wnętrzu, dawne zmagania znikną, pojawią się nowe kwestie; punkty docelowe zostaną dostosowane do nowego kierunku rozwoju. Pierwszy krok jest jednak zazwyczaj najtrudniejszy ze względu na to, że wiąże się z przełamywaniem nawyku - jednak stopniowo wszystko staje się prostsze.

Poza świadomością własnych wad są oczywiście jeszcze inne zasadnicze rzeczy, które jako katolicy możemy zrobić, aby w pierwszej kolejności naprawić naszą relację z Bogiem, a następnie rozwijać z Nim zażyłość. Istotne jest uczestniczenie we mszy świętej, najpierw niedzielnej, ale być może także w dni powszednie. Sakramenty, a zwłaszcza ogromnie krzepiący pokarm Eucharystii, daje nam łaski potrzebne do zmian. Msza święta z dziećmi może stanowić wyzwanie, ale może być także pomocna w udzielaniu łask, których nasze pociechy tak bardzo potrzebują, by radzić sobie z wyzwaniami, które życie postawi na ich drodze. Regularna spowiedź, codzienna modlitwa różańcowa oraz czytanie o świętych stanowią także wspaniałe narzędzia. To dobre sposoby, pomocne w wykorzenianiu wad i prowadzące do poznania Boga i okazywania Mu miłości. Nie możemy kochać kogoś, kogo nie znamy, ale kochanie kogoś zmienia wszystko - o czym wie każda matka z chwilą, gdy ujrzy swoje dziecko.

Od wady do cnoty

Macierzyństwo sprawia, że trudno ukryć nasze wady. Przed pojawieniem się dzieci większość kobiet z powodzeniem maskuje swoje wady poprzez unikanie innych osób bądź sytuacji, które mogłyby wyjawić ich niecierpliwość bądź łatwość wpadania w złość. Albo też zaprzeczamy pewnym rzeczom:

"Po prostu nie jestem człowiekiem tego typu". A niekiedy całkowicie zmieniamy ich znaczenie: "Niecierpliwość też jest cnotą". Kiedy już jednak stajesz się matką, wszystkie wady widać jak na dłoni - przynajmniej z twojego punktu widzenia:

"Nigdy nie przypuszczałam, że mam tak wiele słabości". I kiedy tylko osiągniesz ten poziom, jesteś dokładnie tam, gdzie Bóg chciał, abyś była. O wiele łatwiej jest ukształtować na nowo kobietę, która ma świadomość swoich słabości, aniżeli taką, która jest dumna i nie zauważa własnych wad. Bóg pragnie, abyśmy na Nim polegały - oddawały Mu nasze brzemiona, słabości i zmagania, aby On mógł przemieniać je i nas same. Papież Jan XXIII mawiał przed snem: "Panie, to Twój Kościół. Ja idę do łóżka". On wiedział, kto dowodzi.

Świadomość naszych wad, zamiast zniechęcać nas, daje nam ważne wskazówki dotyczące tego, jakie cnoty mamy szansę w sobie rozwinąć. Na przykład Judy uwielbiała wykorzystywać swoją zdolność szybkiego myślenia do wykręcania się z wszystkiego, czego nie chciała robić. Była kłamczuchą; potrafiła konfabulować na każdy temat. Była dumna z tego, że umie wymyślać najbardziej szokujące kłamstwa tylko po to, aby zobaczyć, czy ujdzie jej to na sucho. Na pewnym etapie życia przyjaciółka zasugerowała jej, że to, co robi, jest wyczerpujące ze względu na to, ile pamięci wymaga przypominanie sobie zarówno prawdy, jak i kłamstwa. Wywarło to na niej wrażenie, ale jeszcze niewystarczające. W końcu Judy zdała sobie sprawę, że jeśli chce zbliżyć się do Boga, musi przestać kłamać. Oczywiście na początku było to bardzo trudne, ale stopniowo, krok po kroku uwolniła się od mówienia nieprawdy. Po jakimś czasie uświadomiła sobie, że nie tylko była w stanie mówić prawdę, ale nawet miała odwagę jej nie ukrywać, gdy była ona trudna. Kłamstwa posłużyły jako pewien trop, wskazujący na to, co kiedyś stanie się jedną z jej największych cnót: mówienie prawdy w miłości, nawet wtedy, gdy jest ona bardzo bolesna. W końcu została nauczycielką i zamiast nieprawdopodobnych opowieści, pełnych zakłamania, opowiadała swoim uczniom budujące historie.

Świadomość naszych wad, zamiast zniechęcać nas, daje nam ważne wskazówki dotyczące tego, jakie cnoty mamy szansę w sobie rozwinąć.

Podobnie jak Judy, wszyscy mamy wady, które tylko czekają na przemianę w cnoty. Te okropne wady mogą stać się pięknymi cnotami, ponieważ są częścią unikalnego powołania każdej kobiety - wyjątkowego zadania, jakie Bóg ma dla każdej z nas do wykonania na ziemi. Kluczowe jest oczywiście najpierw zidentyfikowanie tych wad, a następnie wykorzenienie ich i zastąpienie cnotami. Jeśli zatem uważasz siebie za tchórza, istnieje spore prawdopodobieństwo, że masz w sobie wielki potencjał, aby stać się bardzo odważną; jeśli jesteś pyszna, możesz stać się pokorna; jeśli skąpa, jest szansa, że staniesz się hojna; a jeśli twoją wadą jest obżarstwo, może przemienić się ono w umiarkowanie i tak dalej. Trudność polega na tym, że gdy wzrastamy w cnocie, wada może wciąż jeszcze być w nas obecna i nadal aktywna, a zatem nasza największa cnota może być jednocześnie naszą największą wadą - i albo uda nam się ją pokonać, albo jej ulegniemy.

Pytania do refleksji

1. Jakim wadom czy grzechom najłatwiej ulegasz?
2. Jakie wady u innych sprawiają, że czujesz się najbardziej niekomfortowo?
3. Czy te dwie listy są podobne czy się różnią? W jaki sposób?

Fragment książki Carrie Gress "Odnowa. Przemieniająca moc macierzyństwa"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wszyscy mamy wady, które czekają na przemianę w cnoty
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.