Psychoterapeuta: Bycie mężczyzną jest dziś podwójnie trudne, dominującym trendem jest kobiecość

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Omar Ram / Unsplash

"Bycie mężczyzną jest dziś podwójnie trudne. Po pierwsze mężczyźni nie wiedzą, jakimi mężczyznami mają być. Po drugie, są oni cały czas narażeni na dewaluację swojej męskości, która albo jest toksyczna, albo za mało męska" - mówi filozof i psychoterapeuta Jacek Masłowski. W rozmowie z DEON.pl opowiada o wyzwaniach, z jakimi mierzą się mężczyźni, kulturze wspierającej kobiecość oraz radzeniu sobie z kryzysem męskości.

Piotr Kosiarski: W nowych filmach i serialach trudno znaleźć silne postacie męskie. Mężczyźni są w nich przedstawiani jako zagubieni, słabi, pozbawieni wpływu. Coraz częściej widzimy za to silne kobiety. Czy trend obecny w kinematografii odzwierciedla rzeczywistość?

Jacek Masłowski: To złożony problem, ponieważ filmy i seriale, które widzimy w kinach i na platformach streamingowych, faktycznie odzwierciedlają rzeczywistość, ale - z drugiej strony - również ją kreują. Lansowany jest w ten sposób obraz nowoczesnej kobiecości i nowoczesnej męskości, w którym cechy tradycyjnie uznawane za męskie, przypisuje się kobietom. Inaczej mówiąc, istnieje ruch kulturotwórczy, który stara się lansować inne podejście do męskości, kreuje określone postacie, postawy, role, cechy. W efekcie - teraz mówię już o rzeczywistości - mamy coraz więcej kobiet, które włączyły w spektrum swojego funkcjonowania typowo męskie atrybuty i coraz więcej mężczyzn, którzy mają trudność z dookreśleniem się w oparciu o tradycyjne cechy, przypisywane do tej pory mężczyznom. W dodatku mężczyźni ci wciąż jeszcze nie wiedzą, jakie inne cechy miałyby się pojawić w miejsce tych tradycyjnych.

Jakie mogą być tego konsekwencje?

- Wciąż jeszcze nie wiemy, bo to wszystko dopiero się dzieje. Można jednak już teraz stwierdzić, że mamy do czynienia z prawdziwą plagą wśród mężczyzn, którzy często mają problemy ze sprawczością i dostępem do męskiej agresji. Nie mam tu na myśli przemocy, ale zdrową agresję popędową. Mężczyznom coraz trudniej dookreślić, co jest męskie i czym jest sama męskość. Do tego dochodzą kłopoty z tożsamością płciową. Wszystko wskazuje na to, że na razie dominującym trendem jest kobiecość - coraz mocniejsza, zdrowsza, pełniejsza, bardziej wyrazista. Męskość za to jest w coraz gorszej kondycji.

Przez wieki, aby się stać mężczyzną, potrzebni byli inni mężczyźni. Wszystko zmieniło się przez rewolucję przemysłową i wojny, które rozłączyły synów i ojców. Jak dziś przebiega proces męskiej inicjacji? Z kogo współcześni chłopcy i młodzi mężczyźni mogą brać przykład?

- Trzeba powiedzieć wprost, że procesy inicjacyjne chłopców i młodych mężczyzn tak naprawdę dzisiaj nie istnieją. Kiedyś - w czasach, które pamiętam - zajmowały się tym harcerstwo i wojsko. Dzisiaj nie mamy już powszechnej służby wojskowej. Nie jest to krytyka z mojej strony, po prostu opisuję rzeczywistość.

Nieobecność mężczyzn w życiu chłopców powoduje, że męskie wzorce najczęściej czerpane są z kultury, o której wcześniej rozmawialiśmy.

Na szczęście jest też inny trend, który obecnie się rozwija - ruch tworzony przez mężczyzn coraz bardziej świadomych siebie, swoich potrzeb i trudności, którzy zaczynają się organizować w męskie kręgi czy grupy spotkaniowe. Mężczyźni ci zaczynają debatować nad swoją męskością i coraz bardziej o nią dbać. Czy to już jest proces inicjacyjny? Tego nie wiem. Ale na pewno jest to próba zorganizowania przestrzeni, która w przyszłości może stać się miejscem męskiej inicjacji.

Jak taka inicjacja mogłaby wyglądać?

- W poprzednich okresach męska inicjacja była czymś w rodzaju testu, egzaminu. Co prawda mamy dzisiaj na przykład prawo jazdy lub maturę, są również drużyny i szkoły sportowe. Chłopcy, którzy do nich trafiają, mają szczęście. W takich miejscach inicjacją może być na przykład powołanie do pierwszej drużyny. Niestety są to relatywnie rzadkie przypadki. Inicjacje przeważnie odbywają się dzisiaj w grupie rówieśniczej, często w wielkim pogubieniu, w oparciu o jakieś chore standardy.

Współczesny świat zdaje się nie sprzyjać mężczyznom.

- Takie mam wrażenie. Współczesna kultura - moim zdaniem w bardzo niesprawiedliwy sposób - tworzy takie określenia jak "toksyczna męskość". Bez głębszego wyjaśnienia termin ten może sugerować, że męskość jest czymś złym. Są środowiska, które naprawdę tak uważają.

Jedną z najważniejszych relacji w życiu mężczyzny jest relacja z ojcem. Niestety wielu mężczyzn nosi rany zadane przez ojców. Jak je uzdrowić?

- Jeśli jesteśmy dorosłymi mężczyznami, naprawienie relacji z ojcem niewiele zmieni. Rany, o których mówimy, zostały nam zadane przez ojców w okresie dorastania. Mleko już się rozlało. Tymczasem wielu mężczyzn rzeczywiście sądzi, że może uzdrowić relację z ojcem, który ma na przykład siedemdziesiąt lat. Owszem, to możliwe, ale owo uzdrowienie relacji dokona się między dwoma dorosłymi mężczyznami, nawet jeśli nominalnie będzie to ojciec i syn.

Uzdrowienie relacji z ojcem nie polega na pracy zewnętrznej. To proces wewnętrzny. Oznacza to, że ja - jako dorosły mężczyzna - uzdrawiam relację mojego wewnętrznego chłopca z wewnętrznym obrazem ojca. Proces ten zwykle zachodzi na dwa sposoby. Jednym z nich jest psychoterapia, ale istnieje też inna, moim zdaniem bardziej przystępna forma pracy nad sobą. Chodzi o męskie kręgi i grupy, o których wcześniej wspomniałem. Pełnią one rolę takiego "ojca zbiorowego". Przebywając w kręgu innych mężczyzn - zaangażowanych, otwartych, w poczuciu bezpieczeństwa - łatwiej dostrzec figurę ojca. Można to nazwać doświadczeniem korekcyjnym. Tam, gdzie były odrzucenie i smutek, pojawiają się akceptacja, zrozumienie, wzmacnianie. Równocześnie w tych męskich kręgach poruszony zostaje także inny aspekt, który dla wielu mężczyzn jest deficytowy. Chodzi o rzeczywiste wskazówki na życie, których wielu chłopców nigdy nie otrzymało od swoich ojców. Dotyczą one tego, jak funkcjonować w relacji z kobietą, jak myśleć o tym, co jest ważne w życiu, kim właściwie jest mężczyzna i tak dalej. W tych męskich kręgach spotyka się kilkunastu mężczyzn, którzy są już dorośli, którzy dzielą się swoimi przeżyciami - zarówno pozytywnymi, jak i negatywnymi. Tworzą w ten sposób fundamentalną bazę doświadczeń, których kiedyś oczekiwali od ojców. W konsekwencji następuje korygowanie ich funkcjonowania jako mężczyzn.

Prowadzenie takich kręgów to jedno z pańskich zajęć.

- Obecnie prowadzę trzy męskie kręgi, które działają w Warszawie pod egidą Fundacji Masculinum. Ale takich kręgów i grup jest w Polsce więcej. Nie umiem niestety powiedzieć, jaka jest ich jakość; różne dochodzą mnie słuchy. Wierzę jednak, że to dobry kierunek.

Relacje między mężczyznami różnią się od tych damsko-męskich.

- Relacje męsko-męskie to zupełnie inna jakość, chyba, że są to relacje homoseksualne. W męsko-męskich relacjach heteroseksualnych odpada wiele aspektów charakterystycznych dla relacji damsko-męskich. Wśród nich właśnie seksualność. Relacje męsko-męskie zostają w ten sposób wzbogacone o spektrum bardzo pozytywnych doświadczeń. Należą do nich poczucie przynależności, wsparcie ze strony męskiego świata i tak dalej. Kobieta nie może być dla mężczyzny jego lustrem. Nigdy na przykład nie miała problemu z erekcją, nie przechodziła też odrzucenia ze strony kobiety.

Wspomniał Pan o relacjach homoseksualnych. Czy mężczyźni homoseksualni również mogą znaleźć wsparcie w męskich grupach i kręgach?

- Jak najbardziej, mam takie doświadczenia. Może akurat nie w grupach, które aktualnie prowadzę, ale w warsztatach już tak. Zdarza się, że przyjeżdżają na nie mężczyźni homoseksualni, którzy decydują się na coming out. Proszę mi wierzyć, jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby było to dla nich jakieś traumatyczne doświadczenie. Heteroseksualni mężczyźni generalnie reagują akceptująco, często również z zaciekawieniem.

Dlaczego bliskość między mężczyznami buduje się przez działanie?

- Proszę wziąć pod uwagę, że kiedy jesteśmy małymi chłopcami, naszym paradygmatem rozwojowym jest ruch. Dotyczy to oczywiście również dziewczynek, ale w przypadku chłopców ruch jest znacznie bardziej wymagający. Widzą to rodzice, którzy mają synów i córki. Jest to oczywiście kwestia mniej lub bardziej indywidualna, ale statystycznie chłopcy więcej biegają, są głośniejsi… Dlatego ojcowie, budując relację z synami, grają w piłkę, jeżdżą na rowerze i tak dalej. Jest to pierwsza platforma budowania tej męsko-męskiej bliskości, która potem rozwija się dalej. Właśnie dlatego większość mężczyzn jest zainteresowana działaniem, robieniem rzeczy i właśnie w tym obszarze budują komunikację między sobą.

Profesor Jerzy Vetulani powiedział kiedyś, że statystycznie kobieta wypowiada w ciągu doby 21 tys. słów, a mężczyzna 7 tys. Kobiety są bardziej werbalizujące, dlatego picie kawy i rozmawianie stanowi w ich przypadku znacznie szerszą przestrzeń kontaktu. Jeśli chodzi o mężczyzn, werbalizacja jest o wiele mniejsza. Profesor zażartował również, że to, iż mężczyźni w ogóle mówią, prawdopodobnie wynika z faktu, że są wychowywani przez kobiety. My po prostu lubimy robić rzeczy, interesuje nas świat zewnętrzny, jesteśmy na ogół bardziej zainteresowani przedmiotami niż ludźmi.

Czy to jeden z powodów, dla których mężczyźni rzadziej niż kobiety sięgają po terapię?

- Nie sądzę. Mężczyźni po prostu nie potrafią w ten sposób radzić sobie z problemami. Wynika to z takich a nie innych przekazów społecznych. "Chłopaki nie płaczą" i tak dalej. Bycie mężczyzną jest dziś podwójnie trudne. Po pierwsze mężczyźni nie wiedzą, jakimi mężczyznami mają być. Po drugie, są oni cały czas narażeni na dewaluację swojej męskości, która albo jest toksyczna, o czym już powiedzieliśmy, albo jest za mało męska. Mężczyźni niejednokrotnie słyszą od kobiet takie zarzuty: "Jesteś niemęski" albo "Przy tobie nie czuję się kobietą". Zwróćmy uwagę, że raczej nie działa to w drugą stronę. Kobieta nie usłyszy od mężczyzny: "Jesteś za mało kobieca" lub "Przy tobie nie czuję się mężczyzną". To by było zabawne. Większość mężczyzn cały czas żyje w pancerzu, w przymusie udowadniania swojej męskości. Są badania, które to potwierdzają. Sytuację dodatkowo komplikuje to, że wielu mężczyzn nie nauczyło się być blisko z innymi mężczyznami - ojcami lub męskimi członkami rodziny, którzy się nimi interesowali, byli na nich otwarci. W efekcie powstaje szereg czynników, które każą mężczyznom walczyć samotnie i nie pokazywać innym, że mają kłopot. W ten sposób tworzy się sprzężenie zwrotne - przymus udawania okazuje się być jedną z przyczyn problemu, uniemożliwiającą jednocześnie jego rozwiązanie.

Wojciech Eichelberger w książce "Zdradzony przez ojca" wspomina o chrześcijańskim obrazie Boga Ojca. Autor pisze: "Bóg-mężczyzna posiada zasadnicze cechy idealnego ojca. Jest wszechmogący, wszechobecny i wieczny. Możemy się nie obawiać, że kiedykolwiek nas opuści, zdradzi, zniknie, że załamią go jakieś trudności. Śmierć nie jest w stanie go dosięgnąć, a nawet nasza śmierć nie przeszkadza mu w wypełnianiu ojcowskiego powołania". Czy Pana zdaniem obraz Boga Ojca może pomóc współczesnym mężczyznom?

- W chrześcijaństwie niestety mamy do czynienia z dwoma obrazami Boga. Z jednej strony jest Bóg starotestamentowy - surowy, sprawiedliwy, wzbudzający lęk i dystans. Wydaje mi się, że takie spojrzenie na Boga jest dla współczesnych mężczyzn nie tylko nieprzydatne, ale wręcz negatywnie wpływające na ich funkcjonowanie. Przyznam, że w niektórych środowiskach, szczególnie feministycznych, dostrzegam właśnie takie odwołania do chrześcijańskiego Boga. Z drugiej strony mamy Boga nowotestamentowego, którego objawia nam Jezus Chrystus. Jeśli skupimy się na Jego nauce, okazuje się, że Bóg jest miłością. To bardzo otwierające podejście, które w Kościele katolickim - przynajmniej w niektórych jego kręgach - jest coraz częstsze. Sam również mam takie doświadczenie, dość świeże. Jest to zupełnie inne podejście, które może być dla mężczyzn zaproszeniem, żeby pozwolili sobie na działanie miłości w życiu, ale też na uzyskiwanie wsparcia. Zarówno od świata w ogóle, jak również świata męskiego.

Jacek Masłowski - filozof, psychoterapeuta Gestalt, terapeuta EMDR, coach, autor książki "Czasem czuły, czasem barbarzyńca". Pełni funkcję prezesa Fundacji Masculinum.

Kiedyś pilot wycieczek, obecnie dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Od 10 lat redaktor DEON.pl. Uważa, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Jego ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko "w górę" od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast woli naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu. Interesuje się również historią, psychologią i duchowością. Lubi latać dronem, wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Psychoterapeuta: Bycie mężczyzną jest dziś podwójnie trudne, dominującym trendem jest kobiecość
Komentarze (19)
BS
~Beata S.
15 kwietnia 2024, 22:00
Biedni mężczyźni, niby zdominowani przez kobiety, pozbawieni przez nie męskości, to chyba przesada. Nadal dysponują większą sila fizyczna, nadal wśród nich są gwałciciele, przemocowcy a także oni zajmują w większości wysokie stanowiska państwowe i korporacyjne, taka jest rzeczywistość. Zawsze też zbyt przebojowej czy ambitnej kobiecie mogą powiedzieć, że jest brzydka czy malokobieca. A jeśli jest feministka, to już musi być krzykliwa i niegodna męskiej uwagi.
DP
~Droopys Pansy
15 listopada 2023, 20:44
Dajcie spokój. Jestem starszą osobą. Dziewczynkom mówiono- to nie wypada, nie biegaj, nie krzycz, masz być grzeczna. Kiedy zdawałam na (bardzo trudne) studia, były punkty za pochodzenie robotniczo-chłopskie (popieram, choć nie miałam) i za płeć- zgadnijcie jaką. Teraz moja Alma Mater jest zdominowana przez kobiety. Przez lata byłam postrzegana jako gorsza ze względu na płeć.
GW
~Gocha Wójcik
8 listopada 2023, 14:19
Czy silna męskość minionych pokoleń naprawdę nią była, skoro zdołała rozmontować ją kobieca samoświadomość?
TB
~Tomasz Berger
8 listopada 2023, 15:24
Silną męskość rozmontowała nie kobieca samoświadomość, ale brak wojen w Europie i względnie długi okres pokoju. Bo kiedy nadchodzi wojna - wtedy kobiecość nagle już tak głośno nie głosi swoich prerogatyw.
BB
~Barbara Basia
9 listopada 2023, 12:26
Czyli co? By ratować męskość przydałoby się trochę wojen, rewolucji..? No genialne
EM
~Ewa Maj
11 listopada 2023, 16:56
To jest ciekawa myśl - śmierć lub kalectwo tysięcy mężczyzn na wojnie jako sposób wzmacniania męskości w świecie. Bardziej to wygląda na autosabotaż i autodestrukcję.
KK
~Konrad K
13 listopada 2023, 12:45
Nie. Wystarczy że kobiety nie będą podcinały "gałęzi na której siedzą" czyli męskości swoich mężów. Wtedy wszystko będzie jak trzeba, jak Pan Bóg zaplanował.
KK
~Konrad K
13 listopada 2023, 12:52
Silna męskość minionych pokoleń nie została rozmontowana. Że została rozmontowana to takie teksty głoszą kobiety, którym się nie udało zdobyć czy zostać zauważoną i wziętą za żonę przez męskiego faceta. Często głoszą to feministki. Wszystkie te głosy często rzucane w eter licząc, że po Goebbelsowsku "Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą". Ale tym kobietom to się nie uda bo samoświadomość mężczyzn rośnie.
GW
~Gocha Wójcik
27 listopada 2023, 14:51
~Konrad K, m.in. taką tezę postawił w swoim artykule autor. Mężczyzna. A Pan w swoim komentarzu przerzuca tą myśl na feministki. W jakim celu? Poza tym, pisząc "samoświadomość mężczyzn rośnie", przyznaje Pan, że wcześniej nie była na zbyt wysokim poziomie. Do czego, Pana zdaniem, miałby prowadzić wzrost męskiej świadomości? Jak to miałoby się przejawiać w świecie, w relacjach z bliskimi? Obserwując świat z perspektywy kilku dekad, widzę deficyt dobrze usytuowanej męskiej siły - nie w pięści, nie połkniętej lub odrzuconej. Nie twierdzę, że jej wcale nie ma, lecz że jest jej zbyt mało.
GW
~Gocha Wójcik
27 listopada 2023, 15:00
~Konrad K, nie podoba mi się taki pomysł na relację damsko-męską, że kobiecość potrzebuje w relacji oparcia na męskości. Wtedy otrzymujemy relację jednostronnie zależną. Za taki przepis na małżeństwo uprzejmie acz stanowczo podziękuję. Wolę, gdy żona za gałąź, na której siedzi, uznaje własną kobiecość. I szanuje gałąź, na której siedzi mężczyzna. Wtedy każdy odpowiada za siebie, jednocześnie troszcząc się o dobre warunki do wzrostu obydwu gałęzi i młode gałązki będące owocem ich relacji.
FW
~franek wnuk
15 grudnia 2023, 23:07
Czyli twoim zdaniem od mężczyzn nie zależy czy są męscy. Czekajmy aż kobiety nam to zrobią?
JZ
Jarek Ziętarski
8 listopada 2023, 09:21
czy na FB można dołączyć do takiej grupy męskiego wsparcia?
GL
~Grzegorz Lasocki
7 listopada 2023, 21:33
Przez wieki kobiety się skarżyły że są uciskane i lekceważone, teraz mężczyźni leją łzy że są uciskani i lekceważeni. A ostatecznie pogodzi jedną i drugą płeć - Trzecia Droga Płciowa, która już nadchodzi.
JK
~Jan Kaczkowski
7 listopada 2023, 00:57
Właśnie w Starym Testamencie jest opisany obraz ojca - Boga Ojca: kogoś kto używa siły tylko w ostateczności, kto jasno stawia swoje wymagania (np dekalog) i ich pilnuje, ale też nie skąpi mądrości ani potrzebnych rzeczy materialnych. Izrael miał dość kaszy? Nawet na pustyni dostali mięso. To wszystko ma się nijak do papki serwowanej dzisiaj pod różnymi nazwami, gdzie nawet stawianie granic jest nazywane "toksyczne".
SB
~Stanislaw Bielecki
6 listopada 2023, 22:38
Do tradycyjnych mało konstruktywnych "męskich" przekazów "chłopaki nie płaczą" we współczesności dołączyło wychowywanie przez matki, które chętnie wtłaczają synom tradycyjnie "kobiece" "nie można się złościć". Jak taki chłopak to przyswoi to żyje w takiej emocjonalnej zamrażarce
DP
~Droopys Pansy
6 listopada 2023, 20:22
No i znowu. Biedni, pognębieni przez kobiety. Jak zdawałam na (bardzo trudne) studia były punkty za pochodzenie robotniczo-chłopskie pochodzenie (popieram, choć nie miałam) i za płeć- zgadnijcie, jaką.
DS
Dariusz Sandecki
6 listopada 2023, 17:20
bohatersko rozwiązujemy problemy, które sami tworzymy. Najpierw na sztandarach za wojującym, antychrześcijańskim feminizmem, wypisujemy walkę z patriarchatem, dewaluujemy pojęcie "ojca" (przemocowiec, zboczeniec), co oczywiście ma na celu rozmontowanie idei "Boga-Ojca". A potem dziwimy się uwiądowi cywilizacyjnemu i organizujemy terapię dla mężczyzn przy okazji dołączając do niej arcymęskich homoseksualistów... Czy leci z nami pilot?!
TT
~Tomasz Tomasz
6 listopada 2023, 13:10
Mądry tekst. Mam wrażenie że obecny świat sprawił kryzys męskości. Skupiony na sobie koleś, superman indywidualista, bez pewnej wewnętrznej siły przejawiającej się odpowiedzialnością, szczodrością serca, stabilnością emocjonalną, wyrozumiałością, odwagą, poświęceniem, wrażliwością na cierpienie, chęcią dzielenia się a nie zagarniania, to niekonieczne wzorzec faceta. A tak niestety jest dla pewnej części społeczeństwa. Dziś idolem nastolatków nie jest ich własny tata (bo niestety często tata sam nie rozumie swojej odpowiedzialności lub roli), tylko jakiś przypadkowy Youtuber, który okazuje się zwykłym pajacem. Tato, wróć.
NW
~Nisko Wysoko
6 listopada 2023, 12:50
Termin "zdrowa agresja popędowa" brzmi bardzo niedobrze w kontekście przemocy w rodzinie, z którą sobie w Polsce nie radzimy. Dla mnie - osoby wychowywanej przez przemocowego ojca w latach 70-tych - brzmi bardzo źle. Nawiasem mówiąc, mój ojciec pokolenie wcześniej był też ofiarą - przemocowej matki.