Adam Szustak OP: piękno kobiety zależy od tej jednej rzeczy
Gdy spotykam takie kobiety, czuję się przy nich po prostu jak wieśniak w gumowcach, który wyszedł właśnie z obory, z gnojem na grabiach. Nie żartuję, serio tak mam. Mam wtedy ochotę po prostu stanąć przed nią i powiedzieć: „Jaśnie pani, mów, bo sługa twój słucha”.
Kojarzysz może łacińską wersję różańca? Tam padają słowa: Ave Maria gratia plena. Łaska po łacinie jest wyrażona słowem „gracja”. A z czym z kolei kojarzy Ci się gracja w odniesieniu do kobiety? Z czymś zupełnie innym niż pobożną łaską i to jest genialność Słowa Bożego. Kiedy bowiem słyszymy „łaski pełna”, to myślimy o rzeczach pobożnych i świętych, o czymś, co trudno nazwać, co jest może z nieba i jakoś wypełnia duszę. A łacina mówi na to „gracja”. Ciekawy jest fakt, iż kościelne słowo określające w łacinie łaskę, wzięło się z rzymskich, pogańskich bóstw. Gracja w starożytnym Rzymie była boginią wdzięku. Rodzi się więc pytanie: Co to jest gracja? Na czym ona polega w kobiecie? Ja nie potrafię tego dokładnie nazwać. Bo gracja to nie to samo, co piękno. Są dziewczyny, które są piękne, na przykład różne modelki, które mieszczą się w przyjętym, popularnym kanonie piękna, ale za grosz nie mają gracji. Gracją nie jest więc piękno, to coś innego i to jest bardzo ciekawe.
Pierwszą rzeczą, żeby otworzyć w sobie drogę do piękna, jest poszukanie w sobie gracji. Estera od tego zaczęła, znalazła łaskę, czyli znalazła w sobie nie piękno, lecz grację. Ponówmy więc pytanie o to, czym jest gracja. Wydaje mi się, że jest to zestawienie kilku rzeczy i dlatego tak trudno stworzyć jego prostą definicję. Gracja w kobiecie to coś, co ma w sobie trochę z wyglądu, trochę ze sposobu poruszania się i trochę ze sposobu bycia. To nie jest absolutnie sam wygląd ani też sam sposób poruszania się. Czasem bowiem tak jest, że kobieta jest piękna, fantastycznie się porusza, ale jak się odezwie, to okazuje się, że jednak nie ma gracji. Nie obraź się, że piszę tak mocno. Cały czas szukam, co to dokładnie znaczy, i stwierdzam, że strasznie trudno zdefiniować to słowo. Kiedy spotykam kobietę z gracją, to od razu wiem, że ona to ma, ale kiedy mnie pytają, co to znaczy, pojawia się problem. Bo to właśnie jest zestawienie poruszania się, mówienia, pewnej wrażliwości, pewnego odczuwania świata, funkcjonowania z kimś.
Co to jest gracja? Na czym ona polega w kobiecie? Ja nie potrafię tego dokładnie nazwać. Bo gracja to nie to samo, co piękno.
Potrafię bardzo szybko przywołać w głowie kobiety, które znam, a które są pełne gracji. Szczególnie myślę o kobietach po pięćdziesiątce, sześćdziesiątce. Mam wrażenie, że dopiero wtedy wydobywa się pełnia gracji z kobiet. Jeśli jesteś młoda, nie obraź się, to się w Tobie dopiero rodzi, masz w sobie przebłyski gracji, to są takie momenty, gdy gracja się przebija, a potem znowu gdzieś się zapada. Dopiero kobieta po pięćdziesiątce, po sześćdziesiątce ma naprawdę pewną grację. Gdy spotykam takie kobiety, czuję się przy nich po prostu jak wieśniak w gumowcach, który wyszedł właśnie z obory, z gnojem na grabiach. Nie żartuję, serio tak mam. Mam wtedy ochotę po prostu stanąć przed nią i powiedzieć: „Jaśnie pani, mów, bo sługa twój słucha”. Musisz mi uwierzyć, że rzeczywiście istnieje taki stan, w którym mężczyzna, spotykając kobietę pełną gracji, czuje się żaden. Nie jest to ani strach, ani respekt. On po prostu jest zaszczycony jej obecnością. Kobiety tego nie zrozumieją, bo to trzeba być mężczyzną, by móc to zobaczyć w kobiecie.
* * *
Fragment książki "Projekt Estera" o. Adama Szustaka OP (wyd. RTCK)
Skomentuj artykuł